03/06/2008
Między impulsem a namysłem
Teoretycy projektowania powiadają, że podobnie jak w nauce dąży się do prawdy, tak w rozwiązaniach praktycznych zwanych „produktami”, dąży się do trafności. Trafność polega na spełnianiu przez „produkty” kilku kryteriów.
WOJCIECH GASPARSKI
Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Zarządzania
im. Leona Koźmińskiego w Warszawie
Czym
się różni kupno krawata od kupna samochodu? Ten pierwszy kupujemy pod wpływem wrażenia jaki na nas zrobił. Sprzedawca krawatów powiedział mi kiedyś, że krawat jak dziewczyna – musi oczarować. I już wiadomo, że to jest to! A samochód? W szczególności używany? Od dawna sprzedawcy używanych samochodów są ikoną nierzetelności kupieckiej. Czy wybór w Dniu Decydenta (jak kiedyś na tych łamach nazwałem wybory), jest bliższy kupnu krawata, czy samochodu? Jeśli samochodu, to jakiego: nowego, czy używanego?
Teoretycy projektowania powiadają, że podobnie jak w nauce dąży się do prawdy, tak w rozwiązaniach praktycznych zwanych
„produktami”, dąży się do trafności. Trafność, uczenie zwana relewancją, polega na spełnianiu przez „produkty” kilku istotnych kryteriów, które pozwalają ocenić czy „produkt” spowoduje zmianę deklarowaną przez jego projektanta.
Znajomość tych kryteriów ułatwić powinna ocenienie „produktów politycznych”, jak pretendentów do stanowisk posła, senatora i prezydenta nazywa marketing polityczny. Pretendentów oferowanych przez ich projektantów oraz pretendentów, którzy sami oferują się nam w tegorocznym serialu Dni Decydenta.
Jaką tedy zmianę powinien umożliwić oceniany „przedmiot”? Przede wszystkim powinien on być przydatny do tego
, co jest faktycznie zamierzone. W przeciwnym przypadku jego „zastosowanie”, a więc wybór, realizować będzie coś przypadkowego. Nie bez kozery specjaliści zajmujący się projektowaniem organizacyjnym przestrzegają przed brakiem wyraźnie zakreślonych obowiązków, jakie wykonywać powinni zatrudnieni w firmie pracownicy. Pracownik o niedookreślonym zakresie zadań sam wymyśla sobie zajęcia i to niekoniecznie rozwiązywanie krzyżówek czy surfowanie po bezdrożach Internetu.
Zmiany o jakie nam chodzi, gdy „kupujemy”
, czyli wybieramy, „produkt polityczny” powinny być zmianami rzeczywistymi, a nie mniemanymi. Zwracać przeto należy uwagę na to, czy zachwalane nam „produkty” oraz chwalące się same, to nie przypadkiem absolwenci wydziałów mniemanologii stosowanej tej lub innej mniemanej szkoły oferującej mniemaną edukację. Wszelkie zmiany, które dzięki „produktom” mają być zamierzone, a przy tym faktyczne, wymagają tego, co akademicy chętnie nazywają poznawczym ugruntowaniem. Mówiąc językiem prostym, ma to być „przedmiot” posadowiony na solidnych fundamentach wiedzy, a nie na lotnych piaskach złudnych obietnic. Nie dajmy się zwieść opakowaniu, bo to nie o nie chodzi, lecz o to, co w nim ma być „produktem” służącym zmianie na jakiej nam, użytkownikom „produktu”, zależy. Plus ratio quam vis, głosi inskrypcja w Collegium Maius Uniwersytetu Jagiellońskiego, czyli w swobodnym tłumaczeniu: siła argumentu, a nie argument siły. Proste? – proste. A dlaczego? Bo wiedza, czyli owo poznawcze ugruntowanie, to przechodzenie od prostactwa do prostoty.
Dalej, „przedmiot” projektowany i oferowany na rynku, także na rynku politycznym, ma być skuteczny. Samochód ma jeździć, a nie być swym własnym pomnikiem. Nie znaczy to jednak, że cel ma uświęcać środki, a jeżdżący samochód ma przejeżdżać przechodniów, bo hamulce zawodzą. „Przedmiot” jest jednak nie tylko środkiem, w szczególności „przedmiot polityczny”. Jest także wyznacznikiem celu, niekiedy do tego stopnia nawet, że pasują doń słowa Wieszcza, iż „sam sobie ste
rem, żeglarzem, okrętem”. I tu miejsce na decyzję w powiązaniu z etyką, o czym z uporem Syzyfa, staramy się przypominać od sześciu lat na tych łamach.
Czas wreszcie na estetykę, ale nie tę makijażową zawdzięczaną solariom. „Przedmioty” powinny wyglądać dobrze, lecz nie ma to być fasada, tak chętnie tworzona przez speców od wizerunku. To nie ma być lakier, na którym trzyma się przerdzewiała karoseria. Prawdziwie dobry wizerunek jest autentyczny, gdy zdrowe jest ciało „przedmiotu”, zdrowe pod każdym względ
em, zdrowego rozsądku również.
Herbert Simon, laureat N
agrody Nobla w dziedzinie ekonomii otrzymał ją między innymi za to, że wprowadził pojęcie ograniczonej racjonalności stwierdzając, iż decyzje podejmujemy nie na poziomie maksymalnego spełniania kryteriów, lecz tego co nas dostatecznie zadowala. W tym sensie wybory jakich dokonamy w Dniach Decydenta świadczyć będą zarówno o tym, jak oceniliśmy odpowiedniość „przedmiotów” wybieranych, jak również o relewancji nas wszystkich jako swego rodzaju wielopodmiotowego przedmiotu wybierającego „to, co nas zadowala”.
Rezultat okaże jakie będą nasze decyzje oraz etyka.
Wojciech Gasparski
REDAKTOR APELUJE:
Czas na lobbing!
Lobbyści - tych kilku odważnych już działających i ci, którzy zdecydują się na wykonywanie tego ważnego i trudnego, ale ciekawego zawodu, stoją na początku drogi. więcej...