Established 1999

DYPLOMACJA

15 czerwiec 2008

Nie wtrącam się

75 procent wniosków wizowych Polaków rozpatrujemy pozytywnie. Tymczasem powstaje błędne wrażenie, że 75 procent wniosków wizowych jest odrzucanych. Zagadnieniu temu będzie musiał przyjrzeć się Kongres. Z mojej strony robię co mogę, by uzmysłowić swoim przełożonym w Waszyngtonie, że Polacy z różnych środowisk są wrażliwi na tym punkcie – mówi ambasador USA w Polsce Victor Ashe.


VICTOR ASHE


Ambasador
Stanów Zjednoczonych Ameryki w Polsce


Henryk Suchar: Stosunki Polski z USA mają wymiar strategiczny. Jak bardzo strategiczny?
VICTOR ASHE:
Stosunki nasze są niezwykle ważne. Pogłębiły się one w minionym roku, a na rok 2005 także patrzę optymistycznie.


W jakich dziedzinach nasze relacje są najściślejsze?
W sferze wojskowej, również gospodarczej i kulturalnej. Pamiętajmy, iż wielu Amerykanów ma w Polsce krewnych. W naszym współdziałaniu nie ma właściwie pustych obszarów.


Blisko współpracowaliśmy w imię pokojowego rozwiązania kryzysu na Ukrainie …
Rzeczywiście, Polska objęła przewodnictwo w tej materii. My tylko wsparliśmy jej godne podziwu wysiłki. Bardzo pozytywnie pomógł prezydent Kwaśniewski. Warszawa była kluczowym adwokatem w namawianiu pozostałych krajów Unii Europejskiej, by te włączyły się szerzej w realizację wolnego, otwartego, demokratycznego procesu na Ukrainie. Polska ma strategiczne interesy na Ukrainie. Polakom zależało, by wybory u wschodniego sąsiada odbyły się bez zewnętrznego oddziaływania. Przykład Ukrainy pokazuje, jak szybko Polska wcieliła się w rolę wpływowego gracza na scenie europejskiej.


Polacy mają także strategiczne interesy w Ameryce i chcieliby tam jeździć bez wiz. Czy w tym roku może dojść do zniesienia wiz dla Polaków?
75 procent wniosków wizowych Polaków rozpatrujemy pozytywnie. Tymczasem powstaje błędne wrażenie, że 75 procent wniosków wizowych jest odrzucanych. Zagadnieniu temu będzie musiał przyjrzeć się Kongres. Z mojej strony robię co mogę, by uzmysłowić swoim przełożonym w Waszyngtonie, że Polacy z różnych środowisk są wrażliwi na tym punkcie.


Tak, doceniamy to. W USA wszakże wiele zależy od prezydenta. Pan jest nie tylko ambasadorem USA w Polsce, ale i przyjacielem George’a W. Busha. Co Bush mógłby uczynić, by Polska włączona została do amerykańskiego programu przewidującego, że obywatele pewnych państw nie są objęci obowiązkiem wizowym?
Cóż w tej sprawie może prezydent? By objąć dany kraj zasięgiem naszego programu, liczba odrzucanych wniosków wizowych nie może przekraczać trzech procent. Taka jest stosowna ustawa. Szef państwa nie może takiej ustawy unieważnić czy jej zawiesić. Ustawę zmienić może tylko Kongres.


Prezydent może jednak wpłynąć na Kongres…
Nie jestem wtajemniczony w to, co zamierza prezydent. Ambasadorowie przemawiający w jego imieniu mogą mieć skróconą kadencję.


Popaść w kłopoty?
Mogą zacząć pakować swoje walizki. Ja rozmawiam z prezydentem, ale to są rozmowy prywatne. Cokolwiek by mi powiedział, to i tak będzie to on będzie realizował, a nie ja. Nie mam prawa się wtrącać.


Istotne jest, że amerykańskie kierownictwo zdaje sobie sprawę, iż Polaków boli to wykluczenie.
O, tak, w Waszyngtonie wiedzą o tym. Polscy przywódcy też o tym zawsze przypominają. Znalezienie rozwiązania zajmie trochę czasu.


Szacunek i podziw w Polsce dla Ameryki jest olbrzymi. Lubimy się. A kwestia wiz wydaje się czymś nieprzezwyciężalnym. Dla szarego człowieka te wizy to rzecz kluczowa, o wiele ważniejsza od naszego udziału w operacji irackiej.
Nie mówi Pan niczego, czego bym nie wiedział. Pańskie komentarze są prawdziwe. Ja podobne oceny przekazuję decydentom w Waszyngtonie. To oni rozstrzygną, co dalej.


Są w Polsce głosy, by wycofać czy zredukować nasz kontyngent wojskowy w Iraku. Ja się z tym nie zgadzam, ale takie postawy występują. Gdyby doszło do znaczącego ograniczenia polskiej obecności w Iraku, to jak mogłoby to zaważyć na stosunkach między Waszyngtonem a Warszawą?
Po pierwsze, dzięki udziałowi w wysiłku koalicyjnym Polska wniosła ogromny wkład do dzieła wolności i demokracji w Iraku. Jej ofiarność powinna przynieść owoce. Zobaczymy je, myślę, przy okazji wolnych wyborów, pierwszych tego rodzaju w Iraku. Podobne wybory z powodzeniem odbyły się już w Afganistanie. Rebelianci iraccy próbują przeszkodzić w przeprowadzeniu wyborów, grożą zamachami, szantażują. Nie chcą demokracji. Poniosą fiasko.


A gdy nasze wojska odejdą?
Mam nadzieję, że polskie uczestnictwo w działaniach stabilizacyjnych w Iraku potrwa tyle, ile trzeba. Trzeba liczyć też na to, że wraz z upływem czasu taka potrzeba zmaleje zarówno dla Polaków, jak i dla Amerykanów oraz innych partnerów. Polacy wiedzą, jak wielka jest siła wolności i demokracji. Irak wygra, będzie samowystarczalny, będzie samodzielnie rozwiązał swoje problemy. Tak jak dziś dzieje to się w Polsce, Czechach i na Węgrzech.


A jak wygląda nasza pomoc w odniesieniu do sytuacji w Afganistanie? Czy kraj ten skorzystał na polskim zaangażowaniu?
Bardzo, podobnie jak Kosowo, gdzie też służą polskie siły. Bardzo przydajecie się w Afganistanie. Muszę powiedzieć, że nasi wojskowi są pod wrażeniem polskiego profesjonalizmu, charakteru, wyszkolenia, kwalifikacji.


Jeszcze ta nieustająca kwestia offsetu, czyli wynikających z umowy amerykańskich inwestycji w Polsce w związku z naszymi zakupami myśliwców F-16 w Stanach Zjednoczonych?
Ta sprawa wygląda dziś lepiej.


Co nowego?
Mamy postęp. Gdy przyjechałem do Warszawy, była to sprawa niezmiernie gorąca. Nadal jest się czym zajmować, lecz widać wolę załatwienia tej kwestii. Ale chcę, by to było jasne: to nie jest zakres obowiązków rządu amerykańskiego. Jednak się tym interesujemy, popieramy i pragniemy sukcesu. Jeśli go osiągniemy, będę naprawdę szczęśliwy.


Dostrzega Pan większą wiarę Polaków w realność wypełnienia przez USA zobowiązań offsetowych?
O, tak. Sprawy idą w dobrym kierunku. Zgadzamy się, ile ma wynieść wartość offsetu, zgadzamy się, że zaczął się ruch w interesie. Jest na wykonanie całości ogółem 10 lat. Na razie minęły niespełna dwa. Minister Michał Kleiber też wykazuje dziś więcej entuzjazmu i ufności w realizację offsetu niż, powiedzmy, pół roku temu.


A w roku 2005?
Życzyłbym sobie, by polsko-amerykańskie stosunki jeszcze się pogłębiły. By Polacy podjęli właściwe decyzje w wyborach parlamentarnych, prezydenckich i podczas referendum na temat przyjęcia europejskiego traktatu konstytucyjnego. Będziemy się temu przyglądać z sympatią i współpracować z tymi, którzy dojdą do władzy. Chcę także odwiedzić trzy polskie regiony, których jeszcze nie widziałem.


Dziękuję za rozmowę.


W wydaniu 61, styczeń-luty 2005 również

  1. UNIJNY LOBBING PKP

    Kolej przeciera szlaki
  2. ZARZĄDZANIE

    Reputacja
  3. TROSKI PRZEDSIĘBIORCY

    Kandydat
  4. COLLEGIUM CIVITAS

    Studium lobbingu
  5. SPOJRZENIE MENEDŻERA

    Są granice
  6. LOBBINGOWE VARIA

    Teoretyzowanie bez konkretów
  7. NOWE MEDIUM

    Piar bez tajemnic
  8. DECYZJE I ETYKA

    Obowiązki i aspiracje
  9. SZTUKA MANIPULACJI

    Eskalacja czaru
  10. POLSKI LOBBING W BRUKSELI

    Nowe myślenie
  11. DYPLOMACJA

    Nie wtrącam się
  12. AMERYKANIE W POLSCE

    Kuracja lobbingiem