Established 1999

FILOZOFIA I DYPLOMACJA

31/08/2014

Polska amnezja - 15.09

Niebezpieczna jest natomiast, przejawiana w Ukrainie, tendencja do gloryfikowania Stefana Bandery czy UPA – pisze Jacek Potocki.

Kiedy w naszym kraju mówi się o Ukrainie w czasach kryzysu, często słyszy się hasło „banderowcy”, czy „UPA”, jako ostrzeżenie przed zbytnim angażowaniem się Polski w pomoc dla wschodniego sąsiada. Rzeczywiście bowiem, w relacjach wizualnych z wydarzeń na kijowskim Majdanie widać było wśród demonstrantów hasła i napisy UPA. Z oburzeniem niektórzy widzowie oglądali np. symbol tryzuba.


Oburzenie w ostatnim przypadku jest nieusprawiedliwione i wynika z niewiedzy i uprzedzeń, gdyż tryzub jest oficjalnym godłem Ukrainy, chociaż Polakom może kojarzyć się z on mordami na Wołyniu czy z bandyckimi akcjami UPA na ziemiach polskich.


Niebezpieczna jest natomiast, przejawiana w Ukrainie, tendencja do gloryfikowania Stefana Bandery czy UPA. Banderę w dniu 10 stycznia 2010 r. odznaczył pośmiertnie i zrobił bohaterem narodowym Ukrainy wielki demokrata i podobno przyjaciel Polski prezydent Wiktor Juszczenko. Oburzenie ze strony polskiego społeczeństwa, naszych mediów oraz prezydenta Lecha Kaczyńskiego nic nie dało. Podobnie negatywne stanowisko zajął w tej sprawie Parlament Europejski. Bandery bronił wówczas m.in. przywódca krymskich Tatarów, Mustafa Dżemilew, uhonorowany jako pierwszy przez jury pod przewodnictwem nieomylnego i pouczającego wszystkich Lecha Wałęsy, Nagrodą Solidarności, którą apologecie Bandery wręczył na Zamku Królewskim osobiście prezydent Bronisław Komorowski.


A przecież to Bandera zorganizował w 1934 r. mord na przedwojennym ministrze spraw wewnętrznych Bronisławie Pierackim, za co został skazany przez polski sąd na karę śmierci, zamienioną w wyniku amnestii na dożywotnie więzienie. To jego bliscy współpracownicy w marcu 1941 r. utworzyli w porozumieniu z Abwehrą pod komendą niemiecką batalion „Nachtigall”, złożony z Ukraińców, który w lipcu 1941 r. wymordował polskich profesorów Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, wśród których był Tadeusz „Boy” Żeleński. Dziwne, że tak aktywny w tropieniu komuszych agentów Instytut Pamięci Narodowej umorzył śledztwo w tej sprawie „z powodu niewykrycia sprawców”.


Ciekawe, że po wojnie Amerykanie uznali Banderę za niebezpiecznego osobnika, natomiast zyskał on uznanie i pomoc ze strony angielskich dżentelmenów czyli Secret Intelligence Service (MI6), którym się ciągle wydawało, że Wielka Brytania odgrywa jeszcze jakąś ważną rolę w świecie. Brytyjczycy solidnie wspierali Banderę finansowo do 1954 r. Mimo że banderowcy w samych Niemczech Zachodnich dokonali ponad 100 mordów politycznych, wywiad zachodnioniemiecki, czyli BND, również podjął z nimi współpracę. Bandera wysyłał grupy terrorystyczne do Polski i ZSRR. Towarzysze radzieccy się wściekli i polecili KGB zlikwidowanie Bandery, co się też stało w Monachium w dniu 15 października 1959 r.


A UPA? Wystarczy przypomnieć, że w 1938 r. Abwehra zorganizowała obozy szkoleniowe dla młodych banderowców, którzy utworzyli potem UPA. Młodzi nacjonaliści ukraińscy byli szkoleni przeciwko Polsce w sposobach walki partyzanckiej w obozie Abwehry w miejscowości Brandenburg, niedaleko Berlina. A co było potem, to już wszyscy wiedzą.


A my podobno w tych dniach dostarczyliśmy broń Ukrainie w imię bratniej solidarności. Mówi się, że była ukryta pod kocami, wysłanymi przez Polskę w ramach pomocy humanitarnej. Niemcy, którzy raczej pamiętają o latach symbiozy z nacjonalistami ukraińskimi, są bardzo wstrzemięźliwi pod tym względem. Hmm!!!


Jacek Potocki


Chłopcy, źle się bawicie – 1.09


Stosunki Polski z Rosją osiągnęły dno dna. Nasi politycy, generałowie i media ciągle podgrzewają napięcie. Już nie pytają, czy dojdzie do III wojny światowej, tylko zastanawiają się, kiedy do niej dojdzie. Dlatego Polska stała się dość kłopotliwym sojusznikiem, zarówno w NATO jak i w Unii Europejskiej. Europa Zachodnia nas się boi, w koncercie z Warszawą grają już tylko państwa bałtyckie, a zwłaszcza Litwa. Cztery muchy gryzą słonia, który idzie do przodu.


W znakomitym, analitycznym artykule dla portalu „Onet” znany politolog z Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Stanisław Bieleń słusznie wskazuje, że głównym instygatorem napięcia w stosunkach z Rosją jest generalicja, która oczekuje, iż na tej podstawie Polska otrzyma od USA nowoczesne uzbrojenie. Dodajmy, w miejsce dotychczas dostarczanego badziewia, które kosztowało nas miliardy, a które na zasadzie bezgranicznego posłuszeństwa, kierownictwo państwa kupowało bezkrytycznie od Amerykanów.


Prof. Bieleń ostrzega przed generowaniem napięcia: w przypadku ewentualnej wojny Zachodu z Rosją Polska stanie się poligonem działań militarnych, w efekcie których zniknie z mapy świata. Nikt nam nie pomoże! Nikt a nikt! Chyba, że bohaterska Litwa… Najlepszym dowodem na to, jak może być, są obecne sankcje. Polska straciła najwięcej i Unia nigdy nie będzie w stanie tych strat nam zrekompensować. Bogaci członkowie Unii Europejskiej kombinują nieustannie, jak sankcje obejść: Francja produkuje dla Rosji okręty wojenne, Luksemburg prowadzi miliardowe operacje finansowe, Niemcy przesuwają ostateczne „ukaranie” Rosji o kolejne tygodnie. A my? Szable w dłoń!!! Jak się słucha wypowiedzi generała Stanisława Kozieja, szefa BBN, można dojść do wniosku, że pełna mobilizacja naszych walecznych sił zbrojnych to kwestia dni, a może i godzin… Wydaje się, że pora z taką polityką skończyć.


Spotkanie ministrów spraw zagranicznych Niemiec, Francji, Rosji i Ukrainy pokazało dobitnie, że żadne z liczących się państw nie chce zaangażowania koryfeuszy polityki zagranicznej z Polski w rozwiązanie konfliktu Rosja-Ukraina. Wydaje się, że również i w tym kontekście należy rozpatrywać powołanie polskiego premiera na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Tam będzie on pod codzienną kontrolą wielkich UE, a zwłaszcza Niemiec. A z obawy przed utratą istotnych apanaży musi być grzeczny.


A zakaz przelotu nad Polską samolotu z ministrem obrony Rosji, Szojgu? To po prostu dziecinna zagrywka, za którą wcześniej czy później Polska zapłaci. Wystarczy, że samoloty naszego prężnego, prawie bankrutującego przewoźnika narodowego PLL LOT otrzymają podobny zakaz od władz Rosji. Wtedy po raz kolejny trzeba będzie zlikwidować połączenie lotnicze Warszawy z Pekinem i innymi punktami globu. Decyzję o zakazie przelotu samolotu z ministrem Szojgu musiał podjąć albo minister obrony albo nawet osobiście premier. Czy zdawali sobie oni sprawę ze skutków tego nieodpowiedzialnego, ewidentnie złośliwego kroku?


To tak, jakby wyłamać lusterko w samochodzie sąsiada tylko dlatego, że ten zaparkował samochód przy moim płocie.


JACEK POTOCKI

W wydaniu nr 154, wrzesień 2014, ISSN 2300-6692 również

  1. IMR ADVERTISING BY PR

    Bieluch w jesiennych duetach - 30.09
  2. FILM O HENRYKU SŁAWIKU

    Życie na krawędzi - 28.09
  3. SZTUKA RATUJE BUDŻETY

    Dziedzictwo narodowe na gwałt sprzedam - 17.09
  4. OBRÓT PALIWAMI CIEKŁYMI

    Cios w wyłudzaczy podatku - 17.09
  5. LEKI BEZ RECEPTY

    Powrót na ścieżkę wzrostu - 18.09
  6. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Marszałek zwycięzca - 8.09
  7. TP NR 39

    Hołownia na misji w Polsce - 26.09
  8. 7 LAT NEW CONNECT

  9. WIATR OD MORZA

    Taka Polska - 2.09
  10. LEKTURY DECYDENTA

    Córka Genseka - 22.09
  11. LUDZIE - LUDZIOM

    Walka dobra ze złem, światła z ciemnością - 1.09
  12. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Poniedziałek, 29.09 – Płacić!
  13. DONALD TUSK SZEFEM EUROPEJCZYKÓW

    Czas i lobbing - 1.09
  14. W OPARACH WIZERUNKU

    Rozbiór "wizerunku" - 1.09
  15. I CO TERAZ?

    Mistrzostwo i reszta - 22.09
  16. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Polska amnezja - 15.09