BIBLIOTEKA DECYDENTA
Zbrodnia w Niemczech
W pierwszych partiach książki jest wzmianka o gospodarstwie przesiedleńców w pewnej niemieckiej wsi. Przesiedleńcy ze Wschodu czy z Chorwacji? więcej...
Ekonomia współczesna tworzy wirtualny świat pozbawiony atrybutów realnych związków przyczynowych. Aktualny kryzys gospodarczy wynika z lekceważenia podstawowego prawa ekonomii o naturalnym dostosowywaniu się podaży i popytu. Problemem jest, że zarówno podaż jak popyt są sztucznie kreowane. Ponieważ podaż jest stymulowana tylko w jednym kierunku – wzrostu, a popyt jest tworzony przez emisję pieniądza, w istocie nie ma skutecznego instrumentu hamowania wypływu pieniądza – pisze dr Krzysztof Swat.
Jest to w dużej części pieniądz bez pokrycia, co spowodowane jest oderwaniem cen od uzasadnionych kosztów wytwarzania i dystrybucji, w sytuacji ograniczenia konkurencji. Wzrost gospodarczy w państwach rozwiniętych gospodarczo mierzony wielkością produkcji i ilością wytwarzanych usług przekracza od dawna potrzeby konsumpcyjne społeczeństw i powstaje problem upłynnienia zapasów i przygotowania miejsca na dalszy wzrost produkcji i usług.
W sytuacji nadmiaru towarów i usług na rynku, wpływowe organizacje gospodarcze dbając o ciągły wzrost sprzedaży lobbują ustanawianie coraz to nowych reglamentacji, koncesji, czy licencji, aby ograniczyć konkurencję mniejszych producentów i usługodawców. W efekcie konkurencja zanika a rynek jest podzielony w głównej mierze przez koncesje i dostępność do kapitału przeznaczonego na reklamę. Najbardziej widoczną emanacją monopolizacji są gęstniejące regulacje międzynarodowe.
Brak konkurencji podraża ceny towarów a rosnąca masa towarowa musi być gdzieś upłynniona. Powstaje problem jak zapewnić rynkowi środki potrzebne dla utrzymania płynności finansowej i wycofania z zyskiem zainwestowanego przez instytucje finansowe kapitału. Drogą do realizacji zysku jest z jednej strony sztuczne kreowanie potrzeb w zakresie usług i produktów, a z drugiej strony rozbudowanie tzw. instrumentów finansowch, które są w większości formą bezpodstawnego lewarowania możliwości popytowych.
Międzynarodowe organizacje finansowe lansują fetysz wzrostu produktu krajowego brutto jako najważniejszego celu gospodarowania. Starają się jednocześnie stworzyć wrażenie, że istniejący system gospodarki globalnej zachowuje cechy konkurencji ekonomicznej. W stymulowaniu tego przekonania zainteresowane są także rządy uzależnione od organizacji międzynarodowych oraz opiniotwórcze ośrodki uniwersyteckie i media finansowane z reklam.
Wspomaganie popytu przez państwo odbywa się głównie za pośrednictwem finansowania sfery publicznej i stwarzania warunków udzielania kredytów przez odpowiednie działania banku centralnego. Środki pochodzą, w uproszczeniu, z podatków i sprzedaży obligacji skarbowych na rynku krajowym i międzynarodowym. W Polsce oblicza się, iż wzrost PKB wyniósł łącznie w latach 2007-2014 aż 22,1%. Jednocześnie trzeba pamiętać, że w okresie od grudnia 2007 r. do lipca 20014 r. zadłużenie Skarbu Państwa wzrosło z 380,4 mld zł do 751,3 mld zł, czyli o 97,5%. i to jest jeszcze niepełna miara ceny za wzrost PKB. Jawny dług publiczny, który ma formę zaciągniętych przez państwo zobowiązań finansowych wobec osób prywatnych i rozmaitych instytucji (krajowych i zagranicznych), szacuje się na ponad 1 bilion zł, a razem z długiem ukrytym na ponad 3 biliony.
Instytucje finansowe dysponują głównie środkami, które pożyczają od państwa (banku centralnego) i obywateli i następnie udzielają kredytów, na których zarabiają. Dla zwiększenia zysków na obrocie finansowym wymyślono instrumenty pochodne (derywaty) czyli różnego rodzaju opcje, kontrakty terminowe i swapy, które umożliwiają ryzykowną grę pieniędzmi z gwarancjami bez pokrycia. Co do istoty są to po prostu spekulacyjne zakłady o to co stanie się w przyszłości.
Jeśli instytucja finansowa zarabia np. 1 dolara na zainwestowanej jednostce swojego kapitału, a gra dodatkowo 10 jednostkami, na które kapitał rozmnożyła na papierze, to w razie sukcesu ma zysk 10-krotnie większy. Jednocześnie ryzyko finansowe takich „inwestycji” zostało uspołecznione, gdyż koszty ewentualnego bankructwa pokrywają w rezultacie banki centralne z pieniędzy wszystkich podatników. Banki, które gwarantują te transakcje posiadają formalnie ok. 8% kapitału, który inwestują. Tak naprawdę nie wiedzą i nie chcą wiedzieć ile ryzykują, gdyż zyskują na maksymalnym wielokrotnym lewarowaniu tego samego kapitału. W gruncie rzeczy wszyscy podatnicy są tu akcjonariuszami w sensie udziału w stratach.
Przy powiększającym się obrocie finansowym rośnie zysk korporacji finansowych. Decydenci systemu finansowego czerpią realne zyski z poszerzającego się zasobu wirtualnych pieniędzy bez pokrycia. Natomiast prawie połowa żywej gotówki przepływającej na świecie znika w rajach podatkowych. Nadwyżka dochodów instytucji finansowych umożliwia właścicielom i zarządzającym tym biznesem lokowanie we wszelkiego rodzaju dobra trwałe (ziemia, nieruchomości, zasoby naturalne), które są kumulowane w niewielu rękach.
Obecny kryzys jest w dużej mierze rezultatem działania mechanizmu wyzysku siły roboczej wprowadzonego przez administracje państw i globalne instytucje finansowe. W efekcie zubożenia przeciętnych obywateli usiłujących utrzymać poziom życia następuje umasowienie indywidualnych zakupów dokonywanych na kredyt (czyli de facto następuje przyspieszenie konsumpcji i przesunięcie terminu spłaty). Rosnące zadłużenie powoduje, że jedynym dobrem jakie przeciętny obywatel naprawdę posiada jest jego miejsce pracy a jego główną aktywnością gospodarczą jest walka o pozostanie w zatrudnieniu. Nawet w sytuacji obywateli pracujących na własny rachunek posiadany przez nich majątek jest w znacznej mierze per saldo już skonsumowany przez zaciągnięte kredyty indywidualne oraz przez zwiększające się zadłużenie państwa i samorządu terytorialnego. Sytuacja ta utrzymuje społeczeństwa w dyscyplinie i stałym napięciu. Realny wzrost poziomu życia mierzony długością czasu przeznaczonego na swobodnie wybraną aktywność, czy poświęconego rodzinie, został zahamowany.
Państwo jako organizacja chce zachować pozory sprawności przez utrzymanie tzw. wzrostu gospodarczego i mnoży pieniądze na rynku w postaci zamówień publicznych na zbędne inwestycje i wydatki na administrację. Żeby zachować wydolność finansową państwo tworzy ciągle nowe mechanizmy ściągania coraz to większych obciążeń z obywateli. W efekcie obywatele mają kłopoty z kupieniem potrzebnych towarów, bo zdecydowana większość zarobionych pieniędzy oddawana jest państwu w formie różnego rodzaju danin. Sklepy są pełne towarów a konsumenci nie mogą ich nabyć, bo nie mają pieniędzy. Dlatego cykl pompowania środków finansowych powtarza się. Państwo zwiększa wydatki aby utrzymać zatrudnienie i strumień pieniędzy na rynku pozwalający na wykupienie produkcji, duża część tego zatrudnienia niczego nie wytwarza albo wytwarza rzeczy faktycznie zbędne.
Lansowane w mediach mierniki wzrostu gospodarczego, jak stopa wzrostu PKB, są w tej sytuacji mylące, gdyż najwyższe wskaźniki wzrostu notują kraje biedne lub po zniszczeniach wojennych czy wielkich klęskach żywiołowych. Produkt narodowy jest sztucznie zawyżany, aby umożliwić rządom zwiększone zadłużanie (większy produkt daje lepszą proporcję produkt/zadłużenie). Ekscentrycznym przykładem absurdów jest wliczanie do PKB dochodów z prostytucji (ostatnio również w Polsce). Jednym z instrumentów papierowego wzrostu jest też inflacja. Nawet największy dochód narodowy nie mówi nic o dystrybucji. Coraz częściej realny zysk ze wzrostu dochodu narodowego osiąga kilka procent obywateli, a reszta usiłuje przetrwać bez poczucia wykluczenia. To zresztą, patrząc na rosnący poziom zadłużenia obywateli większości państw, się nie udaje.
Tendencja do stymulowania wzrostu gospodarczego, rozumianego jako wzrost PKB, powoduje olbrzymie marnotrawstwo. Produkty mają coraz krótszy czas zużycia fizycznego i moralnego. Są od początku projektowane z przeznaczeniem na krótki okres użycia (tzw. projektowanie postarzania) aby w krótkim czasie dać miejsce nowym produktom. System prawny sankcjonuje wymogi coraz to nowych rzekomych potrzeb obywateli np. w zakresie ekologii czy bezpieczeństwa. Nasuwa się tu nieuchronnie analogia z ustrojem socjalistycznym, który walczy z problemami, które sam sobie tworzy. Analogii organizacyjnych w kwestii chęci regulowania wszystkiego jest zresztą więcej.
Aktualny kryzys gospodarczy wynika z lekceważenia podstawowego prawa ekonomii o naturalnym dostosowywaniu się podaży i popytu. Problemem jest, że zarówno podaż jak popyt są sztucznie kreowane. Ponieważ podaż jest stymulowana tylko w jednym kierunku – wzrostu, a popyt jest tworzony przez emisję pieniądza, w istocie nie ma skutecznego instrumentu hamowania wypływu pieniądza. Jest to w dużej części pieniądz bez pokrycia co spowodowane jest oderwaniem cen od uzasadnionych kosztów wytwarzania i dystrybucji, w sytuacji ograniczenia konkurencji.
Ponieważ dochody instytucji finansowych zależą od obrotów na rynkach finansowych, są one głównymi beneficjentami tej sytuacji, podobnie beneficjentami w krótkiej perspektywie czasowej są budżety państw, które nadmuchiwane są podatkami od rzekomego rozwoju. Zyski instytucji finansowych są przez nie absorbowane, natomiast straty są uspołeczniane za pośrednictwem różnego rodzaju wsparć świadczonych przez rządy.
Kryzys roku 2008 niczego nas nie nauczył. Ze zdwojoną energią uzasadnia się wprowadzanie planowanej gospodarki reglamentowanej – troską o wolny rynek i dbałością o konkurencyjność gospodarki. Powstaje gospodarka wirtualna kreowana przez magów ekonomicznych, której związków z rzeczywistością trudno się domyślić. Efekty społeczne takich działań dla obywateli zostały już 1944 roku opisane przez noblistę Fredricha Hayeka w znakomitej książce „Droga do zniewolenia”. Historia zmierza do powtórki w jeszcze bardziej wynaturzonej formie.
KRZYSZTOF SWAT
DR NAUK EKONOMICZNYCH
LEKTURY DECYDENTA
Wiara i nauka
Autorka jest z jednej strony żarliwą katoliczką, ale z drugiej jest z wykształcenia psychologiem, czyli z definicji zna się na rzeczy. więcej...