Established 1999

WIDZIANE Z BRUKSELI

4 listopad 2009

Spontaniczność kontrolowana

Pracownicy polskich placówek zagranicznych w naturalny sposób „zagospodarowywali” potrzebę i dobrą koniunkturę na wiedzę o Polsce, pojawiającą się zawsze, gdy Polska jest przedmiotem rozważań międzynarodowych. Rodzi się wtedy zainteresowanie mediów i grup społecznych oraz zapotrzebowanie na informacje, a także społeczna dyskusja, czyli normalne, rutynowe postępowanie w krajach demokratycznych – pisze Małgorzata Grzelec z Brukseli.

MAŁGORZATA GRZELEC


Korespondencja z Brukseli


Program działań podjętych przez Polskę w krajach NATO w celu popularyzacji Polski jak przyszłego członka Sojuszu wymyka się jednoznacznym klasyfikacjom – uważa Robert Kupiecki, zastępca stałego przedstawiciela (ambasadora) RP w NATO, do niedawna członek Zespołu ds. Integracji Polski z NATO w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.


Jeśli przez strategię rozumiemy ciąg uporządkowanych, zaproponowanych przez władze w Warszawie działań na różnych płaszczyznach, które miały przekonywać kraje NATO do kandydatury Polski, to odpowiedź na pytanie, czy Polska miała strategię lobbingu, brzmi „tak i nie” – twierdzi Kupiecki. Nie – bo nie powstał jeden zwarty dokument, który nazywałby się strategią działań lobbingowych na rzecz integracji Polski z NATO. Przygotowanie jednego, zbiorowego dokumentu nie było po prostu możliwe. 16 ówczesnych państw członkowskich to 16 różnych zbiorowości, w których poziom poparcia dla kandydatury Polski był bardzo zróżnicowany, wymagał więc bardzo precyzyjnego operowania w delikatnej materii politycznej i wojskowej. Ale na to pytanie można też udzielić odpowiedzi twierdzącej – istniała taka strategia.


Analizując działania polskiej dyplomacji w Brukseli i w poszczególnych państwach członkowskich – przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych – można dostrzec, że były pewne cząstkowe, zaprogramowane działania, odnoszące się do różnych grup społecznych w tych państwach. Nie było dokumentu, w rozumieniu amerykańskim określanego jako strategia, natomiast były bardzo precyzyjne wytyczne, kierowane przez Radę Ministrów do poszczególnych resortów, zwłaszcza obrony narodowej i spraw zagranicznych. Były one następnie poddawane obróbce „operacyjnej” i przekazywane placówkom dyplomatycznym.


Pracownicy polskich placówek zagranicznych w naturalny sposób „zagospodarowywali” potrzebę i dobrą koniunkturę na wiedzę o Polsce, pojawiającą się zawsze, gdy Polska jest przedmiotem rozważań międzynarodowych. Rodzi się wtedy zainteresowanie mediów i grup społecznych oraz zapotrzebowanie na informacje, a także społeczna dyskusja, czyli normalne, rutynowe postępowanie w krajach demokratycznych.


Nasza dyplomacja i tworzenie grup nacisku starały się więc docierać do wszystkich zainteresowanych środowisk. Polscy dyplomaci jeździli z odczytami na spotkania z różnymi grupami społecznymi. W wielu wypadkach lokalne instytucje, nie zawsze związane ze środowiskami polonijnymi – często były to ośrodki badawcze i naukowe – spontanicznie powstające grupy społeczne udostępniały nam swoje możliwości docierania do różnych środowisk i wspierały w ten sposób polskie wysiłki. Staraliśmy się umieszczać artykuły o Polsce – nie tylko jako wkładki promocyjne, ale także w formie wypowiedzi udzielanych przez ambasadorów czy rozmów ze znanymi postaciami z Polski – opowiada Robert Kupiecki.


Tam, gdzie działają instytucje polonijne – na przykład stowarzyszenia kombatantów – były one naturalnymi sojusznikami. Organizowały „dni polskie” czy inne imprezy wychodzące poza kręgi polonijne, takie jak akcje zbierania podpisów pod petycjami do samorządów lokalnych czy parlamentarzystów lub innych wpływowych polityków, aby domagali się rozszerzenia NATO. Często osoby pochodzenia polskiego, które zasiadały we władzach lokalnych, doprowadzały do przeforsowania rezolucji lub petycji podpisanej przez władze lokalne, również z żądaniem przyjęcia nowych członków. Petycje były przekazywane lokalnemu parlamentarzyście, który czuł się zobowiązany odpowiedzieć wyborcom i publicznie zabrać głos w tej sprawie. Wspierały nas także bardzo aktywnie sztandarowe postaci życia publicznego w krajach NATO, takie jak Jan Nowak-Jeziorański czy Zbigniew Brzeziński, których głos więcej waży niż najbardziej udane akcje promocyjne.


Polscy dyplomaci starali się też promować kandydaturę Polski w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli. Od grudnia 1997 roku, kiedy dopuszczono Polskę, Czechy i Węgry do pracy w większości struktur NATO, nasi przedstawiciele byli bardzo aktywni, choć nie znaczy to, że nagle stali się komiwojażerami jakiejś idei czy lobbystami, ale w państwach członkowskich NATO dostrzeżono wzrost aktywności Polaków w Kwaterze Głównej i mówiono: „Tak trzymać!” – podkreśla Kupiecki. Także teraz praca polskich dyplomatów w NATO, oprócz reprezentowania interesów Polski, przekazywania instrukcji i raportowania do kraju informacji o pracach NATO, to nieustanny lobbing.


Polska prowadziła kampanię popularyzacji swej kandydatury we wszystkich państwach członkowskich, ale nikt nie może być zaskoczony, że największe wysiłki zostały skierowane na Stany Zjednoczone. Ich światowa rola i przywództwo w sojuszu powodowały, że wynik głosowania w amerykańskim Senacie traktowaliśmy jako w dużej mierze gwarancję generalnego sukcesu Polski w staraniach o członkostwo. Wystarczy spojrzeć na chronologię. Przed głosowaniem w Senacie wypowiedziały się zaledwie trzy parlamenty – Kanady, Danii i Niemiec. Pozostali członkowie NATO czekali na rezultat głosowania amerykańskiego i potem poszło to już jak lawina.


Głosowanie w Senacie wypadło bardzo dobrze – kandydatura Polski zebrała więcej głosów niż niezbędne minimum i oczywiście chciałoby się powiedzieć, że to oznaka dobrze prowadzonego lobbingu. Ale w wypadku Polski i naszego sukcesu w Stanach Zjednoczonych złożyło się wiele czynników. Przede wszystkim, w naszej specyficznej strategii, zwyciężyła bardzo rozumna kalkulacja, biorąca pod uwagę siłę lobby polskiego w USA. To lobby to przede wszystkim Kongres Polonii Amerykańskiej. Istnienie silnego lobby pozwalało osadzić nasze działania w dobrej infrastrukturze terenowych organizacji KPA i stworzyć bardzo solidną, spontaniczną, oddolną bazę nacisku, jednakże dobrze koordynowaną przez polską ambasadę w Waszyngtonie. Jej pracownicy w ciągu kilkunastu miesięcy poprzedzających przyjęcie Polski zorganizowali setki spotkań, konferencji, wyjazdów.


Kalkulacje poczynione przez Polskę, połączone z profesjonalnym zagospodarowaniem działki lobbingowej w Stanach Zjednoczonych, dały bardzo zadowalający rezultat. Ta „spontaniczna strategia” była oparta na solidnym gruncie instrukcji i przełożeniu ich na konkretne działania przez naszych dyplomatów w Waszyngtonie.


Małgorzata Grzelec
Bruksela

W wydaniu 2, październik 1999 również

  1. WIDZIANE Z BRUKSELI

    Spontaniczność kontrolowana
  2. ODKRYWANIE LOBBINGU

    Skomplikowana materia
  3. JAK ZOSTAĆ LOBBYSTĄ?

    Rzecz o edukacji
  4. LOBBING W UE

    Europeizacja w Brukseli
  5. STATYSTYKI I SONDAŻE

    Postrzeganie lobbingu w Polsce
  6. AMERYKAŃSKA LIGA LOBBYSTÓW

    Teoria i praktyka
  7. JAK TO ROBIĄ NAD RENEM

    Jedność partii, rządu i lobby
  8. AMERYKAŃSCY SUPERLOBBYŚCI

    Kim są?
  9. WIELKA BRYTANIA

    Jakie wnioski z lobbygate?
  10. ARCHIWUM KORESPONDENTA

    14 pokoi w Wirginii
  11. SZTUKA MANIPULACJI

    Bezinteresowni?
  12. DECYZJE I ETYKA

    Gaudeamus igitur!
  13. DYPLOMACJA

    Siła w jedności
  14. STANOWISKO

    Zakaz reklamy tytoniu
  15. SZKOŁA LIDERÓW

    Od przywództwa do lobbingu
  16. OPINIA

    Supermarkety w niedzielę
  17. POLSKI LOBBING DO NATO (cz. 2)

    Cel określał skuteczność
  18. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Psychologia polityczna
  19. WYZNANIE POSŁA

    Byłem skutecznym lobbystą
  20. LITERA PRAWA

    Lobbing a dostęp do informacji
  21. LOBBING STOLICY

    Potrzebny kontrakt