Established 1999

SZTUKA MANIPULACJI

07/06/2008

Hołd jako przynęta

Obietnica lub pochlebstwo w pierwszej chwili odbierane są jak dar, ale potem okazuje się, że to dopiero zaliczka, a nawet cała należność za to, co teraz nam wypada uczynić. A co nam wypada? – pisze Mirosław Karwat.



Dr hab. MIROSŁAW KARWAT


profesor Uniwersytetu Warszawskiego



Chcesz kogoś wykorzystać, a w każdym razie zneutralizować, aby Ci nie przeszkadzał? Złóż mu hołd. Zagraj na jego potrzebach, tęsknotach, kompleksach. Pogłaszcz jego próżność schlebianiem, rozbudź nadzieję obietnicą.



Chcesz kogoś wykorzystać, a w każdym razie zneutralizować, aby Ci nie przeszkadzał? Złóż mu hołd. Zagraj na jego potrzebach, tęsknotach, kompleksach. Pogłaszcz jego próżność schlebianiem, rozbudź nadzieję obietnicą – niech poczuje się dostrzeżony, doceniony. Nagrodą będzie dlań nawet mało zręczne i mało prawdopodobne pochlebstwo, nawet mętna albo mało realna obietnica. W nagrodę za tę nagrodę pozwoli sobą sterować.


Obietnica i pochlebstwo to narzędzia wyjątkowo wydajne, ponieważ najpierw są przynętą (wabikiem), znęconych zwodzą i rozbrajają na czas jakiś (gdyż czekają oni na spełnienie obietnic lub z oporem i z opóźnieniem przytomnieją z oszołomienia pochlebstwem), następnie krępują ich (gdyż czują się oni dłużnikami tych, którzy właściwie nic im nie dali poza złudzeniem lub próżnym oczekiwaniem, poczuwają się do rewanżu). To znakomity wstęp do uzależnienia człowieka, jeśli mamy cel długofalowy, ambitniejszy niż kalkulacja jednorazowego oszusta (“bierz forsę i w nogi”).


Pochlebstwo (a podobnie obietnica) może być tanim wykupieniem “abonamentu”. Abonamentu – na co? Na pobłażliwość, sympatię, zaufanie, poczucie bezpieczeństwa (braku zagrożenia) ze strony tych, którzy chwalą lub coś obiecują. Abonamentem staje się ulgowa taryfa na przyszłość, bezterminowy kredyt wdzięczności i zaufania.


Pochlebstwo lub obietnica służy więc zmiękczeniu czyjegoś oporu lub uzyskaniu uprzywilejowanej pozycji, szczególnego traktowania. Ma działać jak smar w sytuacji, gdy zamierzamy coś “przepchnąć”, wiedząc o tym, że bez tych hołdów nasze pomysłu lub roszczenia nie wzbudziłyby zainteresowania albo zrodziłyby wątpliwości, sprzeciw. A więc schlebianie (lub aerozol obietnic) poprzedza rozmaite prośby, propozycje, interwencje, odwołania – na takiej samej zasadzie jak wysmarowanie nart poprzedza zjazd, slalom czy skok.


Jest to działanie asekuracyjne i prewencyjne zarazem. Asekuracyjne, gdyż hołdownik zabezpiecza się przed “lustracją” na początku kontaktu: od razu ważne się staje to, co mówi lub sugeruje, a znika z pola widzenia pytanie, kim właściwie jest i o co mu naprawdę chodzi. Prewencyjne, gdyż skupienie uwagi adresata na tym, co odpowiada jego oczekiwaniom (tzn. na pochwałach lub przyjemnych dlań zapowiedziach, deklaracjach pomocy czy przysługi) pozwala ją odwrócić od naszych rzeczywistych intencji, a poniekąd i od naszych rzeczywistych możliwości.


Występuje tu charakterystyczny paradoks. Ten, kto obiecuje, przynajmniej w pierwszej chwili wzbudza zainteresowanie bardziej marzeniem, które rozbudza lub ożywia niż realnością swoich miraży. Zaś ten, kto pochlebia, pobudza raczej narcystyczną przyjemność odbiorcy niż jego dociekliwość, zwłaszcza samokrytyczną lub zakładającą dystans do pochwał i refleksję nad ich motywami i intencjami. Wprawdzie przytomność może powrócić do oszołomionego, ale nie od razu, a czas i efekt pierwszej reakcji nieraz wystarczy, aby uzyskać od odbiorcy to, o co nam chodzi, zanim zacznie myśleć i zachowywać się racjonalnie.


W potocznej przenośni “smarowanie” kojarzy się z najzwyklejszą korupcją (kto smaruje, ten jedzie). Czy obietnica lub pochlebstwo to odpowiednik łapówki albo w każdym razie przysługi zobowiązującej do rewanżu? W pewnym sensie tak jest. Jeśli dosłownie pojęta korupcja opiera się na transakcji “ja tobie – ty mnie”, to sytuacja narzucona przez obietnicę lub pochlebstwo jest podobna.


Obietnica lub pochlebstwo w pierwszej chwili odbierane są jak dar, ale potem okazuje się, że to dopiero zaliczka, a nawet cała należność za to, co teraz nam wypada uczynić. A co nam wypada? Ustąpić bez zbędnych pytań i targowania się, odpłacić uprzejmością za uprzejmość.


Te przynęty są tak atrakcyjne dlatego, ponieważ niemal nic nie kosztują nadawcę. Działają jak banknot na sznurku, którego odbiór już pokwitowano i który uruchamia takie czy inne działania, a i tak pozostaje u “wpłacającego”. Zresztą, ich ofiara po przykrym przebudzeniu nieraz tak właśnie zawoła: “Zachowaj dla siebie te bajery!”; “Nie chcę już słuchać tych twoich kłamstw!”. Słuchać już rzeczywiście nie musi, lecz po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się. Zwrotu wypłaty za czarowanie nie będzie.


Mirosław Karwat

W wydaniu 69, grudzień 2006 również

  1. DECYZJE I ETYKA

    RP czy PR?
  2. SZTUKA MANIPULACJI

    Hołd jako przynęta
  3. RELACJE PUBLICZNE

    Metamorfoza
  4. PR W WIŚLE

    Naukowo i towarzysko
  5. FARMACJA

    Siła mitów
  6. POLSKI NIEBIESKI LASER

    Poziom światowy
  7. POLSKA I ŚWIAT

    Rewolucja zgryźliwości
  8. LOBBING W BRUKSELI

    Każdy ma interes
  9. UE A NATO

    Naczynia połączone
  10. UCHODŹCY W POLSCE

    Wszystko jest sztuką
  11. OPOZYCJA NA BIAŁORUSI

    Trudno wyżyć / Difficult survival