Established 1999

DECYDENT SNOBUJĄCY

02/11/2011

Środa, 30.11 - Śmiało zagrywamy

Niezgoda na bylejakość. Obnażanie debilizmów. Tropienie prostactwa. Antidotum na hołotę. Pochwała intelektu. Odświeżanie wartości. Indywidualizm versus pęd owczy. Odwaga snobizmu. O tym tu codziennie czytajcie.

Komentarze proszę pisać tu: decydent@decydent.pl


Środa, 30.11 – Śmiało zagrywamy


Ostatnie zagranie Radosława Sikorskiego na europejskim boisku uważam za kapitalnie mądre i odważne. W Berlinie nasz minister miał speech, w którym zawalczył o Europę, mówiąc również tak: „Zapewne jestem pierwszym w historii ministrem spraw zagranicznym Polski, który to powie: mniej zaczynam się obawiać niemieckiej potęgi niż niemieckiej bezczynności”. Tymi mocnymi słowami usiłował wymusić na kanclerz Merkel zdecydowany ratunek eurogospodarki. Oczywiście, Polska nie gra i nie rozgrywa w ataku w Unii, ale coraz śmielej zagrywa z drugiej linii, podaje do lepiej ustawionych, żeby ci dokończyli porywająca akcję. Tym bardziej, że mądre wystąpienie Sikorskiego oceniono niezwykle wysoko, przyznając, iż głosu Polski bezwzględnie należy słuchać. A w Warszawie? Kaczyński i resztki jego poobijanych i zdziesiątkowanych pretorian podnieśli piskliwy lament o zaprzedawaniu się Niemcom. Ciekawe, jak w 1965 roku (gdyby wtedy był politykiem), a nawet dzisiaj, Kaczyński skomentowałby niesamowity list biskupów polskich do biskupów niemieckich: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”?


Wtorek, 29.11 – Ubawiony


Przeglądając wczoraj wieczorem poranne informacje, oczywiście też wczorajsze, ubawiłem się setnie. A właściwie tylko poczwórnie. Zacznę od bliskiej zagranicy. Przez Rosję triumfalnie wędruje Pas Bogurodzicy, jedna z największych relikwii prawosławnych. Ten fakt zasługuje na jak największą powagę. Natomiast na ubaw zakrawa dewocja (?) komunisty Giennadija Ziuganowa. Po zobaczeniu na własne oczy Pasa, oczywiście poza liczącą 26 godzin stania kolejką, towarzysz Ziu doznał nawrócenia i oświadczył, że dzięki łasce Bożej i upartym wysiłkom komunistów przerwane zostanie staczanie się Rosji w otchłań kryzysu i bezprawia. Amen. A u nas? Ojczyzna stoi nad przepaścią. Krucjata Różańcowa za Ojczyznę organizuje już dziesiątą krucjatę właśnie, w której powinno wziąć udział sześć milionów Polaków odmawiając różaniec i w ten sposób uratować ojczyznę. Przed kim, przed czym? Zapewne przed Antychrystem. Mój trzeci ubaw spowodowały wyprzedaże, tradycyjnie organizowane dzień po Święcie Dziękczynienia. To taki czas dla Amerykanów, jak dla nas Wigilia. W tym roku supermarkety otworzyły podwoje już o 22 w dniu świątecznym, zamiast rano dnia następnego, jak to było w zwyczaju! Redaktor Mariusz Zawadzki w GW świetnie zmusza do wyobrażenia sobie, jak polskie rodziny przerywają wigilijną kolację i hurmem ruszają na okazyjne zakupy. 153 miliony Amerykanów przystąpiło do szturmu. Co bardziej krewcy używali gazów łzawiących i broni palnej, aby obronić swoje łupy przed nieszczęśnikami, dla których zabrakło. Ponoć tym razem nikt nie zginął. No i zakończenie. Po krakowsku. Otóż, nocną porą złodzieje przywiązali liną do samochodu ważący 700 kg bankomat i usiłowali go uwieźć. Czynili przy tym taki hałas, że zaalarmowali obywateli, a ci policję. Okazuje się, że w grodzie Kraka była to już druga, nieudana, próba uprowadzenia bankomatu. Zapomnieli zmierzyć zamiary na siły czy siły na zamiary?


Poniedziałek, 28.11 – Niepokój?


Jakieś dwa miesiące temu minister finansów Jacek Rostowski palnął coś o konflikcie zbrojnym będącym efektem pogłębiającego się kryzysu. Mało kto zwrócił na tę przepowiednię uwagę. Tymczasem recesja się pogłębia. Czy jesteśmy bliżej rozpadu Unii Europejskiej, rozłamu w strefie euro i wrogości międzynarodowej? Może tak, może nie. Wańka-wstańka czyli premier-prezydent Władimir Putin buńczucznie ostrzega Zachód przed mieszaniem się w wewnętrzne sprawy Jednej Rosji, a nas – Polaków – straszy rakietami Iskander wymierzonymi z Obwodu Kaliningradzkiego, jeśli zmaterializuje się pomysł tarczy antyrakietowej. A Iran może mieć bombę atomową za kilka miesięcy, rok, najpóźniej dwa. Pierwsze próby jej użycia wykona na Izraelu, jak zapowiada. Żydzi szykują się więc do uderzenia wyprzedzającego mającego zniszczyć instalacje nuklearne. W takiej atmosferze kilka dni temu pewna nieinteresująca się polityką dama zapytała mnie, czy Europejczycy zmierzają do wojny? Odpowiedziałem, że nie, choć zasiała w moim umyśle niepokój. A dodatkowo wczoraj przeczytałem esej o ludzkim strachu jako przyczynie konfliktów zbrojnych. Wojny zawsze były wywoływane właśnie z powodu strachu przed nieznanym, niepewnością jutra, pogarszaniem się warunków życia, niechęci do obcych zabierających miejsca pracy.


Piątek, 25.11 – Mój kurobójca


Ubolewam, że nie uczestniczyłem w odsłonięciu pomnika Ronalda Reagana w Alejach Ujazdowskich. Niedługo wybiorę się tam, zrobię zdjęcie i umieszczę tutaj. Natomiast mam takie miłe wspomnienia. Kiedy w latach około 1981-1983 amerykański aktor filmów klasy B, jak podkreślała nasza komunistyczna propaganda, przedzierzgnięty wolą wyborców w prezydenta, ogłosił embargo na dostawę do Polski m.in. ziarna kukurydzy, poczułem z nim silną więź. Jednakowoż w onym czarnym dla solidarnościowych obywateli czasie Jerzy Urban, usta (pysk?) psa łańcuchowego Jaruzelskiego, nazwał Reagana kurobójcą, wyjaśniając niesłuchającemu go Niepodległemu Narodowi, że właśnie On z tego powodu głoduje na kartkowych racjach wyrobów mięsopodobnych. Na nieszczęście ów Urban stwierdził, że rząd się wyżywi. I, niech to trafi szlag, miał rację! Dzisiaj obaj, Urban i Jaruzelski, nadal żyją, z tym, że ten drugi ledwo dycha, a Urban ma się świetnie. I jeszcze jedno. Życiorys można dowolnie ukształtować i wszyscy uwierzą, ale przed wyrzutami sumienia nie ma ucieczki. Otóż, Jerzy Urban udzielił wywiadu DECYDENTOWI w numerze (wtedy jeszcze drukowanym) 44 z maja 2003 roku. Tytuł rozmowy: „Zlikwidować telewizję publiczną”. Za kilka dni ten wywiad ukaże się w Archiwum DECYDENT.pl.


Czwartek, 24.11 – Brak cenzury


Mnóstwo tekstów komentujących expose premiera. A wśród nich i takie, które stawiają pytanie: czy Donald Tusk nie powiedział za dużo? Mam na myśli sprawy ekonomiczne. Okazuje się bowiem, że zapowiedzi podatkowe wobec koncernów wydobywczych spowodowały spadek ich akcji na giełdzie i obawy inwestycyjne. Jeśli słowa dziennikarskie są prawdziwe, to dlaczego szef rządu wykazał się taką gospodarską nieodpowiedzialnością? OK, nie jest ekspertem w wielu sprawach, gdyż przemówienie było zlepkiem ministerialnych pobożnych życzeń. Kto mógłby spojrzeć na te teksty szerokim, krytycznym okiem? Na pewno nie rzecznicy prasowi ministrów, gdyż są to ludzie przypadkowi, o bardzo malutkiej wiedzy szczegółowej i ogólnej. Cenzorami, w dobrym tego słowa znaczeniu, mogliby być bardzo dobrzy dziennikarze. Jest takich co najmniej dwóch. To Witold Gadomski i Jacek Żakowski. Dlaczego premier Tusk nie dał im expose do wstępnego przeczytania? Tak głupie pytanie elegancko nazywane jest retorycznym.


Środa, 23.11 – Zagwozdki


Tragifarsowo rozśmieszają mnie mędrcy socjologowie i psychologowie zachowań tłumów. W świecie i w Europie zastanawiają się, czy protesty oburzonych można porównać do buntowniczych rewolt z 1968 i 1989. U nas odmóżdżony motłoch atakuje dziennikarzy i ich sprzęt jeżdżący. Dlaczego? Skąd ta skłonność? Mądre głowy wyjaśniają, że to wina polityki, a może polityków – nie zapamiętałem. U nich, czyli w świecie, pogróżki wobec właściwych sprawców kryzysu – bankierów. U nas, jak zwykle przaśnie i w zdezorientowaniu. Nie wiadomo, kogo bić? Żydów? Gejów? Czarnych? Dziennikarzy? Czy są mądrzy i odważni, którzy wyjaśniliby przyczyny, pokazali drogi wyjścia bez eskalacji oburzenia? Nie ma takich. Ot, dramat, ot niepewność, ot, zagwozdki. I jak tu nie pić?!


Wtorek, 22.11 – Biedronki


Królobłazen odszedł z polityki, ale trzyma się w biznesie. Mam na myśli jedną odnogę imperium Berlusconiego – AC Milan. Nic nie wiem o piłce nożnej, ale psychoza przyszłorocznych mistrzostw udziela się powszechnie. Czytam więc w Gazecie Wyborczej o Berlusconim jako o najskuteczniejszym piłkarskim prezesie na świecie. Zrazu pomyślałem, że to kolejna bufonada króla bunga-bunga. Jednak nie. Za prezesury Silvia AC Milan pięciokrotnie zdobywał Puchar Europy. Stało się tak dlatego, że właściciel klubu zainwestował miliony w największe gwiazdy piłkarskie. Ale to tylko połowa sukcesu. Stworzył też MilanLab, czyli taką przychodnię lekarską dla zawodników. A jakich to specjalistów zatrudnia MilanLab? Ano wymieńmy niektórych: dentystów, kinezjologów, podologów, psychiatrów, alergologów, okulistów, fizjologów, żywieniowców. I tak sobie myślę o naszych Adamiakach, Błaszczykowskich i dalej do końca alfabetu ułożonego przez Biedronkę, sponsora drużyny narodowej. Czy taki trener Smuda ma choć zbliżone pojęcie, jak dba się o kopaczy w AC Milan? Jak utrzymuje się i egzekwuje reżim psychofizyczny? Wyniki meczów wskazują, że absolutnie nie. Stawiam, że nasze biedronki przegrają już pierwszy mecz otwarcia na Narodowym. A dalej pójdzie już z górki.


Poniedziałek, 21.11 – Skojarzenia


Czytam, że misjonarz z Tanzanii szuka w Warszawie wolontariuszy na misje w Afryce, Azji i Ameryce Południowej. Ponoć jest sporo chętnych. Ciekawe, jakimi motywami się kierują? I tak przypomina mi się barek „Sax” przy ul. Francuskiej, w którym degustowała trunki i pisywała Agnieszka Osiecka. Dzisiaj jest tu „Baobab” prowadzony przez przybyszy z Nigerii. Nie ma też już kawiarni „Sułtan” przy ul. Obrońców, gdzie też często zaglądała nadworna poetka Saskiej Kępy. Dziś jest tam restauracja „Maska”. Wypędzona ze swoich ulubionych miejsc Agnieszka Osiecka siedzi przy stoliku na rogu Francuskiej i Obrońców przed knajpą „Rue de Paris”. Niegdyś była tu drogeria. I jeszcze wracając do misji afrykańskich. Biali Portugalczycy masowo starają się o wyjazd do pracy w Angoli, ich byłej kolonii. To też znak czasu kryzysu.


Piątek, 18.11 – Zachodzenie w głowę


Zachodzę w głowę i nic z tego. Nie mogę zrozumieć, gdyż nigdy nie znam przesłanek, którymi dysponował Donald Tusk, zamieniając ministra Kwiatkowskiego na Gowina. Jak skutecznie nie prawnik może kierować resortem sprawiedliwości? Jak długo będzie się wdrażał? Pięć, sześć lat, bo tyle trwają studia prawnicze z aplikacjami? A przecież kadencja rządu trwa tylko cztery. Istnieje teoria, iż zawodowy menedżer może kierować dowolną organizacją opierając się na doradcach. Ale Gowin nie jest człowiekiem o umyśle przedsiębiorcy! Jest filozofem! Nawet, gdyby nowy minister w miarę szybko zrozumiał o co chodzi w tak dramatycznie istotnym zarządzaniu i nowelizowaniu prawa, to minie wiele miesięcy. A czasu szkoda, życie jest jedno. Minister sprawdzający się (jak niegdyś niekompetentny peselowiec, bodajże Dobrzański, w energetyce) w nowej roli państwowej na koszt obywateli to skandal. A może rozmodlony Gowin okaże się mężem opatrznościowym? I nad Wisłę wróci prawo oraz sprawiedliwość (byle nie „i”).


Czwartek, 17.11 – Lato na aut!


Unikam jak poparzenia, i to dość udanie, odnoszenia się do spraw bieżących, które komentowane są powszechnie. Jednak, gdy chodzi o orła na koszulkach piłkarzy, muszę podzielić się refleksją o uderzającej kulturze dyskusji, łagodności, której nie ma w polityce, a jest wśród kibiców. Ponieważ zobowiązałem się nie używać dosadnego języka do opisywania nawet skrajnie bulwersujących zdarzeń, więc ograniczę się do określeń: skandaliczna i debilna. Oczywiście, mam na myśli decyzję PZPN o ukatrupieniu orła. Wszelką odpowiedzialność ponosi prezes Grzegorz Lato. Jak tchórzliwy i ograniczony myślowo jest to człowiek widzę nawet ja – kibic okazjonalny. Każdy powinien popełniać decyzyjne błędy, ale też taki mylący się decydent powinien mieć za grosz odwagi, żeby się do nich przyznać i je naprawić. Po wszelkich możliwych protestach w mediach i kibicowskich, PZPN wydusił, że zbierze się i ROZWAŻY możliwość orlego zmartwychwstania. A o czym tu dywagować? Lato, gdyby był człowiekiem honoru, sam ogłosiłby, że zmienia decyzję i przywraca orła! Bez chowania się za członków! Ale ad rem. Najostrzejszą krytyką Laty i PZPN, którą usłyszałem, była: „absurdalnie głupia decyzja”. Niewiarygodna kultura słowa. A powinny lecieć za Latą……… (tych cenzurujących kropek powinno być znacznie więcej).


Środa, 16.11. – 50 plus i co dalej?


Wczoraj w Mazowieckim Centrum Kultury i Sztuki w Warszawie miała miejsce gala z okazji rozstrzygnięcia trzeciej edycji konkursu Zysk z Dojrzałości 2011, którego patronem medialnym był DECYDENT.pl. O konkursie wnioskach z niego wynikających napiszę obszerniej obok. Tutaj tylko o przykładzie amerykańskim. Amerykańskie Stowarzyszenie Osób na Emeryturze działa od 52 lat, ma oddziały w 50 stanach, a liczy 37 milionów członków. Według spisu powszechnego z 2010 roku, liczba ludności USA wynosi prawie 309 milionów. W ASOnE zgromadziło się tylu obywateli, ilu mieszka w RP. Organizacja ma prosty cel: dąży do realizacji wizji społeczeństwa, w którym każda osoba, bez względu na wiek, będzie mogła żyć w sposób godny i celowy, realizując swoje potrzeby i marzenia. Natomiast nad Wisłą dopiero, i to z wielkimi oporami, zaczynamy rozumieć, że wiek dojrzały i starość nie przychodzą nagle, że jest to proces stopniowy i mając lat np. 30 należy myśleć perspektywicznie, co się stanie ze mną, gdy będę miał owe 50+? Dobrze, że Paweł Łukasiak, prezes Akademii Rozwoju Filantropii, wpadł pięć lat temu na pomysł aktywizacji zawodowej osób dojrzałych i starszych. To praca organiczna, u podstaw, tytaniczna. Ale krok po kroku ta orka staje się społecznie uświadamiana.


Wtorek, 15.11. – Tędy


Z niejaką powściągliwością przystępowałem wczoraj do oglądania Teatru Telewizji, albowiem zwiastuny nie były zachęcające. Jednakowoż, zanim coś pochwalę lub zaneguję, muszę sprawdzić. Zniechęciła mnie swoją przedspektaklową wypowiedzią Olga Sarzyńska, a zachęciło nazwisko Wojciecha Smarzowskiego. I okazało się, iż to był doskonały kawałek teatru, teatru nie „na żywo” lecz wyreżyserowanego, zagranego i zmontowanego po mistrzowsku. I taki teatr w telewizji wolę zdecydowanie bardziej od „Boskiej” granej w czasie rzeczywistym. Wczorajsze przedstawienie na pewno miało mniej widzów niż owa boska Janda. Wczoraj byli to widzowie prawdziwie teatralni. Na „Boską” skusiło się wielu przypadkowych oglądaczy zwabionych możliwością potknięć sławnych aktorów. Tak więc, mówię do prezesa Brauna: proszę nie iść boska drogą, proszę podążać za zapachem i smakiem czterech kawałków tortu. I taniej, i wartościowiej i misja wypełniona.


Poniedziałek, 14.11 – Skąd ten Jan?


Nieuctwo stało się u nas niemal powodem do chwały, a jeśli nie, to nie wywołuje żadnego zażenowania. Brak elementarnej wiedzy wśród osób publicznych, a szczególnie w kręgach dziennikarskich, ośmiesza, ale bez konsekwencji. Czytam, że w naszym święcie niepodległości wzięła udział Daria Grybauskaite. Napisał tak Paweł Wroński w Gazecie Wyborczej. Kogo obciąża błąd? Wrońskiego, korektę czy naczelnego Michnika? Kto mógł nie wiedzieć, że imię prezydent Litwy to Dalia? Mówił mi kiedyś Jacek Garncarz, nieludzki okulista (czyli zwierzęcy), że widział, jak ktoś napisał nazwę ulicy Popie Uszki. Ja sam natknąłem się na Popieuszki, a nawet na Piłsuckiego czy Piłsudzkiego. Mogę zrozumieć, że ktoś popełni błąd w nazwie lub nazwisku zagranicznym, ale największym mędrcom się nie śniło (do dzisiaj), żeby nie znać poprawnej pisowni takiej osobowości, jaką był i jest marszałek Piłsudski. Ale to jeszcze nic. Najbardziej rozbawiło mnie zasłyszane niegdyś w radiu (nie pamiętam, którym) popisanie się przez redaktora wiedzą historyczną. Ano oznajmił on radiosłuchaczom, iż przed Kolumbem Amerykę (jak głosi legenda) odkrył nasz rodak Jan z Kolan (kolan?). Biedakowi albo się pomieszało w głowie z wysiłku intelektualnego, albo nie słyszał o Kolnie.


Czwartek, 10.11 – Karuzela niemocnych


Myślałem, że tylko prezesi spółek skarbu państwa są biedni i to nie tylko z powodu ustawy kominowej ograniczającej ich zarobki. Mam na na uwadze uwikłania polityczne. Ale także kierownicy firm prywatnych bywają często odwoływani przez właścicieli. Karuzela stanowisk stawia pytanie: Czy powołuje się i odwołuje osoby niekompetentne? Jakie czynniki wpływają na obroty karuzelowe? Czytam, że po kolejnej porażce Wisły Kraków właściciel klubu odwołał trenera. Jego kariera trwała około roku. Czy w tak krótkim czasie mógł zbudować drużynę? Dlaczego Bogusław Cupiał stracił cierpliwość i wylał szkoleniowca? Czy przy zatrudnianiu go nic nie wiedział o jego umiejętnościach i predyspozycjach? Wziął go z łapanki, czy ktoś mu go niecnie podsunął? Czy może Cupiał nie potrafi prowadzić dużych, perspektywicznych przedsięwzięć biznesowych? Inna sprawa, państwowa. Marcin Piróg jest prezesem LOT-u od roku. Przez ostatnie lata karuzela na tym stanowisku wyrzucała z fotelika kolejnych prezesów z coroczną regularnością. O Pirogu mówi się, że na niego też zaczęły już działać zbyt duże siły odśrodkowe i nie wytrzyma przeciążenia. Czy skarb państwa nie może znaleźć odpowiedniego kandydata na tak ważne biznesowo i wizerunkowo stanowisko, którego wspierałby przez co najmniej kilka lat? Znowu nasuwają się przypuszczenia o kolesiostwie, pociotkach i innych koligacjach. Jak można odwoływać kluczowych decydentów po roku! Jest taka elitarna organizacja European Round Table skupiająca prezesów największych firm. To taki lobbingowy think-tank na najwyższym szczeblu. Nie ma w nim żadnego Polaka, a powinien tam zasiadać co najmniej prezes Orlenu. Ale go nie ma, bo zanim wykaże się, to już jest odwoływany. Mam więc poważną propozycję: należy powołać Polskie Lobby Odwołanych Prezesów – PLOP. Taka organizacja w krótkim czasie powinna stać się silniejsza od KIG-u, BCC i PKPP Lewiatan razem wziętych. Tylko o czym mogliby dyskutować jej członkowie poobijani upadkami z karuzeli?


Środa, 9.11 – Chrapka Lisa


Tomasz Lis uruchamia internetową gazetę wzorowaną na amerykańskiej The Huffington Post. Skoro główny człon nazwy to nazwisko założycielki, to polska licencja mogłaby mieć winietę Gazeta Web Lisa. Ten zamiar przypomina mi innego magika. Kiedy pracowałem w Życiu Warszawy, naczelnym był Aleksander Chećko, a właścicielem dziennika Zbigniew Jakubas. Pewnego dnia do przedsiębiorcy przyszedł wizjoner Andrzej Urbański i zamącił mu w głowie mówiąc, iż z warszawskiego tytułu uczyni The Washington Post, czyli gazetę stołeczną z wypiekami czytaną w całych Stanach, a nawet kapkę dalej. Jakubas zapalił się do idei i zwolnił prowincjonalnego Chećkę, a na jego miejsce mianował Urbańskiego. Wtedy, na własna prośbę, odszedłem z gazety, w której kierowałem działem zagranicznym. Nie wierzyłem w powodzenie projektu The Urbanski Post. Oczywiście, jak to z poronionymi pomysłami bywa, i ten upadł zanim zdążył się narodzić. Dodam, iż Andrzej Urbański został później wiceprezydentem Warszawy u Lecha Kaczyńskiego. Dzisiaj, gdy czytam o chytrym pomyśle Lisa, to od razu zadaję pytanie: po co, dla kogo jeszcze jeden portal wiadomościowo-komentarzowy? W powodzi informacji ten zamiar wydaje się jeszcze bardziej bezsensowny niż ten waszyngtoński, a był to wtedy rok 1997. Oczywiście, istnieje teoretyczna szansa, że Lisowy portal jakością treści pokona onety, wirtualne polski i innych. Ale to tylko utopia. Myślę więc, iż jest to chytry fortel Lisa będący odskocznią na fotel prezydenta Polski. A jak pamiętamy sprzed niewielu laty, Tomasz Lis ma chrapkę na ten najwyższy w państwie stolec.


Wtorek, 8.11 – Zachęcacze


Zachęcacze to tytuły gazetowe. Codziennie kupuję najlepszą w Polsce gazetę – Wyborczą. Mam na myśli różnorodność treści z wszelkich dziedzin codziennego świadomego życia obywatela. Najszybszym dniem w czytaniu mojej gazety jest wtorek. Zawsze tak się składa, że tematy i teksty tego dnia tygodnia są nudne, nadmuchane i nic niewarte. Tego dnia czytania jest mało, a więc i czasu na przejrzenie gazety poświęcam niewiele. To dobrze, bo przecież są inne, równie ciekawe, jak czytanie drukowanej gazety, zajęcia. Najlepsze dni to poniedziałki, piątki i soboty. W te dni czytania jest aż nazbyt dużo. A tygodniki, a miesięcznik „Press” – kiedy czytać? Doszedłem do takiego stadium nałogowego, rytualnego kupowania szeleszczących i pachnących gazet, że gdy ciekawej dla mnie treści jest mało, to się cieszę, że gazetomania zabiera mi mniej codziennego czasu. Przykładowo – we wczorajsze GW zachęciło mnie do czytania kilkanaście tytułów większych tekstów. Pobieżnie przeczytałem tylko kilka. Coraz świadomiej odnoszę wrażenie, iż czytanie gazet drukowanych, przeglądanie Internetu, a także słuchanie i oglądanie mediów to strata czasu i powód do frustracji. Ale to tylko teoria. Praktyką jest wspomniany nałóg.


Poniedziałek, 7 listopada – Książę v. hrabia


Kłótnia polskich arystokratów to, wydawałoby się, idealny temat dla tabloidów i internetowych pudelków. A tu nic z tego. Redaktorki i redaktorzy faktów, super expressów etc. nie podejmują tropu. A skąd konflikt w wyższych sferach? Książę Adam Karol Czartoryski jest fundatorem fundacji i muzeum swojego nazwiska mieszczących się Krakowie. Prezesem do niedawna był hrabia Adam Zamoyski, kuzyn księcia. Obaj arystokraci mieszkają za granicą. Hrabia w Londynie, a książę, jako obywatel Hiszpanii i najbliższy kuzyn króla Juana Carlosa, zapewne w Madrycie. Nie wdając się w szczegóły konfliktu, gdyż nie o nie mi tutaj chodzi, powiem, że książę odwołał hrabiego z funkcji, twierdząc, iż stracił do niego zaufanie, a tym samym kontrolę nad fundacją. Dodam, iż w zbiorach Muzeum Czartoryskich znajduje się „Dama z gronostajem”. W tej materii mam na myśli nieobecność skandalu we wspomnianych tabloidach. Wydaje mi się, że, po pierwsze: niedouczone gryzipiórki w nich zatrudnione pochodzą z plebsu i nie mają najmniejszego rozeznania w arystokratycznych sferach oraz nie interesują się historią. Po drugie: czytelnicy ich wypocin pochodzą z takich samych nizin społecznych odmóżdżonych historycznie przez 45 lat PRL-u. I dlatego celebrytami są w Polsce aktoreczki, prezenterzy pogody oraz sportu. A konflikt Czartoryskiego z Zamoyskim o pamięć o dobrach narodowych to jedynie niezrozumiała i niechciana bajka o żelaznym wilku.


Piątek, 4 listopada – Kler odstający


Czy to Pan Bóg nie nadąża za dzisiejszym światem, czy raczej Jego pasterze na ziemskim padole? Zgromadzenie Księży Marianów zakazało księdzu Adamowi Bonieckiemu publicznego wypowiadania się. Ma to być kara za brak krytyki Nergala i brak zdecydowanej obrony krzyża w Sejmie. Ponadto we „Wprost” redaktor senior (lat 77) „Tygodnika Powszechnego” powiedział m.in.: „Przeklerykalizowanie życia społecznego jest w obecnych czasach nie tylko niewskazane, ale i niemożliwe. Dzisiaj jesteśmy w świecie laickim, to rozdzielenie jest zupełnie uzasadnione i na miejscu”. Chciałoby się dodać: Amen. Tyle u nas. A co w klerykalnej materii u Wyspiarzy? Po wielu dniach potępiania Oburzonych okupujących plac przed katedrą św. Pawła anglikański biskup Londynu Richard Chartes zmienił zdanie. Nie będzie bronił złodziejskiego finansowego establishmentu i poprze protestujących z ruchu „Okupuj londyńską giełdę”. Jak widać, i tutaj kler nie nadąża za swoimi owieczkami i barankami. Po wielu dyskusjach i dymisjach – duchowni anglikańscy zrozumieli, komu służą. Czasem dobrze, że do rozmowy, a nawet do wadzenia się z Bogiem, nie potrzeba pośredników.


Czwartek, 3 listopada – Wściekłość


Obustronna i zażarta wściekłość. Strony dramatu: Grecja i Unia Europejska. Apogeum wściekłości ogłosił premier Papandreu grożąc referendum na temat, czy obywatele, których reprezentuje, chcą pomocy na unijnych warunkach. Iście szatański, choć demokratyczny, pomysł. Przecież gabinety ministrów tworzyły się z woli obywatele wyrażonej w wolnych wyborach. Skoro taka była ich wola, to znaczy, że powierzyli swoim reprezentantom podejmowanie trudnych (a nie łatwych) decyzji. Po co więc referendum? Jednak w tak dramatycznej sytuacji można zrozumieć samotność decyzyjną szefa rządu. Zrozumiała jest też wściekłość Sarkozy`ego i Merkel. Gdzie dwóch się bije (Gracja – UE), tam trzeci – czyli pozostali unijni Europejczycy – stracą, ale nie wiadomo co i ile. Niewiarygodna sytuacja z kilkoma niewiadomymi. Co będzie, gdy Gracja zbankrutuje? Co się stanie, gdy Grecję wykluczymy ze strefy euro? Co by było, gdyby euro zniknęło? A jak będziemy się czuli nad Wisłą? A na dodatek Jeff Bezos z Amazona mówi, że drukowane książki też znikną. Jak żyć? O ile pamiętam, niejaki nieszczęsny Lenin odpowiedział na to pytanie, ale wolał zejść z tego świata, niż oglądać efekty swojej rady.



Środa, 2 listopada – A u nas?


Pamiętacie Michaela Moore`a i jego „Zabawy z bronią” lub „Fahrenheit 9/11”? Z „Forum” dowiedziałem się, że w Stanach ukazała się jego książka pt. „Here Comes Trouble: Stories From My Life”. Moore pisze o piekle strachu, w jakim żył (a może żyje nadal) po otrzymaniu Oscara za film dokumentalny „Zabawy z bronią”, z późniejszą eskalacją gróźb po Złotej Palmie w Cannes za „Fahrenheita”. Pierwszy film traktował o przemocy wynikającej z fascynacji Amerykanów bronią palną, a drugi potępiał w czambuł decyzję Busha o rozpoczęciu wojny w Iraku. Tak autor obu filmów stał się najbardziej znienawidzonym wrogiem publicznym Ameryki numer 1. Zdrajca, komuch, szumowina to najdelikatniejsze określenia obok powszechnie i zewsząd – listownie, telefonicznie, osobiście – napływających życzeń śmierci. Zagrożenie do tego stopnia stało się realne, że Moore – obywatel USA najbardziej po prezydencie narażony na zamach – wynajął prywatną 24-godzinną ochronę dziewięciu byłych komandosów Navy Seals, o których napisał, że „potrafią w ciągu nanosekundy unieszkodliwić cię przy użyciu kawałka nici dentystycznej”. Fragment książki Moore zamieszczony w polskim tygodniku jest tak przeładowany grozą, strachem i napięciem, iż trudno o streszczenie w krótkiej formie. Na pewno warto będzie ją kupić, gdy ukaże się w Polsce. Teraz tylko takie refleksje. Czy u nas możliwe byłoby zrealizowanie takich demaskatorskich filmów np. o amerykańskich torturach w Polsce? Albo krytyczne przeanalizowanie decyzji ówczesnego premiera Millera o przyłączeniu się do inwazji na Irak? A może nasi politycy nie mają aż tak dramatycznych wyzwań, dylematów? Chociaż nie, jest jeden: Wojciech Jaruzelski. Czy powstanie o jego wojnie z narodem film wzorowany na moore`owskim „Fahrenheicie”? I kto by taki obraz zrealizował oraz sfinansował? I czy efekt końcowy wygrałby festiwal filmów dokumentalnych? I jak dzieło zostałoby przyjęte przez obywateli RP?



W wydaniu nr 120, listopad 2011 również

  1. POMYSŁ NA BIZNES

    Nowa polska wyszukiwarka
  2. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    "Białym pociągiem dookoła wódki..."
  3. ZYSK Z DOJRZAŁOŚCI

    Znamy laureatów konkursu
  4. WESOŁA ŁAPKA

    Psi instruktor oduczył dziecko uciekania
  5. SIŁA POLITYKI

    Pomysłowa Mata Hari
  6. WŁASNY BIZNES

    Marzenie 40 proc. Polaków
  7. ŚWIATOWY TYDZIEŃ PRZEDSIĘBIORCZOŚCI

    Jak w tej materii wyglądamy nad Wisłą?
  8. TYGODNIK POWSZECHNY

    Film o ks. Adamie Bonieckim
  9. LEKTURY DECYDENTA

    "Londyńczycy"
  10. OGRZEWANIE ZIMY

    Polacy pielęgnują palmy
  11. IMR ADVERTISING BY PR

    Alpa wszechstronna
  12. MAGAZYN "WIESTNIK"

    Grozny - pępek świata
  13. TYGODNIK POWSZECHNY

    Zakazany ks. Boniecki
  14. IMR ADVERTISING BY PR

    ALPA Francówka i ALPA Leśna dla decydentów
  15. IMR ADVERTISING BY PR

    Moda na jagodę Acai
  16. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Środa, 30.11 - Śmiało zagrywamy
  17. SZTUKA MANIPULACJI

    Sztuka wciągania
  18. KRÓTKO O MISTYFIKACJI

    Od pozorów do iluzji
  19. GRECKIE REFERENDUM

    Topnieją szanse uniknięcia kryzysu w Europie
  20. BARBARA GAŁCZYŃSKA

    Poezja, Sztuka, Proza