WIATR OD MORZA
Kopce - specjalność narodowa
Popełniłem ostatnio felieton w Decydencie pt. „Kościuszko się wali” w trosce o zachowanie pamięci narodowej dla przeszłych i przyszłych bohaterów narodowych – pisze Sławomir J. Czerniak. więcej...
Właściwie, trudno jest jednoznacznie określić, jaki był Marek Hłasko.
Jedni mówią, że był to pijak i degenerat, inni, że był to tylko młody, gniewny i wiecznie protestujący intelektualista. Kiedy żył, swoją twórczością i zachowaniem fascynował zarówno talencia jak i beztalencia, dzisiaj można się jego utworami jedynie zachwycać. On sam to bezsporny talent, mistrz słowa, zwłaszcza opisów i relacji z poziomu nizin społecznych, do których przecież nie należał.
„Wilk” to podobno jego debiut literacki, wydany w całości dopiero teraz. Powieść dotyczy losów bardzo biednego chłopca z przedwojennego Marymontu, który zmaltretowany nędzą i brakiem perspektyw, marzy o lepszym i szczęśliwym życiu. Ponieważ cel ten jest dla niego praktycznie nieosiągalny, kroczy drogą najprostszą: rzuca szkołę (podstawową, zresztą) i bez powodzenia szuka pracy w przedwojennej Warszawie. Pracy nie ma, więc najmuje się jako „wysiudajka”, który groźbami lub nawet siłą przegania ulicznych gazeciarzy, stanowiących konkurencję dla „stacjonarnych” sprzedawców w kioskach. Zajęcie moralnie ohydne, więc po jakimś czasie, nękany wyrzutami sumienia, je porzuca.
Akcja powieści toczy się w warunkach codziennego życia warszawskiego lumpenproletariatu międzywojnia (1937-1938 rok): bezrobotnych, złodziei, alfonsów i prostytutek. Ale momentami pojawiają się tzw. zdrowe siły: prawdziwy proletariat (którego dzisiaj u nas już nie ma, po likwidacji wielkich polskich przedsiębiorstw) i partia, jako ta ostatnia gwarancja grupowego wyjścia z marazmu. Oczywiście, była to KPP, która – w przeciwieństwie do zespolonej z wyzyskiwaczami PPS – zagrzewała robotników do walki o swe prawa. I którą zresztą Marszałek Stalin rozwiązał, kiedy okazało się, że nie wszyscy towarzysze w tej partii podzielają opinię o ponadnarodowej jedności komunizmu w ramach Kominternu.
Opis strajku w tzw. Blaszance, zawarty w powieści, to w swoim rodzaju majstersztyk. Opis ten trafia do wyobraźni czytelnika mówiąc, jak wtedy było, jak żył robotnik, który praktycznie nie znał ani dnia ani godziny, kiedy mógł się znaleźć na bruku. I wyjaśnia, dlaczego ten robotnik szukał wsparcia właśnie w partii lewicowej. Dlaczego szukał solidarności ze strony innych.
Dzisiaj już nikt nie pisze tzw. zaangażowanych książek: o proletariacie, o komunie, o walce klasowej. Są to tematy niechętnie nie tylko podejmowane, ale i niechętnie czytane, w ramach zadekretowanego, ogólnonarodowego, odgórnego odkomuszania. Może i szkoda! Gdyż takie publikacje mogłyby uświadamiać czytelnikom, że z reguły każdy system ma dwie strony: tę chwalebną i tę mniej chwalebną.
Skoro Hłasko napisał powieść tak zaangażowaną (zresztą znakomitą), powstaje pytanie, dlaczego nie została ona wydana w PRL? „Wilk” był gotowy w czasach „wczesnego Gomułki”, który zresztą osobiście nie darzył Hłaski sympatią, uważając go za degenerata. Ponadto, w powieści pojawiają się peany na cześć „marszałka Stalina”, którego działalność w czasach Gomułki podlegała ostrej krytyce i rozliczeniom.
Dzisiaj, kiedy w wolnej Polsce możemy sobie darować wszelkie uprzedzenia, zastrzeżenia czy zahamowania, warto wziąć do ręki tę znakomitą powieść o czasach, których już nie ma, powieść napisaną wspaniałym, komunikatywnym językiem, który wprawdzie jest jeszcze używany przez twórców, ale niestety, coraz rzadziej.
Jacek Potocki
Marek Hłasko „Wilk”, „Iskry”, Warszawa 2015
LEKTURY DECYDENTA
Proroczy przekaz
Nie jest to książka do śmiechu, mimo że jej autorem jest znany satyryk, którego audycja radiowa „ 60 minut na godzinę” powodowała w swoim czasie w niedzielne przedpołudnia wyludnienie miast i wsi w PRL. więcej...