WIATR OD MORZA
Kopce - specjalność narodowa
Popełniłem ostatnio felieton w Decydencie pt. „Kościuszko się wali” w trosce o zachowanie pamięci narodowej dla przeszłych i przyszłych bohaterów narodowych – pisze Sławomir J. Czerniak. więcej...
Mija prawie stulecie od rewolucji w sztuce, która wytyczyła pęd twórców w stronę analizy malowanych przedmiotów w odróżnieniu od syntetystów, kształconych przez dziesięciolecia w dość skostniałych akademiach. Nowi twórcy próbowali przedstawić na płaszczyźnie dwuwymiarowej wszystkie cechy przedmiotu trójwymiarowego. Tak w skrócie wyglądała idea kubizmu rozpoczęta we Francji przez Picassa, Braque’a, Deraeine’a i Vlamincka. W latach poprzedzających I wojnę światową do Paryża zjechał prawie cały artystyczny świat, który za wszelką cenę chciał sprostać rosnącemu popytowi na sztukę, ale nie był w stanie, ponieważ dość gwałtownie zmieniały się gusta odbiorców – pisze Andrzej Grabkowski.
Paryż stał się istnym targowiskiem nowej sztuki, a „La premiere Ecole de Paris” wytyczyła kierunki w sztuce, które w mniejszym lub większym stopniu obowiązują do naszych czasów. Oczywiście jako swoisty konglomerat, nakładających się na siebie i mieszających się wciąż nowych prądów począwszy od ekspresji wykombinowanej po I wojnie światowej przez Blaue Reiter, przez sztukę ready made i tzw. sztukę bezprzedmiotową po II wojnie, aż po op- i pop-art, towarzyszący rewolucji przemysłowej i nihilizm konceptualny sztuki naszych czasów. W tyglu, w którym stapiają się myśli i uczynki Artystów nieprzerwanie wrze. Ale wśród nowości ogromna większość przypomina niestrawne lub ciężkostrawne odgrzewane kotlety.
Czasem można się jednak wręcz zachłysnąć… Odwiedziłem warszawską pracownię Evy Chełmeckiej i oniemiałem, patrząc na jej obrazy z najnowszego cyklu, które rozwiesiła na ścianach pracowni w miejsce prac sprzed lat, do których przestała mieć stosunek zwany przyjaznym. Pozostawiła tylko jedną pracę niewielkich rozmiarów, na której kotłowały się jak w kalejdoskopie wyobrażenia symboli tarota…
Na pierwszy rzut oka wydało mi się, że na ścianach wiszą prace malarza amatora, ale po chwili zaczęły mi się jawić jako prace malarskiego analityka, mistrzowsko operującego kolorami nasyconymi prawdą podstawowej palety. Takie podejście do wyboru palety, umiejętność ciekawego zestawiania kolejności nakładania barw, szafowanie impastów z laserunkami, wtapianiu organicznych napełnień było dla mnie pełnym zaskoczeniem. Kolorowe obrazy, nie przeznaczone do obrotu lecz do autokontemplacji.
Obok obrazów rzeźby i asamblaże. Wykorzystywane do dzieła twórczego tworzywa sztuczne, skrawki folii metalowych, wypraski z poliestrów, pudełko z popsutymi telefonami komórkowymi, stos komputerowych klawiatur, różnej wielkości monitory, rozmaite opakowania… Obrazy, których nie jest w stanie zaakceptować, przemalowuje, pali, albo używa ich fragmentów do modelowania wspomnianych asamblaży. Stają się surowcem… Prace, które wiszą w pracowni mają atest, jej sygnaturę, która sama w sobie jest prawdziwym dziełem sztuki graficznej…. Ta sygnatura to ostateczna akceptacja Artystki jej pracy!
Nie znam tytułów dzieł, które robią na mnie największe wrażenie. Ale przecież nie tytuły mają znaczenie, ale same prace. Dlatego próbuję dodać swoje trzy grosze do twórczości Evy Chełmeckiej.
Ot, pionowy pejzaż miejski przypomina mi pracę Henryka Szczygłińskiego, którą bywalcy Zielonego Balonika nazwali Pijana Floriańska. Obraz może być przesłaniem na XXI wiek, w którym wszystko przepływa, odpływa, spływa, paruje i tapla się w nihiliźmie… U Chełmeckiej domy są tu czerwone, czerwienią mięsa u Soutine’a czy Bacona, wydają się drżeć w posadach i w szczytach. Sinoniebieskie niebo z jakby wypraną, spłowiałą tęczą zamyka kompozycję, a laworzeka płynie i wzdłuż, i w poprzek uliczki jak u wczesnego Pronaszki.
Czy to świadome zapożyczenia Artystki? NIE! Po stokroć NIE! To ja doszukuję się w tej, jak i w innych jej pracach tego, co coś mi przypomina, co z czymś mi się kojarzy… Bo przecież jesteśmy niewolnikami swojej wyobraźni, a tę kształtują miliardy wrażeń czerpanych z tego, co nas otacza, co już gdzieś kiedyś widzieliśmy albo odczuliśmy.
Większość obrazów rozgrywa się w płaszczyznach poziomych. Na pozór spokojny Chłód uczuć rozgrywa się w przestrzeni trójwymiarowej. Błękitne tło z sinobladymi plamami mgławic i wrostków żółtych plam jakby małych komet, ufoludków, gnomów przemieszczających się jak atomy w fizycznym opisaniu ruchów Browna… Oszczędne środki malarskie a jaka silna dawka ekspresji! Zastanawia mnie niecodzienność rozwiązań formalnych we wszystkich obrazach Chełmeckiej. Są zaskakujące i nie dadzą się podporządkować żadnym znanym mi regułom.
Patrzę na Relatywność czasu. Od prawego rogu unosi się blask dogasającego dnia. Bladawy żar ogrzewa grupę postaci w brązowej palecie podbitej różami i czerwienią. Scena rozgrywa się w przestrzeni, w której granicami są pełzająca mgła, burta klifu-widma i nieskończona przestrzeń, jakby była odbita w krzywym zwierciadle. Kraina fantazji Evy Chełmeckiej przypomina niektóre obrazy Soutine’a, ale nie jest tak okrutna i zła jak kraina jej kolegi po fachu sprzed wieku…
Ciekawa jest Rozmowa, przypomina na pierwszy rzut oka pracę Czapskiego albo Fridy Kahlo; nawet dziewczyna w okularach z krwistą apaszką na szyi w pozornym spokoju odwraca głowę od demonów wyłaniających się zza węgła ściany; ma to nastrojowość alienacji i aberracji – rozmowa bez słów?
Kompozycja ze schodami przypomina mi z kolei słynne Schody Francesco Guardiego; również jest to droga do światła, u Evy Chełmeckiej koniecznie z akcentem czerwieni i jak zwykle forma wyprzedzająca myśl kompozycyjną. To wyprzedzanie myśli budowaniem formy obrazu nie zawsze wychodzi Artystce na dobre. W tych obrazach, na których pokazuje kobiety upadłe, kobiety–wampy lub kobiety w szale uniesień, uproszczenia zaciemniają wizję twórczą i uniemożliwiają spokojny odbiór. Takie wrażenie odniosłem oglądając Wędrowców, Rozmowę czarowników, czy Pierwiastek zwierzęcy. A może się mylę? Wszak w podobnie malowanym obrazie Anorexia nervosa jest specyficzna nastrojowość i wysmakowana dawka ekspresji.
Jednak największą radość przynosi oglądanie obrazów i rzeźb cyklu Cyberrebel. Eva Chełmecka jawi się jako Nowa Dawna Mistrzyni, o czym miałem już okazję pisać. Po świetnej wystawie w warszawskiej Pragalerii wystawiła jeden z obrazów na aukcji młodej sztuki w Sopockim Domu Aukcyjnym. Obraz został sprzedany, a po aukcji jeden z zapóźnionych amatorów Jej malarstwa wyraził żal, że nie udało mu się połączyć z aukcjonerem i że chciałby mieć ten lub podobny obraz w swojej kolekcji… Wypada powiedzieć: kto późno przychodzi… Ale jest to budujące i jakże miłe dla Artysty, który w naszych czasach jest poddawany nieustannym torturom milczenia.
Wiek XXI, w którym ekran jest ikoną, a niewiedza swoistym, bo jakże koślawym signum temporis, daje czasami „możliwość wyspy”, jak mawiał nowy-dawny mistrz prozy. Tą wyspą jest kawałek stałego lądu, który usypuje z kawałków wiedzy o pięknie Eva Chełmecka, młoda artystka z Warszawy.
Andrzej Grabkowski
LEKTURY DECYDENTA
Proroczy przekaz
Nie jest to książka do śmiechu, mimo że jej autorem jest znany satyryk, którego audycja radiowa „ 60 minut na godzinę” powodowała w swoim czasie w niedzielne przedpołudnia wyludnienie miast i wsi w PRL. więcej...