DECYDENT GLOBTROTER
Małe jest piękne
Już na samym początku przewodnik wymienia 5 największych atrakcji tego niewielkiego, ale bardzo interesującego kraju. więcej...
Co wiosnę parki i skwery w wielu polskich miastach zamieniają się w żółte dywany, pełne kwitnących żonkili. Grupy młodych ludzi zbierają pieniądze na opiekę hospicyjną, oferując przypinkę w kształcie żonkila za każdy wrzucony do puszki datek. Widok ten tak spowszechniał, że nikt już nie zastanawia się, jak to się wszystko zaczęło… – pisze Leszek Wieciech.
Jesienią 1995 roku, wkrótce po objęciu przeze mnie stanowiska Konsula Generalnego w Edynburgu, zostałem włączony w realizację jednego z najbardziej spektakularnych działań, łączących Kraków i Edynburg, a nawet Polskę i Szkocję. Pewnego dnia dwie damy – Sarah Grotrian z Fundacji Marie Curie Cancer Care Scotland i Krystyna Robinson-Szumelukowa, była Dyrektor Biura Rozwoju Gospodarczego i Nieruchomości w Radzie Miasta Edynburga – złożyły wizytę w moim biurze, by poinformować mnie o swoich planach i uzyskać pomoc z mojej strony.
Kilka lat wcześniej Kraków i Edynburg podjęły współpracę w dziedzinie kultury i architektury. W 1995 roku została podpisana pierwsza umowa o współpracy kulturalnej. Obie panie doszły do wniosku, że współpracę obu miast powinno się rozszerzyć na inne obszary, na przykład opiekę zdrowotną. Szkocja posiada olbrzymie doświadczenie w opiece hospicyjnej, a także w organizacji zbiórki funduszy na cele charytatywne. A akurat w latach 90. XX wieku w Polsce służba zdrowia cierpiała na brak środków, starano się wdrożyć nowe metody pozyskiwania funduszy.
Więc Sarah i Krystyna zjawiły się w moim burze i zarzuciły mnie taką masą informacje, pomysłów, propozycji, że aż się wystraszyłem. Ale były przy tym tak entuzjastycznie nastawione, że nie miałem wyboru – musiałem się włączyć w ich przedsięwzięcie.
Krystyna i Sarah wpadły na pomysł, by program „Pola Nadziei” (the Fields of Hope), który od lat był pomyślnie realizowany w Szkocji, przenieść do Krakowa, przy czym środki powinny być zbierane na Hospicjum Św. Łazarza. Nawiązały więc współprace z dr Joanną Stokłosą, Prezeską Towarzystwa Przyjaciół Hospicjum św. Łazarza w Krakowie, która przyjęła zaproszenie do współpracy z Marie Curie Cancer Care Scotland. Te trzy panie połączyła wspólna wizja. Podjęły one energiczne działania i uzyskały wsparcie ze strony władz samorządowych obu miast, województwa małopolskiego, Krakowskiego Forum Rozwoju i Ambasady Brytyjskiej w Warszawie. Głównym sponsorem finansowym została BP Poland, przy czym w program zaangażowało się bezpośrednio kierownictwo firmy, a zwłaszcza Dyrektor PR Dorota Adamska. I w końcu uzyskały moje wsparcie – Konsula Generalnego RP w Szkocji.
Od lewej: Krystyna Szumelukowa – matka chrzestna Pól Nadziei, Leszek Wieciech, Izabella Brodzińska – Prezeska Szkocko-Polskiego Towarzystwa Kulturalnego i Zofia Fraser – Konsul Honorowa RP w Inverness
Organizacją całego przedsięwzięcia zajmowały się Krystyna i Sarah, a pamiętać należy, że nie było to wcale łatwe w tamtych czasach – bez bezpośredniego połączenia lotniczego między Krakowem i Edynburgiem, bez tanich linii lotniczych, bez powszechności telefonów komórkowych i komunikatorów internetowych. Plan zakładał posadzenie ok. 350 tys. żonkili w Krakowie we wrześniu 1997 roku, uruchomienie zbiórki publicznej w marcu 1998 roku i kulminację podczas wielkiego koncertu na Rynku Głównym w Krakowie w maju 1998 roku.
Ale współpraca nie była ograniczona wyłącznie do zbiórki środków finansowych na działalność Hospicjum. Krystyna Szumelukowa wspomina:
„Wiedza na temat fundraisingu nie była jedyną, którą przekazano: podzielono się też doświadczeniami w zakresie zarządzania placówką zdrowia, współpracą między biznesem i społecznością lokalną, a także ustalono obszary współpracy medycznej i pielęgniarskiej między edynburskim hospicjum przy Fairmile i Hospicjum Św. Łazarza. Jesienią 1997 roku zrealizowano wymianę ekip lekarskich, a także szkolenie personelu. Podpisano umowy sponsorskie z przedstawicielami firm”.
27 września 1997 roku wziąłem łopatę w ręce i wraz z Krystyną, Sarą, dr Stokłosą, Christopherem Humem (brytyjskim ambasadorem w Polsce), dr. Krzysztofem Goerlichem (wiceprezydentem Krakowa), Brianem Fallonem (zastępcą Lorda Provosta Edynburga) i innymi osobami posadziliśmy pierwsze cebulki żonkili na Plantach, tuż przy pomniku Królowej Jadwigi i Króla Władysława Jagiełły. Następnego dnia zrobiliśmy to samo w ogrodzie Hospicjum Św. Łazarza. Kampania ruszyła!
W wywiadzie dla „Gazety Krakowskiej” Sarah powiedziała:
„Wiosną 350 tys. żonkili zakwitnie na miejskich skwerach i w parkach. Ma to być sygnał do zbiorki funduszy na utrzymanie hospicjum. W kilkuset lokalach gastronomicznych, hotelach, sklepach i urzędach pojawią się puszki i 250 tysięcy sztucznych żonkili. O charytatywnej akcji przypominać będą żółte pola i specjalne tabliczki, informujące o hospicjum.
„Każdy, kto wrzuci datek, choćby 5 groszy, będzie mógł zabrać do domu sztuczny kwiat – mówi Sarah Grotrian ze szkockiej fundacji Marie Curie Cancer Care. Fundacja od wielu lat realizuje w Wielkiej Brytanii program „Pola Nadziei”. Jesienią sieją żonkile, symbol nadziei, wiosną, gdy kwiaty kwitną, rusza kwesta. Szkockie wzorce postanowiono przenieść pod Wawel.” [i]
Kulminacja program nastąpiła 24 maja 1998 roku, kiedy na Rynku Głównym w Krakowie odbył się wielki koncert. Oprócz licznie zgromadzonych mieszkańców Krakowa i turystów, oraz osób bezpośrednio zaangażowanych w realizację programu, obecni byli m.in. prof. Leszek Balcerowicz, Sir Malcolm Rifkind i czołowy szkocki arystokrata Earl of Weymss (Francis David Charteris).
Krystyna Szumelukowa pamięta to tak:
„W maju 1998 w Krakowie odbyła się seria wydarzeń kulturalnych, poświęconych Szkocji, a kulminacja nastąpiła podczas publicznego koncertu na Rynku Głównym z udziałem Orkiestry Filharmonii Krakowskiej i orkiestry Królewskich Górskich Fizylierów (the Royal Highland Fusiliers). Rynek Główny był pełen, a kiedy samotny dudziarz zagrał na balkonie Sukiennic, odpowiadając na hejnał trębacza z Wieży Mariackiej, po plecach wszystkich obecnych przeszedł dreszcz. Tego samego dnia podpisano nowe porozumienie o współpracy kulturalnej Krakowa i Edynburga.”
W 2002 roku Towarzystwo Przyjaciół Chorych Hospicjum im. św. Łazarza zdecydowało się rozpropagować i zwiększyć zakres programu i zaprosiło do Pól Nadziei inne hospicja w Polsce. Od 2003 roku Pola Nadziei rozkwitają nie tylko w Grodzie Kraka, ale też w innych miastach w Polsce, pomagając hospicjom w zbiórce środków finansowych na ich działalność. Obecnie już ponad 50 hospicjów w Polsce zbiera środki w ramach program Pola Nadziei. Tym bardziej więc powinniśmy pamiętać o inicjatorkach programu, a także innych osobach, bez których zaangażowania osobistego, organizacyjnego i emocjonalnego taki sukces nie byłby możliwy.
***
Sam mam bardzo osobiste wspomnienia, związane z Polami Nadziei. W celu uzyskania wsparcia ze strony władz organizacji Krystyna i Sarah poprosiły mnie o włączenie się w prace szkockiego oddziału Marie Curie Cancer Care Scotlaand. Musiałem więc nauczyć się być dyplomatą, działającym niekonwencjonalnie – czego nie wyniosłem ani z MGIMO, ani z polskiego MSZ. Nigdy nie zapomnę wystąpienia w roli Świętego Mikołaja na imprezie dla dzieci chorych na raka w Hotelu Sheraton w Edynburgu w 1996. W ten sposób niejako nawiązałem do tradycji polskich oddziałów z czasów II wojny światowej, które co roku organizowały imprezy mikołajkowe dla szkockich dzieci, których ojcowie w tym czasie walczyli w Afryce Północnej lub siedzieli w niemieckich oflagach i stalagach. Zostałem również członkiem Rady Programowej (Appeal Committee) organizacji Marie Curie Cancer Care Scotland, gdzie spotkałem wiele znakomitych osób, w tym gen. Sir Davida Younga.
Ciekawa historia wiąże się z akcją sadzenia cebulek żonkili, zaplanowaną na wrzesień 1997. Nagle latem tegoż roku Krystyna i Sarah zdały sobie sprawę, że Polska jeszcze nie jest w UE, więc potrzebne są zgody władz fitosanitarnych, co miałoby zająć ok. trzech miesięcy. Groziło to zawaleniem całego planu – i całego przedsięwzięcia. Nie było chwili do stracenia. Wziąłem urlop, zapakowałem cebulki do bagażnika mego konsularnego samochodu i przewiozłem je z Edynburga do Krakowa.
Ale chyba najciekawsza historia łączy się z Earlem Wemyss. Kiedy podróżowaliśmy na główną ceremonię w maju 1998 roku, kilkanaście osób zdecydowało się lecieć wspólnie: najpierw z Edynburga do Londynu, a następnie do Krakowa (pamiętajmy, że wszystko działo się przed erą tanich linii lotniczych i bezpośrednich połączeń między obu miastami). Prowadziłem pogawędkę z hrabią i jego żoną na pokładzie samolotu do Londynu, kiedy usłyszałem informacje, która mnie zmroziła: księżna Wemyss (Shelagh Kathleen Kennedy, z domu Thrift) była obywatelką Kanady. Tylko Kanady – nie miała obywatelstwa brytyjskiego, co oznaczało, że powinna była posiadać polską wizę, której oczywiście nie miała. Po wylądowaniu na Heathrow zatelefonowałem do mego zastępcy, konsula Andrzeja Janika i poprosiłem go o postawienie wszystkich na nogi w Warszawie i załatwienie wizy dla księżnej. Oczywiście, ani on, ani ja nie wiedzieliśmy, czy się uda. Proszę sobie wyobrazić: żona szkockiego arystokraty zatrzymana na granicy i niewpuszczona do Polski… Kilka następnych godzin było bardzo nerwowych. Kiedy wylądowaliśmy w Balicach, pierwsze kroki skierowałem do Straży Granicznej. Kierownik zmiany powiedział mi, że jest promesa wizowa… Andrzeju, jesteś wielki!
W grudniu 1998 roku zostaliśmy z żoną zaproszeni na bożonarodzeniowe party w rezydencji hrabiego – Gosford House, położonym w East Lothian na wschód od Edynburga. Ale w Wigilię miał miejsce jeden z najmocniejszych huraganów w historii południowej Szkocji, wyrywający drzewa z korzeniami, łamiąc słupy energetyczne i uszkadzając wiele budynków. Gosford House również został uszkodzony – wybite okna, cenne obrazy pokryte aerozolem z soli i morskiego piasku. Fortepian, uniesiony przez huragan, przez westybul wylądował piętro niżej. Goście zakasali rękawy i pomogli gospodarzom i służbie w usuwaniu szkód. Wspaniałe szkockie jedzenie i single malt whisky, które następnie skonsumowaliśmy, były wynagrodzeniem za naszą pracę. Nawiasem mówiąc przy okazji wizyty dowiedziałem się, że podczas II wojny światowej na terenie posiadłości stacjonowały polskie oddziały, a także że centralna część pałacu została spalona podczas Bożego Narodzenia 1940 roku (w domyśle: przez polskich oficerów).
A ja po powrocie do Polski w 1999 roku zrezygnowałem z kariery dyplomaty i podjąłem pracę w BP Polska – firmie, która była głównym sponsorem krakowskich Pól Nadziei.
LESZEK WIECIECH
Konsul Generalny RP w Edynburgu (1995-1999)
wieciech-portal@wp.pl
[i] Gazeta Krakowska, 29 września 1997
THRILLER DECYDENTA
Prawda i fikcja
Książka dotyczy historii powstania i działania hitlerowskiej Wunderwaffe czyli cudownej broni, która miała zmienić bieg dziejów i uratować ginącą III Rzeszę. więcej...