Established 1999

LEKTURY DECYDENTA

01/09/2014

Córka Genseka - 22.09

Galina, trzykrotna mężatka, amatorka mocnych trunków, uciech i błyskotek zmarła na marskość wątroby w „psychuszce”, gdzie leczyła się na chroniczny alkoholizm.


Opowieść o córce Leonida Breżniewa, Galinie i jej mężu, Juriju Czurbanowie stanowi niewielką część tej książki i służy autorowi jako pretekst do zaprezentowania najciemniejszej strony systemu radzieckiego i życia radzieckich elit politycznych, wojskowych, artystycznych. Tych ostatnich byśmy dzisiaj nazwali modnym określeniem „celebryci”. Oni kręcili się wokół władzy, a władza wokół nich, gdyż to dawało jej powiew zefirku kultury. Historia Galiny jest niejako lepiszczem książki, ewidentnie będącej zbiorem artykułów Jewgenija Dodolewa, dziennikarza śledczego słynnego miesięcznika „Sowierszenno sekretno” czyli „Sowseka”.


Galina, trzykrotna mężatka, amatorka mocnych trunków, uciech i błyskotek zmarła na marskość wątroby w „psychuszce”, gdzie leczyła się na chroniczny alkoholizm. Jej trzeci mąż, Jurij Czurbanow, który dzięki małżeństwu z córką władcy największego państwa świata w niesamowitym tempie został generałem armii i wiceministrem spraw wewnętrznych, też skończył marnie: za udział w licznych aferach, ujawnionych natychmiast po śmierci „kochanego tow. Leonida Ilicza”, został pozbawiony wszystkich stanowisk, tytułów i odznaczeń i skierowano go na bezpłatny wypoczynek do kolonii karnej na 12 lat.


Ale „smaczkiem” książki nie są same rewelacje z życia Pierwszej Rodziny ZSRR. Są nim natomiast opisy patologii na szczycie elit radzieckich, podchody, intrygi i zamachy. Np. niezwykle frapujący jest opis nieudanego zamachu na Jurija Andropowa, szefa KGB, przygotowanego na zlecenie Leonida Breżniewa przez ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, Nikołaja Szczełokowa. Zresztą, pamiętliwy tow. Andropow natychmiast po śmierci tow. Ilicza powywalał ze stanowisk wszystkich zamieszanych w zamach. Charakterystyczne, że najbliższej rodziny Breżniewa się nie czepiał, zostawiając żonie zmarłego genseka daczę i emeryturę po nim. Był już wtedy bardzo chorym gensekiem i może nie chciał tworzyć precedensu, który mógłby rykoszetem wkrótce odbić się na jego bliskich. Te apanaże odebrał zainteresowanej dopiero porządny i chwalony powszechnie za dobroć Misza Gorbaczow, w ogóle nie interesując się tym, że wdowa po Leonidzie Iliczu nie ma z czego żyć.


Najbardziej wstrząsające fragmenty książki dotyczą gigantycznej korupcji i łapownictwa, które opanowały wszystkie szczeble radzieckiej władzy we wszystkich republikach zwłaszcza w Środkowej Azji na Zakaukaziu: do każdego stanowiska była przypisana określona „wziatka” i podwładni musieli ją w odpowiednim terminie uiszczać. A pracownicy organów ścigania, którzy nieopatrznie usiłowali sprawy wyjaśniać, a ich sprawców karać, lądowali w koloniach karnych czyli w łagrach, z powodu „przekroczenia obowiązków służbowych i łamania praworządności”.


Autor nie ukrywa też, że znany autor Julian Siemionow, twórca legendarnego Stirlitza, miał kontakty regularne z KGB i sugeruje, że uważany również w Polsce za czołowego dysydenta znany historyk Roj Miedwiediew, działał na zlecenie Łubianki i jej szefa.


Dzięki tej książce poznajemy wiele tajemnic systemu radzieckiego.


Jacek Potocki


Jewgienij Dodolew, „Kremlowska księżniczka. Opowieść o Galinie Breżniewej i sowieckich elitach”, „Bellona”, Warszawa 2014



*********


O szlachcie bez tajemnic – 15.09


Wielki erudyta, Jan Ciechanowicz, szybko po monumentalnej książce „Z dziejów kultury W.Ks. Litwy” wydał kolejną pozycję o bliskości historycznej narodów Polski i Litwy. Omawiana publikacja odnosi się do szlachty: tej lepszej, w swoim mniemaniu, warstwy społecznej. W Polsce ta warstwa była dość liczna, gdyż liczyła 8-10% narodu, podczas gdy w krajach zachodnich szlachta stanowiła zaledwie 1-2% tamtejszych społeczeństw. Książka zawiera podstawowe informacje o tysiącach rodzin szlacheckich i ich herbach rodowych wraz z oryginalnymi wizerunkami herbów. Stąd we wstępie sporo informacji o heraldyce czyli nauce o herbach: Ciechanowicz przedstawia genezę herbów szlacheckich, wyjaśnia występujące w herbach wizerunki, symbole i nazwy, zarówno tych, którymi legitymowała się szlachta Rzeczypospolitej, jak i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Interesujące są jego rozważania o tzw. psychologii heraldycznej, czyli o skojarzeniach, w powszechnym przekonaniu, herbów z cechami ich właścicieli.


Nie pominięto w książce funkcji socjalnych warstwy szlacheckiej i tu autor przytacza opinie często krańcowo przeciwstawne. Generalnie, historycy uważają szlachtę za warstwę zaniedbaną pod względem majątkowym, która z racji działalności wojskowej lub policyjnej, powierzanej jej z tytułu urodzenia, coraz bardziej lekceważyła swe powinności i z biegiem czasu musiała tracić swe znaczenie na rzecz tych, którzy wykazywali osobistą pilność w wykonywaniu obowiązków. Jan Ciechanowicz pisze nawet o stopniowej degradacji charakterologicznej szlachty polsko-litewsko-białoruskiej na skutek przewlekłego alkoholizmu i rozpusty.


Autor pisze sporo o arystokracji, jako o tej części szlachty, która ma wykonywać funkcje przywódcze w społeczeństwie. Arystokracja bardzo dba o swoją odrębność. Autor konstatuje, że po zmieszaniu się z plebejuszami, arystokracja zatraca swój arystokratyzm i staje się motłochem. Czy to jest uwaga do dość częstych ostatnio mariaży dzieci polskiej arystokracji z dorobkiewiczami bez korzeni? Przy okazji autor zwraca uwagę na megalomańskie w skali międzynarodowej pojmowanie swego znaczenia przez wielkie narody kulturotwórcze, do których zalicza Niemców, Żydów, Japończyków, Chińczyków czy Rosjan. Szczególnie wielkie wyobrażenie o swojej pozycji światowej mają „mistrzowie podbojów”, czyli Żydzi i Chińczycy.


Książka została napisana przy zastosowaniu warsztatu naukowego. Autor przeprowadził benedyktyńską wręcz kwerendę w archiwach polskich, litewskich, białoruskich, ukraińskich, rosyjskich i zachodnioeuropejskich.


Bardzo wartościowa książka dla procesu osobistego ukulturalniania się i sięgania do szlacheckich korzeni przez tych, którzy je mają. A ci, co ich nie mają, z pewnością nieco sobie powzdychają.


                                                                                              Jacek Potocki


Jan Ciechanowicz, „Księga herbowa Białej, Czarnej i Czerwonej Rusi Inflant, Litwy, Moskwy, Polski, Ukrainy i Żmudzi”. Wydawnictwo „Kolumb”, Siemianowice Śląskie, 2014


********


Ambasador intelektualista – 1.09


Ambasador Jerzy Maria Nowak cieszył się w MSZ zawsze wielkim szacunkiem nie tylko z powodu solidnego wykształcenia, nienagannych manier czy dyplomatycznych umiejętności. On umiał pisać. Jego depesze czy notatki informacyjne były majstersztykiem, stanowiącym ogromny kontrast z bełkotem wielu utytułowanych kolegów, którzy z placówek słali do Centrali wyciągi z prasy w kraju pobytu, podając je jako myśli własne. Książka potwierdza tę wysoką klasę ambasadora Nowaka.


Jak większość wspomnień, książkę otwierają lata dzieciństwa na kresowym Podolu, życie pod okupacją radziecką wśród ukraińskiego żywiołu. Potem repatriacja z kresów na Śląsk i ciekawe spostrzeżenia dotyczące mentalności Ślązaków i Polaków, mieszkających na Śląsku Opolskim. Najciekawsze są, oczywiście, lata męskie: studia w Szkole Głównej Służby Zagranicznej i początki pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Były to lata dla późniejszego ambasadora niełatwe, z uwagi na uważane wówczas za „niesłuszne”, jego inteligenckie pochodzenie. Z tamtych lat datuje się trwająca do dzisiaj przyjaźń Nowaka z dwoma innymi wybitnymi polskimi dyplomatami, Sławomirem Dąbrową i Adamem Danielem Rotfeldem.


Jerzy M. Nowak wspomina wyjątkowo silną wówczas ideologizację służby zagranicznej oraz brak zdefiniowania polskiego interesu narodowego. Pozytywnym dorobkiem owego niesuwerennego okresu było utrwalenie międzynarodowego uznania naszych granic zachodnich. Autor dobrze wspomina ministrów spraw zagranicznych: Adama Rapackiego i Józefa Czyrka, którzy inteligentnie starali się strefę naszej suwerenności poszerzać. Ale bezspornie obowiązującą wtedy zasadą było „myślenie blokowe” pod towarzyszy radzieckich, których bardzo denerwowały nasze nieustanne próby wyrwania się z szeregu. Ciekawe, że umiejętnie redagowane przez Nowaka instrukcje dla naszych delegacji, zawierające nieco odmienne stanowisko niż domagał się ZSRR, zatwierdzał bez wahania nawet Stefan Olszowski, uznawany za partyjny beton, członek Politbiura.


Spory fragment książki to opis życia i pracy na placówkach: Dar es-Salaam, Buenos Aires, Nowy Jork, Wiedeń, Madryt i Bruksela, oraz udziały w konferencjach międzynarodowych. Polska delegacja była z reguły do tych konferencji dobrze przygotowana, a z powodu elastycznego podejścia do wielu problemów, cieszyła się szacunkiem zarówno tzw. socstran  jak i państw zachodnich. Interesującym zapiskiem wspomnień jest dłuższa rozmowa autora ze słynnym „Che” Guevarą w Dar es-Salaam, skąd kubański rewolucjonista śledził ruchy narodowowyzwoleńcze w Afryce. Tam też ambasador Nowak nawiązał bliską przyjaźń z Ryszardem Kapuścińskim, którą przerwała dopiero śmierć słynnego dziennikarza.


Z powodu oporu wobec akcji antysemickiej w MSZ w 1967 r. Nowak został wysłany za karę na placówkę do Buenos Aires, czyli „odpowiednio daleko”, jako attache kulturalny. Opisuje atmosferę podejrzliwości i podjazdów w ambasadzie. Podpadł wtedy dyplomatom-kombinatorom, gdyż nie chciał wejść z nimi w spółkę, handlującą bezcłowymi, luksusowymi samochodami. 


Potem uczestniczył w negocjacjach KBWE. Opisuje działalność delegacji zachodnich i ZSRR oraz delegacji polskiej, która zachowała margines sporej swobody. Na kolejną placówkę pojechał do Nowego Jorku, jako zastępca Stałego Przedstawiciela Polski przy ONZ. Potem Wiedeń, jako ambasador przy organizacjach międzynarodowych i OBWE. Wreszcie zmiana ustroju w Polsce. Ambasador Nowak włączył się w nurt przemian współpracując z ministrami: Skubiszewskim, Bartoszewskim i Geremkiem. Sporo miejsca poświęca opisom atmosfery tamtych dni „w Gmachu”. Są to bardzo interesujące fragmenty wspomnień, choć pewna liczba dyplomatów widzi ten okres w historii polskiej dyplomacji, a zwłaszcza praktyki ministra Skubiszewskiego, nieco inaczej. Potem Hiszpania i NATO i trudny okres współpracy z minister Anną Fotygą.


Po przejściu na emeryturę ambasador Nowak był prezesem Stowarzyszenia Euroatlantyckiego, w którym działa do dzisiaj, jest też nadal wykładowcą uniwersyteckim. W 2013 r. obronił pracę habilitacyjną.


Na kartach książki można znaleźć nazwiska znanych polityków, opisy trudnych sytuacji międzynarodowych, w których ambasador Nowak uczestniczył.


Bardzo dobre, ubogacające wspomnienia wybitnego polskiego dyplomaty-intelektualisty,  człowieka prawego i poważanego.


                                                                                              Jacek Potocki


Jerzy M. Nowak, „ Dyplomata na salonach i w politycznej kuchni”, „Bellona”, Warszawa 2014

W wydaniu nr 154, wrzesień 2014, ISSN 2300-6692 również

  1. IMR ADVERTISING BY PR

    Bieluch w jesiennych duetach - 30.09
  2. FILM O HENRYKU SŁAWIKU

    Życie na krawędzi - 28.09
  3. SZTUKA RATUJE BUDŻETY

    Dziedzictwo narodowe na gwałt sprzedam - 17.09
  4. OBRÓT PALIWAMI CIEKŁYMI

    Cios w wyłudzaczy podatku - 17.09
  5. LEKI BEZ RECEPTY

    Powrót na ścieżkę wzrostu - 18.09
  6. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Marszałek zwycięzca - 8.09
  7. TP NR 39

    Hołownia na misji w Polsce - 26.09
  8. 7 LAT NEW CONNECT

  9. WIATR OD MORZA

    Taka Polska - 2.09
  10. LEKTURY DECYDENTA

    Córka Genseka - 22.09
  11. LUDZIE - LUDZIOM

    Walka dobra ze złem, światła z ciemnością - 1.09
  12. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Poniedziałek, 29.09 – Płacić!
  13. DONALD TUSK SZEFEM EUROPEJCZYKÓW

    Czas i lobbing - 1.09
  14. W OPARACH WIZERUNKU

    Rozbiór "wizerunku" - 1.09
  15. I CO TERAZ?

    Mistrzostwo i reszta - 22.09
  16. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Polska amnezja - 15.09