Określenie „zapora” ma oczywiście charakter metaforyczny. Postępowanie podmiotu niechętnego niekorzystnym, niewygodnym lub niebezpiecznym dlań oczekiwaniom przypomina tu działania kogoś, kto odgradza się od intruzów, zabezpiecza się przed wtargnięciem osób niepowołanych lub agresorów. Pod innym względem przypomina też znany w sztuce wojennej „ogień zaporowy”, który ma bądź zniechęcić przeciwnika do ataku, bądź stworzyć osłonę dla własnych działań. To z kolei odpowiada zachowaniom ze świata zwierzęcego: zwierzę słabsze i zagrożone atakiem odstrasza lub w każdym razie zniechęca drapieżnika demonstrując swoją determinację, która oznacza, że zdobycz będzie wymagała większego wysiłku, być może z niepewnym rezultatem, gdyż może zabraknąć sił albo czasu na spożytkowanie przewagi.
Istotą taktyki zaporowej jako formy oporu jest więc stwarzanie takiej sytuacji i takiej atmosfery, która może spowodować wahanie, wątpliwości, która może zniechęcić podmiot dotychczas zdecydowany i pewny swej racji oraz siły, skłonić go do odwrotu, rezygnacji ze swych zamiarów i wymagań.
A co może zniechęcić kogoś, kto ma prawo czegoś domagać się lub kogoś silniejszego, zdolnego do wymuszeń bezprawnych? Przede wszystkim – niepewność rezultatu (nawet mimo posiadania przewagi) oraz zbyt wysoki koszt wysiłku na rzecz narzucenia, wyegzekwowania swej woli (zbyt wysoki w stosunku do posiadanych zasobów lub w stosunku do spodziewanych korzyści).
Wbrew pozorom, rezygnacja lub kapitulacja podmiotu formalnie silniejszego (a tym bardziej równorzędnego, lecz mającego tytuł do wymagań lub roszczeń) nie jest zjawiskiem rzadkim. Tym bardziej – wycofanie się, rezygnacja podmiotu podporządkowanego (poddanego, podwładnego, podopiecznego, klienta zdanego na naszą decyzję) wprawdzie formalnie wyposażonego w pewne prawa, a także w możliwość dochodzenia swoich praw, lecz praktycznie bezradnego w przypadku naszej złej woli. Podmiot taki ulega silnej podwójnej lub potrójnej sugestii. Po pierwsze, że wynik jego wysiłku, nacisku bynajmniej nie jest z góry przesądzony, pozytywnie zagwarantowany; a więc, że może to być nacisk bezskuteczny i daremny. Nie lubimy zaś wysilać się na próżno i odchodzić z kwitkiem. Po drugie, że bezskuteczność tego nacisku może podważyć założenie o zasadności lub oczywistości jego wymagań albo roszczeń. Po trzecie, że objawiona w nieskutecznym nacisku bezradność, bezsilność trwale podważy jego pozycję, narazi go na utratę wpływu, prestiżu, a nawet bezpieczeństwa w przyszłości. Bowiem chwila słabości może być uznana przez innych za dowód słabości w ogóle, a „na pochyłe drzewo każda koza wskoczy”. Takiego wrażenia obawiają się w szczególności osoby, których władczy status (np. jako kierowników, dowódców) mógłby zostać praktycznie zakwestionowany – aż do kompromitacji i ośmieszenia – przez okazane im nieposłuszeństwo, przekorę, kpinę, drwinę lub szyderstwo ledwie osłonięte ironią. Na takich obawach strasznie groźnych zwierzchników opierało się każdorazowe zwycięstwo Szwejka w jego konfrontacji z rozkazami i groźbami.
W jakim sensie podmiot oporny „wznosi zapory”? W jaki sposób zniechęca, demobilizuje, odstrasza (nawet tych, których bardziej sam się obawia)? Głównym instrumentem jest tu demonstracyjna ekspresja niechęci wobec nieakceptowanych lub niewygodnych wymagań (obowiązków, zobowiązań, poleceń), a nawet w ogóle wobec podmiotu naciskającego. Niekiedy wręcz – manifestowanie własnej determinacji w postawie nieprzychylnej, zaprzeczającej formalnemu zobowiązaniu do posłuszeństwa lub do spełnienia własnych obietnic. Im wyraźniej wyeksponowana jest ta postawa oporności (a nie posłuchu lub transakcyjnej rzetelności), tym mniejsza jest pewność podmiotu naciskającego, czy rzeczywiście zdoła efektywnie wymusić to, do czego ma możliwość zmuszać, a zwłaszcza to, o co może jedynie prosić.
Oto typowe przykłady oporu zaporowego: bumelant, dekownik, któremu nie sposób udowodnić celowego sabotażu ani nieróbstwa, gdyż świetnie pozoruje gorliwość w pracy, okazuje zawsze widoczne i zawsze nieskuteczne starania, zaczyna być tolerowany, a przy tym pomijany w przydziale kolejnych zadań, z obawy, że znów „zawali sprawę”, jednak znów bezkarnie.
Znany pieniacz sprytnie, z rozmysłem korzysta ze swojego temperamentu i uwarunkowanej nim swojej opinii osobnika trudnego we współżyciu, nieobliczalnego, wybuchowego lub natrętnego, pozbawionego umiaru i taktu. Ta opinia i alergiczny odruch wobec niebezpieczeństwa kontaktu z nim sprawia, że jest omijany z daleka, unika się z nim nie tylko dyskusji, ale i decyzji, którym formalnie miałby obowiązek się podporządkować, na które jednak miałby zareagować gniewem, agresją.
Uczestnik sporu sąsiedzkiego, małżeńskiego lub politycznego przekrzykuje i zakrzykuje adwersarzy, choć to on nie ma racji ani czystego sumienia. W ten sposób zmusza ich do wycofania się na pozycje „remisowe” (na zasadzie „prawda pośrodku”); potrafi utargować część z całości, która w ogóle mu się nie należy. Nieraz zdoła wręcz skłonić innych do rezygnacji z uzasadnionych żądań, a nawet do przeprosin, choć to on jest agresywny, znieważa lub jest sprawcą cudzych strat i szkód.
Podwładny niweluje, a nawet przekreśla przewagę swego zwierzchnika, wynikającą z jego formalnych uprawnień, reguł hierarchii, ustalonego podziału pracy w zespole, jasnego zakresu swych obowiązków, przez ledwo zawoalowane zachowanie agresywne: demonstrację niechęci, irytacji, względnie ironii, uszczypliwości. Taką emocjonalną zaporą załatwia sobie na stałe „taryfę ulgową” i unika przydziału niewygodnych zadań, a nawet egzekwowania wymagań niewygórowanych, elementarnych i typowych. Osiąga to dlatego, ponieważ zwierzchnik nie chce ryzykować konfrontacji, awantury, sytuacji podważającej jego autorytet (np. z powodu okazanego mu lekceważenia, przekory lub uporu, a tym bardziej z powodu jawnej niesubordynacji, a jego własnej bezradności).
Sprawca błędu, winny strat i formalnie narażony na rutynową odpowiedzialność nie tylko zapobiega karze, ale odmawia nawet przyznania się do błędu, histerycznie rozgłaszając, jak bardzo jest szykanowany, prześladowany, „wrabiany” w cudze grzechy. Taki chwyt z upodobaniem stosują m.in. parlamentarzyści i rozmaici dygnitarze, np. wtedy, gdy ktoś ich przyłapie na jeździe „na chmielu”. Nie tylko zasłaniają się immunitetem, ale przede wszystkim podnoszą krzyk o politycznej prowokacji i prześladowaniach.
Podobnie jak w działaniach wojennych, zapora w procesach komunikowania oczekiwań i wymagań może mieć postać widocznej, ba, specjalnie wyeksponowanej przeszkody, która ma zniechęcić, zachwiać czyimś zdecydowaniem i stanowczością przez stworzenie wyzwania, ale też może być działaniem maskującym i odwracającym uwagę. Oto stoję przed wejściem, ale nie wiem, że to jest wejście, tak dobrze zostało zakamuflowane; za to tuż obok jest sugestywnie uwidocznione inne wejście – i już mam dylemat, bo coś mi się nie zgadza. Oto mam w rękach bezcenny dokument – atut w rewindykacji; ale nie znam lub nie rozumiem jego wartości, gdyż zostałem zasugerowany, że to jakieś papiery bez znaczenia albo nieważne z powodu rzekomego przeterminowania.
Popularną zaporą bywa też oczywiście jawny szantaż (mam kontrę dla Twoich nacisków, rozkazów) lub blef (gdy udaję, że mam coś takiego w zanadrzu, a w każdym razie prowokuję ostrożność lub wycofanie kogoś, kto woli tego nie sprawdzać).
„Postaw się, a zaprzyj się” – taka jest najprostsza recepta.
Prof. dr hab. MIROSŁAW KARWAT
Uniwersytet Warszawski
URODA DECYDENTKI
Cera w zimie - 21.02
Wiosna nas zwykle odmładza i dodaje młodzieńczych rumieńców na policzkach, ale jesień i zima, niestety, delikatnie mówiąc: nie dodają nam urody. Zima jeszcze do 21 marca. Co robić? więcej...