Established 1999

DECYDENT SNOBUJĄCY

02/09/2012

Piątek, 28.09 – Interpretacje

Ponoć każdy Polak „zna” się na pogodzie, polityce i sporcie. Przykłady: jutro będzie fatalna pogoda; politycy łżą; sędzia kalosz (dzisiaj dosadniej).

Do nadsyłania komentarzy zachęcam tędy:


decydent@decydent.pl 


Pozostają jednak inne dziedziny życia, których zrozumienie wymaga wiedzy specjalistycznej. Tu niezbędni okazuja się eksperci. Gdy ci wykonają swoją mrówczą pracę, jej wyniki omawiają interpretatorzy. W sprawie katastrofy smoleńskiej niedościgły prym wiedzie Antoni Macierewicz. I tutaj nic dodać, nic ująć. Wywody AM są klarowne, przekonujące czyli nie pozostawiają wątpliwości. Ale tematów do nowego zinterpretowania jest sporo. Ot, choćby spalenie Żydów w stodole w Jedwabnem. Przez Polaków? Otoż, nie. Polski profesor inżynier Iwo Pogonowski, na stałe mieszkający w USA, przekonywał w Telewizji Trwam, że to nie my. Wyliczył bowiem, że do podpalenia stodoły potrzeba 400 litrów benzyny, której Polacy przecież z oczywistych względów nie mieli. I po takiej naukowej interpretacji dzisiejszy obywatel, który już przyjął do wiadomości i oswoił bolesną prawdę o polskim udziele w zbrodni, zaczyna mieć wątpliwości. No bo rzeczywiście – skąd biedny chłop wziął tyle benzyny? Wniosek jest oczywisty: zbrodniarzami byli dysponenci benzyny.


 


Czwartek, 27.09 – Prezes Roman


 


Walka o fotel prezesa PZPN rozegra się wyłącznie pomiędzy dwoma kandydatami: Romanem Koseckim i Zbigniewem Bońkiem. A wiceprezesem powinien zostać Donald Tusk. W totalnie zaściankowym gumnie, w jakim znalazła się polska piłka nożna, europejską kandydaturę Zibiego należy natychmiast odrzucić. Kto twierdzi inaczej ma klapki na oczach i nieczego nie rozumie ze sceny piłkarskiej w Polsce i Europie. Jakiś idiota, i to z gazety futbolowej, powiedział w radiu (nie zapamiętałem nazwiska), że tylko Boniek może zapewnić naszej piłce odpowiednie miejsce w rozgrywkach europejskich. Większej bzdury nie słyszałem! No, chyba, że była to pyszałkowata teza o olimpiadzie zimowej w Zakopanem. Polska piłka, jak kania dżdżu, potrzebuje natychmiastowej organicznej pracy, pracy od podstaw. Facetem, który rozumie piłkę, kształcenie młodzieży i politykę jest tylko Roman Kosecki. To były reprezentant Polski, były piłkarz klubów europejskich i amerykańskich, to były poseł na Sejm trzech kadencji, to wreszcie założyciel klubu sportowego dla młodzieży – Kosa Konstancin. I ma tylko 46 lat. Jak widać, Kosecki ze wszystkich potrzebnych pieców chleby jadł. To aż nadto rekomenduje Koseckiego. Chyba, że sitwa w PZPN-ie jest tak zgrana i ma tyle do stracenia, że go zatrzyma i fotel przyzna „wiernemu swojemu”. A dlaczego Tusk na wiceprezesa? Wymyślił i realizuje ideę boisk pod hasłem Orliki. Czyli właśnie pracuje u podstaw.


Środa, 26.09 – Zjeżenie umysłu


 


Mądre debaty ekonomistów, czy debaty mądrych ekonomistów, nie docierają do gawiedzi. Żeby jednak dotarły potrzebny jest wabik. Taki na przykład zjeżony włos na głowie. I to jest najlepszy komentarz do poniedziałkowej debaty 25 ekonomistów zwabionych do Pałacu Staszica przez PiS. Jedna pani blond profesor miała pięknie utrzymujące się nastroszenie włosów. Jeśli owa fryzura oddawała stan umysłu jej właścicielki, to odczyt mógł być jednoznaczny: z tego, co tu wygadują włos się jeży. Elektryzacja włosowa wywołala takie zainteresowanie mediów, że wszystkie dzienniki telewizyjne poświęciły jej felietony. I w ten sposób Kowalscy dowiedzieli się o debacie ekonomicznej. Nie szkodzi, że nie dotarła do nich uczona treść. Do nich przemówił przekaz obrazkowy: gospodarka prowadzi do zjeżenia umysłu, więc po co mam się denerwować usiłując zrozumieć jej mechanizmy.


 


Wtorek, 25.09 – Trzy grosze


 


Muszę nawiązać do zwołanej na wczoraj przez PiS debaty 25 ekonomistów. Albowiem niczego się nie dowiedziałem. Niczego nie zrozumiałem. Nie wiem też, czy którakolwiek telewizja transmitowała te obrady na żywo. Jeśli tak, to szkoda, że w czasie pracy tzw. statystycznych obywateli. Byłem ciekaw, co uradzili mędrcy od gospodarki moderowani przez Jarosława Kaczyńskiego. W związku z powyższym obejrzałem Fakty, a po nich Wiadomości. Pilnie nadstawiałem uchwa, żeby ze strzępków wypowiedzi cokolwiek zrozumieć. Niestety. Padło zapewne 25 opinii, co należy w gospodarce i sprawach społecznych zrobić, ale nikt nie wie, jakie będą skutki, o kosztach nie wspominając. No bo jak wierzyć ekonomistom z PiS, że ich plan będzie kosztował 12 mld złotych, a według wyliczeń ministra Rostowskiego 60 mld? Kto tu mija się z prawdą? Obie strony. W tym przypadku wróżby nawet nie zbliżają się do tzw. prawdy.


 


Poniedziałek, 24.09 – 100 gramów


 


Starsi decydenci doskonale pamiętają, że to nazwa popularnej setki wódki. Mnie uczono trudnej sztuki degustacyjnej już na pięćdziesiątkach. Dzisiaj w modzie tylko czterdziestki. Przy ulicy Foksal w barze czterdziestka żołądkowej gorzkiej kosztuje pięć złotych. Pół litra żywca osiem złotych. Takich to skojarzeń doznałem robiąc w sobotę zakupy w markecie Simply na Saskiej Kępie. W stoisku wędliniarskim dotąd obowiązywały ceny za kilogram. Było to więc kilkanaście lub dwadzieścia kilka złotych. Widocznie było zbyt drogo i klienci odstępowali od lady. Handlowcy wpadli na chytry pomysł, aby zanęcić cenowo i podawać je w gramach. Mamy więc szynkę z ceną 2,10 zł za 100 gramów. Ale tanio. A to pozornie. Obywatele uczeni wiedzą, że 100 g to 10 dkg. A inni głowią się, ile to może być do zjedzenia. I to jest znak czasów. Teraz kupuje się na liczbę plasterków lub właśnie na dekagramy. No chyba, że ktoś wydaje przyjęcie i zażyczy sobie po kilogramie kaszanki tudzież pasztetowej.


 


Piątek, 21.09 – Śmierć odświeża pamięć


 


Nieczęsto ulatuje smród ze śmietnika historii. Zdarza się to jedynie przy okazji kolejnego zejścia. A właśnie w wieku 97 lat zmarł Santiago Carillo. Komunista. Najpierw bezgranicznie zakochany w metodach Stalina, później od niego totalnie odwrócony. Uprawiał komunizm w monarszej Hiszpanii. Kolega innej komunistki Dolores Ibarruri, La Passionarii. A we Włoszech walczył towarzysz Enrico Berlinguer. Kto ich dzisiaj pamięta? Ja, albowiem w czasach szkolnych, w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, startowałem w olimpiadach wiedzy o Polsce i świecie współczesnym. A w Polsce takim światem był realizm socjalistyczny. Komuniści zachodni mieli ten komfort, że gdy zawiedli się na stalinowskiej wersji szczęścia, mogli dokonać każdego zwrotu nie narażając zdrowia czy nawet życia. Mogli myśleć i krytykować. Inaczej niż we wschodnim blokowisku. Na szczęście i u nich, i u nas to już historia.


 


Czwaretk, 20.09 – Pożegnanie


 


Mało kto dostrzegł informację, iż zmarł Edouard Leclerc. Miał 85 lat. Robiąc dzisiaj zakupy w Leclercu, myślałem o jego założycielu. Edouard, były kleryk, pierwszy sklep założył z żoną w 1949 roku w Bretanii z kapitałem 5 tys. franków. Supermarkety E. Leclerc działają jako kooperatywa właścicieli. We Francji takich sklepów jest 700. W Polsce mamy 40. Konkurencja w branży „obiektów wielkopowierzchniowych” jest duża, a mimo to powstają nowe, jak np. Tesco. Mali sklepikarze narzekają na malejące obroty, bo zakupowicze wolą odwiedzać wielobranżowe centra handlowe. Zamiast, na przykład, pójść na spacer do parku. Wydaje się, że wszyscy już zrozumieli znak czasu, jakim jest konieczność dzielenia się rynkiem. Pocieszające jest to, że bazary, sklepiki, stragany i supermarkety nie znikną. Wybór źródła zakupów należy do konsumenta. Nie do pomyślenia, że 23 lata temu było diametralnie inaczej.


 


Środa, 19.09 – Zapowiedzi


 


Nie kościelne, nie przedślubne. Ot, na wczoraj zapowiedziano wydanie książki. Do nabycia w księgarniach. Nie wszystkich. I trudno autorom informacji zarzucić kłamstwo, że w niektórych jej nie było. Nie napisano przecież: we wszystkich księgarniach. A chodzi o dzieło Salmana Rushdiego „Joseph Anton”, bedące zapisem czasu, kiedy ajatollah Chomeini rzucił na pisarza fatwę. Każdy ortodoksyjny wyznawca proroka Mahometa był zobowiązany zabić Rushdiego. Fanatycznie ścigany autor „Szatańskich wersetów” przybrał pseudonim Joseph Anton i starał się żyć w miarę normalnie, choć przez pierwsze miesiace pod nadzorem Scotland Yardu. Wczoraj mieliśmy dostać zapis tych dni. Niestety, w Empiku i w Matrasie w Arkadii książki nie było, a personelowi trudno było wskazać, kiedy przywiozą. A gdyby tak spóźniła się sprzedaż iPhone`a, nowego windowsa lub supergry komputerowej? Od godzin nocnych tłumy oczekujących podniosłyby taki rwetes, że echo odbijałoby się we wszystkich mediach. A tu tylko książka. Spokojnie. Nic istotnego. Ciekawe, ilu czytelników w Warszawie, Koziegłowach czy w Jeleśni specjalnie zajrzało wczoraj do ksiegarń z pytaniem o Josepha Antona vel Salmana Rushdiego?


PS. W malutkiej księgarence Bajbuk przy ulicy Zwycięzców na Saskiej Kępie „Joseph Anton” był.


 


Wtorek, 18.09 – Tawariszcz Putin


 


O czym pisać codziennie, żeby uniknąć powtórzeń i bełkotu? Najlepiej o sukcesach (ku pokrzepieniu serc) lub o bezmyślności (ku przestrodze). Tarcze Anna i Maria szybko drążą tunele metra. To dobra wiadomość. Ale co jeszcze? Nie mogę sobie przypomnieć. Może to: dziś ukaże się książka Salmana Rushdiego. Natomiast powodów do zdenerwowania jest znacznie więcej. Aż tyle, że warto byłoby założyć konto na Twitterze i na bieżąco, kilka razy dziennie, komentować. Tu tylko krótki wybór tematów. W Krakowie prawdziwi taksówkarze walczą z przebierańcami psychiatrami i lokowozami. A wszystko przez Gowinową deregulację zawodów. Idźmy dalej. Partyjka o nazwie Solidarna Polska desygnowała na przyszłego premiera (gdy wygra wybory, ha, ha, ha) Tadeusza Cymańskiego. No ubaw po pachy. Z lotniska w Modlinie jeździ pociąg, ale nie ma żadnej informacji, na których stacjach się zatrzymuje. A może poznalibyśmy nazwisko tego matoła, który odpowiada za drogę w nieznane? Żenujący wywiad Figurskiego (tego od gwałcenia Ukrainek). Lamentuje, że zewsząd go wyrzucono i nie rozumie dlaczego, skąd taki ostracyzm. Kiedyś jeden polityk o drugim powiedział: „pan jest zerem”. A czy o Figurskim można powiedzieć: „pan jest śmieciem”. A za granicą towarzysz Putin mówi Europie, czyli Polsce również, żeby od……ła się od Gazpromu. Bo Gazprom to Rosja. A Rosja, to ja – tawariszcz Putin.


 


Poniedziałek, 17.09 – Wodzianka


 


Niezawodnie Wiesław Gołas w piosence „W Polskę idziemy, drodzy panowie” przewidział, że gorzały nam nigdy nie zabraknie. Dzisiaj należy dodać: i celebrytów. Czytając wczorajszą Wyborczą natknąłem się na artykuł o celebrytach. Na jednej z zeskanowanych okładek magazynów, ilustrujących tekst, widnieje nieco roznegliżowana celebrytka (zapewne, albowiem śmiertelnicy nie zasługują na strony tytułowe) o nazwisku Dominika Wodzianka. Pomyślałem: co za kretyńskie nazwisko, jak na szoł biznes. Ale w tekście doczytałem się wyjaśnienia. Otóż, owa lady na front page`u to nikt inny tylko „nicobrytka”, ozdobny kwiatek do programu Kuby Wojewódzkiego. Wyjaśnian znaczenie trudnego słowa wziętego w cudzysłów: to osoba, która nic nie robi, niczym się nie wyróżnia, niczego nie osiągnęła, ale bywa gdzie trzeba i się celebruje (niegdyś mówiono: lansuje). A może: jest celebrowana? A co robi Wodzianka u Wojwewódzkiego? Ano, podaje wodę, żeby zaproszeni goście mogli przepłukać gardła i zyskać na czasie przed odpowiedzią na krzyżowy ogień żenująco letnich pytań prowadzącego program. Panna Wodzianka ponoć jest już tak znana, że niedługo podpisze kontrakt reklamowy. I goni niejaką Natalię Siwiec, którą poznali wszyscy kibice na Euro 2012. Sfotografowano ją bowiem na trybunie w koszulce z wielkim orłem na piersiach. Natalia nic nie robi, bywa na imprezach. Niewiele mówi, bo nie ma o czym. Ona po prostu celebruje swój wygląd.


 


Piątek, 14.09 – Jeszcze zipią


 


Mediów drukowanych i internetowych jest na rynku coraz więcej, czytelników coraz mniej, bo się rozpraszają po różnych źródłach, a reklamodawcy tną fundusze. Ponadto, ci ostatni, mając corz większe możliwości dotarcia do konkretnych grup wiekowych, zawodowych, zainteresowań, jeszcze bardziej dywersyfikują fundusze i media otrzymują coraz mniejsze kawałki tortu. Tomasz Lis zaproponował, żeby największe tygodniki opinii solidarnie, jednocześnie i o taką samą kwote podniosły ceny okładkowe. To pomysł ratunkowy. A jak na takie dictum zareagują czytelnicy? Ci, którzy kupowali po kilka tytułów (są jeszcze tacy?) na pewno zrezygnują z części zakupów. Zostaną przy jednym. A co zrobią ci, którzy kupowali tylko jeden tygodnik? Albo zrezygnują, albo zacisną zęby i pozostaną wierni, ale może nie będą kupowali co tydzień, tylko co dwa? I tak źle, i tak niedobrze. Jedno jest pewne: złote czasy gazetowego czytelnictwa nie wrócą. Wydawcy muszą się pogodzić ze spadkiem nakładów i myśleć o stopniowym, ale szybkim, przenoszeniu treści na platformy elektroniczne. Nie wszystkie tytuły przeżyją taką transformację. Czas nadchodzący dla prasy można porównać z gospodarczą rewolucją Leszka Balcerowicza na początku lat 90.


 


Czwartek, 13.09 – Ścigani


 


Osaczają nas! Na ziemi i w chmurze. Nadciąga scentralizowany system nowej generacji radarów prędkości. Będzie ich 300. Jaki jest zamysł stawiaczy, nie trzeba wyjaśniać. Jednak czy matnia się sprawdzi? Mimo zaawansowanej elektroniki sfotografowany przestępca drogowy nie otrzyma zdjęcia. Jeśli nie, to w swoje miejsce za kierownicą będzie mógł podstawić słupa z prawem jazdy. To on dostanie punkty karne. Takie antidotum ucieczkowe od odpowiedzialności w niewielkim zakresie, ale już działa. Polak potrafi! Można się wściekać na masowe ograniczenia prędkości na drogach – nie zawsze we właściwych miejsach i zbyt restrykcyjne. W takie sieci wpadnie większość przypadkowo niewidzących znaków. Prawdziwi piraci sobie poradzą. Jednak, czy radarowe ograniczenie piractwa spowoduje zmniejszenie liczby wypadków? Uważam, że nie. Tu potrzebna jest praca u podstaw, na kursach na prawo jazdy. Matoły za kierownicami nie rozumieją elementarnych zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Najprostsze przykłady: zmiana pasa ruchu bez włączania kierunkowskazu; skręcanie na światłach w lewo bez włączonego kierunkowskazu (kierowca stojący z tyłu myśli, że samochód pojedzie prosto i zatrzymuje się za nim, a gdyby widział włączony kierunkowskaz, to stanąłby na pasie obok); jazda na wprost z pasa wyłącznie do jazdy w prawo. I jeszcze jedno, o co już pytałem: proszę o nazwisko bezmózga, który zezwolił na instalowanie świateł pozycyjnych (gabarytowych?) typu LED? Są to zwykle cztery niebieskie punkciki świetlne (po lewej i po prawej stronie, pod reflektorami). Gdy 99 procent pojazdów ma włączone światła tzw. krótkie, a jedna zakała tylko te ogarki, to powoduje dekoncentarcję uwagi użytkownuików drogi. Poza tym, włączenie owych światełek nie skutkuje włączeniem tylnych, czerwonych świateł pozycyjnych. W tunelu z tyłu taki pojazd jest mniej widoczny. I to od takich nauk należy zacząć. Jeśli te nawyki staną się powszsechne, to myślący kierowcy sami będą ograniczać prędkość tam, gdzie trzeba.


Środa, 12.09 – Celowe lekceważenie


 


Przebiegle i wrednie zachowują się wszystkie polskie telewizje. W zmowie z reklamodawcami manipulują i żerują na telewidzach. Większość z nas, czekając na swój program, jest punktualna. Zasiadamy przed ekranem o wyznaczonej co do minuty godzinie. A tu w najlepsze trwa blok reklamowy, który potrafi przeciągnąć się nawet do 10 minut po oznaczonym czasie na właściwy program. Kiedyś zżymałem się na taki stan wiedząc, że nie ma uzasadnienia dla opóźnienia. No, chyba, że widowisko sportowe się przeciągnęło. Taki brak czasowego szacunku dla widza jest nie do pomyślenia w telewizjach w Wielkiej Brytanii. Czyżby nasi planerzy nie byli w stanie dodać czasów trwania programów? Dziwne, że nigdy nie zaczynają wcześniej. Jedynymi programami startującymi o czasie są Fakty i Wiadomości (nie wiem, jak jest w Polsacie, gdyż informacji nie czerpię z tej stacji). Niech lud pracujący miast i wsi wie, kto tu rządzi! Olśnienia doznałem niedawno. Przecież spóźnienia są celowe! Wiadomo, że coraz mniej telewidzów ogląda reklamy. A jak ich do tego zmusić? Ano, właśnie przez opóźnianie. Widz zasiada punktualnie i już się nie ruszy, bo nie chce uronić początku tego, na co czeka. A tu łubudubu reklamowe. I tak staje się publicznością odziedziczoną. A że trochę przy tym popomstuje, to nic. Widz nie ucieknie. Przynajmniej ten starszy. Bo młodszy pójdzie do Internetu. I nie obchodzi go abonament oraz lamenty prezesa Brauna.


 


Wtorek, 11.09 – Nieoczekiwanie


 


Z niechęcią kupiłem „Newsweeka”. Tylko dlatego, że mailowo poinformowano mnie o artykule, który mógł mnie zainteresować. I tak się stało. Okazało się ponadto, że zainwestowane 5 złotych nie poszło w całości na marne. Z przyjemnością przeczytałem rozmowę z profesorem Wojciechem Gasparskim, wieloletnim felietonistą i komentatorem DECYDENTA. W swojej stałej rubryce, zatytułowanej „Decyzje i etyka”, profesor Gasparski niestrudzenie niósł kaganek oświaty etycznej do przedsiębiorców i decydentów. Ten trud intelektualny nie poszedł na marne, choć – obserwując stan dzisiejszy – praca na ugorze (zwana ładniej „u podstaw”) musi w pocie czoła trwać. I drugie miłe zaskoczenie: ukazuje się książka Oriany Fallaci „Kapelusz cały w czereśniach”. Trzeba kupić i czytać delektując. I to by było na tyle, jak mawiał – wspomniany już kiedyś na tych łamach – Jan Tadeusz Stanisławski, profesor mniemanologii stosowanej.


 


Poniedziałek, 10.09 – Zakała rodziny


 


Jakiś magik wylansował tezę, że jeśli nie pokazujesz się w telewizji, to cię nie ma. Ale nie sprecyzował: dla kogo nie istniejesz? Dopowiadam: dla matołów bezmyślnie wgapiających się w ekrany i stamtąd czerpiących… Co? Na pewno nie wiedzę. Weźmy na tapetę takie celebryckie nazwisko jak Gessler. Magda Gessler czyni „Kuchenne rewolucje” i zarządza kilkunastoma restauracjami, Adam Gessler objaśnia „Euro według Gesslera”, również ma restauracje i milionowe długi, co mu  nie przeszkadza w celebrzeniu. Dodam, że nie oglądałem żadnego z tych programów. Natomiast w weekendowych Wysokich Obcasach przeczytałem wstrząsający tekst Marty Gessler, która prowadzi w Warszawie Qchnię Artystyczną i kwiaciarnię Warsztat Woni. Jakże biednie! Mało tego, napisała znakomity tekst o właściwościach obierków i ich spożywaniu, po uprzednim spreparowaniu. Jak żyję nie czytałem tak ciekawych informacji o recyklingu jedzenia. Otóż, Marta Gessler z obierków marchwi, pietruszki, selera, ze zwiędłej natki etc. gotuje esencjonalny wywar, który później zamraża. Taka baza doskonale nadaje się do zup czy sosów. A najsmaczniej czyta się o obierkach ziemniaków. „Posypuję je chili, polewam oliwą i wstawiam do piekarnika. Ziemniaczane chipsy podaję na obiad do ryby” – pisze Marta Gessler. A co robi ze skórkami pomidorów, których nie parzy wrzątkiem? Sięgnijcie po tekst. I tu konkluzja. Jakże odstającą od rodziny osobą jest Marta. Cicha, pomysłowa, skromna, gospodarna. Istna „zakała” celebryckiego nazwiska.


 


Piątek, 7.09 – Przeklejanie


 


Kiedy, w czasie nieodległym jeszcze, często gościłem na konferencjach prasowych, to byłem zdany na notatnik i długopis, aby utrwalić cenne myśli padające zza stołów prezydialnych. Niektórzy koledzy po fachu, ci wolniej piszący, korzystali z magnetofonów lub dyktafonów cyfrowych. Na marginesie: ostatnim dziennikarzem potrafiącym stenografować był Zygmunt Broniarek. Dzisiaj jest inaczej. Każdy uczestnik jakiejkolwiek konferencji otrzymuje materiały prasowe drukowane, na płycie CD lub na pendrajwie. Teksty tam zamieszczone łatwo skracać, kompilować i podpisywać własnym nazwiskiem, a ta „praca” później może przełożyć się na wierszówkę. Co bardziej dociekliwi, a tych jest zdecydowana mniejszość, zadają pytania i tym samym wnoszą do tekstów wkład własny. Do tej grupy należą dziennikarze dużych gazet codziennych lub tytułów branżowych. Pozostały plankton to pisemka niszowe, strony i portale internetowe, a także emeryci korzystający z okazji, że można posiedzieć w cieple i później coś zjeść. A że konferencji jest codziennie nawet kilka, to i brać emerycka (informująca się nawzajem pocztą pantoflową, dzisiaj zwaną marketingiem szeptanym) się wyżywi, skromne emerytury przeznaczając na inne cele. Od czasu, kiedy nie wydaję DECYDENTA drukowanego, na konferencjach bywam rzadko i tylko tych, które mnie szczególnie interesują. Na takiej byłem wczoraj, a rzecz dotyczyła „kampanii medialnej na temat drobiu”. Efekt, czyli przeklejanie z otrzymanego pendrajwa, opublikuję dzisiaj obok.



Czwartek, 6.09 – Jeszcze jeden


Przyznaję, przeoczyłem pierwszy numer kwartalnika „Monitor Magazine”. Ale od czegóż jest miesięcznik „Press”?! W rubryce „Strzał w dziesiątkę” przeczytałem opinie czworga specjalistów od tytułów prasowych. I gdyby nie jedno słowo, nie zajmowałbym się owym kwartalnikiem, którego przecież nie widziałem na oczy. Tym openerem dla mojego mózgu był rzeczownik snobizm. Jeśli miałoby to być medium dla snobów, to welcome. I z sympatyczną ciekawością będę obserwował losy kwartalnika. Niedługi czas temu założyłem portal-sklep o tytule „Jestem snobem”. Wzbudził spore zainteresowanie, ale tylko mediów internetowych. Na moją stronę zaglądali czytelnicy-konsumenci powodowani ciekawoscią – cóż to za dziwoląg? Mnóstwo ludzi snobuje, ale mało kto się do tego przyznaje. Czynią to po kryjomu. Może się więc okazać, że „Monitor Magazine” będzie kupowany chyłkiem, wieczorową porą. Tematyka „Monitora”: design, biznes, kultura, podróże, styl, kuchnia. Czyli to samo, co w klikudziesięciu innych tytułach, ale o większej częstotliwości ukazywania się. Na rynku prasowym panoszy się rozdrobnienie ogromne, toczy walka, kto ciekawiej przedstawi wielokrotnie ograne tematy. I jeszcze jedno: skoro nakład startowego numeru wyniósł 30 tys., to na poziomie ilu czytelników osiągnie stabilizację? Pięciu tysięcy, czy może 15 tysięcy? A także, co powiedzą reklamodawcy? „Płynna rzeczywistość”, jak powiedział znakomity profesor Bauman.


Środa, 5.09 – Wizyta


Wczoraj odwiedził mnie kierownik marketingu fińskiej firmy sprzedającej w Polsce suplementy diety i leki bez recepty. Niby nic, normalna wizyta biznesowa. A jednak – pouczająca. Po krótkiej wymianie maili i jednej rozmowie telefonicznej nieznany mi wcześniej Fin przyjechał. Pora była letnia, ale do garnituru założyłem krawat. Ot, taki staropolski szacunek dla gościa. Piętnaście minut przed umówionym czasem pojawił się młody blondyn w wieku około 25 lat, w krótkich spodenkach i z plecaczkiem w ręce. Przedstawił się jako ów fiński kierownik. Aby nieco złagodzić kontrast zdjąłem marynarkę. Od słowa do słowa podczas sympatycznej rozmowy okazało się, że młody Fin jest jedynym w Polsce przedstawicielem firmy. Oprócz niego w warszawskim biurze pracuje tylko jeden Polak. Zapytałem więc, kto kieruje firmą. Odpowiedział, że wszystkie strategiczne decyzje zapadają w Finlandii, a w Polsce on zajmuje się prowadzeniem biura, odbiera telefony, parzy herbatę, kieruje dystrybucją,marketingiem, jeździ na negocjacje, decyduje – słowem pełni funkcję CEO. Dodam, że jest to średniej wielkości firma rodzinna z trzydziestoletnią historią. Zapytałem, czy to kryzys wymusza aż takie oszczędności? Odpowiedział, że nie. To taki fiński model biznesowy. Tak więc kierownik marketingu będzie w stanie podjąć decyzję o naszej ewentualnej współpracy i podpisać umowę. W polskiej firmie (i nie tylko) nie do pomyślenia.


Wtorek, 4.09 – Bezsens


Wyobraźmy sobie, że o jednej godzinie, powiedzmy o 19, startują Informacje, Fakty i Wiadomości. Nie do wyobrażenia? Otóż to! Jednak, na mniejszą skalę, ale jednak ogólnopolską, takie zdarzenie będzie miało miejsce. „Gość Radia Zet” Moniki Olejnik zmienia czas nadawania na tuż po godzinie 8, czyli będzie słyszalny o tej samej porze, co „Kontrwywiad” Konrada Piaseckiego w RMF FM. Na ten sztański pomysł wpadła Katarzyna Szczepanik, PR manager Grupy Eurozet. Co mogła mieć na myśli? Zapewne to, że odbierze Piaseckiemu słuchaczy. Nic bardziej błędnego. Ten manewr wyłącznie zdenerwuje tych, którzy słuchali obu stacji. Teraz wybiorą tylko jedną. Stracą więc oba radia. I to jest zasługą Szczepanik. A co na to prezes Eurozetu? Bo u mnie Szczepanik nie przepracowałaby ani minuty.


Poniedziałek, 3.09 – Tropiciele


Ledwo ucichła wrzawa wokół zakładania i odspawania imienia Lenina ze sławnej stoczni, a już pojawił się pomysł skucia Włodzimierza Ilicza z nie mniej sławnego pałacu. Gdy prezydent Gdańska przywrócił na Stoczni Gdańskiej dopisek „im. Lenina”, pomyślałem, dlaczego nie, to przecież historia. Jednak, gdy rozpoczeły się zażarte protesty w związku „Solidarność”, zakończone usunięciem dopisku, pomyślałem – dlaczego nie. Z gdańskiego impasu można wybrnąć umieszczając w widocznym miejscu tablicę informująca, że stocznia należała do Lenina i spadkobierców jego idei za komyuny, a dzisiaj już nie. Natomiast z rzeźby na Pałacu Kultury i Nauki nie ma sensu usuwać nazwisk Marksa, Engelsa i Lenia na księdze trzymanej w ręce przez spiżowego robotnika. Pałac jest zabytkiem, ale nie symbolem wyzwolenia i niech takim reliktem historii zostanie. Poza tym, kto dzisiaj wpatruje się w rzeźby na pałacowych murach? Nikt, oprócz radnego PiS-u, Macieja Maciejowskiego, który zdemaskował Lenina i jego trzech towarzyszy. Widać Maciejowski nie jest w stanie błysnąć czymkolwiek, więc pomyślał o skuciu wodzów morderczej rewolucji. Ten pomysł na pewno spodoba się pisiakowm i moherowym beretom. Swoją drogą, jak historia potrafi drwić i zataczać kręgi. Jeszcze nie tak dawno jedliśmy czekoladopodobne słodycze z zakładów „22 Lipca, d. E. Wedel”. Dzisiaj jemy wedlowskie, o 22 Lipca nikt nie pamięta. A wedlowskie znaczy teraz japońskie.

W wydaniu nr 130, wrzesień 2012 również

  1. PR FORUM 2012 W WIŚLE

    Rola nowych mediów
  2. W IMR ADVERTISING BY PR

    Jesienna dbałość - 18.09
  3. DALI, PICASSO, KLIMT, SCHIELE...

    Sztuka nowoczesna podbija świat - 20.09
  4. NOWY OBIEKT POŻĄDANIA

    Praca w urzędzie - 18.09
  5. MIESZKANIE DO WYNAJĘCIA

    Najlepsza lokalizacja w Białołęce
  6. ROŚNIE INFLACJA?

    Kupuj ziemię! - 14.09
  7. STUDIUJ TABLICĘ MENDELEJEWA

    Myśl, ryzykuj, a zysk cię zadziwi - 13.09
  8. FUNDACJA JA WISŁA

    Narew - 13.09
  9. BUDOWNICTWO ENERGETYCZNE

    140 mld złotych do podziału - 12.09
  10. ISP

    Ważny wyrok - 12.09
  11. INWESTYCJE W SZTUKĘ

    Świat stoi otworem - 11.09
  12. GALERIA SCHODY

    Beata Gralewska - do 15.09
  13. KAMPANIA "SPRAWDZONY DRÓB"

    Jakość dla zdrowia ma znaczenie - 6.09
  14. ZGADYWANIE PRZYSZŁOŚCI

    Eurogeddon — kiedy przyjdzie jego czas? - 6.09
  15. WSPÓŁCZESNA KONIECZNOŚĆ

    Jak przebrnąć przez projekt internetowy? (cz. 1) - 6.09
  16. OBNAŻANIE GŁUPOTY

    Kraj bez przyszłości - 6.09
  17. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Życie po Monte Cassino - 5.09
  18. 10 - 16.09. 2012 R.

    Warmia Mazury Senior Games
  19. I CO TERAZ?

    Przecena - 4.09
  20. NIEZŁA SZTUKA (2)

    Kabaret Starszych Panów nie umarł
  21. LEKTURY DECYDENTA

    Kulisy nabitego trzosu - 4.09
  22. ROPA RZĄDZI ŚWIATEM

    Polityczne huragany - 3.09
  23. WYSYCHA RZEKA MARKOWYCH WHISKY

    Czy grozi nam trzeźwość? - 3.09
  24. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Piątek, 28.09 – Interpretacje
  25. SZTUKA MANIPULACJI

    Unik bierny i czynny - 2.09
  26. SIŁA POLITYKI

    Zaplątany w Europie - 28.09