DECYDENT GLOBTROTER
Małe jest piękne
Już na samym początku przewodnik wymienia 5 największych atrakcji tego niewielkiego, ale bardzo interesującego kraju. więcej...
Każdy z nas funkcjonuje w pewnym napięciu między dwoma biegunami. Pomiędzy tym, jak widzi siebie samego (swoją tożsamość, swoją naturę, własne potrzeby, oczekiwania i aspiracje, jak i zdolności) a tym, jak widzi innych, a także swoje miejsce wśród innych, swoje dla nich znaczenie – pisze prof. zw. dr hab. Mirosław Karwat.
Pomiędzy tym, co uważa za ważne i cenne u siebie, w sobie, a tym, co uznaje za godne uwagi i cenne, słuszne u innych. Pomiędzy tym, czego sam chce, pragnie, a tym, czego od niego oczekuje, wymaga (a nawet wymusza) jego otoczenie lub konkretne osoby. Ze względu na to jest istotne, czy jest równie stanowczy wobec innych jak podatny na ich wymagania, oczekiwania, sugestie, argumenty.
Przystosowany do współżycia z innymi, zdolny do tego, by czuć się i pozostać sobą – nie za cenę konfliktu z innymi ludźmi, ale też nie w roli echa – jest tylko ten, kto w swym myśleniu, jak i w przeżywaniu kontaktów z innymi zachowuje równowagę między swoim Ja a swoim sposobem postrzegania i oceniania tych, o których myśli On, Ona, Oni.
Nieprzystosowany jest ten, kto ma tę równowagę zachwianą przez postawę egocentryzmu, egoizmu, a często i egotyzmu.
Egocentryk na wszystko patrzy przez okulary swego Ja. I wszystko ocenia, na wszystko emocjonalnie reaguje przez pryzmat swojego wyobrażenia o samym sobie, miłości własnej (aż do megalomanii), dobrego samopoczucia.
Egoista jedynie dobro własne, własną wygodę lub korzyść ma na względzie, a w każdym razie łatwo poświęci dla swej wygody czy korzyści dobro innych lub dobro wspólne. Za gwałt natomiast uznaje jakiekolwiek i w jakichkolwiek okolicznościach oczekiwanie samoograniczenia, poświęcenia dla innych lub dla wspólnoty, do której należy.
Egocentryzm często jest sprzężony z egoizmem, choć egocentrykami okazują się – paradoksalnie – również niektórzy altruiści, społecznicy, samarytanie. Dlaczego? Ponieważ wspierają i uszczęśliwiają innych wedle własnych wyobrażeń i upodobań, a to „udzielanie się” może być podporządkowane bardziej własnej potrzebie dowartościowania, bycia ważnym, czucia się dobroczyńcą i łaskawcą niż potrzebami ludzi otoczonych opieką.
Egotyzm wreszcie polega na nieodpartej potrzebie popisu, na skłonności do przeistaczania swej aktywności – także np. opieki nad innymi, pomocy – w narcystyczną autoekspozycję. Zobaczcie wszyscy i podziwiajcie, jaki jestem pożyteczny, pracowity, pomocny, uzdolniony, doskonały. W ten teatralny sposób można zaspokajać egocentryczne nastawienie, aby zawsze i wszędzie być na pierwszym planie, w centrum uwagi, w roli pępka świata, a najlepiej obiektu powszechnego podziwu i kultu. To postawa dobrze znana z klasycznej manii wielkości, a dziś strywializowana i zminiaturyzowana w funkcjonowaniu i w infantylnej mentalności celebrytów.
Egocentryk, egoista, egotyk (a zwłaszcza osobnik łączący w sobie wszystkie te trzy „przymioty”) nie ma do siebie dystansu, który polegałby na zdolności do spojrzenia na siebie samego z perspektywy zewnętrznej – z boku lub jakby z lotu ptaka, w kategoriach jednego tylko z elementów jakiejś całości bądź oczami innych ludzi. Takie wyjście z samego siebie i poza siebie jest dla niego nieosiągalne – nawet gdyby tego chciał i spróbował; a przecież tego wcale nie chce i nie próbuje. Potrafi za to „wyjść z siebie” (czyli wściec się, zrobić awanturę, a co najmniej ukarać otoczenie swoimi fochami), gdy coś jest nie po jego myśli, gdy inni nie zwracają się doń czołobitnie.
Próżno więc od niego oczekiwać skromności w samoocenie, umiaru w objawach miłości własnej, zrównoważenia wrażliwości – takiego, że wrażliwość na punkcie własnej wartości, godności czy bezpieczeństwa nie przesłania, nie pozbawia go wrażliwości na dobro, interesy, uczucia innych. Daremnie oczekiwalibyśmy od niego samokrytycznej analizy postępowania, powściągliwości w samochwalstwie, a zarazem chwalebnej wstrzemięźliwości i taktu w krytyce innych ludzi.
Optyka osobnika, który sobie samemu wydaje się samowystarczalny (inni to dla mnie tylko tło, ewentualnie publiczność, a czasem jakieś nieprzyjemne utrudnienie) jest specyficzna, a konsekwentna. Rządzi nią prosta zasada: Im więcej dla mnie znaczy to, co ja sądzę i czuję, tym mniej mnie interesuje i tym mniej biorę pod uwagę to, co sądzą i odczuwają inni. I odpowiednio, gdy chodzi o to, ile mnie wolno wobec innych, a ile innym w stosunku do mnie, to przyjmuje takie założenie: Jest moim prawem, a nawet powołaniem, by innych oceniać (zwłaszcza – surowo), pouczać, wygarniać im prawdę w oczy, a zamachem na moją wrażliwość, moją godność, powagę mego stanowiska, mój prestiż zawodowy jest jakakolwiek niepochwalna uwaga, polemika, przypomnienie mi o moim miejscu w kolejce, o limicie czasu na wypowiedź jednakowym dla wszystkich.
To pierwszy rys charakterystyczny potrójnego EGO: JA JESTEM KIMŚ WYJĄTKOWYM, mam szczególne prawa, należy mi się szczególne traktowanie. A gdybym nawet sam naraził siebie na kłopoty, to oczywiście taryfa ulgowa, gumowa wyrozumiałość. A jeśli nawet ktoś z urzędu byłby zmuszony odebrać mi głos, pouczyć czy nawet ostrzec przed jakimiś konsekwencjami naruszenia reguł, musiałby to poprzedzić przeprosinami za to, że to w ogóle czyni.
Wyjątkowość mego statusu, ba, mojej doskonalej osobowości daje mi tytuł to tego, aby w każdej sytuacji, w każdej sprawie być sędzią, nigdy – podsądnym czy choćby tylko jednym z wielu równoprawnych uczestników rozmowy, debaty, sporu.
Z tym wiąże się inna znana cecha osobnika, którego poczucie wartości własnej zdaje mu się równoważne albo nawet wyższe od wartości wszystkich poza nim. Jest to znamienny kontrast między delikatnością, gdy chodzi o własną osobę a zupełnym brakiem takiej i brakiem elementarnego taktu (nie mówiąc już o empatii), gdy poucza i „podsumowuje innych”. Osobnik taki zawsze znany jest w swoim środowisku z tego, że innym „wali między oczy”, natomiast sam jest przewrażliwiony na formę zwracania się doń i wypowiadania się o nim. Co więcej, najbardziej nawet wyszukana forma zgodna z regułami kultury, etykiety, szacunku, lecz niezgodna z jego nadęciem nie usprawiedliwia haniebności samego faktu, że ktoś przeciwstawia mu swoje zdanie odmienne. Kontakt z kimś takim jest jak spacer przez pole minowe: co krok ryzykujesz, że się obrazi (nawet śmiertelnie), a przy tym, że poskarży się mamie, trybunałowi, komisji dyscyplinarnej. Lecz jeśli jego to spotka, bo się w czymś zagalopuje, uzna to oczywiście za złośliwość i prześladowania.
Pochodnym probierzem i przejawem tak zwichniętej równowagi – zupełnego braku dystansu do siebie w sytuacjach wymagających samokontroli, samoograniczenia – jest specyficzny charakter poczucia humoru.
Pępek świata – zwłaszcza ten z urojoną misją naprawiania świata i piętnowania niedoskonałości wszystkich poza sobą – tym się wyróżnia, że jest niezwykle (zwłaszcza w swym mniemaniu) dowcipny w komentarzach pod adresem podwładnych, oponentów, a nawet przypadkowych obiektów krytyki – i zupełnie pozbawiony poczucia humoru, gdy o nim jest mowa w tonacji żartobliwej, humorystycznej, tym bardziej – przekornej, parodystycznej albo ironicznej. Na akcenty ironii w ogóle nie reaguje umysłem, lecz wyłącznie układem nerwowym. Instynktowne poczucie zagrożenia i upokorzenia (śmieją się ze mnie!) natychmiast odcina w jego umyśle jakąkolwiek rezerwę inteligencji. Nie rozumie z tego nic poza tym, że przeczuwa intencję prześmiewczą. Nawet najbardziej poczciwe, dobroduszne czy wręcz życzliwe żarciki (jako paradoksalne, bo lekko przekorne objawy sympatii) odbiera jak wtargnięcie wrogiego zagonu przez mury twierdzy, w jakiej sam zamknął swoje poczucie nietykalności i niepokalania.
Jeśli spotkasz takiego typa, z którym lepiej nie żartować, to wiedz, że najlepiej go omijać z daleka. A jeśli to nie wchodzi w rachubę, bo to na przykład szef albo konieczny kontrahent, to uważaj na słowa, na gesty. A kiedy gada, gada, gada, nadyma się jak balon, to go wysłuchaj, nawet mu przytakuj, ale w pełnej dyskrecji zrób swoje.
PROF. ZW. DR HAB. MIROSŁAW KARWAT
Uniwersytet Warszawski
THRILLER DECYDENTA
Prawda i fikcja
Książka dotyczy historii powstania i działania hitlerowskiej Wunderwaffe czyli cudownej broni, która miała zmienić bieg dziejów i uratować ginącą III Rzeszę. więcej...