Established 1999

SZTUKA MANIPULACJI

15/06/2008

Eskalacja czaru

Ciekawą cechą obietnic jest to, że jesteśmy i pozostajemy wdzięczni za samą zapowiedź, iż może być i będzie lepiej oraz za deklarację dobrych chęci i gotowości do starań o poprawę naszego losu – pisze Mirosław Karwat.


MIROSŁAW KARWAT



Jak postępuje ten, kto “wkrada się” w cudze uczucia, aby najpierw w nich na dobre zagościć, a z czasem stać się ich gospodarzem?


Hołdownictwo jest wprawdzie na ogół zachowaniem natrętnym, a nie stonowanym i dyskretnym. Wydawałoby się więc, że już sama w sobie nachalność adoracji lub okazywanej życzliwości powinna być wystarczającym sygnałem ostrzegawczym. Ale tak nie jest. Bo kiedy przynęta jest ponętna, nie myślimy o tym, że to może być przynęta, ale o tym, jak bardzo jest atrakcyjna, jak przyjemnie jest mieć w zasięgu ręki jakąś miłą perspektywę.


Najbardziej typowe “przemytnicze” sposoby pozyskiwania czyjegoś zaufania i skłaniania do odwzajemnienia życzliwości są dobrze znane. Wkradaniu się w cudze uczucia zwykle służy: schlebianie; świadczenie przysług lub inne formy wsparcia; składanie obietnic – a w każdym razie wzbudzanie pozytywnych oczekiwań, nadziei, także złudzeń-pułapek; wreszcie – “wodzenie na pokuszenie”.


Schlebianie – czy to w formie jawnego pochlebstwa, czy też w formie kurtuazji albo okazywanego respektu, może nawet uniżoności – to niemal niezawodny sposób poprawiania komuś samopoczucia. Wywołuje w nim nastrój optymizmu, a zarazem wymusza zaufanie lub w każdym razie poczucie zobowiązania. Człowiek miło wyróżniony słowem lub gestem symbolicznym czuje się nagrodzony, a zarazem poczuwa się do obowiązku odwzajemniania nagrody, życzliwości, pomocy (jeśli pochlebstwo traktuje jako pomoc). Przez to staje się otwarty na sugestie swego pochlebcy, rozpatruje je nie w kategoriach krytycznej i sceptycznej analizy, poparcia lub posłuchu warunkowego, lecz w kategoriach rewanżu, wręcz długu. A więc mniej zastanawia się nad tym, ile w nich racji, szczerości, tudzież niebezpieczeństw, a bardziej nad tym, jak nie zawieść kogoś, kto wcześniej mu w czymś dogodził.


W jeszcze większym stopniu czynią nas dłużnikiem czyjeś przysługi albo inne formy wsparcia. Takim wsparciem może być np. życzliwa neutralność lub tym bardziej zajęcie naszej strony w sytuacjach sporów i konfliktów, pomoc w trudnych sytuacjach i w kłopotach, dyskretna lub ostentacyjna protekcja, zaatakowanie naszych wrogów. Wszystko to sprawia, że poczuwamy się do wspólnoty ze swym dobroczyńcą. Nie zmienia tego nawet świadomość, że ktoś przeciwstawia się naszym nieprzyjaciołom bez większego ryzyka i niezupełnie z naszego powodu, ale dlatego, że ma w tym własny interes, a naszą sprawę być może traktuje instrumentalnie, jako okazję lub pretekst do załatwienia swoich spraw.


Obietnice lub ich ekwiwalenty dodają otuchy i wywołują nadzieję. Za to zaś jesteśmy bezdyskusyjnie winni wdzięczność (bo ktoś o nas pomyślał) i zaufanie (bo czyż może nam źle życzyć ktoś, kto tak dobrze rozumie nasze potrzeby i kłopoty?).


Ciekawą cechą obietnic jest to, że jesteśmy i pozostajemy wdzięczni za samą zapowiedź, iż może być i będzie lepiej oraz za deklarację dobrych chęci i gotowości do starań o poprawę naszego losu; a wdzięczność za uwerturę rozciąga się na kredyt uznania dla całej reszty. Wprawdzie może się zdarzyć przedwczesny blamaż obietnic lekkomyślnych lub nieszczerych; możemy poczuć się oszukani, wykorzystani i z tego powodu oburzeni tym, jak ktoś zlekceważył nasze oczekiwania, i tym, jak łatwo daliśmy się podejść, nabrać na piękne słówka. Jednak, wbrew pozorom, zawód, rozczarowanie, a nawet gniew osoby lub grupy zwiedzionej może być uczuciem nietrwałym, wrażeniem jeśli nawet silnym, to ulotnym.


Po pierwsze, bywa, że są to uczucia mieszane: mam ci za złe cwaniactwo, krętactwo lub partactwo, ale też wciąż na ciebie liczę – na to, że się poprawisz, zrehabilitujesz; i trwam w przekonaniu (czasem, niestety, słusznym), że choć nie jesteś rzetelny, to jesteś zarazem jedynym, kto mógłby o mnie zadbać, gdyby tylko ci się chciało.


A po drugie, pogorszenie sytuacji (teraz jest jeszcze gorzej niż wtedy, gdy siewca obietnic nas zwiódł i zawiódł), sprzyja ożywieniu nostalgii. Możemy wtedy rozumować tak: wprawdzie to czaruś i naciągacz, ale tylko on tak o nas zabiegał, tylko on sprawiał, że czuliśmy się tak docenieni, ważni i poczuliśmy się lepiej z nowymi nadziejami. Pretensje do następców zwiększają urok nawet już skreślonych poprzedników.


Wyższym stopniem zwodzenia jest kuszenie. Zachęcamy do czegoś, co ma posmak owocu zakazanego, a w każdym razie zbytku, lekkomyślności. Wywołujemy nieodparte pokusy u kogoś, kto może chciałby, ale ma opory i zahamowania: waha się, krępuje się lub wstydzi się swoich pragnień. Roztaczamy przed kimś różne atrakcje, upojne wręcz wizje, przez co sami stajemy się atrakcyjni. Kuszenie wieńczy dzieło, jest ukoronowaniem i kumulacją efektów schlebiania (jesteś tego warta), obietnicy, wsparcia (choćby w postaci zachęty); a ta mieszanka – już piorunująca – wzbogacona jest przez element pułapki.


Wspólnym mianownikiem tych taktyk jest najpierw wywoływanie zobowiązania, a następnie stwarzanie takiej atmosfery, w której ktoś ogląda się tylko na doradcę lub adoratora – i uzależnia się od niego. Nazywamy to uwiedzeniem. Tak może być nie tylko z osobą oczarowaną w zalotach, ale również z wyborcą, z konsumentem, z myślicielem czy artystą zachęcanym do tego, by “zaprzedał swą duszę”.


Mirosław Karwat


W wydaniu 61, styczeń-luty 2005 również

  1. UNIJNY LOBBING PKP

    Kolej przeciera szlaki
  2. ZARZĄDZANIE

    Reputacja
  3. TROSKI PRZEDSIĘBIORCY

    Kandydat
  4. COLLEGIUM CIVITAS

    Studium lobbingu
  5. SPOJRZENIE MENEDŻERA

    Są granice
  6. LOBBINGOWE VARIA

    Teoretyzowanie bez konkretów
  7. NOWE MEDIUM

    Piar bez tajemnic
  8. DECYZJE I ETYKA

    Obowiązki i aspiracje
  9. SZTUKA MANIPULACJI

    Eskalacja czaru
  10. POLSKI LOBBING W BRUKSELI

    Nowe myślenie
  11. DYPLOMACJA

    Nie wtrącam się
  12. AMERYKANIE W POLSCE

    Kuracja lobbingiem