Established 1999

DECYZJE I ETYKA

25 maj 2008

Daltonizm etyczny

Dostrzegana przez tych, którzy nie są dotknięci etycznym daltonizmem zasada głosi, by ludzi nie traktować jedynie instrumentalnie, ale zawsze podmiotowo – pisze prof. Wojciech Gasparski.


WOJCIECH GASPARSKI



Nakazy moralności są oczywiste
albo wynikają z oczywistych nakazów moralnych.


Józef Maria Bocheński



Dokładnie dwieście dziesięć lat temu, tj. w roku 1794 John Dalton, angielski fizyk, profesor Uniwersytetu w Oksfordzie, opublikował pracę dotyczącą wady wzroku – sam był nią dotknięty – polegającej na nieodróżnianiu niektórych barw. Od nazwiska Daltona wada ta nazwana została daltonizmem. Dotknięci nią ludzie nie mogą m. in. prowadzić pojazdów, ponieważ polega ona na nieodróżnianiu barw zielonej i czerwonej, a te – jak wiemy – są wykorzystywane w sygnalizacji świetlnej regulującej ruch na drogach.


Obserwując zachowania ludzi odpowiedzialnych za prowadzenie mniejszych lub większych firm czy instytucji wydających decyzje oraz kierujących zespołami ludzi odnosi się wrażenie, że niektórzy z nich dotknięci są wadą, którą przez analogię nazwać należałoby daltonizmem etycznym. Toż przecież przykazań moralności normalnemu człowiekowi – pisze J. M. Bocheński – “nie potrzeba ich dowodzić, on widzi, że taki obowiązek istnieje.” Ergo, kto nie widzi temu normalność nie przysługuje. Cierpi na wadę polegającą na niedostrzeganiu obowiązku moralnego.


Czy rzeczywiście cierpi? Może nie dostrzegając moralnego obowiązku nie odczuwa cierpienia? Z pewnością jednak cierpią wszyscy narażeni na zderzenia, a nawet katastrofy, których sprawcami są daltoniści etyczni. Ustawa o Narodowym Funduszu Zdrowia jest klinicznym (sic!) tego przykładem, bo przecież norma “przede wszystkim nie szkodzić” jest oczywista ponad wszelką wątpliwość. Zachwalanie tej ustawy miało tyle wspólnego z prawdą, co hipokryta z Hipokratesem.


Innym przykładem daltonizmu etycznego było organizowanie wyprzedaży – jak to miało miejsce w łódzkim sklepie Media Markt – w sposób stanowiący powtórkę z PRLu, na “bij-zabij”, a przynajmniej na zbij szybę czy rywala pędzącego na złamanie karku po przecenionego jeszcze nie bubla, a już zawalidrogę w supermarketowym magazynie.


Dostrzegana przez tych, którzy nie są dotknięci etycznym daltonizmem zasada głosi, by ludzi nie traktować jedynie instrumentalnie, ale zawsze podmiotowo. Karol Wojtyła dodałby, by traktować ich jako osoby, a nie jako żywe rzeczy. Immanuel Kant zaś rzekłby, że jest to – uwaga, uwaga! – imperatyw praktyczny: “Postępuj tak, byś człowieczeństwa w swej osobie jako też w osobie każdego innego używał zawsze jako celu, nigdy tylko jako środka.”.


Tymczasem – pożal się Boże – organizator wyprzedaży czy służby zdrowia oraz wszelki inny dotknięty daltonizmem etycznym domaga się tego, aby przetłumaczyć mu etykę na język “praktyki”. Chodzi przy tym o jego “praktykę”, to jest o przetłumaczenie na taki język i na taki poziom zachowań, jaki rozumie, a jest to poziom, wobec którego pytania z audiotele są szczytem intelektu, a zachowania dresiarzy szczytem elegancji.


Daltoniści etyczni uważając, że świat jest taki, jakim go postrzegają “sądzą ciebie według siebie”. To oni właśnie nazywają zwykłe instrukcje i regulaminy “kodeksami etycznymi”, to oni zlecają ich pisanie autorom słynnego zwrotu “lub czasopisma”, to oni wzorem woźniców rozstrzygają spory jakie toczą między sobą tnąc batami pasażerów przewożonych w dorożce konkurenta. To oni … i tu możnaby mnożyć liczne przykłady znane z życia oraz medialnych relacji, których wspólnym mianownikiem jest “dużo, byle jak i prędko”. Czyż zatem daltonizm etyczny nie powinien dyskwalifikować amatorów licencji na podejmowanie decyzji, prowadzenie spraw, organizacji i przedsięwzięć?


Daltonizm etyczny w odróżnieniu od daltonizmu opisanego przez Johna Daltona można jednak leczyć. Świadczy o tym historia z opowiadania Lwa Tołstoja [“Stary dziadek i wnuczek”, Dzieła, t. X, tłum. J. Kozłowski, PIW, 1957].


Stareńki już bardzo dziadek nie mógł się poruszać, nogami niemal nie władał, widział ledwie-ledwie, prawie nie słyszał, zębów nie miał, a jedzenie przychodziło z trudem, jadło wyciekało z ust. Syn z synową odmówili mu miejsca przy stole, dawali tylko miskę zupy w kącie za piecem. Któregoś dnia dziadek upuścił miskę z barszczem, miska się potłukła, a zupa rozlała. Syn i jego żona zareagowali ze złością krzycząc, że wszystko niszczy, że zaśmieca ich dom i zapowiedzieli, że odtąd będą mu dawać jedzenie w szafliku. Jak rzekli tak zrobili. Dziadek westchnął jedynie, bo cóż miał robić zdany na łaskę i niełaskę syna i synowej. Minęło kilka dni. Syn z synową siedząc w domu zauważyli, że ich synek Misza, wnuczek owego stareńkiego, niedołężnego dziadka, siedzi na podłodze bawiąc się deszczułkami i coś z nich składa. Zainteresowany ojciec zapytał Miszę co robi, na co Misza: “Robię szaflik, tato. Jak będziecie starzy, będę wam dawał jeść w tym szafliku.”


Tołstoj kończy swe opowiadanie słowami: “Mąż i żona spojrzeli po sobie i rozpłakali się. Wstyd im się zrobiło, że tak krzywdzili staruszka; od tego czasu sadzali go przy stole i usługiwali mu.”.


Uleczanie daltonizmu etycznego, jak się okazuje, nie wymaga znachorów, czy doktorów. Wystarcza wnuczek i ozdrowieńcze łzy.


Wojciech Gasparski

W wydaniu 52, luty 2004 również

  1. PAKISTAN - INDIE

    Ofensywa lobbingowa
  2. DYPLOMACJA

    Na wszystko trzeba czasu
  3. TROSKI PRZEDSIĘBIORCY

    Nicea albo rozwój
  4. PATRONAT UE

    Aktywizacja osób niepełnosprawnych
  5. MONITORING KONKURENCJI

    Wywiad gospodarczy
  6. LOBBING W UE

    Grupy interesu
  7. ARCHIWUM KORESPONDENTA

    Zestrzelony samolot
  8. SZTUKA MANIPULACJI

    Pochwała jako propaganda
  9. LOBBING W GRUZJI

    Pierwsza w Europie
  10. JÓZEF HEN

    Pisarz, lobbysta króla
  11. PUNKTY WIDZENIA

    Mało czasu
  12. LOBBING W WIELKIEJ BRYTANII

    Zmiana strategii / Change of strategy
  13. II WOJNA ŚWIATOWA (cz. 6)

    Hipokryzja po amerykańsku
  14. DECYZJE

    Błąd obowiązkowy, błąd słuszny
  15. DECYZJE I ETYKA

    Daltonizm etyczny
  16. POLSKIE WOJSKO

    Krok za daleko
  17. PUBLIC RELATIONS

    Szyte na miarę
  18. BANKI SPÓŁDZIELCZE

    Więcej misji niż komercji