Wystarczyły cztery niedziele i Francja pobiła kilka krajowych rekordów, które ustanawiają państwa, a raczej ich obywatele podczas wyborów. Najpierw wybrali sobie najmłodszego prezydenta. Został nim polityk, który – gdy zaczynała się kampania wyborcza – w ogóle nie był wymieniany nawet wśród tych, którzy mogą odegrać w nich jakąś rolę. A to, że Macron wygrał wyścig do Pałacu Elizejskiego, pojawiając się w zasadzie znikąd, to także swoisty rekord tych wyborów – pisze Marek J. Zalewski.
MAKAKI
Mamy dosyć turystów...
Dobrze, że wakacje już się skończyły… Mamy dosyć turystów, kanapek i frytek… Lubimy owoce, warzywa i orzechy. więcej...