Decyzja prezydenta Dudy, że nie jedzie na obchody holocaustu do Izraela, pomieszała szyki Stanom, które zamierzały w czasie obchodów w Jerozolimie namówić Polskę do udziału w działaniach zbrojnych przeciwko Iranowi, jak pisze komentator Bloomberga. Może właśnie dlatego rozwścieczony Trump i jego przyboczny Kushner nie pojechali do Izraela.

Pani Ambasador Mosbacher nie ma takiego wpływu na polskie władze, jak szef wszystkich szefów, więc sprawa może się „rypnąć”, zwłaszcza że polska opinia publiczna jest przeciwna udziałowi naszych żołnierzy w walkach przeciwko przyjaznemu Iranowi i pamięta, że to właśnie Iran przyjął polskich uchodźców z ZSRR w czasie wojny.

Już raz Polska dała się „wpuścić w kanał” i na polecenie (podobno było to sojusznicze życzenie) niejakiego „Dabliju” wysłała naszych wojaków do Iraku, choć to też nie była nasza wojna. Niczego nie osiągnęli Amerykanie w Iraku, poza stworzeniem warunków do powstania Państwa Islamskiego, a polski decydent też nie został sekretarzem generalnym ONZ.

A Iran? USA nienawidzą Iranu z powodu obalenia szacha w 1979 roku i wzięcia zakładników z ambasady USA w Teheranie. Jeszcze bardziej nienawidzi Iranu Izrael, a Amerykanie przecież tak tańczą, jak Izrael im zagra. Umiędzynarodowienie konfliktu wymagałoby udziału kraju trzeciego. Nasi strategiczni sojusznicy, USA i Izrael, wybrali do spełnienia tej roli poddańczą Polskę i to nie zagrało.

Włodarze naszego bohaterskiego kraju powinni sobie przypomnieć wojnę brytyjsko-argentyńską o Falklandy i odtworzyć z pamięci, jak ona się zakończyła, zwłaszcza dla Argentyny.

Polska nie chce udziału w wojnie z Iranem, na polecenie egzotycznych, nominalnie strategicznych, sojuszników, którzy nigdy, przenigdy, nam nie pomogą.

JACEK POTOCKI