Established 1999

DECYDENT SNOBUJĄCY

2 marzec 2014

Poniedziałek, 31.03 – Stare newsy

Po ataku samolotami na wieżowce w Nowym Jorku w 2001 roku oglądanie filmów katastroficznych albo nie ma sensu, albo jest to zajęcie dla nienasyconych maniaków.

————————————————————-
Do komentowania spraw wszelkich,
nie tylko ukazujących się w tej rubryce,
zapraszam tędy:


decydent@decydent.pl


Zapewniam, że się ukażą.
————————————————————


Ludzi wyskakujących z okien płonących wież, ich spektakularne zawalenie, CNN transmitowała na żywo. Ten widok był szokiem i katharsis. Tak więc wszystko już było. Ale o czymś wyrobnicy mediów muszą donosić młodszym pokoleniom. Wdzięcznym tematem jest dzisiaj partnerstwo ukraińsko-rosyjskie. Łapówkarstwo w obu krajach jest wliczone w dosłownie każdy rodzaj działalności, nie tylko gospodarczej, ale i społecznej. Wiedząc to, jednak przeczytałem we wczorajszej „Wyborczej” teksy Igora T. Miecika o bandytyzmie politycznym na Krymie. Na „przylądku tłustych kotów”, jak pięknie miejscowi nazywają swój półwysep, „nawet pościel z państwowego przedszkola można wyprać wyłącznie w bandyckiej pralni”. Miecik nie policzył, ilu obecnych polityków na Krymie ma za sobą bandycką przeszłość z zabójstwami i haraczami w pierwszej kolejności, gdyż nie ma takich możliwości. Poza tym, omerta obowiązuje nie tylko wśród mafii sycylijskiej – to zasada uniwersalna w tych kręgach na całym świecie. Krymscy nie boją się nikogo, eliminują nieposłusznych, nagradzają wiernych. Lęk czują tylko przed jednym człowiekiem: to car-pułkownik Putin. Otóż, aby tekst o sprawach znanych mógł zainteresować, to musi być literaturą, a nie suchą wyliczanką.


Piątek, 28.03 – Koleżka Bambo


„Murzynek Bambo w Afryce mieszka, czarną ma skórę ten nasz koleżka”. Zacytowałem z pamięci tylko tyle, gdyż dalszego ciągu wierszyka Juliana Tuwima nie pamiętam. W czasach głębokiego PRL-u utworek nie wzbudzał absolutnie żadnych kontrowersji, a kiedy pisał go Tuwim (na pewno przed rokiem 1953, kiedy zmarł) – tym bardziej. Budzenie świadomości społecznej i narodowej w Afryce wyczerpująco opisał Ryszard Kapuściński w „Gdyby cała Afryka…”. Natomiast dopiero czasach całkiem nieodległych, jakieś 20-30 lat temu, również w Ameryce i Europie zaczęto zważać na poprawność polityczną w określeniach mieszkańców Czarnego Lądu (kto dzisiaj używa tej nazwy?). Do tego stopnia, że Murzyni stali się nadwrażliwi, jak Żydzi, i doszukują się obrazy nawet w niuansach. I tak przyszło do naszej polskiej margaryny Palma z wizerunkiem uśmiechniętego Murzynka pod owym drzewem. Polscy Murzyni uważają, że taki ich obraz jest obraźliwy, bo już dawno zeszli z drzew i nie siedzą pod nimi z głupawymi uśmiechami, lecz rozwijają się na wszelkich polach. A Murzyn pod palmą to rasistowski stereotyp. Aleksander Szałajko z zakładów Bielmar w Bielsku-Białej, producenta Palmy, twierdzi, że w takim wizerunku obywateli Afryki nie ma nic zdrożnego, bo wierszyk jest zabawny, napisany przez świetnego poetę i wtedy nikt nie doszukiwał się w nim pejoratywnych głębi. Jednak czasy się zmieniły, czego Szałajko zaściankowo nie zauważa. Puentuje, że Palma z Murzynkiem pod palmą nadal będzie na rynku, bo bardzo dobrze się sprzedaje. Ciekawe, przecież Polacy to rzekomo rasiści i antysemici, więc powinni bojkotować wszystko, co wiąże się z Murzynami i Żydami. I kupować np. margarynę Kasia. I jeszcze jedno słowo, które kiedyś miało inny wydźwięk: koleżka. Dzisiaj jest określeniem pogardliwym, umniejszającym, wyszydzającym. Dzisiaj koleżką może być kompan do kieliszka lub współgarownik z więzienia.


Czwartek, 27.03 – Wiosna Ludów Bez Głów


Niestety, demokracja i brak cenzury pozwalają bezkarnie wypływać na szerokie wody ławicom bezmózgów. Pułkownik Putin obronił niby-zbrojnie, niby-niezbrojnie mniejszość rosyjską na Krymie. Ura, ura, ura! Niech żyje tawariszcz Władimir Władimirowicz. Należy uczyć się od silniejszych, więc tandem Komorowski-Tusk powinien bezzwłocznie ochronić mniejszość polską na Litwie i przyłączyć Wileńszczyznę do Polski. Litewska telewizja publiczna poinformowała, że tak może się stać, gdyż polska mniejszość jest nielojalna wobec Wilna. Rzeczywiście, z tego co do nas dociera o wyczynach Akcji Wyborczej Polaków pod wodzą Waldemara Tomaszewskiego (domaganie się pisowni nazwisk po polsku, protesty przed zdawaniem matury po litewsku i co tam jeszcze), można odnieść wrażenie, że nasi pobratymcy minęli się z rozumem i tworzą V kolumnę, która musi drażnić Łitwinów i wywoływać ich obawy. Tutaj my będziemy agresorami, jednak w słusznej sprawie. Ale sami też możemy zostać najechani. A to przez Pepików, którzy wystąpią w obronie swoich na naszym dzisiaj Zaolziu; a to przez Niemców, którzy zatroszczą się o sponiewieranych swoich na Śląsku. Oby Szwedom nie przypomniała się wojna trzydziestoletnia… Chwalić Boga, że nie będziemy mieli problemu zbrojnego z zachodnią Ukrainą. Nasze przedwojenne ziemie już nam przydzielił niezastąpiony towarzysz Władimir Żyrynowski. Uff. No, kartografowie! Do roboty! Chyżo sporządzać nowe mapy Jewropy.


Środa, 26.03 – Szczyt irytacji


Jeszcze jeden karygodny przykład usprawiedliwiający nieoglądanie politycznych programów w telewizji, tym razem państwowej. Wczoraj Piotr Kraśko zaprosił do TVP Info Antoniego Macierewicza. No nie sposób było ścierpieć tego przekrzykiwania się raptem dwóch osób. Czy zaproszenie tego chorego człowieka to zasługa wyłącznie Kraśki, czy też szerszego zespołu decydentów Jedynki? Wiadomo przecież, że Macierewicz nie odpowie na żadne pytanie, a będzie wygłaszał monologi na jeden temat – katastrofy smoleńskiej. Wczoraj też było o brzozie – to jeszcze pół biedy. Szczytem chorego kłamstwa było powtórzenie pisowskiej tezy o wybuchu na pokładzie samolotu. Dalej nie było lepiej. Kraśko nie istniał, brylował Macierewicz. Kraśko z ulgą zakończył krótki „wywiad”. Telewidzowie nie dowiedzieli się niczego. Wiem, że Wiadomości oglądają Polacy o wszystkich orientacjach. Widok, tembr głosu i stan umysłu Macierewicza do szału doprowadził poważnych, rozsądnych oglądaczy. Niebywale podbudował i utwierdził w teoriach spiskowych biedaków o zmąconych umysłach. Po co odkurzać ze śmieciowych nisz takich szkodników społecznych i politycznych, jak Macierewicz? Żeby jeszcze bardziej, bo na ogólnopolską skalę, poróżnić społeczeństwo?


Wtorek, 25.03 – Ryzykanci


Skala ryzyka zależy od skali biznesu. I odwrotnie. Bezpiecznych biznesów w zasadzie nie ma. Te w miarę bezpieczne przynoszą skromne przychody z reguły rozłożone w czasie. Obarczone dużym ryzykiem, jak np. giełdowe, mogą przynieść szybko spore profity. Równie prędko można je stracić. Pomińmy pieniądze zarabiane na wiedzy, jak np. w IT czy na wybitnej sztuce. Te są bowiem bezpieczne. Drugi rodzaj przedsiębiorczości to handel. Trzeci to interes polityczny. Najistotniejszy. Polacy handlować mogą z UE, USA, Azja, Bliskim Wschodem lub Rosją (Dzikim Wschodem?). Rosja – kraj wielki, bogaty, potrzebujący. Polscy odważni biznesmeni robią z Rosjanami interesy, choć wiedzą, że są one uzależnione od polityki Kremla, nawet te – zdawać by się mogło – prywatne. Są więc obarczone największym ryzykiem ze wszystkich wyżej wymienionych. Jak też wiadomo, Polak jest mądry po szkodzie. Nie wyciąga wniosków z cudzych doświadczeń, musi uczyć się na własnych błędach. Nie wyciąga też wniosków z historii. Gdyby wyciągał i interesował się przygodami innych, to wiedziałby, że Rosjanom nie można wierzyć za grosz. Jeśli cokolwiek będzie leżało wyłącznie w ich najwyższym interesie, to nie dotrzymają żadnej umowy. Dzisiaj cały świat docenia rosyjskie rozumienie dewizy pacta sunt servanda. A piszę o tym, gdyż właśnie przypada 69. rocznica aresztowania przez Sowietów szesnastu polskich oficerów i polityków pod pozorem rozmów o normalizacji życia politycznego w Polsce po II wojnie światowej. Pułkownik NKWD Pimienow napisał w liście do gen. Leopolda Okulickiego m.in.: „Gwarantuję panu moim słowem oficerskim, że od tej chwili pański los będzie spoczywał w moich rękach i że po przybyciu do naszej kwatery będzie pan absolutnie bezpieczny”. Pimienowowi uwierzyło 16 przedstawiciel polskiego podziemia. Zostali aresztowani i wywiezieni do Moskwy. Większość otrzymała wieloletnie wyroki więzienia.


Poniedziałek, 24.03 – Trociny


Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Gdzie piłują, tam sypią się trociny. Krzysztof Varga bezpardonowo tnie wszystkie świętości na owe trociny. Nieprzypadkowo, ale dopiero teraz, przeczytałem „Trociny” i ubolewam, że tak późno, a nie dwa lata temu, kiedy się ukazały.Varga to najbardziej obrazoburczy, dokuczliwie, męcząco trafny obserwator codziennych bezwartości współczesnego Polaka. Bezwartości, które są polskim rajem, idyllą, wymarzeniem. I tego Polaka ze wsi, i tego z miasta, czyli tego, który swoją wiejskością zasiedlił miejskość. Bohater książki tnie dookoła (ale nie na oślep, o nie – z dogłębnym przemyśleniem) i kpi ze wszystkich: swoich rodziców ze wsi awansujących po wojnie do stolicy, z udawanej religijności, z korporacyjnych pracoholików. Nie jest jednak narcyzem, bufonem, więc natrząsa się też z własnego wyobcowania na tej zdebilałej pustyni. Jako odtrutki słucha muzyki klasycznej. Nie piszę tu recenzji „Trocin”, a jedynie spontaniczny zachwyt nad językiem autora, składnią złożonych zdań, skojarzeniami, porównaniami – są znakomite. Nie sposób się oderwać od tej bluźnierczej narracji. Znam Vargę ze znakomitych felietonów w „Dużym Formacie”, w których musi się nieco ograniczać językowo (przy czym nie mam na myśli wulgaryzmów, których niemal nie używa) i skojarzeniowo, za to w książce autorowi wolno wszystko. I dał popis prawdziwej, współczesnej, mądrej, szczerej do dna literatury. Powiedzieć, że książka jest świetna, to nic nie powiedzieć. To już fraza z Pilcha.


Piątek, 21.03 – Chciwy dobroczyńca


Kiedyś uczono, iż podstawową zasadą biznesowego powodzenia jest dbałość o klientów. Za komuny czytaliśmy o tym, jak bajkę o żelaznym wilku. Brak jakichkolwiek dobrej jakości towarów usprawiedliwiał prostactwo i chamstwo ekspedientów. Klient, który chciał cokolwiek nabyć musiał się płaszczyć, poniżać przed boginiami za ladami. Niespłaszczony obywatel nie jadł tego, co chciał, nie chodził w ubraniach i fasonach, które by mu pasowały. A na dodatek, jeśli nie był czynnym opozycjonistą, mógł wybrać emigrację wewnętrzną. Mamy już 25 lat demokracji kapitalistycznej i – zdawać by się mogło – że przedsiębiorcy będą chuchać na klientów. Tak, ale nie wszyscy muszą się płaszczyć przed klientami (cóż za chichot historii lub inaczej: kto się wywyższa, będzie poniżony i vice versa). Jeśli w jakiejś branży istnieje duża i mordercza konkurencja, to tak, a jeśli ma się monopol, to nie. Lubimy patrzeć na Zachód, to podam (znany na pewno wielu globtroterom) przykład niesławnego, acz skutecznego, biznesmena. To Irlandczyk Michael O`Leary, właściciel najtańszej linii lotniczej Ryanair. Kto leciał z Michaelem, ten wie, jak jest na pokładzie i ile kosztuje np. puszka coli. O`Leary tak obniżył ceny biletów, że mogą z nim podróżować nawet biedacy. I tak się dzieje. Człowiek mający nieco więcej gotówki po pierwszym doświadczeniu nie skusi się na drugą „przyjemność”. O`Leary nie dość, że w żywe oczy kpi z pasażerów, to nie uwzględnia reklamacji, poniża skarżących się, ignoruje dziennikarzy, absolutnie nie dba o reputację. A klientów mu przybywa. Oczywiście, tych oszczędnych. Najnowszymi pomysłami Irlandczyka są płatne toalety (na razie nie wie jak genialną ideę rozwiązać technicznie) oraz miejsca stojące. W wywiadzie dał gwarancję, że gdy zaoferuje bilety stojące za cenę 1 GBP, a siedzące za 25 funtów, to najpierw sprzeda te pierwsze. Świetny tupet. I będzie miał rację.


Czwartek, 20.03 – Płacić!


Już o tym w tym miejscu pisałem, ale trend jest tak pozytywny, że należy o nim przypominać. To opłaty za treści dziennikarskie zamieszczane w sieci. Spadki sprzedaży wszystkich tytułów drukowanych i powszechne przenoszenie zawartości na nosniki elektroniczne wywołało kryzys finansowy u wszystkich wydawców. Pierwszy „basta!” powiedział Rupert Murdoch każąc czytelnikom płacić za to, co czytają na komputerze czy laptopie czy czytniku. Trudna decyzja – straty finansowe. Przetrwał, torował drogę. I tak w Wielkiej Brytanii czytelnicy płacą za czytanie takich tytułów: „Financial Times”, „The Times” i „The Sunday Times”, „The Telegraph”, „The Sun” czy „Herald Scotland”. W Niemczech za: „Die Welt”, „Bild”, „Die Tageszeitung” czy „Berliner Morgenpost”. W Stanach: „The Wall Street Journal”, „The New York Times”, „The Washington Post” czy „The Boston Globe”. A nad Wisłą też nie zasypiają gruszek w popiele.


Środa, 19.03 – Coming out


Szykuje się niezła zadyma. Po gejach i tajnych współpracownikach bezpieki nadeszła wiekopomna chwila na ujawnienie się ateistów. 28 marca rozpoczną się w Warszawie Dni Ateizmu. Przez Krakowskie Przedmieście przejdzie marsz zakończony egzekucją arcyateisty z 1688 roku, Kazimierza Łyszczyńskiego. Przewidziano też konferencje, debaty, pokazy filmów i bankiet w restauracji Bazyliszek na Rynku Starego Miasta. Spodziewam się kontrpochodu moherowych beretów i wszelkich dewotów spod znaku Radia Maryja. Media, a szczególnie meinstrimowa tiwi, powinny relacjonować widowisko, albowiem nie każdy ateista czy wierzący będzie chciał się fatygować na manifestację. Poza tym, Polacy – jak kraj długi i szeroki – też chcieliby zobaczyć odważnych ludzi, którzy ujawnili swoją inność w ultra (rzekomo) katolickim państwie. Na pewno też z relacjami pojawią się niezależnie niepokorne TV Trwam i TV Republika. Na pewno poinformują o kolejnym bezprzykładnym ataku na Kościół, bezczeszczeniu świętości, odciąganiu dziatek od lekcji religii, pokazywaniu świata bez Boga oraz dążeniu do laicyzacji Polski. Być może zagrzmi też prezes Kaczyński odsądzając od czci i wiary opętanego przez szatana Tuska, o Millerze i Kwaśniewskim nie wspominając. Szykują się ciekawe wydarzenia. Profesorze Czapiński, proszę gotować szkiełko i oko.


Wtorek, 18.03 – Naćpani?


Sondaż goni sondaż, a w jednym zapytano młodzież o stosunek (przepraszam za słowo) do polityki. Przyszłość narodu niemal w ogóle nie interesuje się rządzącymi. Taki afront dla Tuska, Kaczyńskiego, Komorowskiego czy Millera, a nawet Palikota. Jeśli już jakieś niezrównoważone olewcze niedobitki licealne interesują się politycznym burdelem, to na pierwszym miejscu – o zgrozo! – PiS-em. PO dopiero na drugim miejscu. Ciekawe, czym Kaczyński i jego pretorianie zamącili w nieukształtowanych jeszcze myślowo łepetynach? A może to wpływ szkoły? A może rodziców, pardon – dziadków, bo to oni są przeraźliwie zagubienie w teraźniejszości? Takich dociekań nie prowadzi nawet prof. Janusz Czapiński. Mniemam, iż ta część młodzieży, którą interesuje polityczny bełkot wymieni nazwiska premiera i prezydenta oraz trzech innych bajarzy. A ja chciałbym wiedzieć, czy do nazwisk potrafią oni dopasować imiona? Głupie pytanie-wątpliwość? Wcale nie, znam kilkoro młodych chwatów, którzy nie mogą sobie (nie znają?) przypomnieć imion. Niby drobiazg.


Poniedziałek, 17.03 – Pisarzowanie


Najpierw rozbawił mnie Krzysztof Varga felietonem o biadolącej na biedę autorce. Później pomyślałem, że nie ma się z czego natrząsać, a raczej należy współczuć. A rzecz dotyczy honorariów za paranie się pisarstwem: poetyckim lub prozatorskim. Generalizując, z pisania trudno w Polsce wyżyć. No, chyba, że jest się Kalicińską lub Grocholą (czy jest jeszcze trzecie nazwisko, bo chyba Masłowska jednak do miejsca na punktowanym pudle jeszcze nie pretenduje?). Żaden polski pisarz nawet na milę świetlną nie zbliżył się do kolegi po fachu, dajmy na to, z Ameryki czy do J.K. Rowling z Wielkiej Brytanii (to ta od Harry`ego Pottera, gdyby ktoś nie pamiętał, ale także od dobrej powieści o współczesnej Anglii pt. „Trafny wybór”). Wzmożeniu zainteresowania pisarskimi dziełami służą nagrody, u nas Nike. Jeszcze aktualna laureatka, Joanna Bator, nie zwiększyła znacząco sprzedaży swojej nagrodzonej „Ciemno, prawie noc”, ale bez tego wyróżnienia postęp w ogóle by nie nastąpił. Najmarniej mają poeci. Ci naprawdę klepią biedę. Zacytuję odpowiedź z tekstu Mileny Rachid Chehab, zamieszczoną w „Gazecie Wyborczej”. Pytanie skierowane do poetki i pisarki Tamary Bołdak-Janowskiej z Olsztyna, która przez 15 lat wydała 13 tomów poezji i prozy, brzmiało: „To jak pani trwa?” Odpowiedziała: „Z kubeczkiem, z gąbeczką. Oszczędzamy z mężem wodę. Gorącej staramy się często nie odkręcać, podgrzewamy zimną na gazie, bo gaz mamy wliczony w czynsz. Górne światła włączam tylko wtedy, kiedy nie mogę czegoś znaleźć. Używam też świeczek. Otrzymałam kiedyś dary od Niemców i było w nich dużo świeczek. Muszę oszczędzać na internet. Bez internetu nie mogłabym pisać, a bez pisania nie mogłabym żyć”. Myślę o Jerzym Pilchu. W innej, wyższej kategorii, o Wiesławie Myśliwskim (czyżby „Ostatnie rozdanie” było pożegnaniem?). Jak im się powodzi w porównaniu z wymienionymi wyżej pisarkami?


Piątek, 14.03 – Warszawa wita


W sobotę Krasnaja Armia mogłaby zawitać do Warszawy i to bez prigłaszenija. „Rosjanie w trzy dni będą w Warszawie” – taki tytuł na pierwszej stronie zamieścił wczoraj „Super Express”. Czyżby kolejny cios w plecy, wszak pamiętamy 17 września 1939 roku? Ale może naszym kawalerzystom uda się krasnoarmiejców zatrzymać pod Radzyminem, jak w 1920? Kto może spowodować drugi cud nad Wisłą? Czy mamy zbawiciela? Otóż, jest jeden. To Jarosław Kaczyński, którego zwolenników zawołanie brzmi: „Jarosław, ty Polskę zbaw”. Co prawda, Kaczyński wojsko widział tylko podczas defilady w czasie pokoju, więc nie będzie drugim Piłsudskim, ale jako prezydent RP in spe (co nie daj Panie Boże) stanie się przecież zwierzchnikiem sił zbrojnych i ich naczelnym wodzem w razie konfliktu zbrojnego. I tak to sobie można by puszczać wodze fantazji, gdyby nie chęć zajrzenia do środka „SE” w celu dowiedzenia się o prawdziwości przybycia nieproszonych gości. Okazuje się, że to generał Waldemar Skrzypczak ocenia nasze szanse obronne. Wyjaśnia, że gdyby polskiej armii nie pomogły siły NATO, to wtedy „Rosjanie w trzy dni będą w Warszawie”. Odetchnąłem z ulgą, wszak sławny paragraf piąty doktryny Paktu mówi wyraźnie: „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Napijmy się więc z okazji 15. rocznicy przystąpienia do NATO.


Czwartek, 13.03 – Bojkoty


Oko za oko, ząb za ząb. Znana zasada kodeksu (nie)honorowego. Czy warto ją stosować, jeśli nie mamy innej możliwości odwetu? Inna zasada, chrześcijańska, mówi o nadstawieniu drugiego policzka. Które rozwiązanie jest lepsze? Dopadły mnie te dylematy, kiedy przeczytałem o bojkocie piwa marki Ciechan. Jako zwolennik tego trunku osobiście go degustowałem od czasu do czasu i powiem: jest to całkiem dobre piwo, a mam na myśli wyłącznie Ciechana Wybornego. Od dzisiaj przyłączam się do bojkotu, czyli przerzucam na inną markę. A skąd bojkot? Okazuje się, że właściciel browaru Ciechan, Marek Jakubiak jest zdeklarowanym, a więc skrajnym, narodowcem. A piwosze nie lubią skrajności. Tak więc – bojkot. Na pewno Jakubiak nie zbankrutuje, ale może nieco zbiednieje. Natomiast nie zbiednieje koncern rosyjski Łukoil, który ma w Polsce sieć stacji benzynowych, do których bojkotu wzywa polskich kierowców senator SLD Włodzimierz Cimoszewicz. Oba bojkotowe wezwania są godne wsparcia.


Środa, 12.03 – Krok po kroku


Krym wydaje się nie do utrzymania w granicach Ukrainy. Lokalny parlament już opowiedział się za kuratelą Putina. Referendum zdominują Rosjanie krymscy. A tymczasem na Śląsku wzrastają nastroje separatystyczne. Gdzie Rzym, gdzie Krym? – zapytacie. Ruch Autonomii Śląska próbuje wszelkich prawnych dróg do osiągnięcia regionalnej autonomii. Buduje struktury organizacyjne, pozyskuje decydentów, jak choćby Kazimierza Kutza czy Szczepana Twardocha. Langsam, langsam aber sicher – jak mawiał Manlicher. Czy dzisiaj możemy wyobrazić sobie Śląsk jako region autonomiczny? A za kilka lat jako niezależną republikę? Nie, ale kropla drąży skałę. Na razie sądy odmawiają istnienia narodowi śląskiemu. Zapewne do czasu. Wielu Śklązaków mieszka w Niemczech, wielu Niemców na polskim Śląsku. Czy można sobie wyobrazić, że niemieccy Ślązacy poprą polskich ziomków słowem, a później czynem? Czy można sobie wyobrazić kolejną prowokację gliwicką? Czy można sobie wyobrazić „bratni” Wehrmacht wkraczający na polski Śląsk w celu stworzenia faktów dokonanych? Uff, można się zapędzić. Takie obłędne futurystyczne gdybanie zostawiam jednak Piotrowi Zychowiczowi, który w dwóch książkach dywagował co by było, gdy w 1939 r. Polska poszła z Niemcami na ZSRR i co by było, gdyby nie było obłędu `44, czyli Powstania Warszawskiego. Łatwo było Zychowiczowi dywagować o przeszłości, więc niech teraz wykaże się polityczną wyobraźnią in spe.


Poniedziałek, 10.03 – Nazwiska


Co mogą mieć wspólnego kucharka Magda Gessler i polityk Jacek Protasiewicz, oprócz niesławnych nazwisk? Nazwisko Gessler zostało ostatecznie zszargane głównie przez Adama, który ma wielomilionowe długi wobec osób prywatnych (również inwalidów, którzy wykonali na jego zamówienie obrusy i fartuchy) i władz miejskich Warszawy. Jak do dzisiaj, skutecznie unika komorników i nadal działa w branży gastronomicznej. Magda to jego rodzina. Stała się celebrytką dzięki „Kuchennym rewolucjom”. Ponoć też ma problemy z regulowaniem płatności, a o jakości obsługi i jedzenia w jej restauracja krążą niepochlebne opinie. Nic to. Magdzie Gessler nie przeszkadza ani złachmanione nazwisko, ani zdanie zgłodniałej gawiedzi. Występuje w telewizji, a ta jest potęgą przekazu, pokazu i moralnego standardu. Tym, którzy oglądają i cenią Gessler, afery nie przeszkadzają, a wręcz – pomagają w zarabianiu pieniędzy. Magda Gessler więc nie zginie. A Jacek Protasiewicz? Czy do skompromitowanego polityka można przyłożyć tę samą miarkę? Wydaje się, że nie, że Protasiewicz rozpoczął trwały zjazd w dół. Jego negatywny wizerunek ocenił szef, czyli Donald Tusk. Awanturujący się na lotnisku niemieckim Protasiewicz przysporzył nie lada kłopotu wizerunkowego PO i Polsce. Polityczna celebryckość mu nie pomoże. Gdyby incydent miał miejsce na krajowym podwórku, to na pewno Protasiewicz by się uchował i zyskał na znaczeniu u wyborców (bo też pokazuje się w telewizji). Tak więc, kucharka w Polsce może więcej i bezkarnie, niż polityk. Słusznie, rondel nie wymaga ani kultury osobistej, ani myśli politycznej.


Piątek, 7.03 – Powrót druku


Dzisiaj ponownie, po ponadrocznej przerwie, ukazuje się drukowana amerykańska wersja tygodnika „Newsweek” w nakładzie 70 tysięcy. To zaskakująca decyzja wydawcy, ale nie będąca jaskółką odwróconego trendu. Nadal tytuły drukowane będą sukcesywnie zastępowane wydaniami internetowymi. Chociaż, o ile to będzie opłacalne, dla maniakalnych konserwatystów szczątkowy druk powinien być zachowany – dopóki ostatni nie wymrą. Amerykański „Newsweek” został założony w 1933 roku przez redaktora „Time`a” Thomasa J.C. Martyna. W 1961 roku sprzedał tytuł Washington Post Inc. W 2008 roku przynoszącego ogromne straty „Newsweeka” (39 mln dolarów w 2007 r.) odkupił Sidney Harman. W 2010 roku tygodnik połączył się z portalem The Daily Beast tworząc Newsweek Daily Beast Company. W 2012 roku średni nakład tygodnika wynosił 1,5 mln egzemplarzy, ale dziewięć lat wcześniej były to 4 miliony. Ostatni drukowany numer „Newsweeka” miał datę 31 grudnia 2012 roku. Teraz wraca. Wydawca nie ujawnia motywu decyzji, ale przyznaje, że większość nakładu będzie się rozchodzić w prenumeracie. A więc jednak – konserwatywni wyczytywacze zwyciężyli.


Czwartek, 6.03 – Świetne lekcje


Ogólnie rzecz biorąc, historia, polityka, gospodarka nudzą większość ludzi, a to ze względu na nieciekawy sposób ich podawania. Dzisiaj mamy świetny przykład fascynującej historii dziejącej się na bieżąco. Ukraińska rewolucja w równym stopniu dotyczy Ukraińców, ich sąsiadów, dalszych Europejczyków, jeszcze odleglejszych Amerykanów i innych światowych nacji – ze względu na skutki wielu możliwych scenariuszy. Ukraińsko-rosyjskie skomplikowanie żywotnie dotyczy naszych historycznych związków z oboma krajami. Dobry to moment na przypomnienie zarzewi konfliktów, zweryfikowanie niechęci sprzed wieków. Gospodarka? Jak najbardziej. Embargo na gaz, ropę, czy mięso – to dzisiaj broń groźniejsza od karabinów. Z jej siły rażenia zdają sobie sprawę politycy rozsądni. Natomiast psychopaci wolą patrzeć przez muszkę i szczerbinkę. Jeśli już jesteśmy przy militariach, to wraca pytanie o skuteczność naszej stutysięcznej armii. Czy 1,95 proc. PKB na jej utrzymanie to suma wystarczająca; gdzie skierować więcej środków; jaki sprzęt kupić; w czym szczególnie szkolić zawodowych żołnierzy? Dzisiejsze konflikty mają kapitalnie zazębiającej się dyscypliny. Jak mi się zdaje, w szkołach średnich nadal jest nauczany przedmiot Wiedza o Polsce i Świecie Współczesnym (czy jakiś podobny „woś”). Syndrom ukraiński stwarza niepowtarzalną okazję, aby wyjaśnić młodzieży polityczne, gospodarcze, społeczne i historyczne zazębianie się problemów otaczającego ją świata. Ale czy mamy nauczycieli o tak szerokich horyzontach myślowych?


Środa, 5.03 – „Champion”


Musi być środowisko kibiców (nie kiboli) wielkie, zamożne i bardzo złaknione sportu, skoro właśnie ukazał się nowy kwartalnik dla nich przeznaczony. To „Champion” o tematyce sportowej i lifestylowej. Jednak wydawca nie dowierza kibicowskiej łakomości i startuje z częstotliwością co trzy miesiące. Zważywszy na cykl produkcyjny, medium będzie musiało zamieszczać materiały o czteromiesięcznej świeżości. Na pewno nie zestarzeją się wywiady z tuzami sportu wszech dyscyplin. A lista chętnych na łamy (zważywszy na owe zaledwie cztery numery w roku) nie ma końca. Dobrze sprzedawałyby się skandale w sportowym światku, również kontuzje, tragedie wymuszające koniec kariery. Może też emeryci mogliby opowiedzieć o swoich posportowych trwałych schorzeniach uprzykrzających im starość. Ale czy to będzie lifestyle? Lifestyle, czyli styl życia godny podziwu i wart naśladowania. Jednak pisanie o życiu przegranym to będzie real life. Też będzie się dobrze czytać. Pierwszy numer ukazał się w nakładzie zaledwie 30 tys. egzemplarzy. Kto będzie kupował kwartalnik? Istnieje obawa, że tylko rodziny opisywanych w nim postaci. Co na to reklamodawcy? Żadne przewidywanie się nie sprawdzi. Pomysł zweryfikuje tylko czas.


Wtorek, 4.03 – Redaktor śledzący


W miesięczniku „Press” (dwa razy w roku ukazującym się jako dwumiesięcznik) jest rubryka wzajemnej dziennikarskiej adoracji. Ma winietę: Czytam, Słucham, Oglądam. Ja też czytam, co tam wypisują koledzy po fachu. W marcu zaproszenie padło na redaktora śledczego „Dziennika Gazety Prawnej” Roberta Zielińskiego. Przeczytałem i złapałem się za głowę! Chłopie, skoro tyle czasu poświęcasz na śledzenie mediów, to kiedy masz czas na własne węszenie? A inne, pozazawodowe, zajęcia? Zazdroszczę redaktorowi czasu i pasji oraz bogactwa prenumeraty, którą zapewnia wydawca DGP. A oto tytuły, które śledzi Zieliński: Twitter, Rzeczpospolita, Gazeta Wyborcza z lokalnymi dodatkami, Wprost, Newsweek Polska, Nie, Głos Wielkopolski, Polityka, Tygodnik Powszechny – wszystkie treści w internecie (mam nadzieje, iż DGP płaci za nie), radia: RMF, Polskie Radio Czwórka, Trójka, Jedynka, telewizje: TVN24 i TVN. Zieliński nie przekonał się do nowych tygodników publikujących autorów niepokornych – nie poważa ich profesjonalizmu. Przelatując po łebkach co inni napisali, Zieliński musi jeszcze mieć czas na pogłębianie własnych inwigilacji, ale taka jest cena zawodowego dziennikarstwa. Jednak, czytając listę Zielińskiego, nie dowiedziałem się, w jakim temacie się specjalizuje. Rozumiem, dziennikarz to nie naukowiec dłubiący latami w jednym temacie.


Poniedziałek, 3.03 – Przywracanie pamięci


Przyznaję, że w miniony weekend zaskoczyły mnie flagi narodowe wywieszone przed niektórymi domami. Nie mogłem domyślić się powodu tak wzniosłej okoliczności. Zapytanych kilka osób również nie wiedziało. Na pewno nie są patriotami, albo mają poważne luki w historii, albo nie śledzą politycznej teraźniejszości. Do rocznicy katastrofy pod smoleńskiem jeszcze za wcześnie, do pierwszego i trzeciego maja tym bardziej. Ki diabeł! Nie wiem, jakim cudem przeoczyłem, że 1. marca został niedawno proklamowany Narodowym Dniem Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, którzy po 1945 roku nie złożyli broni i usiłowali walczyć z nielegalnie narzuconą władzą sowiecką pod polską flagą, ale bez orła w koronie. Tak więc, mamy jeszcze jeden dzień do pamiętania, czczenia i obchodzenia. Dobrze, że nie jest dniem wolnym od pracy.

W wydaniu nr 148, marzec 2014, ISSN 2300-6692 również

  1. SZTUKA RZĄDZI FINANSAMI

    Najdrożsi artyści świata - 18.03
  2. ŚNIADANIE PRASOWE W IMR

    Zabawa kolorami Golden Rose - 18.03
  3. IMR ADVERTISING BY PR

    Umowa z "Joanną" - 10.03
  4. GPW W WARSZAWIE

    Największa akcja edukacyjna - 10.03
  5. LEKTURY DECYDENTA

    Cesarzowa Europy - 26.03
  6. MY A SPRAWA UKRAIŃSKA

    Obłuda, brak wyobraźni i odpowiedzialności - 10.03
  7. INWESTYCJE W WHISKY

    Kosztowny wybór - 5.03
  8. TP nr 13/2014

    Chleb, Polacy i Ukraińcy - 27.03
  9. FASCYNACJA MOTOCYKLOWA cz. 4

    Zloty, podróże, imprezy - 4.03
  10. Z KRONIKI BYWALCA

    Bliska współpraca - 24.03
  11. AKADEMIA LOBBINGU

    Są jeszcze miejsca - 3.03
  12. SZTUKA KOMIKSU

    Bawi i potrafi zarabiać - 3.03
  13. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Poniedziałek, 31.03 – Stare newsy
  14. SZTUKA MANIPULACJI

    Przewrotna obstrukcja - 3.03
  15. I CO TERAZ?

    Cytat - 3.03
  16. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Trzeba było pomyśleć dwa razy - 17.03
  17. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Nieco odtajniona CIA - 26.03
  18. 49 WOJEWÓDZTW

    Pomysł słuszny, czy nie? - 3.03