PUNKTY WIDZENIA
Sedno w kuluarach
Generalnie można powiedzieć, że im więcej dobrego prawa będziemy otrzymywali z Brukseli i Strasburga, tym mniej pracy będzie miał nasz parlament - mówi senator Genowefa Grabowska. więcej...
Generalnie można powiedzieć, że im więcej dobrego prawa będziemy otrzymywali z Brukseli i Strasburga, tym mniej pracy będzie miał nasz parlament – mówi senator Genowefa Grabowska.
senator SLD,
przewodnicząca Komisji Spraw Zagranicznych
i Integracji Europejskiej
Damian A. Zaczek: Pani senator, czy całe prawo europejskie będzie nadrzędne nad prawem polskim?
GENOWEFA GRABOWSKA: Tylko niektóre jego elementy, albowiem o miejscu prawa europejskiego w polskim porządku prawnym decyduje przecież nasza Konstytucja. Niektóre akty prawa europejskiego będą obowiązywały tak samo jak prawo polskie i nie będą musiały być wprowadzane do naszego prawa specjalnymi ustawami. Dotyczy to przede wszystkim rozporządzeń wydawanych przez Radę UE, działającą indywidualnie lub wraz z Parlamentem Europejskim. Rozporządzenia obowiązują w całości i są stosowane bezpośrednio na całym obszarze każdego państwa członkowskiego. Zatem po 1 maja 2004 także w Polsce rozporządzenia będą obowiązywały na takich samych zasadach, na jakich obowiązują w przypadku stosowania polskich ustaw. Natomiast inne zasady obowiązują w przypadku unijnych dyrektyw. Ten typ aktów prawnych, tzn. każdą kolejną dyrektywę, będziemy musieli wprowadzać do naszego porządku prawnego poprzez krajowe ustawy. Dzieje się tak dlatego, że dyrektywa określa tylko dwa elementy: tzn. cel, który Unia Europejska chce poprzez nią osiągnąć oraz czas na jej wdrożenie, pozostawiając każdemu państwu członkowskiemu wybór formy, metody i środków dla jej realizacji.
W jaki sposób usprawni się nasz system stanowienia prawa?
Przede wszystkim polski parlament będzie stanowił mniej aktów prawnych, gdyż będziemy bezpośrednio korzystali z rozwiązań przyjętych na poziomie unijnym. Pamiętajmy jednak, że w podejmowaniu unijnych rozporządzeń, dyrektyw i decyzji zawsze będą uczestniczyli polscy przedstawiciele, dysponujący pełnym prawem głosu. To będzie stanowienie unijnego prawa z naszym bezpośrednim udziałem, a nie poza nami, czy ponad nami. Polscy przedstawiciele będą się wypowiadali co do projektów nowych unijnych aktów zarówno w Komisji Europejskiej, w Parlamencie Europejskim oraz w Radzie Unii Europejskiej. Także w kraju pracujemy nad modelem włączenia parlamentu narodowego (Sejmu i Senatu) w proces stanowienia prawa unijnego. Generalnie można powiedzieć, że im więcej dobrego prawa będziemy otrzymywali z Brukseli i Strasburga, tym mniej pracy będzie miał nasz parlament.
Traktat nicejski to też prawo. Czy warto umierać za Niceę?
Umieranie za słowa nigdy nie ma sensu. To nie jest najmądrzejsze hasło. Jest chwytliwe, medialne, zwraca uwagę na problem. Może taka była intencja autora? Mnie się to hasło nie podoba. W Unii Europejskiej w negocjacjach ważny jest kompromis, dochodzenie do finalnego efektu bez sprzeciwu ze strony jej członków. Nam nie powinno zależeć na kurczowym trzymaniu się zapisów nicejskich, które przecież – zgodnie z projektem Konstytucji dla Europy – będą obowiązywały od 1 listopada 2004 do 31 października 2009. Nam powinno zależeć na otrzymaniu pełnej gwarancji, że nasze interesy w UE będą dobrze chronione, że pozycja Polski jako członka Unii Europejskiej nie ulegnie pogorszeniu w porównaniu do Traktatu Nicejskiego. Należy także pamiętać, że Traktat Nicejski jeszcze nie zaczął obowiązywać, więc dlaczego już w tej chwili mamy akceptować zmianę czegoś, co jeszcze nie zaczęło funkcjonować? Pozwólmy na jego sprawdzenie w praktyce.
W czerwcu 2004 r. mamy wybory do Parlamentu Europejskiego. Jak Pani wyobraża sobie naszą narodową reprezentację?
Eurodeputowanych będziemy wybierać po raz pierwszy więc ten element nowości jest dla wszystkich jeśli nie pewnym zaskoczeniem, to na pewno wyzwaniem. W czerwcu 2004 roku wybierzemy w Polsce 54 naszych reprezentantów do PE. Natomiast kiedy do Unii przystąpią Bułgaria i Rumunia, to cztery miejsca będziemy musieli im oddać, ponieważ Traktat Nicejski przewidział dla Polski docelowo 50 mandatów. Kwestie kryteriów dla europarlamentarzystów, zasady i tryb ich wybierania określają narodowe ordynacje wyborcze.
Bruksela nie stawia tu żadnych odgórnych warunków. Wydaje się, że największe obawy budzi kwestia znajomości języków obcych. Proszę pamiętać, że na języki narodowe tłumaczone są tylko oficjalne debaty, posiedzenia komisji i grup politycznych. Wszystkie posiedzenia robocze są już tłumaczone tylko na dwa języki: francuski i angielski. Poza tym, większość spraw, kontaktów, „narodowy lobbing” i budowanie koalicji odbywa się nie na wielkich salach obrad, ale poprzez kontakty osobiste, wyjaśnianie w kuluarach, dlaczego zależy nam na takim, a nie innym, rozwiązaniu. Nie można jednak zapominać, że oprócz znajomości języków obcych, równie ważna (jeśli nie ważniejsza) jest kwestia merytorycznego przygotowania naszych kandydatów.
Dziękuję za rozmowę.
NIEUCZESANE REFLEKSJE
Jesteśmy tutaj na chwilę
Wtłoczeni w labirynt zależności, pseudokonieczności, powiązań, koterii, z nieprzepartym dążeniem bycia na „topie” zatracamy istotę prawdziwego „bycia” - pisze Andrzej Will. więcej...