Established 1999

PO PROSTU SZTUKA

25 styczeń 2016

Potęga wizji niepokornej

Ikoną XXI wieku stał się ekran wyświetlający miliony informacji przekazywanych globalnie. Staliśmy się w pewnym stopniu zakładnikami tej lawiny wiadomości, reklam, definicji, skrótów myślowych, słowem wypłaszczonej i odhumanizowanej wiedzy o wszystkim, czyli o niczym… Nie staramy się bronić przed tą powodzią, często nie możemy się oprzeć, aby po pierwszej zapowiedzi przejść do jej zgłębienia, a potem jeszcze i jeszcze, i jeszcze – pisze Andrzej Grabkowski.

Asamblaże na wystawie w Pragalerii

Co może być skutecznym filtrem, zaporą, panaceum na truciznę chaosu informacyjnego, z którą nie możemy sobie poradzić? Myślę, że mimo wszystko SZTUKA!

Cofnijmy się o pięć stuleci. Europa po złotym wieku Renesansu wkroczyła w wiek wojen, a wojny i wojskowość były i są katalizatorem postępu technologicznego. Vasari pisał około połowy XVI wieku, że jeśli dawniej trzeba było sześciu lat na namalowanie jednego obrazu to obecnie wystarczy rok, aby namalować ich aż sześć i co ważniejsze – lepszych od tamtych.

To właśnie postęp doprowadził do powszechności materiału, jego niskiej ceny, a nade wszystko do łatwości pracy. Powstawały lekkie obiekty niewielkich rozmiarów – obrazy sztalugowe. To zapewniło malarstwu niebywały sukces. Sukces w konsumpcji sztuki, która stała się przedmiotem masowego zainteresowania. W XVII wieku John Evelyn (1620 – 1704), angielski znawca sztuki i jeden z pierwszych autorów traktujących o historii sztuki, opisuje ze zdumieniem holenderskie wnętrza domów, również wiejskich, w których znajdowały się malowidła stanowiące stały element wyposażenia wnętrza!

We wnętrzu dzisiejszego domostwa rolę malowidła pełnią ekrany. Telewizor, monitor, i-pad oraz wszechobecny smartfon, bez których trudno sobie wyobrazić żywot Homo Sapiens XXI wieku.

Rozwój technologiczny odbywał się w XX wieku w postępie geometrycznym. Rozwój w ostatniej dekadzie przekroczył wszelkie wyobrażenia! W tym tempie rola Artysty – Twórcy skarlała, stała się marginesem wypartym przez cyberprzestrzeń, spychając nas do roli ubezwłasnowolnionych użytkowników mediów cyfrowych. Niewolników cyberprzestrzeni. Ale…

Ale czy na pewno?

Od wielu lat obserwuję rynek sztuki w Polsce i mimo wielu chwil zwątpienia odnoszę wrażenie, że sztuka w Polsce nie tylko nie umiera, ale ma szanse na powtórne urodziny i rozkwit, mimo że w obszarze formalnym w SZTUCE już wszystko było!

Obserwuję starania wielu młodych artystów niezrażonych obiektywnymi trudnościami w poszukiwaniu nowych dróg twórczych. Jedni powtarzają i udoskonalają dzieło starych mistrzów, stosując metody malarskie z wykorzystaniem nowych materiałów i fizykochemii (tiksotropia, nanotechnologia, fluorescencja), drudzy próbują opisywać dzisiejszy świat wychodząc ze słusznego założenia, że należy tworzyć autonomicznie i szczerze, aby pozostawić artefakty jako signum temporis nie wdając się w niuanse ideologiczne!

Dlatego z wielkim zaciekawieniem przyglądam się karierze dwóch Ew: Juszkiewicz i Chełmeckiej.

Ewa Juszkiewicz od trzech lat przewodzi w wytyczaniu Kompasu Młodej Sztuki – miarodajnego i jak na razie jedynego oficjalnego rankingu młodych twórców. Zasługuje na to z kilku powodów. Po pierwsze: została wytypowana przez polskie lobby akademii sztuk pięknych jako reprezentantka Polski do wyboru „100 Painters of Tomorrow”  – albumu opiniotwórczego Kurta Beersa wydawanego pod auspicjami domu aukcyjnego Christie’s w Londynie. Jako jedna z ponad 4000 nominowanych dostała się do tej elitarnej setki. Było to w 2013 roku i od tego momentu Jej kariera nabrała rozpędu. Moim zdaniem zasługuje na najwyższe wyróżnienia. Jej twórczość wpisuje się w idee Starych Nowych Mistrzów opisaną i udowodnioną przez Donalda Kuspita w kultowym „The End of Art”. Juszkiewicz maluje obrazy olejne, łącząc kompozycje starych mistrzów (Veermer, Le Brun, Oestade, etc) z nową kreacją naturalizmu wyjętego z podręczników ochrony środowiska. Te kompilacje z pogranicza kiczu i hiperrealizmu mogą się podobać głównie ze względu na doskonałość warsztatową i dekoracyjność.

Eva Chełmecka

Eva Chełmecka

Ale mnie urzeka ta druga Ewa, a właściwie Eva, bo takie imię zaakceptowała sieć Internetu, do którego zapukała, aby otworzył dla niej swoje podwoje. Eva Chełmecka nie uczestniczyła w konkursach, rankingach, nie ma rekordów aukcyjnych; idzie swoją autonomiczną drogą, nie ulega pokusom practical & beautiful, tworzy i wystawia w nadziei, że nadejdzie ten dzień, w którym jej sztuka dotrze do właściwych ludzi.

Eva Chełmecka jest biegła warsztatowo i podobnie jak jej imienniczka dba o szczegóły – jakość wykonania, odpowiednią dawkę ekspresji, używanie kolorystyki będącej Jej wizytówką – ostrych barw nakładanych na podobrazie laserunkowo, często z umyślnym dopełnieniem metalami i minerałami…

Obraz 2

Eva Chełmecka przy pracy nad Cybermenem

Ale malarstwo uzupełnia rzeźbą i rozlicznymi asamblażami, które stanowią cykl „Cyberrebel”.

Chełmecka nieznana i na pozór hermetyczna pokazuje świat naszych czasów jak czynili to mistrzowie sprzed pięciu wieków. Pejzaże i opowieści z pogranicza jawy i snu wołają o powrót do natury, zadają pytania o człowiecze troski, czekają na impuls odwrócenia relacji mieć czy być!  Filozofia twórczości Evy Chełmeckiej jest prosta! Świat cyberprzestrzeni nie może prowadzić do odhumanizowania relacji międzyludzkich. Nie możemy zapominać o podstawowych wartościach bytu – rozmowa, chęć porozumienia, intelekt, natura, symbioza z wypalanym światem złotego cielca.

Jako jedna z niewielu pokazywała swoje prace na Biennale w Wenecji. Po pierwszej wystawie dostała propozycję pokazania swych prac na dwóch innych, także odbywających się w ramach wspomnianego Biennale! Dla tej artystki rok 2015 był przełomem, po latach eksperymentowania z trudną materią twórczą otworzyła się nowa przestrzeń!

Rzeźby cyklu „Cyberrebel” oraz asambaże są moim zdaniem tak doniosłe i autonomiczne, że za kilka lat staną się tym dla sztuki, czym kilkaset lat temu były prace Veronesa, Benniniego czy Rubensa.

Harpiosyrena i Cybermen – dwa sztandarowe dzieła Artystki, właśnie te, które przypadły do gustu kuratorom Weneckiego Biennale, otwierają nową przestrzeń dyskursu o sztuce XXI wieku! Jeśli nie mam racji – uderzę się w pierś! Ale jeśli tę rację mam – pokażemy światu siłę i potęgę wizji niepokornej, jeszcze nieznanej, ale Nowej Dawnej Mistrzyni!

Andrzej Grabkowski

W wydaniu nr 170, styczeń 2016, ISSN 2300-6692 również

  1. PO PROSTU SZTUKA

    Potęga wizji niepokornej
  2. LEKTURY DECYDENTA

    Proroczy przekaz
  3. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Brunatni rycerze bez skazy
  4. WIATR OD MORZA

    Kopce - specjalność narodowa
  5. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Kaczyński równy Wyszyńskiemu
  6. WIATR OD MORZA

    Kościuszko się wali...
  7. LEKTURY DECYDENTA

    Odmęty życia
  8. KONFEDERACJA LEWIATAN

    Unijna pomoc Muszyniance
  9. Z KRONIKI BYWALCA

    Pomyślne ćwierćwiecze
  10. POLSKIE MIASTA W EUROPIE

    Nieświadomość atutów
  11. WIATR OD MORZA

    Polowanie
  12. PO PROSTU SZTUKA

    Możliwość wyspy, czyli o twórczości Evy Chełmeckiej
  13. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Zastrzelone volvo
  14. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Niebezpieczna podróż
  15. TUBYLCY I SŁOIKI

    Warszawiacy przybywają
  16. WIATR OD MORZA

    Janosiki
  17. WYBORY POLAKÓW

    W obronie demokracji
  18. W OPARACH WIZERUNKU

    Profesja i profesjonalizm
  19. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Z bombką idziemy w Polskę, panowie
  20. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Hłaski taniec z wilkiem