Established 1999

PO PROSTU SZTUKA

11 grudzień 2015

Rynkowe kto, co, jak

Kilkutysięczna rzesza artystów produkuje obrazy i rzeźby dla niewiadomego nabywcy – dzieła, których rola społeczna jest prawie żadna. Ich ilość wyraża się cyfrą kilkudziesięciu tysięcy na rok. Z tej liczby zaledwie kilka tysięcy jest udostępnione na wystawach. Z tej ilości zaś kilkaset rocznie zostaje nabyte przez państwo i instytucje spółdzielcze. Nabywca prywatny w naszych warunkach praktycznie nie istnieje. Obrazy kupione przez państwo według klucza raczej subwencyjnego są po prostu magazynowane. Co począć z nimi dalej, jaką mają spełnić rolę w przyszłości – nie wiadomo. (Józef E.  Dutkiewicz, „Uwagi” – esej z 1957 roku zamieszczony w książce Wydawnictwa Literackiego w Krakowie „Sztuka współczesna – studia i szkice”, Kraków 1957 r.)

Od wydania tamtej książki minęło półwiecze. Często zastanawiam się, czy przez te lata zmieniła się rola sztuki w życiu Polaka XXI wieku. Im więcej myślę na ten temat, tym większe przeżywam rozterki.

Po pierwsze – w XXI wieku zaciera się różnica pomiędzy Artystą a Odbiorcą, co jest pochodną powszechności ekranu, który stał się ikoną naszych czasów. Ekran kinowy, telewizyjny, komputerowego monitora, telefonu komórkowego, który z narzędzia przypominającego cegłę w ciągu ostatnich kilkunastu lat przeszedł niewyobrażalną ewolucję stając się supernarzędziem do kreacji twórczej.

1

Dzisiaj prawie każdy za niewielkie pieniądze stał się posiadaczem potencjału twórczego, co doprowadziło do paradoksu; więcej się pisze, niż czyta, więcej fotografuje, filmuje, maluje,  niż ogląda. Jeśli nie każdy, to na pewno większość jest uprawniona do poczuwania się byciem jeśli nie Artystą, to przynajmniej Twórcą. Dotyczy to nie tylko fotografów, filmowców, malarzy czy grafików. Zahacza o pisarzy, dziennikarzy, a nawet rzeźbiarzy, którzy z racji tworzywa stosowanego do kreacji (lód, cement, piasek plażowy, guma do żucia itp.) zajmują w gronie twórców miejsce zaszczytne.

Po drugie – nie mieliśmy szczęścia jako naród cieszyć się z rodzimej tożsamości twórczej. W XIX wieku, który pokazał miejsce w szeregu twórcom światowej sztuki, my nie byliśmy w stanie przebić się przez liczące się wystawy, ponieważ nie mieliśmy państwowości. Nic dla sztuki światowej nie znaczą nawet dość spektakularne sukcesy Fałata czy Kossaka na dworze Kaisera, ochy i achy nad płótnami Ajdukiewicza we Wiedniu, czy niezachwiana pozycja artysty dworu sułtana tureckiego – Stanisława Chlebowskiego.

4

Przez cały XIX wiek i pierwsze lata XX wieku sztuka polska nie istniała dla świata. Po odzyskaniu niepodległości nastąpiło przebudzenie wiary w Sztukę polską i oprócz stworzenia najlepszej w świecie szkoły grafiki, szczególnie drzeworytu stworzyliśmy znakomity przemysł sztuki użytkowej i szeroko pojętego designu. Trwało to jednak zbyt krótko, by utrwalić status quo w świadomości mas.

Po trzecie – druga wojna światowa zmiotła prawie wszystko, co najlepsze z polskiej sztuki współczesnej. Zabrała wielu Twórców. Czasy powojenne przyniosły zniewolenie wolności wypowiedzi twórczej; gdy następowała powolna odwilż ku nowoczesności zaczęła kwitnąć  układowość, konformizm i wszelkie wypaczenia doprowadzające do uwiądu sztuki, do jej zmarginalizowania. Jedyna gałąź sztuki polskiej, która się liczyła się i nadal liczy w świecie to sztuka konserwacji dzieł sztuki.

Po czwarte – od prawie ćwierćwiecza mamy wolność, demokrację i wolny rynek. Ale sztuki jak nie było tak nie ma! Wolność dała w istocie tylko wolność rynkową; niczego więcej, niestety.

2

Pierwsze domy aukcyjne zaczęły powstawać jeszcze w latach osiemdziesiątych XX wieku. Pierwszy polski obraz sprzedany za kwotę powyżej stu tysięcy dolarów powieszono w biurze spółki Art-B. Jej właściciele – panowie Bagsik i Gąsiorowski mieli największy udział w promocji malarstwa polskiego na świecie. To nic, że obrazy były częścią składową operacji „oscylator” i po krótkiej karierze wysokoprocentowych lokat znalazły się pod młotkiem licytatorów mienia spółki Art-B jako częściowo zdewaluowane obiekty!

Sztuka polska została dostrzeżona przez Europę i świat i nieustannie wraca do Polski, a to z Niemiec (Pomarańczarka A. Gierymskiego), Stanów Zjednoczonych (liczne prace Brandta, Wierusza –Kowalskiego, Michałowskiego) oraz z Francji, w której przebywała liczna kolonia artystów polskich poczynając od emigracji popowstaniowej 1831 roku do współczesności.

Aukcje roku 2015 nie były już wydarzeniami, które przyprawiały o pot i drżenie z emocji, jak te sprzed dwudziestu kilku lat, które odbierano wręcz sensacyjnie. Teraz, tylko czasami notowania niektórych obiektów wzbudzały nie tyle sensację, co raczej zdziwienie. Wtedy była nieprzewidywalność w estymowaniu wartości dzieła. Często niedoszacowany obiekt był sprzedawany z kilkunastokrotnym przebiciem. Częściej był sprzedawany znacznie poniżej wartości. Dziś, w dobie „wikiwiedzy” o sztuce i estymacjach z banku informacji z www.artinfo.pl, a także z płatnej bazy estymacji z www.allegro.pl  każdy trzeźwo myślący posiadacz obiektu sztuki nie odda tanio swego Kossaka, Fałata czy Karpińskiego. I w taki sposób zamyka się kółko.

3

Skoro nie da się zarabiać na sztuce dawnej, trzeba próbować na sztuce współczesnej. Wymyślono więc instytucję Kompasu sztuki, czyli oczywiście pseudoobiektywnej listy najbardziej „wziętych” młodych twórców.

Renomowane domy aukcyjne zaczęły promocję „młodej sztuki” na aukcjach, podczas których otwieranie licytacji zaczyna się od niskich kwot (100, 400 lub 500 PLN), bez cen zabezpieczenia. Ta swoista loteryjka zakupowa prowadzi donikąd, ponieważ miernikiem oceny „mistrza nowoczesności” nie jest cena młotkowa, a nawet wysoka cena za obiekt sprzedany na aukcji jest „passe”.

Co więc robić? – spytacie PP Szanowni Potencjalni Nabywcy Sztuki. Nic szczególnego! Po prostu odwiedzać galerie, bywać na organizowanych przez nie wernisażach i wystawach (ilustruję ten tekst zdjęciami z wernisażu wystawy EVY CHEŁMECKIEJ, mojego tegorocznego „odkrycia”, której jedną z prac będzie można kupić 18 grudnia na aukcji organizowanej przez Sopocki Dom Aukcyjny w jego warszawskiej siedzibie przy ul. Nowy Świat) i brać udział w aukcjach, a gdy kupować, to kupować to, co się podoba i budować własne kolekcje, nie zważając na podpowiedzi, objaśnienia, głosy krytyków, kuratorów i komisarzy.

57

Sztuka prawdziwa nie wymaga objaśnień. Sztuka szczera w wypowiedzi obroni się zawsze i wszędzie, niezależnie od miejsca powstania, ceny i pobożnych życzeń promotorów. Należy tylko pomóc sobie co nieco i czasem przeczytać to i owo na temat sztuki, poplotkować na temat cen, porównać swój gust z gustami piszących o sztuce, włączyć się w nurt szeroko pojętego dyskursu.

A jeśli okaże się, że o wykształconych Artystach wykształceni Krytycy napiszą akurat przeciwnie, niż sądzimy my, niewykształceni Odbiorcy Sztuki Prawdziwej, to nic to, jak mawiał Wołodyjowski. Wszystko wyrówna czas. Jedyny sprawiedliwy.

                                                                                                Andrzej Grabkowski

.

 

 

 

 

W wydaniu nr 169, grudzień 2015, ISSN 2300-6692 również

  1. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Francuska już nie pachnie
  2. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Kamyk do lawiny
  3. PO PROSTU SZTUKA

    Smutny czwartek
  4. IMR / Hajoty

    Gotowe na Sylwestra z Joanną
  5. WIATR OD MORZA

    Dobór kadr
  6. Z KRONIKI BYWALCA

    Energii solidny kęs
  7. LEKTURY DECYDENTA

    Prawda o "Stawce"
  8. PO PROSTU SZTUKA

    Rynkowe kto, co, jak
  9. WIATR OD MORZA

    Kocioł
  10. HISTORIA PRL

    Żona generała
  11. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Zakrzyczeć kosmate sumienie
  12. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Repolonizacja
  13. I CO TERAZ?

    Głowa na gumkę
  14. DIAMENT DIAMENTOWI NIERÓWNY

    Jak wybrać najcenniejszy?
  15. HAJOTY PRESS CLUB

    Andrzejkowe wróżenia
  16. II WOJNA ŚWIATOWA

    Asy polskiego lotnictwa wojskowego
  17. PO PROSTU SZTUKA

    Ofensywa młodych `2015
  18. W OPARACH WIZERUNKU

    Renoma zawodowców
  19. LEKTURY DECYDENTA

    Siła spokoju