Established 1999

SZTUKA MANIPULACJI

5 sierpień 2011

Paradoks konwenansów

Nie jest prawdą, że przestrzeganie etykiety i eleganckiego stylu obcowania z ludźmi nam niewygodnymi lub niechętnymi nic nie kosztuje, podobnie jak gesty nadzwyczajne wymuszone konwenansami – pisze prof. Mirosław Karwat.

PROF. DR HAB. MIROSŁAW KARWAT


Uniwersytet Warszawski




Reguły etykiety i wzorce „dobrych obyczajów” z jednej strony łagodzą nawet ostre napięcia między ludźmi, lecz z drugiej strony dają nieraz znakomitą okazję, by pod pozorem nieprzenoszenia konfliktu na neutralne sfery, zawieszenia broni lub pojednania ograć swego rywala lub przeciwnika.


I tak, świadkowie wręczenia komuś nagrody lub czyjejś nominacji na wyższe stanowisko niejako zobowiązani są złożyć gratulacje – choćby musiały wydać się oczywiste, i o tyle zbędne, lub nieszczere, i o tyle niezbyt przyjemne – i to dla obydwu stron. Dla gratulującego, skoro w rzeczywistości nie tyle się cieszy z cudzego sukcesu i wyróżnienia, ile doświadcza przykrości, a nawet żalu, że to nie jego spotkał ten splendor. I dla przyjmującego gratulacje, skoro wie, jak się rzeczy mają, co naprawdę czuje pokonany rywal lub zazdrosny albo zawistny kolega. Spróbujmy jednak nie złożyć gratulacji! Spróbujmy okazać obojętność i niezainteresowanie cudzym sukcesem i formalnie wspólnym świętem zespołu, do którego sami też należymy. Spróbujmy też zlekceważyć powagę i formalną powszechność żałoby z powodu cudzej, nawet nie wspólnej straty. Zaznaczenie dystansu (choćby z intencją „to mnie nie podnieca ani pozytywnie, ani negatywnie”, to mnie nie dotyczy) byłoby odebrane jako przejaw osobistej niechęci lub merytorycznej dezaprobaty dla nagrody czy awansu, a nawet naraziłoby na domniemanie zazdrości, zawiści i opinię człowieka małostkowego.


Paradoks konwenansów polega na tym, że społecznie wymuszane i nagradzane są objawy życzliwości wymuszonej i nieszczerej, natomiast karane są objawy szczerości, pryncypialności, odwagi cywilnej. Wolno kogoś nie lubić, a nawet w głębi duszy mu źle życzyć, nie wypada tylko tego – w pewnych sytuacjach – okazywać.


Tak jest z wszelkimi sytuacjami, które niejako wymagają odpowiednio: życzeń (np. z okazji ślubu, narodzin dziecka, jubileuszu, pożegnania osoby odchodzącej z zespołu), kondolencji (z powodu utraty bliskich, straty poniesionej w wypadku czy klęsce żywiołowej), względnie powitania lub pożegnania – zwłaszcza w obecności świadków lub w ramach jakiejś ceremonii publicznej (np. akademii, wiecu, zebrania konsultacyjnego).


Jak wiadomo, gotowość do takich konwencjonalnych zachowań (choćby sprzecznych z rzeczywistymi uczuciami – w sytuacji konfliktu, gniewu, urazy, albo z trwałymi nastawieniami niechęci, wrogości itd.) interpretowana jest przez otoczenie wyjątkowo korzystnie. Natomiast brak zdolności do „przełamania się”, oddzielenia negatywnych emocji (niechęci, urazy) od zasad dobrego wychowania może każdego uczestnika sytuacji społecznych, zwłaszcza polityka, drogo kosztować.


Szczególnie dobrze widziane i premiowane są właśnie takie zachowania transgresyjne, tzn. przerzucanie mostów ponad dotychczasowym konfliktem – takie jak gest lojalności wobec rywala, przeciwnika lub wręcz solidarności z antagonistą albo sprawcą naszych wcześniejszych strat w sytuacji dla niego krytycznej, zwłaszcza będącej nieszczęściem lub narażającej go na niesprawiedliwe potraktowanie.


Takimi akcentami pretendent do uznania, który staje „ponad podziałami” demonstruje nie tylko elementarną kulturę współżycia (co przecież stanowi minimalne wymaganie społeczne i sprawdzian profesjonalizmu), ale również zdolność do zachowań niemałostkowych (w odróżnieniu np. od złośliwej satysfakcji, mściwości, zawziętości – źle widzianych właśnie w takich sytuacjach). Tym samym przejawia „klasę” i profesjonalizm. Na jego korzyść przemawia wtedy okazana i dostrzeżona przez otoczenie zdolność do empatii, umiejętność oddzielenia konfliktu międzypartyjnego czy służbowego, zawodowego od kwestii osobistych, a także dalekowzroczność i otwartość, którą może nawet wszystkich zaskoczyć po wcześniejszej zapalczywości w sporze, polemice, walce propagandowej.


I choć wiadomo, że takie gesty nie muszą być szczere (naturalne i nawet nieuniknione jest posądzenie o kalkulację taktyczną, o wpływ doradców z otoczenia) albo też jako czysto konwencjonalne mogą wydać się „puste”, to ich wykonanie przysparza uznania, podtrzymuje dobrą lub poprawia nadwyrężoną reputację, zapewnia również nowy kapitał polityczny. Może to być zresztą zręczne zapędzenie antagonisty do narożnika. Zachowanie dyplomatyczne – manifestacyjnie zgodne z etykietą i odbierane w otoczeniu jako gest dobrej woli lub wielkoduszności stawia przeciwnika w sytuacji niezręcznej i przymusowej. Teraz on ze swej strony musi to odwzajemnić. Musi wykonać gest kurtuazji i dobrej woli w odpowiedzi na ewidentnie nawet nieszczere, obłudne zachowanie kurtuazyjne czy też ceremonialne, hołdujące konwenansom. Nawet jeśli poniekąd wiadomo, że ten pierwszy gest jest podstępną zagrywką, pułapką lub popisowym przejawem kalkulacji z zakresu np. marketingu wyborczego, to jednak reguły konwenansów stawiają w lepszej sytuacji kulturalnego obłudnika niż zapalczywego demaskatora i nieugiętego pieniacza.


Kultura obcowania z innymi, w tym z rywalami i przeciwnikami jest postępowaniem potrójnie zręcznym. Po pierwsze, składamy hołd (mniejsza o to, w jakim stopniu szczery, byle był sugestywny) obowiązującym wzorcom poprawności, dobrego wychowania, konwenansom. Potwierdzamy przynależność do danej wspólnoty zespolonej „dobrymi obyczajami”, do kręgu dżentelmenów i dam. Po drugie, tymi konwencjonalnymi formami poprawności i okazywania elementarnego lub szczególnego, nadzwyczajnego szacunku swoim oponentom schlebiamy właściwym adresatom takiej sytuacji. A tym właściwym odbiorcą owych gestów jest nie tyle ten, kto przyjmuje grzeczne powitanie, gratulacje, życzenia, zaproszenie, kondolencje, ile publiczność, np. wyborcy, komentatorzy polityczni, respondenci sondaży opinii. Po trzecie, w ten sposób narzucamy partnerom i otoczeniu pozytywny swój wizerunek, względnie tanim kosztem poprawiamy reputację nadszarpniętą wcześniejszymi ekscesami i brzydkim stylem walki.


Nie jest prawdą, że przestrzeganie etykiety i eleganckiego stylu obcowania z ludźmi nam niewygodnymi lub niechętnymi nic nie kosztuje, podobnie jak gesty nadzwyczajne wymuszone konwenansami, regułami ceremonialnymi i rytuałami. Owszem, kosztuje wiele, gdy chodzi o rywala czy przeciwnika, jednak trzeba „przełknąć to, co uwiera w gardle”. I zwraca się to stokrotnie. Mam tu na myśli oczywiście przyszłe korzyści, a nie wielokrotny odruch wymiotny.


Pozostaje tylko dylemat, czy cieszyć się z takiego obyczajowego przymusu cywilizującego współżycie ludzi, czy też czuć niesmak z powodu nieszczerości wymuszonych nim zachowań.


Mirosław Karwat



W wydaniu 117, sierpień 2011 również

  1. SZALEŃSTWO KUCHNI POLSKIEJ

    Czosnek niedźwiedzi
  2. EUROPEAN BUSINESS AWARDS

    Sześć polskcih firm w finale
  3. DECYDENT POETYCKI

    Czarna Hańcza
  4. SŁABOWITOŚĆ GOSPODARCZA

    25 recept Lewiatana
  5. POLSKI PARADOKS

    Cydr? Ki diabeł?!
  6. WIELKA BRYTANIA PŁONIE

    Rewolucja wykluczonych
  7. RECYKLING REJS

    Odzyskuj tworzywa sztuczne
  8. LEKTURY DECYDENTA

    "O ulotności życia"
  9. SZTUKA MANIPULACJI

    Paradoks konwenansów
  10. SPAMOWANIE URNY

    Cyfrowe śmieci kampanii wyborczych
  11. SNOBIZM NA BLISKIM WSCHODZIE

    Snob Magazine z Bejrutu
  12. DECYDENT SNOBUJĄCY

    31 sierpnia - 15 plus, 50 plus
  13. DECYDENCI SNOBUJĄCY

    Moskiewski "Snob"