ROK TRZECI
Szanowni Państwo,
proszę przeczytać poniższy krótki list, który jest okolicznościowym spojrzeniem na skromny jubileusz DECYDENTA - Damian A. Zaczek. więcej...
Przez wiele lat apelowano o rezygnację w polskim szkolnictwie z wiedzy encyklopedycznej. Równie potrzebny jest apel do uczelni PR – reedukacja w zakresie języka polskiego, a nie metody pomiaru efektywności PR, których nikt nie wymaga, nawet najznamienitsze korporacje. Całkowita nieznajomość kanonów estetyki i grafiki prasowej, korekty wydawniczej i poligrafii u absolwentów uczelni PR to jeszcze inna część wadliwego systemu szkolnictwa, prowadząca do eliminacji z zawodu.
GRZEGORZ CZWARTOSZ senior account executive
ACES Warsaw Public Relations
Przed nami jesień. Studenci wracają z wakacji. Wrócą z nich także absolwenci szkół i uczelni public relations. Dla agencji PR oraz firmowych działów o tym profilu oznacza to kolejny sezonowy zalew życiorysów i listów motywacyjnych od osób szukających pracy w tym zawodzie. Życiorysów i listów pełnych błędów stylistycznych, gramatycznych, ortograficznych, interpunkcyjnych i innych. Czy są pracodawc
y, którzy zaryzykują i zatrudnią takich specjalistów PR?Po upadku PRL uczelniom politechnicznym zarzucono “nadprodukcję” inżynierów bez uzasadnionych potrzeb, nawet ówczesnej gospodarki, nie mówiąc już o gospodarce wolnorynkowej. Niedawno podobny zarzut, już wobec szkolnictwa III RP, wysunięto w stosunku do szkół i akademii medycznych. Patrząc na wspomniane jesienne wysypy listów z prośbami o zatrudnienie w zawodzie public relations odnosi się wrażenie, że także i ta grupa zawodowa może być dotknięta j
akimś błędem systemowym, i to zarówno jakościowym, jak i ilościowym.To oczywiście dobrze, że przybywa wykształconych Polaków, którzy wiedzą już, że public relations to nie propaganda, nie reklama i nie marketing. Niedobrze, że pozostaną z tą wiedzą w domach. A pozostaną tam z wielu przyczyn – po części z powodu załamania się rynku usług PR, po części z powodu nasycenia rynku pracy specjalistami tej branży, wreszcie zaś z powodu częściowego, lecz poważnego, nieprzygotowania do podjęcia pracy.
O tempora! O mores!
Na jednym z kongresów Polskiego Stowarzyszenia Public Relations przedstawiciel działającego w Polsce koncernu motoryzacyjnego (Polak z obcym obywatelstwem) opowiedział, jak zrezygnował z usług agencji PR. Uczynił tak nie mogąc dłużej znieść błędów ortograficznych i innych w materiałach prasowych przygotowywanych przez agencję. “Ja, osoba mająca na dłuższym etapie życia bardzo ograniczony kontakt z językiem polskim, znałem go lepiej, niż specjaliści przydzieleni mi do współpracy przez agencję
” – podsumował ów menedżer.W bieżącym roku jedna z firm prawniczych rozesłała luksusowo wydany folder poświęcony obiektowi pałacowemu, przeznaczonemu na potrzeby firm. Tekst głosi, iż pokoje pałacowe zostały “zaadoptowane” na potrzeby biurowe. Być może prawnicy firmy prowadzili właśnie trudną sprawę o adopcję, jednak osoba odpowiedzialna za PR musi odróżniać adopcję od adaptacji.
Absolwent dziennikarstwa bardzo szacownego uniwersytetu w swoim życiorysie dla agencji PR wspomina ważną w jego życiu datę 1 lipca, zapisaną jako “1 lipiec”. Czyż może jednak być inaczej, skoro nawet TVP, z jej kulturotwórczą misją, potrafi tak zapisać datę w głównym wydaniu “Wiadomości”?
Przykładów takich można podawać setki. Kto jeszcze wie, jak wygląda polski cudzysłów i jak zapisuje się wykrzyknik? Nikt, gdy patrzy się na życiorysy magistrów PR lub dziennikarstwa oraz choćby na telewizyjną akcję pomocy powodzianom pod hasłem “Pomóż !”, zamiast “Pomóż!”
Niewidzialna ręka rynku zrobi swoje?
Zrobi, lecz w sposó
b bolesny dla absolwentów uczelni PR. W sposób, w jaki uświadomi im, że rynek praktycznego PR oczekuje umiejętności, jakich nie dała uczelnia, a agencja lub firmowy dział PR nie ma czasu na dokształcanie. Czasy są osobliwe i może się zdarzyć, że klient agencji (nawet z branży technicznej!) jest polonistą (bo ich “nadprodukcja” też podobno trwała) i magister PR nie może sprostać zawodowym, choć naturalnym w ojczystym kraju, wymaganiom językowym. Znane są takie przypadki.“Posiadam nabytą kulturę osobistą” – to autentyczny cytat z jednego z listów motywacyjnych kandydatów do pracy w zawodzie PR, chwalącego swój “stan posiadania”. Czy trzeba dodawać, że bohaterstwem ze strony pracodawcy byłoby zatrudnienie takiego specjalisty do pisania np. komunikatów pr
asowych lub raportów rocznych? Pomijając już strach przed “kulturą nabytą” (chyba bezpieczniejsza jest ta wyniesiona z domu, w myśl starego branżowego porzekadła, że “Public relations zaczyna się w domu”), to czy również inne elementy tej autoprezentacji nie wzbudziłyby obaw pracodawcy?Wieloletnia wspaniała praca popularyzatorska w Polskim Radiu profesorów Andrzeja Markowskiego i Jerzego Podrackiego (członków Rady Języka Polskiego) idzie na marne. Ile jeszcze dziesięcioleci trzeba apelować do wszystkich “posiadaczy”, także z branży PR, by przekonać ich, że przede wszystkim “mają”, a nie “posiadają”?
Powie ktoś – nie lepiej jest w mediach. Racja, czuwa tam jednak system bezpieczeństwa w postaci sekretarza redakcji i korektora. Specjalista PR, nie władający poprawnie ojczystym językiem, nie ma takiego systemu ratunkowego, bo rynek oczekuje od niego profesjonalizmu i samodzielności.
Przez wiele lat apelowano o rezygnację w polskim szkolnictwie z wiedzy encyklopedycznej. Równie potrzebny jest apel do uczelni PR – reedukacja w zakresie języka polskiego, a nie metody pomiaru efektywności PR, których nikt nie wymaga, nawet najznamienitsze korporacje. Całkowita nieznajomość kanonów estetyki i grafiki prasowej, korekty wydawniczej i poligrafii u absolw
entów uczelni PR to jeszcze inna część wadliwego systemu szkolnictwa, prowadząca do eliminacji z zawodu.Jeden z krajowych reżyserów filmowych, widząc niegdyś polski film pt. “
Uczta Baltazara”, jęknął i rzekł: “Nie »Uczta Baltazara« – filmować się uczta”. Nie uczta zbędnej teorii – polskiego uczta.
ALTERNATYWY
Odsłona pierwsza
Kapitalizm w rozumieniu wielu rodaków miał być panaceum na wszystko. Na kapitalizm patrzyliśmy niczym na serial „Dynastia” lub sagę rodu Carringtonów - pisze Marek J. Zalewski. więcej...