Established 1999

"TYGODNIK POWSZECHNY"

1 sierpień 2013

Numer 31/2013 r.

„Księża mieszkają z rodzinami i siostrami. Nigdy wcześniej nie było w Kościele takich zwyczajów!”. Dlaczego niektórym tak trudno zaakceptować nową wspólnotę w warszawskej Wesołej?

To idzie młodość (w polskim Kościele) – temat numeru [bp Grzegorz Ryś, Jakub Kubica, Piotr Żyłka, Marcin Żyła]


Zacofani, zdewociali i obciachowi – tak młodych polskich katolików postrzegają czasem ich niewierzący rówieśnicy. Ale rzeczywistość jest bardziej złożona. „Raban w Kościele” już się zaczyna! Następne Światowe Dni Młodzieży odbędą się w Krakowie. To nie tylko wyzwanie dla miasta, ale i dla katolickiej młodzieży. Czego można się spodziewać za trzy lata? „Nauka Franciszka przyda się podczas kolejnych Światowych Dni Młodzieży. Jeśli możemy coś zaczerpnąć z doświadczeń Brazylijczyków, to chyba odrobinę dystansu do własnych możliwości i ograniczeń – zarówno w kwestiach organizacyjnych, jak i egzystencjalnych” – uważa dziennikarz Jakub Kubica, który z bliska obserwował zakończone właśnie Światowe Dni Młodzieży w Rio de Janeiro.


W korespondencji z Brazylii Kubica wspomina m.in. o wrażeniach, jakie w młodych chrześcijanach pozostawiają spotkania z Franciszkiem. Podczas jednego z nich papież zadeklarował przed tłumami, że chce „rabanu w Kościele”.


Papież zakończył swoją podróż do Rio pozostawiając przebywającym tam młodym Polakom, wiadomość o kolejnym, wspólnym spotkaniu w Krakowie. 28 lipca podczas ostatniej Mszy św. papież wzywał wszystkich młodych, by w swoich środowiskach byli misjonarzami. Odwołując się do czytania z Ewangelii św. Mateusza, w którym zmartwychwstały Chrystus posyła apostołów na cały świat, mówił: „Tym doświadczeniem trzeba się dzielić. Jezus nie powiedział: jeśli chcecie, jeżeli macie czas. To polecenie, które Pan daje całemu Kościołowi, także Tobie.”


Co na to młodzi polscy katolicy? Czego można się po nich spodziewać za 3 lata w Krakowie? Zacofani, zdewociali i obciachowi – tak postrzegają ich czasem niewierzący rówieśnicy. Ale rzeczywistość jest bardziej złożona. Kościół młodych to setki wspólnot, tworzonych oddolnie inicjatyw i pomysłów – to oddanie wierze, ale i, najczęściej, otwarcie i tolerancja dla innych. „Młodzi mają sprzymierzeńca w Watykanie. Papież Franciszek jest ewangelicznym rewolucjonistą – uważa Piotr Żyłka, dzienniarz portalu Deon.pl i twórca polskiego profilu papieża. – W Rio postawił sprawę jasno: »Wiecie, czego oczekuję po tych Światowych Dniach Młodzieży? Chcę, byście poszli na ulicę robić raban«. To słowa do każdego młodego katolika. Za trzy lata Franciszek przyjedzie do Krakowa. Co zastanie na miejscu? W jakim stanie będzie nasz Kościół? Piłeczka po naszej stronie” – pisze Żyłka.


Jego zdaniem, nie wszyscy dadzą się zwieść ponuremu obrazowi Kościoła obecnemu w mediach. A młodzież, zamiast czekać na reformy i zmianę mentalności niektórych hierarchów, zakasa wkrótce rękawy i sama weźmie się za urządzanie sobie własnego miejsca w Kościele. „Jeśli młodzi poza Kościołem będą widzieć, że ludzie tacy sami jak oni – uśmiechnięci, otwarci, prawdziwi – właśnie w Kościele znajdują odpowiedzi na najważniejsze pytania, że im się tam pomaga i wspiera ich rozwój – prędzej czy później, też do niego przyjdą” – uważa Żyłka.


„Tygodnik” drukuje również rozmowę z bp. Grzegorzem Rysiem, który w polskim Kościele odpowiada za tzw. nową ewangelizację. „Na Światowe Dni Młodzieży do Krakowa przyjedzie zapewne dwa miliony ludzi. Pewnie innych niż ci, którzy byli w Rio, pewnie będzie więcej młodych z Europy, daj Boże, także wschodniej. Nie boję się. Kościół w odniesieniu do młodych i sam Kościół młodych jest bardzo aktywny” – mówi bp Ryś, dodając, że najważniejsze jednak jest to, w jaki sposób Kościół wykorzysta naukę Franciszka.


„Ważne, aby nie uszła z nas para. Tym bardziej, że spotkanie nałoży się na obchody rocznicy chrztu Polski, co nada mu walor tematyczny katechumenatu pochrzcielnego dla dorosłych, uczyni ważnym wątek wiary przeżywanej osobiście, świadomie” – uważa hierarcha.


 


Wspólnota Chemin Neuf – zamieszkaj z księdzem! [Anna Goc]


„Księża mieszkają z rodzinami i siostrami. Nigdy wcześniej nie było w Kościele takich zwyczajów!”. Dlaczego niektórym tak trudno zaakceptować nową wspólnotę w warszawskej Wesołej? Wspólnota Chemin Neuf (Nowa Droga) powstała we Francji na początku lat 70. To katolicka wspólnota o powołaniu ekumenicznym – w jej domach na zachodzie Europy mieszkają wspólnie katolicy, protestanci i prawosławni.  Od 2005 r. funkcjonuje także w Polsce. Choć nad Wisłą gromadzi prawie wyłącznie katolików, po tym, gdy otrzymała parafię w warszawskiej Wesołej, niektórzy wierni zaczęli chodzić na nabożeństwa do kościołów w sąsiednich dzielnicach. Wielu z nich – zwłaszcza starszym – trudno jest zaakceptować to, że we „fraterniach” (tak nazywają swoje domy członkowie wspólnoty) żyją pod jednym dachem świeccy i osoby konsekrowane: księża i siostry zakonne.  „Mają dziwne stroje z kapturami, służą w nich nieraz do Mszy św.”; „Mają jakieś swoje nabożeństwa”; „Kiedyś kościół w parafii był przybrany kwiatami, dziś na ołtarzu goło” – takie opinie usłyszała w Wesołej Anna Goc, której reportaż o nietypowej wspólnocie drukuje najnowszy „Tygodnik Powszechny”.


 


Dola organisty – Kościół jako pracodawca [Błażej Strzelczyk]


Kościół katolicki to – obok sfery budżetowej – największy pracodawca w Polsce. Jak wygląda od kuchni kościelny „zakład pracy” i jego pracownicy?


Księża rzadko spowiadają się z finansów parafii. I niełatwo ich namówić o rozmowę o finansach. A szkoda – bo jest o czym rozmawiać. W Niemczech kościoły katolicki i ewangelicki zatrudniają w sumie około miliona osób (z czego połowa pracuje w instytucjach związanych z opieką). Jak jest w Polsce? Dokładnych danych brakuje, lecz świeccy zatrudnieni jako organiści, pomoce na plebaniach – ale także w prowadzonych przez Kościół szkołach, szpitalach czy domach starców – mogliby utworzyć sporej wielkości miasto. Polscy księża, mimo nauk głoszonych przez papieża Franciszka, nie chcą rezygnować z zatrudniania gospodyń. W Polsce to nie przejdzie. Świeccy są potrzebni w Kościele, wielu księży deklaruje, że bez nich by sobie nie poradzili. Pełni zaangażowania, oddani pracy. Zasługują na godne wynagrodzenie. Taka już rola świeckich, że intensywnie pracują. Nam, księżom pozostaje »robienie Jezusa«. I tak powinien wyglądać Kościół – mówi jeden z duchownych, cytowany przez najnowszy „Tygodnik Powszechny”. Proboszczowie, z którymi rozmawiał dziennikarz pisma chcieli pozostać anonimowi. „Proboszcz niewielkiej parafii w centrum Krakowa twierdzi, że jego roczne przychody sięgają 300 tysięcy złotych. W tym znajdują się zarówno pieniądze z tacy, jak również kolęda czy inne zbiórki prowadzone w kościele. Wypłaty dla pracowników stanowią ostatecznie niewielki procent wydatków” – pisze Błażej Strzelczyk.


 


Konflikt o Prokuraturę Generalną [Cezary Bielakowski]


Kończą się dobre czasy dla prokuratora Andrzeja Seremeta. Będzie się musiał podporządkować ministrowi sprawiedliwości albo zrezygnować. O reformie prokuratury generalnej pisze Cezary Bielakowski. „Ten de facto urząd centralny czeka zmiana – bo nie może dalej działać tak, jak działa dzisiaj. Z tą diagnozą zgadza się nawet prokurator generalny Andrzej Seremet” – czytamy w artykule. Przedmiotem reformy jest  usprawnienie pracy prokuratury, jednak w ustawie jest również zapis, według którego prokurator generalny będzie musiał w ciągu trzech miesięcy przedstawić nowych zastępców. „Istotą sporu nie jest wbrew pozorom tylko ocena pracy i jakości funkcjonowania prokuratorów. To w dużej mierze czysty konflikt polityczny skoncentrowany na personaliach. Andrzej Seremet był wybrany na inne czasy. Na czasy prezydentury Lecha Kaczyńskiego (…). Jego konkurent Edward Zalewski był w oczywisty sposób postrzegany jako osoba zaufana PO” – pisze Bielakowski. Według publicysty przyszłość Seremeta będzie zależała od tego, jak odnajdzie się w politycznym sporze oraz jak zareaguje na konieczność pozbycia się swoich zaufanych zastępców. „Będzie się musiał podporządkować ministrowi sprawiedliwości albo zrezygnować” – czytamy.


 


Nasze państwo grzęźnie – wywiad z Leszkiem Balcerowiczem [Paweł Reszka]


„PO oprócz reform fundowała nam także antyreformy. Najbardziej drastyczna to skok na pieniądze z OFE. Towarzyszyła jej wyjątkowo kłamliwa propaganda, porównywalna z tym, co robi PiS w sprawie Smoleńska” – mówi w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” Leszek Balcerowicz. Czy Polsce grozi gospodarcze utknięcie w pół drogi? Poważna ekonomiczna stagnacja? Leszek Balcerowicz przestrzega: jeśli rząd nie zdecyduje się na dalsze reformy, ugrzęźniemy. „Mamy bardzo niski współczynnik zatrudnienia wśród ludzi młodych i starszych. Zacznijmy od młodych. Ich zatrudnienie ogranicza zbyt wysoka płaca minimalna, którą forsują związki zawodowe. Młodzi nie mają jeszcze wielkiego stażu ani wielkich umiejętności. Przedsiębiorca nie może im płacić tyle, ile chcą związki zawodowe, a mniej nie może. Płaca minimalna generuje więc bezrobocie. Oprócz tego mamy edukację niedopasowaną do potrzeb gospodarki” – mówi Pawłowi Reszce architekt polskiej transformacji gospodarczej. Balcerowicz ostro krytykuje rządowe ruchy wokół Otwartych Funduszy Emerytalnych, państwowy interwencjonizm, a także brak reform w szkolnictwie wyższym. Odnosi się też krytycznie do wszystkich poważnych sił politycznych w Polsce. Na uwagę dziennikarza, że innych partii w Polsce nie ma, ekonomista odpowiada: „Albo założymy, że w demokracji społeczeństwo obywatelskie ma szanse coś zrobić – na przykład wpływać na partie – albo uznajemy się za ciemną masę, która jest prowadzona w kierunku stagnacji jak barany na rzeź”.


 


Unijne fundusze zmieniają polską naukę [Anna Mateja]


Dla polskiej nauki unijne dofinansowanie na najbliższe siedem lat jest kluczowe. To nie znaczy, że w tym czasie staniemy się jednym z naukowych liderów w Europie – po prostu złapiemy szansę, by zmniejszyć dystans. „Radosław Kitel wychodzi z laboratorium ok. 22.00. Wraca do domu w Piekarach Śląskich dwoma busami, z przesiadką w Bytomiu. Jeżeli pierwszy bus przyjedzie punktualnie i zdąży na następny, wchodzi do domu parę minut przed 23.00. Śpi po pięć-sześć godzin. Wolałby więcej, ale można się przyzwyczaić – wystarczy wejść w pewien rytm. I nie odpuszczać.” – pisze Anna Mateja. Publicystka opowiada o młodych naukowcach, stypendystach Fundacji na rzecz Nauki Polskiej oraz o tym, jak unijne fundusze pomagają im w naukowym rozwoju. „Przeprowadzał badania, wystąpił z sukcesem na konferencji naukowej” – czytamy dalej o Radosławie Kitlu. „Potem napisał pierwszy w życiu projekt naukowy, starając się o dofinansowanie w ramach programu VENTURES Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, co (…) zakończyło się przyznaniem 80 tys. zł”. Dlaczego fundusze na badania są tak istotne? „Zdanie, że droga do cywilizacyjnego rozwoju Polski prowadzi przez dofinansowanie działalności naukowej, brzmi już banalnie. Fundusze zainwestowane w badania podstawowe, rozdzielane w konkursach, w których przestrzega się wyłącznie kryteriów merytorycznych, to jedyny sposób, by wykorzystać je rzetelnie. I doprowadzić do sytuacji, kiedy wyniki polskich uczonych będą silniej obecne w obiegu międzynarodowym” – czytamy w artykule „Czas na myślenie”. 


 


Muzealne „odchamianie” [Michał Paweł Markowski]


„Uczestnictwo w sztuce, które daje muzeum, to łatwy dostęp do wyższych wartości. Potoczna polszczyzna nazywa to bez ogródek »odchamianiem«” – pisze profesor Michał Paweł Markowski.


1 milion eksponatów, 30 tysięcy metrów kwadratowych, ponad 5 kilometrów książek w bibliotece, 500 krzeseł w restauracji i dwóch kawiarniach, 15 tysięcy metrów kwadratowych ogrodu, 1,5 kilometra piechotą, żeby to wszystko ogarnąć, o ile ktoś nie krąży albo idzie tą samą trasą kilka razy w różnych kierunkach. Co to takiego? Rijksmuseum w Amesterdamie, o którym opowiada Michał Paweł Markowski. Nie jest to ani największe, ani najczęściej odwiedzane muzeum świata. Nawet w samym Amsterdamie więcej osób chodzi do muzeum Van Gogha i do domu Anny Frank. A jednak jest coś nieuchronnie magicznego w tym amsterdamskim muzeum, do którego ciągną turyści z całego świata.


 „Jeden z największych mitów współczesnych – pisze Markowski – powiada, że żyjemy w cywilizacji obrazkowej, że po epoce druku nastała epoka wizualna. To wielkie samooszustwo, służące lenistwu ducha, któremu nie chce się czytać. Ale to wielkie samooszustwo ma także odwrotną stronę: ucieczkę przed patrzeniem. Cywilizacja obrazkowa nie oznacza zmiany w percepcji, ale zmianę znacznie gruntowniejszą i przez to dotkliwszą. Otóż cywilizacja nasza nie przeskoczyła od druku do obrazu, ale od druku donikąd, co widać szczególnie wyraźnie w muzeum. Ludzie przed obrazami w Rijksmuseum i w każdej innej wielkiej fabryce dobrego samopoczucia tłoczą się nie dlatego, że chcą je oglądać, ale dlatego, że im to tłoczenie się jest potrzebne ze względów symbolicznych. Szukają dostępu do wyższych wartości i znajdują go właśnie w tu.” – konstatuje Markowski.


 


Czego nie powinniśmy dostać za pieniądze [Ryszard Koziołek]


Książka „Czego nie można kupić za pieniądze” Michaela Sandela jest nie do przecenienia dla tych, którzy przecierają oczy ze zdumienia, widząc, że kryzys, w jaki wpędziły nas instytucje finansowe (stymulujące chciwość, tak państw, jak i obywateli), wcale nie osłabił autorytetu ekonomii.


Ryszard Koziołek pisze, że wystarczy posłuchać z jaką łatwością rezygnuje się w dyskusji o wykształceniu z języka wartości innych, niż ekonomiczne. Co sprawiło, że wyśmiewane wcześniej pytania uczniów: „A po co mi układy równań?” lub „Na co przyda mi się w życiu czytanie »Dziadów«”, uzasadniają dziś programy kształcenia od szkoły podstawowej po wyższe studia. Dlaczego godzimy się, aby język ekonomii opisywał sfery życia długo uznawane za nieekonomiczne lub takie, gdzie materialna efektywność działania była tylko jednym ze składników ogólnych korzyści czerpanych z wykształcenia, leczenia, wolontariatu czy praktyk religijnych? Chcąc sobie i innym objaśnić sens doczesnego życia sięgamy, świadomie lub mimowolnie, po argumenty z tabeli zysk/strata. Jeśli chcemy, aby ekonomia zajmowała się opisem zachowań ludzi pobudzanych mechanizmami rynku, to razem ze wszystkimi nieekonomicznymi relacjami, w jakich jesteśmy ze światem. A zatem także z uczuciami, moralnością, metafizyką, ideologią, bezinteresownością. Sandel doradza: lansujmy i negocjujmy niekomercyjne wartości w szkołach, uniwersytetach, mediach, podczas prywatnych sporów przy stole. To, że legalnie można coś kupić wcale nie oznacza, że powinniśmy to mieć za pieniądze.


 


Raphael Rogiński – bluesowa orgia nadziei [Kajetan Prochyra]


„W muzyce Raphaela Rogińskiego chodzi o nieustanne poszukiwanie źródła, esencji, rytualnej energii, bijącej ze źródeł dźwięku. Tak jest, kiedy interpretuje klasyków bluesa albo Jana Sebastiana Bacha.” – pisze Kajetan Prochyra o wybitnym polskim gitarzyście. Rogiński – o którego nowej płycie pisze Prochyra – urodził się we Frankfurcie nad Menem w roku 1977. Dorastał, jak sam mówi, w społeczności żydowskich gangsterów, w której liczył się hazard, ale i poszanowanie religii i tradycji. „Mój ojciec, rabini, kobiety czekające na mężów z dziećmi, karty, masa rożnych języków, paserstwo, samochody – wylicza Rogiński – to wszystko pasowało bardzo do rock’n’rolla, do bluesa który mnie ukształtował. Gdy tata na dobranoc śpiewał synowi żydowskie kołysanki, w pokoju obok nocowali polscy opozycjoniści, szukający schronienia przed wprowadzonym właśnie stanem wojennym.” Kiedy Raphael ma 6 lat, wracają z rodziną do Polski. Słuchając koncertów Rogiński, wyraźniej słychać w jego grze doświadczenie podróżami i etnomuzykologiczne wykształcenie. Indie, Bliski Wschód, Zachodni Brzeg Afryki, bezdroża południowych stanów Ameryki i galicyjskich sztetli. W jego muzyce chodzi o nieustanne poszukiwanie źródła, esencji, rytualnej energii jaka bijącej ze źródeł muzyki. Tak jest nawet wtedy, gdy interpretuje muzykę Jana Sebastiana Bacha.


 


Po co pisarzom jest sztuka [Agnieszka Sabor]


Przyszłych czytelników zbioru rozmów, które filozof, krytyk i teoretyk literatury Grzegorz Jankowicz przeprowadził z dziewięciorgiem polskich pisarzy, należy już na wstępie uspokoić: pytanie zawarte w tytule książki: „Po co jest sztuka?” jest pretekstem, prowokacją. I prowadzi bardzo daleko. Agnieszka Sabor przygląda się opowieściom pisarzy zawartym w tej książce. Tytułowe pytanie Jankowicz stawia z lekkim przymrużeniem oka, budząc jednak u swoich rozmówców wyraźny niepokój. Jedni, jak Agnieszka Taborska czy Piotr Sommer, reagują śmiechem i niedowierzaniem, jak można w ogóle się nad tym zastanawiać („No przestań. Ma być po coś?”). Inni, jak Marek Bieńczyk, kryjąc się pod płaszczem ironii, zwierzają się, że sztuka daje im pocieszenie („Rozmawiamy w środku nocy, więc dam ci odpowiedź ze środka nocy: po to, by rozcieńczyć koszmar, całkowicie, aż do niepoznaki”). Jeszcze inni, jak Jacek Dehnel odpowiadają, odwołując się do wspomnień i osobistych doświadczeń.


Bo w gruncie rzeczy ta wielowątkowa książka stawia kwestię o wiele bardziej intymną: „Po co WAM sztuka?”. Pytający wybrał swoich rozmówców bardzo starannie – każdy z nich w ten lub inny sposób łączy literaturę ze sztukami wizualnymi. Grzegorz Jankowicz próbuje się zmierzyć z napięciem, które od wielu wieków obecne jest w relacji między sztukami wizualnymi a literaturą, poszukując ze swymi rozmówcami literacko-wizualnych splotów, przyległości, zderzeń. Próbując nazwać problemy związane z przekładem obrazu na tekst, a także towarzyszące temu procesowi emocje – nadzieję, strach, obojętność (indyferencję). Wreszcie: ujawniając, że pisarze bywają czasem o sztukę zazdrośni.


 


Recenzja filmu „Koneser” Tornatore [Anita Piotrowska]


„»Koneser« jest klinicznym studium lęku przed kobietą i związanych z tym projekcji. Kobieta funkcjonuje tu jako dzieło sztuki, brakujący w kolekcji piękny przedmiot, pożądany gadżet” – pisze o najnowszym filmie Giuseppe Tornatore Anita Piotrowska. W filmie „Koneser” włoski mistrz kina jest prawie tak samo staroświecki jak jego bohater – aukcjoner i kolekcjoner dzieł sztuki, który swój dom zamienił w muzeum, a życie erotyczne zredukował do fetyszystycznego zachwytu nad kolejnym płótnem. Twórca „Malèny” czy „1900: Człowieka legendy” również sprawia wrażenia, jakby nie chciał wyjść ze swojego lamusa. Tworzy kino ostentacyjnie trącące myszką, gustownie spatynowane, celebrujące dawne wzorce i, mimo pewnych znaków charakterystycznych dla odtwarzanej na ekranie epoki, w gruncie rzeczy ahistoryczne. Najnowszy film Tornatore również rozgrywa się w jakimś dziwnym bezczasie, bo nawet obecność telefonów komórkowych czy internetu bardzo słabo zakotwicza nas we współczesności. „Koneser” ma przy tym sznyt tak tradycyjny, że mógłby równie dobrze powstać w latach pięćdziesiątych XX wieku, wyjść spod ręki Alfreda Hitchcocka czy któregoś z mistrzów czarnego kryminału. „Staroświecki film Tornatore – pisze Anita Piotrowska – dostarcza równie staroświeckiej przyjemności, której popsuć nie jest w stanie nawet zbytnie uchylenie rąbka intrygi. Lepiej nawet poznać ją wcześniej, by zobaczyć, jak beztrosko twórca »Cinema Paradiso« potrafi kręcić starymi acz dobrze naoliwionymi trybikami.”


 


Norwegia w cieniu Breivika [Patrycja Bukalska]


Od zamachów w Norwegii: w Oslo oraz na wyspie Utøya minęły dwa lata. Anders Breivik, który zabił wtedy 77 osoby, został skazany na 21 lat więzienia. Tymczasem ponad 30 osób, z tych, które przeżyły masakrę na wyspie, postanowiły wystartować w pierwszych od tego czasu wyborach parlamentarnych. „Ktoś starał się mnie zabić z powodu tego, w co wierzę. Będę więc o to walczyć” – tak Vegard Groeslie Wennesland, szef „młodzieżówki” Partii Pracy wyjaśniał swoją decyzję o starcie w wyborach.  W Norwegii decyzja młodych ludzi z Utøya nie budzi zdziwienia. Mówi się o „alvorsgenerasjonen”: poważnym pokoleniu, czyli o młodych, którzy bardzo poważnie traktują kwestie zasad i ideałów i chcą być aktywni w polityce. „To pierwsze pokolenie, których poziom życia może być niższy od ich rodziców, które zastaje Europę niespokojną, zmagającą się z kryzysem gospodarczym i ideologicznymi napięciami. Nic dziwnego, że są poważni. I że chcą zawalczyć o swój świat i swoją przyszłość.” – pisze Patrycja Bukalska. Udział we wrześniowych wyborach tych, którzy ocaleli raczej nie wpłynie jednak na ich wynik. Według sondaży, większe szanse na wygraną mają opozycyjni konserwatyści, a nie rządząca Partia Pracy. „Jednak z każdym rokiem można spodziewać się w polityce więcej osób, które doświadczenie politycznego terroru będą mieć wpisane w życiorys – nie tylko jako doświadczenie osobiste, ale też pokoleniowe.” – zwraca uwagę Bukalska.


Indie – za kulisami głodu [Paulina Wilk]


„Niedożywienie jest najczęstszą przyczyną śmierci dzieci na świecie. A jedna trzecia wszystkich niedożywionych dzieci mieszka w Indiach. Aż 43% tamtejszych pięciolatków ma niedowagę, połowa z nich jest dotknięta ostrym niedożywieniem. Dla porównania: znacznie mniej głodnych dzieci jest w Chinach (7%) czy w całej Afryce Subsaharyjskiej (28%).” – Paulina Wilk opisuje sytuację w Indiach, gdzie w wiosce Chapra w stanie Bihar ponad 20 dzieci zmarło po zjedzeniu w szkole posiłku zatrutego pestycydami. Z głodem Indie starają się walczyć m.in. poprzez program bezpłatnych posiłków szkolnych w Indiach, program gwarantujący ubogim zatrudnienie w sektorze publicznym przez około 100 dni w roku albo program dożywiania matek i dzieci poprzez anganwadi (lokalne ośrodki wydawania żywności).Nie są jednak one skuteczne. „W praktyce Hindusi otrzymują jedynie połowę obiecanej żywności, a to, co dostają, często nie nadaje się do jedzenia. Pomoc jest rozkradana na wielu szczeblach – przez urzędników, firmy transportowe, organizacje pozarządowe, a nawet nauczycieli. Rozdawana w szkołach i ośrodkach żywność jest gorszej jakości niż ta, którą subsydiuje rząd – pośrednicy sprzedają ją na czarnym rynku, a do ubogich trafia tańszy ryż i gorsza mąka.” – zwraca uwagę Wilk.


Misjonarki z Kalkuty [Andrzej Meller]


„Na samej górze, w łóżeczkach, leżą noworodki: dokładnie 42. Nigdy nie widziałem tylu naraz. Większość to owoce nieślubnej miłości. W Indiach regułą jest, że taka sytuacja – podobnie jak seks przedmałżeński – jest nie do zaakceptowania przez rodziny. Dzieci narodzone żyć jednak muszą. Mamy (ojcowie zwykle umywają ręce) przynoszą więc je tutaj, bądź też trafiają tu od razu po porodzie ze szpitali.” – pisze Andrzej Meller w reportażu z ośrodka Misjonarek Miłości w Kalkucie. „W sali obok jedna z sióstr uczy dzieci łacińskiego alfabetu – w ośrodkowej szkole uczy się 67 dzieci. W kolejnej sali wolontariuszki z Europy zajmują się 37 niepełnosprawnymi dziećmi – zostały oddane tutaj przez rodziców, których przerosło wychowywanie »niepotrzebnego« potomka. W przeciwieństwie do »podrzutków«, dzieci niepełnosprawnych nikt nie adoptuje, zostają więc w ośrodkach latami.” Meller zwraca uwagę na czystość i porządek w ośrodku, których nie widać zbyt często w Indiach, a także ogrom pracy sióstr.  „Nawet tych parę godzin, u nich spędzonych, daje wyobrażenie o ich służbie – bo nie sposób nazwać tego pracą. Nie lubię łatwych ocen, ale nie mogę przestać zastanawiać się, może naiwnie, jak można opluwać taką pracę pełną poświęcenia?” – zastanawia się. Dziś na całym świecie w prowadzonych przez Misjonarki Miłości ośrodkach – od Meksyku przez Armenię, Jemen aż po Kalkutę – pomaga ubogim i chorym ponad 5000 sióstr.


Powstanie Warszawskie oczami kobiet [Patrycja Bukalska]


Około jedną piątą uczestników Powstania Warszawskiego stanowiły kobiety, zwykle nastoletnie dziewczyny. Patrycja Bukalska przypomina historię Krystyny Maleszewskiej, pseudonim „Rafał”, łączniczki batalionu „Parasol”, która została powieszona przez Niemców we wrześniu 1944 r. „Krysia była mądra, odważna, zaangażowana. I trochę za chuda, bo niedojadała. „Na zdjęciu z jesieni 1943 r. nie wygląda na swoje 16 lat. Drobna, z włosami do ramion, w przykrótkim płaszczu” – kreśli jej portret Bukalska. „Jak dla wielu rówieśników, AK była dla niej decyzją oczywistą. Krysia (…)została łączniczką.” W Powstaniu Warszawskim Krysia przeszła cały szlak bojowy od Woli przez Stare Miasto po Czerniaków, gdzie zginęła razem z ks. Józefem Stankiem. Danuta Krauze „Niuśka” nie znała Krysi. Zapamiętała jednak drobną blondynkę w mundurze, ze zniszczoną biało-czerwoną opaską. „W Powstaniu nie byłyśmy razem, dopiero później czegoś więcej się o niej dowiedziałam. No i poszli do Niemców. (…) księdza i dziewczynę wśród przekleństw poprowadzili przez gruzowisko. Wtedy ona krzyknęła w naszą stronę: »Niszczcie dokumenty i mundury, bo was wszystkich wymordują!«. Została uderzona i skrępowana” – Bukalska przytacza relację „Niuśki”: „Gdy opuszczaliśmy dzielnicę, zobaczyłam na gruzowisku powieszonych: księdza i dziewczynę. To było wstrząsające”.


 


„Błyskawica” – powstańcza radiostacja [Marcin Pośpiech]


„»Błyskawica« była jedyną w czasie II wojny światowej radiostacją nadającą wprost z pola walki. Niemcy chcieli ją zniszczyć, ale »Błyskawica« pracowała do końca.” – historię powstańczej radiostacji przypomina Marcin Pośpiech. „Duch Warszawy jest wspaniały. Wspaniałe są kobiety Warszawy. Są wszędzie, na linii razem z żołnierzami lub jako sanitariuszki albo też łączniczki. Nawet dzieci ożywione są cudownym duchem męstwa. Pozdrawiamy wszystkich wolność miłujących ludzi świata, żołnierzy polskich walczących we Włoszech i Francji, polskich lotników i marynarzy” – spiker Zbigniew Świętochowski czytał pierwszy komunikat powstańczej radiostacji „Błyskawica”. Historia radiostacji zaczęła się jednak znacznie wcześniej niż 1 sierpnia 1944 r. Jej budowę zlecono porucznikowi Antoniemu Zębikowi ps. „Biegły”, który działał w Częstochowie. Problem w tym, że brakuje części – dostępne są tylko w Warszawie. Każda podróż do stolicy jest niebezpieczna, grozi śmiercią. Ale Zębik nie rezygnuje. „Zbudowałem porządną kuchenkę elektryczną na trzy fajerki i w jej środku umieściłem specjalną skrytkę, do której wkładałem większe części radiostacji.” – tłumaczył po latach konstruktor powstańczej radiostacji. Owinięta w szary papier kuchenka wielokrotnie „wędrowała” między Częstochową i Warszawą. Ostatnią audycje „Błyskawica” wyemitowała 4 października 1944 r. Była to informacja generała Tadeusza „Bora” Komorowskiego o kapitulacji Warszawy. Później cała aparatura została rozbita ciężkim młotkiem, aby nie dostała się w ręce wroga.


Rodzinne zdjęcie ludzkości z kosmosu [Wojciech Brzeziński]


„Fotografię naszej planety z orbity Saturna wykonała 19 lipca sonda Cassini. Z drugiego końca Układu Słonecznego, z orbity Merkurego, zdjęcie Ziemi wykonała sonda Messenger. Choć fotografie naszej planety z kosmosu zaczęły się od zastosowań militarnych, szybko stały się jednymi z najbardziej inspirujących widoków. Zaczęło się od urządzeń, które miały służyć nie nauce, lecz zabijaniu. Był 24 października 1946 r. Grupa inżynierów z USA starała się odkryć sekrety jednej z najstraszliwszych broni II wojny światowej: rakiet V-2. Kilkadziesiąt zdobycznych pocisków testowano na poligonie White Sands w stanie Nowy Meksyk. Wyposażono je w kamery. Jedna z nich wykonała pierwsze zdjęcia Ziemi z kosmosu. Z wysokości 104 km widać było wyraźną krzywiznę globu. I cienką warstwę chmur, kontrastującą z czernią wszechświata” – pisze Wojciech Brzeziński. Jedno z najsłynniejszych zdjęć naszej planety wykonała w Wigilię Bożego Narodzenia 1968 r. załoga Apollo 8. Na zawsze zmieniło ono to, jak człowiek widzi swoje miejsce we wszechświecie. Znad pustej, szarej, pokrytej kraterami powierzchni Księżyca wschodzi nad nim niewielka, niebieska kula…


 

W wydaniu nr 141, sierpień 2013 również

  1. EKONOMIA NAPIWKÓW

    Warto dawać, ale nie bezkrytycznie - 23.08
  2. GDZIE JEST NAJLEPSZA SŁUŻBA ZDROWIA

    Potencjalnie utracone lata życia - 22.08
  3. OFE na celowniku

    Potęga rebalansowania - 19.08
  4. HISZPANIE MIESZAJĄ W GIBRALTARZE

    Panie premierze Rajoy, nie tędy droga - 14.08
  5. PODRÓŻE SMAKUJĄ

    Błotne kontemplacje - 9.08
  6. GENOTYP PRZEDSIĘBIORCY

    Zdrowy duch w zdrowym ciele - 9.08
  7. NIEUCZCIWA KONKURENCJA

    Ustawianie przetargów - 9.08
  8. HANDEL EMISJAMI DWUTLENKU WĘGLA

    Tanie trucie coraz droższe - 5.08
  9. LEKTURY DECYDENTA

    Oprawcy z sąsiedztwa - 22.08
  10. W IMR ADVERTISING BY PR

    Ogrodowe press-pogawędki - 2.08
  11. PRZYSTANEK PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ

    Wszyscy do pracy na swoim - 2.08
  12. DETROIT JAK HIROSZIMA

    Dlaczego bankructwo? - 2.08
  13. MINISTROWI ROSTOWSKIEMU POD ROZWAGĘ

    Zadłużeniowy szantaż - 2.08
  14. OPŁATY INTERCHANGE

    Negatywny wpływ na polski rynek - 2.08
  15. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Piątek, 30.08 – Pokerowa zagrywka
  16. SZTUKA MANIPULACJI

    Żenada wykrętu - 1.08
  17. SIŁA POLITYKI

    Bić, żeby osłabić - 30.08
  18. I CO TERAZ?

    Człowiek z rakietą - 19.08
  19. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Wirujący seks - 22.08
  20. KRONIKA BYWALCA

    Super wystawa - 12.08
  21. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Nie wszystko jest piarem - 6.08
  22. "TYGODNIK POWSZECHNY"

    Numer 31/2013 r.