WIATR OD MORZA
Kopce - specjalność narodowa
Popełniłem ostatnio felieton w Decydencie pt. „Kościuszko się wali” w trosce o zachowanie pamięci narodowej dla przeszłych i przyszłych bohaterów narodowych – pisze Sławomir J. Czerniak. więcej...
Kiedy wiceminister Obrony Narodowej, Tomasz Szatkowski powiedział, że w ministerstwie trwają prace, które mogą zapewnić Polsce dostęp do broni jądrowej, z pewnością wielu Polaków, którzy głosowali na jedynie zdrowe siły w ostatnich wyborach dopiero uwierzyło w prawdziwą wielkość swego bohaterskiego, katolickiego kraju – pisze Jacek Potocki.
W jednym z wywiadów tenże wiceminister Sz. sprecyzował, że może jedynie chodzić o dostęp do amerykańskiej broni atomowej w postaci „wypożyczania” jej od Amerykanów czyli o udział w programie „nuclear sharing”, choć dopiero posiadanie samodzielne takiej broni zapewnia silną pozycję państwa na arenie międzynarodowej (patrz: Korea Północna, która od dekad niepokoi Japonię, a także mocarne Stany Zjednoczone). Przez chwilę w mediach mówiono nawet o tym, że Polska zamierza kupić broń atomową, ale dość szybko wycofano się z tak mocnego sformułowania wyjaśniając, że ponieważ nasz kraj jest stroną „Traktatu o nierozprzestrzenianiu broni nuklearnej”, nie zamierza produkować własnej broni jądrowej, ale poprosi o „nuclear sharing”, a to już zupełnie coś innego.
Przez kilka dni panował w kraju, a zwłaszcza w mediach pewien kociokwik informacyjny, podsycany sprzecznymi oświadczeniami funkcjonariuszy państwowych na temat polskiego atomu. I nagle cisza… To niewątpliwie wynik dyplomatycznych wysiłków naszych sojuszników znad Potomaku, którzy wytłumaczyli naszym oficjelom, by się nie wygłupiali i lepiej zamilkli na ten temat. Jeden wysokiej rangi politolog amerykański powiedział nawet otwartym tekstem publicznie, że Stany nigdy się nie zgodzą na to, by Polska wytworzyła własną broń atomową, a jeśli chodzi o „nuclear sharing”, to musiałaby zapaść w tej sprawie jednomyślna decyzja NATO, łącznie z głosem amerykańskim na „tak”, czyli również „ucho od śledzia”.
Przy okazji warto przypomnieć, że w programie „nuclear sharing” uczestniczą do dzisiaj Belgia, Holandia, Niemcy, Turcja i Włochy, a wcześniej Grecja i Kanada. Zresztą, Niemcy zamierzają się z niego wycofać, uważając, że nie czują się zagrożone atakiem z zewnątrz (czytaj: ze strony Rosji). Na marginesie: program „nuclear sharing” funkcjonował rzeczywiście, jako jeden z elementów odstraszania w okresie zimnej wojny.
Polska ma już pewną tradycję w sferze broni atomowej. Na początku lat 80. ubiegłego wieku ówczesny władca Polski, Edward Gierek, zamierzał wzmocnić 10. pozycję gospodarczą Polski w świecie posiadaniem przez nasz kraj broni atomowej, a właściwie tzw. czystej bomby neutronowej. Za ciężkie pieniądze polski wywiad kupował w sposób tajny na Zachodzie Europy i w USA materiały oraz urządzenia do produkcji owej bomby neutronowej. Szefem programu był ówczesny komendant Wojskowej Akademii Technicznej, gen. Sylwester Kaliski, a próby jądrowe miały być prowadzone w specjalnie wybudowanych sztolniach w Bieszczadach. Wszystko to w największej tajemnicy przed naszym ówczesnym sojusznikiem, Związkiem Radzieckim.
Kierownictwo radzieckie poprzez swoich agentów i zwykłych donosicieli w najwyższym kierownictwie naszego państwa jednak dowiedziało się o tym programie. Profesor Kaliski zamierzał przeprowadzić wybuch termojądrowy za pomocą lasera dużej mocy, ale towarzysze radzieccy uznali, że polski laser ma zbyt słabą moc, by wywołać reakcję łańcuchową i nie przeszkadzali. Śmierć generała Kaliskiego w wypadku samochodowym zakończyła polskie prace nad bombą neutronową. Eksperci uważają, że do wypadku generała mogły doprowadzić obce wywiady, zarówno radziecki jak i służby zachodnie, gdyż nikt nie był zainteresowany, by Polska miała własną broń atomową.
Obecne pomysły naszego MON, nawet jeśli pod wpływem zewnętrznej perswazji upadły, są zatrważające. Mając broń atomową, Polska stałaby się pierwszym celem nuklearnego czy rakietowego ataku i szybko oraz po wsze czasy zniknęłaby z powierzchni naszej planety. Czy ględząc o własnej lub o wypożyczonej od Amerykanów broni jądrowej, „zdrowe siły” o tym pomyślały? Czy też hołdują znanej od Starożytności zasadzie: „Po nas choćby potop”? Jacek Potocki
LEKTURY DECYDENTA
Proroczy przekaz
Nie jest to książka do śmiechu, mimo że jej autorem jest znany satyryk, którego audycja radiowa „ 60 minut na godzinę” powodowała w swoim czasie w niedzielne przedpołudnia wyludnienie miast i wsi w PRL. więcej...