Established 1999

WYBORY POLAKÓW

3 styczeń 2016

W obronie demokracji

W październiku 2015 roku Polacy przekazali niepodzielną władzę jednej opcji politycznej, wybrali nowy Sejm i Senat. Za nami 25 lat wolności oraz niepodległości, budowania demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. A co przed nami, czy grozi nam zawłaszczanie państwa i pełzająca dyktatura? Może odpowiedź na to pytanie znajdziemy w polskiej historii, w drugiej i trzeciej dekadzie XX wieku, w wystąpieniach sejmowych i politycznych ówczesnych posłów – pisze Andrzej Zientara.

Rys historyczny

Polska po 123 latach niewoli odzyskała niepodległość. W Józefie Piłsudskim polskie społeczeństwo widziało wysłannika praw i wolności obywatelskich, wysłannika demokracji. Początkowo nikt nie dostrzegał, że naczelnik państwa to przede wszystkim żołnierz oraz polityk dążący do zdobycia nieograniczonej władzy. Gospodarka i prawa ekonomiczne były mu obce, nie rozumiał ich. Nie przeciwstawiał się narastającej w Polsce mowie nienawiści. Język nacechowany wrogością, agresją i pogardą coraz częściej bywał obecny w przestrzeni publicznej.

W maju 1926 roku Rzeczypospolita Polska i Polacy otrzymali autorytarne rządy oparte na zaufanych zwolennikach Józefa Piłsudskiego, a on sam stał się jednoosobowym ośrodkiem decyzyjnym. Pod presją, prezydent Stanisław Wojciechowski złożył urząd, a premier Wincenty Witos podał rząd do dymisji.

Józef Piłsudski wyznaczył na premiera posłusznego mu Kazimierza Bartla, a na prezydenta, ulegającego mu we wszystkim Ignacego Mościckiego. Wystraszony Sejm, w dniu 2 sierpnia 1926 roku znowelizował Konstytucję. Zgodził się na sprawowanie w Polsce rządów w oparciu o dekrety oraz na rozwiązywanie parlamentu przez prezydenta na wniosek premiera.

Posłowie opozycyjni sejmu I kadencji (lata 1922-1927) protestowali przeciwko ograniczaniu demokracji, łamaniu praw i swobód obywatelskich, żądali powstrzymania procesów zawłaszczania państwa. W dniu 27 listopada 1927 roku prezydent Ignacy Mościcki rozwiązał parlament I kadencji. Sanacja rozpoczęła przygotowania do zadania ostatecznego ciosu w podstawy demokratycznego państwa prawnego.

Ignacy Daszyński

Polityk i publicysta, współtwórca Polskiej Partii Socjalistycznej (rok 1919), poseł na Sejm I kadencji, marszałek Sejmu II kadencji (lata 1928-1930). Jeden z założycieli Centrolewu, sojuszu partii centrowych i lewicowych zawiązanych w 1929 roku i zwalczających sanację. Kiedy zaczęły się ujawniać autorytarne metody sprawowania władzy przez sanację, bardzo ostro zaatakował rząd pomajowy. Jego oburzenie wywołał między innymi projekt zmiany konstytucji, który wzmacniał władzę wykonawczą kosztem prerogatyw suwerennego sejmu.

Daszynski

Ignacy Daszyński 1886 – 1936

„ W obronie parlamentu”

Fragmenty przemówienia sejmowego wygłoszonego przez Ignacego Daszyńskiego w dniu 5 lipca 1926 roku.

[…]Po dniach przewrotu mamy przed sobą, jak dotąd, właściwie jedyny owoc przewrotu – projekt zmiany konstytucji. Proszę panów, kilka uwag natury ogólnej. Po pierwsze. Należy przyzwyczaić się do tego, że zmian Konstytucji nie robi się pod kątem widzenia chwilowego rządu. Konstytucje robione na użytek partii, czy rządu, czy innego czynnika w państwie mają chorobę wewnętrzną, są ślepe na to, że Konstytucja musi być normalnym ogólnym prawidłem, musi być Konstytucją na złe i dobre czasy. I dlatego jakikolwiek rząd stoi przez nami, nie myślimy się powodować sympatią lub antypatią do tego rządu. Konstytucji nie robi się na zamówienia. Konstytucję robi się w zgodzie z najgłębszymi pokładami sumienia ludzkiego. […]Samo prawo obdarzania pana prezydenta większą władzą to za mało i zmiana ordynacji wyborczej tu potrzebna, i wiek wyborczy należy podnieść i zasadę proporcjonalności usunąć. A klub Chrześcijańsko-Narodowy powiada, że Sejm ma być w 2/3 wybierany, a w 1/3 mianowany, a w senacie mają być sami lewiatany, profesorzy, adwokaci i nominaty obok biskupów. Strzały rewolucyjne pobudziły czarne ptactwo do szalonego ruchu. Gawrony reakcyjne otaczają zewsząd ten Sejm. Wprawdzie rząd może powiedzieć, że nikt nie odpowiada za towarzystwo, którego nie prosił. Ale w komisji spotykamy się. W komisji p. min. Makowski będzie z wdzięczną radością przyjmował każdy głos, który padnie za jego projektem, każdy głos poparcia z tego nieproszonego może towarzystwa. Kiedy przypatruję się temu widowisku, to zdaje mi się, że Sejm, gdyby miał instynkt kierujący, powiedziałby jak Małgorzata do Fausta, w otoczeniu którego znajduje się diabeł Mefistofeles: „Henryku, straszno mi przed Tobą”. Ale Sejm nie ma uczuć Małgorzaty, Sejm gotów jest pod wpływem, powiedzmy to sobie, strachu, że przyjdzie coś gorszego, gotów jest, proszę panów, uchwalić nie takie projekty. Pierwsza część projektu mamy już właściwie w komisji, jest to wniosek Chrześcijańskiej Demokracji, który mówi o zmianie art. 26 Konstytucji w tym duchu, ażeby Prezydentowi Rzeczypospolitej dać prawo rozwiązywania Sejmu. […] O projekcie rządu wprowadzania dekretów z mocą ustawy, popatrzmy na te dekrety z całą świadomością, że dobrego one Polsce nie przyniosą, ale co złego przyniosą? Po pierwsze, pomieszanie kompetencji. Dam przykład. Czy możliwe jest do pomyślenia, żeby zamiast Najwyższego Trybunału siedział rząd, żeby zamiast prezesa Najwyższego Trybunału był pan premier. Czy możliwe jest do pomyślenia pomieszanie władzy sądowej i rządowej w tak znacznej mierze, jak rząd chce zrobić to z władzą ustawodawczą?! Rzecz nie do pomyślenia. Dekrety z mocą ustaw są niczym innym, jak demoralizacją parlamentu w jego najważniejszej funkcji prawodawczej. Ale są także demoralizacją rządu. […] Co powiecie na to, gdy jedenastu ministrom dajecie panowie prawo rządzenia bez parlamentu, bez jawności, bez trzech czytań, bez obrad komisji, bez stenogramów, bez cenzury komisarza rządu, który konfiskuje interpelacje, co byście powiedzieli, gdyby takie funkcje spełniać zaczęło jedenastu ministrów?! Prawdziwa baletnica, która udała się do klasztoru – zgorszenie, demagogia i pan Bóg wie, co by jeszcze było. Ale to p. Bartla nie razi, że p. premier będzie prezydentem parlamentu, a jego jedenastu wiernych profesorów będzie tym parlamentem – że publiczność nie będzie dopuszczana i że kontrola przy tworzeniu ustaw nie będzie przestrzegana, to go nie razi. […] Proszę panów. Punktem wyjścia jest dla mnie: Polska bez silnego, zdrowego, szanującego się i szanowanego Sejmu nie może istnieć. Złudzenia tylko mogą dyktować wybujałość w jakimkolwiek kierunku w lewo, czy w prawo. Epoka, w której żyje Polska, jej układ stronnictw, jej stanowisko gospodarcze, jej stanowisko polityczno-geograficzne wskazują, że naród będzie tylko wtedy silny, gdy będą go interesowały bezpośrednio sprawy jego Ojczyzny. Najbliższym łącznikiem miedzy Ojczyzną a szerokimi masami ludowymi jest i pozostaje Sejm, nie ten Sejm, ale Sejm w ogóle. Sejm powinien sam siebie szanować i być szanowany. Czy panowie sadzą, że tymi dekretami z mocą ustawy uzyskacie szacunek dla Sejmu?  Co będzie, jeżeli ważniejsze sprawy państwa będą funkcją kancelaryjną, jeżeli cały zapał do tych spraw zostanie zduszony przez biurokracje, która wtedy będzie największą siłą reprezentującą państwo? Czy sądzicie, panowie, że ten naród polski, nie przyzwyczajony jeszcze do przejmowania się w życiu codziennym myślą i troską o państwo, że on do tego państwa przez biura i kancelarie ministerialne się zbliży? Proszę panów, główną funkcją będzie wtedy funkcja posłuszeństwa. Ideał niektórych ludzi, przyzwyczajonych patrzeć na narody jak na maszerujące kompanie. Panowie będziecie słuchać aż jak miło! Proszę panów, to jest problem już nie polityczny, to jest problem socjologiczny. Masa narodu, która będzie miała jako główną funkcję posłuszeństwa, przejdzie dwa stany; pierwszy stan będzie stanem półpariasów (wydziedziczonych z praw), a drugi stan będzie stanem rewolucjonistów i buntu. […]

Komentarz

Józef Piłsudski wprowadzając swe wizje i priorytety naprawy państwa polskiego zniszczył jego demokratyczne instytucje. Nie chciał wiedzieć, że wtedy władza zrównuje się z przemocą, a wiedza i doświadczenie tracą na znaczeniu. Wraz z nimi niknie także demokracja, egalitaryzm zamienia się w urawniłowkę, a równość wobec prawa ulega zubożeniu. Aby zdobyć i utrzymać władzę skłócił oraz podzielił społeczeństwo, wprowadził chaos, ograniczył potencjał gospodarczy i wojskowy kraju. Pomimo protestów kontynuował informacyjne zawłaszczanie państwa oraz ograniczał wolności obywatelskie. Pozycja międzynarodowa Polski w Europie i na świecie uległa znacznemu osłabieniu. Warto znać historię i rozumieć jej aspekty. Historia uczy i przestrzega!

1_Andrzej_Zientara

 

                            Andrzej Zientara

W części drugiej: W obronie praw i wolności (Wincenty Witos).

W wydaniu nr 170, styczeń 2016, ISSN 2300-6692 również

  1. PO PROSTU SZTUKA

    Potęga wizji niepokornej
  2. LEKTURY DECYDENTA

    Proroczy przekaz
  3. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Brunatni rycerze bez skazy
  4. WIATR OD MORZA

    Kopce - specjalność narodowa
  5. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Kaczyński równy Wyszyńskiemu
  6. WIATR OD MORZA

    Kościuszko się wali...
  7. LEKTURY DECYDENTA

    Odmęty życia
  8. KONFEDERACJA LEWIATAN

    Unijna pomoc Muszyniance
  9. Z KRONIKI BYWALCA

    Pomyślne ćwierćwiecze
  10. POLSKIE MIASTA W EUROPIE

    Nieświadomość atutów
  11. WIATR OD MORZA

    Polowanie
  12. PO PROSTU SZTUKA

    Możliwość wyspy, czyli o twórczości Evy Chełmeckiej
  13. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Zastrzelone volvo
  14. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Niebezpieczna podróż
  15. TUBYLCY I SŁOIKI

    Warszawiacy przybywają
  16. WIATR OD MORZA

    Janosiki
  17. WYBORY POLAKÓW

    W obronie demokracji
  18. W OPARACH WIZERUNKU

    Profesja i profesjonalizm
  19. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Z bombką idziemy w Polskę, panowie
  20. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Hłaski taniec z wilkiem