21 luty 2008
Dobrze być decydentem
Decydent to ktoś, kto włada decyzjami. Podejmuje je z racji pełnienia funkcji, ma do tego prawo i obowiązek. Decydenci są konieczni. To oni kształtują rzeczywistość. O decydentach pisze prof. Jerzy Bralczyk.
Profesor JERZY BRALCZYK
Mówię temu: „Idź” – a idzie;
drugiemu: „Chodź tu” – a przychodzi;
słudze: „Zrób to” – a robi.
(Mat. 8,9)
Decydent pojawił się u nas w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych, jak się zdaje najpierw w sferach partyjno-państwowych. Kiedy już wiadomo było, że procesy dziejowe, ogólny postęp i wola ludu nie mogą być jedynymi czynnikami sprawczymi, kiedy już lekka personalizacja zaczęła czynić ludzkimi centra kierownicze, kiedy najsłuszniejsze nawet decyzje, pozostając czasami nawet anonimowymi, przestały przecież być bezosobowymi – pojawili się oni, decydenci.
Decydent to ktoś, kto włada decyzjami. Podejmuje je z racji pełnienia funkcji, ma do tego prawo – i obowiązek. Funkcja jednak nie zawsze musi być wyraźnie określona – inaczej decydent byłby po prostu kierownikiem, prezesem czy dyrektorem. Oczywiście, każdy z nich może być w jakimś sensie decydentem. Ale decydent to ktoś więcej. On decyduje nie tylko dlatego, a może nawet w ogóle nie dlatego, że jest prezesem. Decyduje dlatego, że jest decydentem. A decydentem jest dlatego, że naprawdę decyduje.
Przy wielotorowości partyjno-państwowego rządzenia, przy sztafażu pół-demokratycznych instytucji państwowych, potrzebne było słowo decydent, używane coraz bardziej ochoczo przez kręgi zbliżone do decydenckich, podobnie jak słowa nomenklatura czy prominent. Dobrze było być decydentem. Nomenklaturą i prominentem zresztą też.
I, oczywiście, przy dziejowym zawirowaniu, decydent zaczął pojawiać się w kontekście negatywnym. Ale coś miał na swoją obronę. Coś, co różniło go od arbitralnie mianowanej nomenklatury czy nastawionego wyłącznie na profity prominenta. Decydent brał odpowiedzialność za decyzje. Można było mu przypisywać nie najlepsze intencje, wskazywać na szkodliwość jego decyzji, ale nie budziły pogardy. Reakcją na partyjną nomenklaturę i partyjnych prominentów były używane przez oficjalne czynniki, m.in. w stanie wojennym, połączenia solidarnościowa nomenklatura i prominenci „Solidarności”. Nie słychać było o solidarnościowych decydentach.
Bo decydent, nawet jeśli mówimy o nim z niechęcią, to (przepraszam panie decydentki) prawdziwy mężczyzna. Prawo do decydowania okupuje obowiązkiem decydowania i odpowiedzialnością za decyzje. Jest sprawczy i gotów do poniesienia konsekwencji.
Decydenci są dalej wśród nas. I większość z nas (przyznajmy!) chce także być wśród nich, choć to trudne do polubienia słowo może jeszcze długo otrząsać się z niedobrych konotacji. Decydenci są konieczni. To oni kształtują rzeczywistość.
Bo decydent to nie tylko i po prostu ten, który podejmuje decyzje. To ten, czyje decyzje są wykonywane.
SZTUKA MANIPULACJI
Polityka a interesy
Dziurawy schemat łatany jest trywialnym uprzedzeniem i uproszczeniem: „polityka to walka o władzę, a walka o władzę to tak naprawdę walka o koryto”. I już mamy czyste sumienie - pisze Mirosław Karwat. więcej...