02/11/2011
Sztuka wciągania
Kiedy kot zobaczy, że otwierają się drzwi lub okienko, niezawodnie tam wskoczy – musi zobaczyć, sprawdzić – pisze profesor Mirosław Karwat.
PROF. DR HAB. MIROSŁAW KARWAT
UNIWERSYTET WARSZAWSKI
Siła przyciągania (ponętność, atrakcyjność, intrygująca zagadka, niepowtarzalna okazja) to jedna strona medalu. To jest ten czynnik, który sprawia, że sami, własną gorliwością (choć pod wpływem zachęty, przynęty, pokusy; za sprawą kogoś, kto „otwiera nam oczy” i podsuwa nieodparte bodźce) pakujemy się w przygody i kłopoty – w dziwne eksperymenty i rozgrywki, w długi. Drugą stroną mechanizmu nęcenia i wabienia jest to, co ze swej strony czyni ten ktoś, zdobywając nad nami pewien rodzaj władzy. A podejmuje on nader pomysłowe wysiłki, których celem i skutkiem jest stopniowo narastające „wciąganie”, „wkręcanie” czy też oplątanie swoją siecią.
Wyrażają to już same określenia – nie w pełni równoznaczne. Nęcenie to słowo, które odnosi się do wzbudzania w odbiorcach wrażenia jakiejś atrakcji, namiętnych pragnień, pożądania jakiegoś dobra, korzyści lub osoby. Natomiast wabienie to określenie, które dotyczy umiejętności nakłonienia kogoś znęconego perspektywą takiej atrakcji, by podążył w pewnym kierunku i znalazł się w pewnym miejscu lub sytuacji, która zwykle okazuje się dlań pułapką.
Na czym polega wabienie, najlepiej widać na przykładzie przestrzennego przesunięcia jakiegoś obiektu cennego dla świadka-chętnego. W oddziaływaniach społecznych chodzi o sprowokowanie kogoś do podążania za czymś, za kimś lub wręcz do pościgu ze względu na to, że przedmiot przyciągania się oddala, umyka.
Dobrą ilustracją tego schematu (jeśli chcesz to mieć, to musisz za tym podążać) jest znany dziecięcy figiel: banknot na nitce, za którym coraz szybciej biegnie jakiś przechodzień – coraz bardziej wściekły, choć zarazem coraz bardziej zdeterminowany. Im bardziej jest wściekły – ze względu na wybuchową mieszankę uczuć (i bezradność, i poczucie śmieszności, a zarazem nastawienie, by po tylu daremnych staraniach nie odpuścić, bo szkoda dotychczasowego wysiłku) – tym bardziej jest zachłanny i zdesperowany w swym daremnym wysiłku i mobilizacji. Jednak z daremności dotychczasowych starań nie wyciąga wniosku, że już dawno czas przestać, lecz przeciwnie, zaczyna być coraz bardziej przekonany, że jeszcze chwila, jeszcze tylko trochę większa mobilizacja i koncentracja, a wytrwałość i doskonalenie bezskutecznych dotychczas wyczynów zostaną wynagrodzone sukcesem. I w ten sposób upodabnia się do hazardzisty-nałogowca, który im więcej pieniędzy dotychczas przegrał, tym bardziej musi się odegrać i tym bardziej skłonny jest wierzyć, że teraz ten odwet i należny łup jest już w zasięgu ręki.
Właśnie taką postać ma mechanizm przyciągania, wciągania i wsysania. Istnieje przy tym dość ścisła analogia między energią kinetyczną i ruchem (w rozumieniu fizycznym) a zjawiskami psychicznymi i zachowaniami ludzkimi. Odpowiednikiem przesunięć, przemieszczeń w przestrzeni w ślad za pożądanym dobrem są zmiany postaw, zamiarów, manewry, zwroty i improwizacje w konwencjonalnych zachowaniach społecznych. Np. takie, że człowiek powszechnie znany jako nieprzekupny nagle podejmuje licytację w sprawie wysokości korzyści, która formalnie – broń boże – nie jest łapówką; że człowiek zasadniczy w kwestiach wierności małżeńskiej nagle robi „skok w bok”; że chorobliwie ambitny twórca zaczyna chałturzyć.
W tym nie przestrzennym, lecz społecznym sensie został zwabiony ten, kto skierował swoją uwagę i zachowanie w stronę podsuniętej mu atrakcji lub zagadki. Np. ten, kto dotąd trzymał się z boku, ale postanowił „wchodzę do gry”. I podobnie – ten, kto wcześniej śledził bieg spraw z zachowaniem dystansu, ale dał się w to wciągnąć „po uszy”.
Kiedy kot zobaczy, że otwierają się drzwi lub okienko, niezawodnie tam wskoczy – musi zobaczyć, sprawdzić. Jeszcze pewniejsze jest, że tak się stanie, jeśli do dziurki, która przed nim się odsłoniła jak kotara w pierwszym akcie, wsunęła się myszka. I już na tej prostej zasadzie można sterować ludźmi, odsłaniając i zasłaniając dziurki, zamykając i otwierając drogę semaforem, dając do porównania „mniej” i „więcej”, proponując wybór między „natychmiast” a „kiedyś, nie wiadomo kiedy”.
Zgodnie z tym schematem reaguje na bodźce detektyw, który najpierw obserwuje coś lub śledzi kogoś z bezpiecznej odległości, z czasem zakrada się coraz bliżej, by zobaczyć (podglądać, podsłuchać) dokładniej i się upewnić, a w końcu zakrada się i włamuje… do miejsca zasadzki. I tak też zachowuje się konsument, który najpierw powiada sobie: skądże, to mnie nie interesuje; następnie: to ciekawe, choć do niczego mi niepotrzebne (albo: to nie jest moja najpilniejsza potrzeba, mam na głowie ważniejsze sprawy i wydatki); już po chwili: no, niczego sobie, byłoby fajnie – ale nie stać mnie na to; a na końcu: biorę (kredyt i ten zbytek). I podobnie też ewoluuje pani z zasadami w odpowiedzi na zaproszenie „na kawę” (1. Za kogo pan mnie bierze?!, 2. Nie mam czasu; 3. No, może chwilkę; 4. Tylko całuska; 5. Gdzie ja się obudziłam? I dlaczego bez piżamki?).
Bo też niekiedy zachowujemy się tak, jak gdyby ktoś kręcąc korbką wciągał nas gdzieś na sznurku. A niektórzy z nas jeszcze go poganiają.
Mirosław Karwat
BIBLIOTEKA DECYDENTA
"Białym pociągiem dookoła wódki..."
„Moja filmowa Moskwa” to trzecia z rzędu wspomnieniowa książka Heleny Amiradżibi, wydana w Polsce. Dżiba, jak ją zwą przyjaciele, jest co prawda gruzińską księżniczką, ale od dziesięcioleci zakorzenioną w naszym kraju. więcej...