03/06/2008
Obiecanki
Obietnice nieszczere mogą polegać albo na zupełnym oszustwie, albo na zamierzonej przesadzie, albo na mitomańskich popisach, w których skupiamy uwagę na tym, by jak najkorzystniej wypaść w oczach innych.
MIROSŁAW KARWAT
Jeśli zrozumienie i zaspokajanie potrzeb innych ludzi jest dla nas okazją dla za
dbania o własne, możemy mówić o instrumentalnym traktowaniu cudzych potrzeb.
Oczywiście, to istotna i zasadnicza różnica, czy potrzeby innych są nam ob
ojętne (poza tym, że nam samym dają do czegoś okazję), czy je lekceważymy, uznajemy za fanaberie albo wręcz za dążenia i skłonności szkodliwe, czy też je akceptujemy, uznajemy za racjonalne i zasługujące na spełnienie. Podobnie istotne jest, czy zajęcie się cudzymi potrzebami stanowi dla nas rodzaj obowiązku lub zobowiązania, które spełniamy, choć niebezinteresownie, bo w zamian za własną korzyść, czy też jest dla nas jedynie pretekstem, pozorem, zasłoną dymną dla własnej partykularnej zapobiegliwości. A przecież może nawet być tak, że my sami zaspokajamy własne potrzeby pod warunkiem zlekceważenia, stłumienia lub pogwałcenia potrzeb innych ludzi; osiągamy swe satysfakcje za cenę cudzej straty, szkody, krzywdy, cierpienia.
Zaspokajanie własnych potrzeb za pośrednictwem własnych obietnic opiera się na ki
lku prostych zasadach:
1. Cudza sprawa (potrzeba) i wychodząca jej naprzeciw moja obietnica to okazja do uz
yskania własnej korzyści.
2. Korzyść ta może być osiągana wielorako: na zasadzie społecznej nagrody za godną postawę, dobry uczynek itp.; na zasadzie względnie ekwiwalentnej wymiany (coś za coś; i wtedy obietnica ma charakter dwustronny, a nie jednostronny) lub na zasadzie nadużycia cudzej potrzeby i zaufania.
3. Korzyść może być osiągnięta w “rozliczeniu” za okazaną praktyczną i efektywną pomoc. Wtedy obietnica jest ofertą w zawieranej transakcji, zakładającej rzetelność wymiany dóbr, zobowiązanie do zaspokojenia oczekiwań partnera.
4. Ale też korzyść może być osiągnięta już za samo w sobie dodanie otuchy i wzbudzenie nadziei (mniejsza o to, czy z pokryciem, czy bez; czy z zamiarem dotrzymania słowa, czy też na zasadzie przynęty). Może to być wręcz sposób na wykorzystanie kogoś w wielkiej potrzebie lub w kłopotach.
Obietnica równie dobrze może być ofertą hojności bez warunków wstępnych i bez wymag
ania rewanżu w takiej czy innej formie, jak zaproszeniem do transakcji (zapowiadam ci me starania, pod warunkiem takich a takich starań lub ustępstw z twej strony), albo parawanem dla działań w zupełnie innej sprawie, albo wręcz przynętą dla kogoś, kto nie ma wyjścia względnie traci rozwagę i dystans – a wtedy wzbudzamy nadzieję zaspokojenia potrzeb, które zamierzamy podeptać.
Instrumentalne operowanie językiem obietnic jest więc elementem albo aut
opromocji, albo praktyki transakcyjnej, albo taktyki symulacyjno-eksploatatorskiej.
Obietnica autopromocyjna ma dwoisty charakter: Tobie – głośno – zapowi
adam jakieś wsparcie, ratunek czy dar. Sobie – po cichu – obiecuję niezły biznes z powodu rozgłosu i uznania dla tej deklaracji i jej spełnienia. Pomagam ci lub wręcz służę ci dlatego, że sam przy tej okazji doznaję jakiejś satysfakcji względnie mam z tego jakąś korzyść; może nawet uważam, że więcej otrzymałem niż dałem, że zyskałem niedużym kosztem. Tak jest np. w przypadku filantropii w imię ulg podatkowych i dobrej reklamy. Ale broń boże nie eksponuję tych właściwych motywów, co najwyżej je przemycam – jak to się dzieje w reklamie polegającej na sponsorowaniu szlachetnych przedsięwzięć kulturalnych, medycznych czy oświatowych.
Transakcyjna odmiana obietnicy polega na aluzyjnym lub nawet wyraźnym op
atrzeniu własnej uczynnej zapowiedzi określonymi warunkami, wymuszeniu obietnicy równoważnej. Np. zaręczam, że nie powiem, co wiem, Twojemu mężowi, a ty gwarantujesz, że to, o czym wiem, będziesz robić już tylko ze mną.
Natomiast próba jednostronnego wykorzystania kogoś wymaga oczywiście udaw
ania pewnych intencji i uczuć. Udajemy zainteresowanie cudzymi sprawami (choć są dla nas głównie lub wyłącznie pretekstem do wciągnięcia innych do naszych własnych zabiegów lub rozgrywek). Udajemy przychylność, życzliwość czy wręcz postawę opiekuńczą – po to, by skłonić ludzi w potrzebie do otwarcia się przed nami, zaufania nam, poddania się naszym wpływom. Udajemy przed kimś nie tylko to, że chcemy mu dogodzić czy w jakiś sposób pomóc, ale również, że jesteśmy w stanie to uczynić. Udajemy, że możemy więcej niż naprawdę możemy. Takie obietnice rzucane z rozmachem na wiatr to “obiecanki cacanki”.
Obietnice nieszczere, zwodnicze mogą więc polegać al
bo na zupełnym oszustwie, albo na zamierzonej przesadzie, albo na lekkomyślnych mitomańskich popisach, w których skupiamy uwagę na tym, by jak najkorzystniej wypaść w oczach innych, a nie na tym, ile będzie ich kosztowało zawierzenie naszym mistyfikacjom, doznany zawód, czas stracony na złudzenia i próżne oczekiwania.
W taktyce wyzyskiwacza, np. naciągacza, uwodziciela lub innego p
asożyta komunikacja z ludźmi w potrzebie i w kłopotach z premedytacją podporządkowana jest wywoływaniu płonnych nadziei i pozyskiwaniu cudzych świadczeń w zamian za to, czego nie zamierzamy dać ze swej strony, w zamian za złudzenia i ulotną poprawę samopoczucia.
Mirosław Karwat
REDAKTOR APELUJE:
Czas na lobbing!
Lobbyści - tych kilku odważnych już działających i ci, którzy zdecydują się na wykonywanie tego ważnego i trudnego, ale ciekawego zawodu, stoją na początku drogi. więcej...