Established 1999

DECYDENT SNOBUJĄCY

1 kwiecień 2012

Poniedziałek, 30.04 - Pamięć o pedagogu

Miałem rozpocząć dobitnie, od nazwiska. Pomyślałem jednak, iż identyfikacja osoby (na pewno jeszcze żyje) jest tu nieistotna. Ważny jest problem.

Komentarze proszę pisać tutaj:


decydent@decydent.pl 


Będzie to więc opowieść z kluczem rozpoznawalnym dla moich koleżanek i kolegów, towarzyszy w doświadczeniu. W podstawówce miałem nauczyciela historii, który nie nauczył mnie rozumienia przeszłości, abym w przyszłości radził sobie z rzeczywistością. Był to typ pedagoga (niezasługującego na ten tytuł), który zmuszał dzieci-uczniów do wkuwania dat nie wyjaśniając, dlaczego są one istotne dla zrozumienia rozwoju Polski i Europy, a nawet świata. Do dziś pamiętam całkiem sporo dat historycznych, ale kompletnie nie wiem, co się za nimi kryło oprócz haseł (bitwa, pokój, unia, księstwo…). Przypomniał mi się ów, pożal się Boże, nauczyciel z okazji matur, wyboru studiów oraz dyskusji o kształceniu wyższym. Polskie uczelnie przekazują dzisiaj taką wiedzę, jakiej nauczał mój historyk. Nie prowadzą drogami abstrakcyjnego myślenia, doszukiwania się nietypowych rozwiązań problemów, nie pokazują różnorodności świata. Tkwią w zaścianku. A główny problem upatrywany jest w braku pieniędzy. A jeśli to nieprawda? A jeśli mamy do czynienia z brakiem wyobraźni, lenistwem umysłowym i fizycznym?


 


Piątek, 27.04 – Wieś w mieście


 


Jest czy nie ma? A kto pyta? Właśnie, wieś w mieście wie, co na ojcowiźnie piszczy. Miastowy nie wie. Obawiam się, że młody nie ośmiela się nawet myśleć, skąd się bierze chleb. Mieszczuch żyje ruchem, stresem ulicznym, mistrzostwami kopanymi i może czymś jeszcze. Jeśli jedzie na wieś, to na daczę, gdzie chla. Nie integruje się z tambylcami. Nie wie, czy będzie latoś chleb lub ziemniaki. Co go to obchodzi. Wróci do miasta i będzie psioczył, że chłopu przewraca się w głowie, stąd drożyzna. Ale nie zainteresuje się, gdzie na wsi jest pies pogrzebany. A co na wiosnę AD 2012 słychać u polskiego chłopa, pardon – rolnika, a może nawet – farmera? Ano, panocku, mroźna zima wytłukła zboża ozime. A co to oznacza, gospodarzu? Ano, wicie, zbiory bedą w niektórych regionach mniejsze nawet o 65 proc. Liczby miastowym są znane, więc mogą przemówić do łepetyny. Jednak najważniejszy głos mają miastowi guru ekonomiczni. Przekonują, że nie ma paniki. Miastowi się wyżywią. Przecież istnieje wymiana handlowa, eksport – import. Ceny i tak reguluje rynek europejski. A co zrobi wygłodzony przez aurę chlop? Przyjedzie do dzieci już urządzonychy w mieście. I też się pożywi.


 


Czwartek, 26.04 – Kaganek oświaty


 


Rzeczywistość przekracza horyzonty myślowe statystycznego Jana Kowalskiego, a nawet innego obywatela o mniej pospolitym nazwisku. Taki obywatel w odruchu obronnej rozpaczy używa okresleń absolutnie nieadekwatnych do zdarzenia, a nawet obraźliwych dla potencjalnych zainteresowanych. Zatem, jakimi słowami się uzewnętrzniamy? Idiota, matoł, debil, kretyn, imbecyl (seksualno-niecenzuralne pomijam). Postanowiłem zajrzeć do Nowego Słownika Wyrazów Bliskoznacznych wydanego przez Zieloną Sowę, aby sprawdzić szerokie znaczenia wyżej rzeczonych. Idiota to głupiec, dureń, bałwan, kretyn, debil, palant, pomyleniec, osioł. Matoł to głupiec, gamoń, głuptas, gapa, niezdara, niezguła, niedorajda, fajtłapa, ślamazara, oferma, ciamajda, safanduła, niedojda, ofiara, cielę, cymbał, osioł, fujara, matołek, młotek, półgłówek, tuman, kretyn, idiota, kapuściana, barania, ośla głowa. Debil to idiota, abnegat, nieuk, obskurant, głupol, półgłówek, jełop, dureń, ciemniak. Kretyn – imbecyl, bałwan, debil, głupiec, idiota, półgłówek, tępak. Imbecyl – kretyn, głupiec, idiota, ciemna masa, cymbał, osioł, bałwan, tępak, głąb, baran, dureń, przygłup, jełop, ciemniak, bęcwał, tuman, gamoń, matoł. Uff, dla każdego coś miłego. Apeluję, uatrakcyjniajmy językową wściekłość o bliskoznaczność. Bo jeśli kogoś nazwiemy ciemniakiem, zamiast debilem, to pomyśli, iż ma luki w wykształceniu i podejmie trud ich wypełnienia. A nazwany wprost debilem – da w mordę.


 


Środa, 25.04 – Pijani bohaterowie


 


Nie będę ukrywał, iż szkołę podstawową udało mi się ukończyć okrągłe 40 lat temu. Pamiętam jak dziś wiersze Władysława Broniewskiego, piewcy komunizmu. Ówcześni biografowie poety nawet nie zająknęli się o jego alkoholiźmie. A szkoda, bo to ciekawy rys życiorysu i przyczynek do trafniejszego zrozumienia „co autor miał na myśli” bełkocząc. Mając taką psychologiczną lukę informacyjną nie rozumiałem tej ważkiej poezji. Inny przykład. „Człowiek, który się kulom nie kłaniał”, bo notorycznie był pijany i nie potrafił oceniać zagrożenia. To Karol Świerczewski o hiszpańskim pseudonimie „Walter”. Uczyłem się w podstawówce, jak generał dzielnie zwalczał bandy UPA i zginął na posterunku (w 1947 roku). I tyle. Dopiero niedawno przeczytałem, jak to w permanentnych pijackich zwidach wysyłał na niepotrzebną śmierć tysiące żołnierzy. Można powiedzieć, że „Walter” był mordercą. Tak okrutnie egzekwującym rozkazy swojego rozmiękczonego samogonem mózgu, że podwładni oficerowie bali się zwrócić mu uwagę o zbliżającej się zagładzie. Takich niezłomnych gierojów lubił i cenił Stalin. Świerczewski po wojnie został wiceministrem obrony narodowej odpowiedzialnym m.in. za zatwierdzanie wyroków śmierci dla „wrogów państwa” w szeregach Ludowego Wojska Polskiego. To tyle o moich dwóch białych plamach w pijanej historii PRL.


 


Wtorek, 24.04 – Dłubek Lisbeth


 


Coraz więcej nieszczęśników opuszcza mury polskich uczelni, a najwięcej  prywatnych. Przestarzałe systemy nie prowadzą do zdobywania wiedzy poprzez myślenie, kojarzenie faktów, wyciąganie wniosków i ich wdrażanie. Dyplomowane matołki zieją intelektualną pustką. Dzisiaj informacje można uzyskać wszędzie i każdy ma do nich równy dostęp. Nie musi studiować w uczelnianych wnętrzach. Takie ławkowe nauczanie mnoży sfrustrowanych bezrobotnych i gubi talenty. Pomysł tworzenia klas z superzdolnej młodzieży spotkał się z głośnym potępieniem i posądzeniami o… dyskryminację. Nic to, że takie Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania mają elitarne szkoły! U nas trwa urawniłowka. A tu jeszcze świeża info, że nic nie dały akcje społeczne zachęcające do czytania. Lud pracujący miast i wsi czyta coraz mniej, a właściwie – przestaje czytać. Skąd więc czerpać wzory? Może jednak z literatury. Uległem owczemu pędowi i – zachęcony sześćdziesięcioma milionami sprzedanych egzemplarzy – kupiłem Millennium Stiega Larssona. A tam grasuje niejaka Lisbeth Salander, genialna hakerka i riserczerka. Totalny niewykształciuch. A jest to taka dziewczyna, która potrafi szukać istotnych informacji i wyciągć z ich nagromadzenia wnioski. Wyjaśnię angielskie słowo research. To po naszemu dłubanie, drążenie, ślęczenie, znajdowanie i jarzenie. Może więc Lisbeth stanie się idolką młodych Polek? Może zaczną szukać wiedzy, a nie tylko powodujących mętlik informacji? Polska – kraj ludzi myślących. To dobre hasło na pochód 1-majowy.


 


Poniedziałek, 23.04 – Eurosikanie


 


Czy nie uświadamiając sobie wszystkich zagrożeń i możliwości, jakie pojawią się przy okazji Euro 2012, powinienem odczuwać dyskomfort ograniczonego horyzontu myślenia? Zawieszę to pytanie, ale powiem, skąd wątpliwość. W radiu Ryszard Kalisz oznajmił, że z tej to piłkarskiej okazji przyjedzie do nas gościnnie 100 tysięcy prostytutek. Skąd zna tę liczbę? A po drugie: kto je ugości? Uproszczenie procedur przekraczania granicy pomiędzy Polską a Ukrainą ma zaowocować gigantyczną zwyżką przemytu papierosów, alkoholu i wszelkich innych pożądanych dóbr. Jakoś dotąd o tym nie pomyślałem, a uświadomił mi to Jakub Łoginow. A co z załatwianiem potrzeb fizjologicznych? Oficjalnym piwem mistrzostw będzie Carlsberg o osłabionej mocy do 3,5%. Żeby porządnie się napić kibic musi wlać w siebie kilkanaście butelek (mocniejszego trunku wypiłby mniej). Czyli zwiększy częstotliwość wydalania. I tu pojawia się odwieczny narodowy polski problem toalet. Nie należy spodziewać się boomu budowlanego wucetów, więc cała nadzieja w popularnych toj-tojkach. Żeby nie było obciachu, jedna toaleta powinna przypadać na stu napitych użytkowników. I tego problemu również sobie nie uświadamiałem. Ale nie odczuwam stresu.


 


Piątek, 20.04 – Nasi w Hollywood


 


Czy Jerzy Płażewski w „Historii filmu” pisał o antypolskim Hollywood? Zapewne nie, gdyż nie pozwalała mu na to autocenzura, cenzura PZPR lub nie miał dostępu do źródeł, ale byłoby to dziwne u autora piszącego o dziejach kina światowego. Ale, nic to. Muszę uznać, iż o „Nieznanej wojnie Hollywood przeciwko Polsce 1939-1945”, dowiaduję się dopiero dzisiaj. Autor dzieła, M.B.B. Biskupski, w wywiadzie dla „Polityki” odsłania fakty, które warto upowszechnić, gdyż nie przypuszczam, aby wielu decydentów kupiło tę książkę. Oczywiście, wszyscy słyszeliśmy o prymitywnych „polish jokes”, ale nie bardzo znamy ich genezę. Czym sobie, jako naród, zasłużyliśmy na podardę w fabryce snów? Między innymi tym, że zawsze występowaliśmy przeciwko bolszewikom i ZSRR, a to przecież Stalin był głównym sojusznikiem Roosevelta. Należy też wiedzieć, iż cała amerykańska branża filmowa sympatyzowała wtedy z komunistami.Dopiero senator McCarthy zmienił to nastawienie. A już całkiem niesamowite jest to, iż nasze zwycięstwo nad Armią Czerwoną w 1920 roku zostało zupełnie negatywnie odebrane w USA, gdyż „uniemożliwiliśmy zwycięstwo Sowietom w Europie”. Nie dziwi też, że Jack Warner czy Samuel Goldwyn i inni twórcy potęgi Hollywood wywodzący się z polskich Kresów Wschodnich nie tylko nie mieli sentymentu do Polski, a wręcz przeciwnie – okazywali swoją antypatię. W 1934 zrealizowano film „Too Many Knights”, w którym największy gangster i morderca nosi nazisko Kościuszko. W 1935 r. powstał film „The Wedding Night” Kinga Vidora, w którym polska rodzina została przedstawiona jako ostoja ciemnoty i skandalicznych obyczajów. Mnóstwo lat musiało upłynąć, żeby stereotyp Polaka się zmienił. I to już widać. „Najświeższym budującym przykładem jest niejaki Kowalski w popularnym telewizyjnym serialu rysunkowym. To nieoceniony kompan i autentyczny geniusz. Problem w tym, że jest pingwinem” – mówi Biskupski.


 


Czwartek, 19.04 – Zmęczone oczy


 


100 dni do Olimpiady, 50 dni do Euro i mecz Chelsea kontra Barcelona. Jestem typem kibica, który dopinguje lepszych. Diabelnie zmęczyłem oczy patrząc na kopaczy obu drużyn. Przy oglądaniu telewizji nigdy mi się to nie zdarza, gdyż wgapiam się w ekran zawsze krótko lub niezbyt długo. Najczęściej mogę osłabić wzrok długotrwałym czytaniem. Książki, nie gazety. A tutaj przez ponad 90 minut obie drużyny dały taki pokaz fantastycznego futbolu, takie tempo, że śledzenie trasy piłki wymagało nie lada wysiłku ocznego. Dawno nie widziałem takiej nieustającej bieganiny, celnych podań, wyrafinowanej gry zespołowej. Pełny podziw dla kondycji wszystkich piłkarzy. Naprawdę, było to widowisko ekscytujące. Aż nie chce się przywoływać w mózgu ślamazarnych, żółwich, nieskoordynowanych ruchów naszych ligowców. Patałachów bez kondycji, indywidualistów bez umiejętności. A reprezentacja Smudy to zbiorowa tragedia do kwadratu. Jestem spokojny o popisy naszych na Euro. Będę kibicował lepszym. A wczoraj londyńczycy pokonali barcelończyków 1:0.


Środa, 18.04 – Polak bezpaństwowy


Zaprawdę powiadam Wam – trudno być Polakiem. Na każdym kroku bezmózgowie, brak poszanowania nie tylko prawa lecz wręcz zdrowego rozsądku. Chociaż może nie o rozsądek tu chodzi, ale o rozpasane chamstwo wyniesione z domu rodzinnego, wzmocnione telewizją i internetem. A naprzeciw „temu czemuś” bezsilne państwo. Naprawdę, nie można już po raz kolejny spokojnie czytać o bezprawiu taksówkowym na Dworcu Centralnym. Policja rozkłada ręce. Inny przykład. Parking pod Arkadią. Hołota parkuje gdzie i jak chce. Zablokowani praworządni kierowcy nie mogą wyjechać. Ktoś, kto przestrzega zasad ruchu drogowego na uliczkach parkingu, narażony jest na wypadek. Sygnalizatory świetlne zamontowane w dachu parkingu pokazujące miejsca zajęte/wolne nie działają od ponad miesiąca. Naprawa albo przekracza umiejętności polskich inżynierów, albo zarządcy Arkadii nie nadają się do kierowania czymkolwiek. Kiedyś Marek Kondrat w wywiadzie dla DECYDENTA powiedział, że Polak to kmiot. To zbyt delikatne określenie. Polak to cham, prostak, prymityw, egoista… (tu można dopisywać dalsze epitety). PS A gdyby tak zrzec się polskiego obywatelstwa?


Wtorek, 17.04 – Ciekawość sądu


DECYDENT otrzymał list z policji w Bielsku-Białej. Ale ad rem. Rok temu nasza redakcja otrzymała list otwarty lekarza, który czuł się bezradny wobec decyzji urzędniczych. Autor stwierdzał, że list wysłał również do innych mediów. List, oczywiście podpisany imieniem i nazwiskiem, ukazał się na stronie internetowej DECYDENTA. Po jakimś czasie do redakcji nadszedł list z kancelarii prawnej. Mecenas stwierdzał w nim, iż osoba opisana w liście lekarza kwestionuje zarzuty i domaga się wycofania tekstu ze strony internetowej DECYDENTA. Redakcja niezwłocznie przychyliła się do żądania prawnika. List zniknął. DECYDENT uznał sprawę za całkowicie zamkniętą. Aż do dnia wczorajszego. Zastanawiające są dwa pytania, sformułowane przez policję w imieniu sądu. Otóż, sąd domaga się „wszelkich informacji związanych z domeną www.decydent.pl”. Ponadto, policja „zwraca się z uprzejmą prośbą o podanie adresu IP komputera, z którego zamieszczono list otwarty”. Jeśli takie były życzenia sądu, to zostały spełnione. Natomiast w przestrzeń publiczną rzucam taką myśl: jak zareagowaliby np. Adam Michnik lub Tomasz Sakiewicz, gdyby sąd zwrócił się do nich z podobnymi pytaniami w sprawie „Gazety Wyborczej” lub „Gazety Polskiej”?



Poniedziałek, 16.04 – Demoralizatory


Zaczęło mi się mieszać w głowie od miliarda dolarów. Tyle Mark Zuckerberg z Facebooka zapłacił za program Instagram. Rynek ocenia, że znacznie przepłacił. Owa aplikacja służy do obróbki i dzielenia się zdjęciami. Istnieje zaledwie półtora roku i nie zarobiła jeszcze ani dolara. Sam Facebook wyceniany jest na 100 mld dolarów. Kto i na jakiej podstawie dokonnał takiej wyceny? Czy tyle wartych jest prawie miliard użytkowników? Teoretycznie to olbrzymia liczba potencjalnych… No właśnie, kogo, czego? Czy są to klienci, którzy kupią miliard mercedesów? Czy miliard butelek coca-coli? Przecież takie myślenie pozbawione jest sensu. Ale tego nikt głośno nie powie. Wszyscy robią mądre miny, przedstawiają niemożliwe do zweryfikowania wizje. Nikt nie wyciąga wniosków z bezprzykładnych wpadek biznesowych największych potentatów, jak choćby Ruperta Murdocha, który za 580 mln dolarów kupił serwis muzyczny MySpace, a sprzedał za 35 milionów. Tak samo działo się z innymi bańkami, jak Bebo kupiony przez AOL za 850 mln dolarów, a zbyty za 10 milionów. Te kwoty demoralizują społeczność internetową. Co bardziej inteligentni zachodzą w głowę, jak to możliwe i jak długo boom potrwa. Ale czy ktoś pomyśli, jak będzie wyglądała komunikacja po zniknięciu Facebooka czy Twittera?


Piątek, 13.04 – Umysł kibica


Był taki „Piękny umysł” matematyczny, w którego postać wcielił się Russell Crowe. Żadne liczby nie miały dla niego tajemnic. Gdyby taki piękny umysł przyjechał do Polski i miał trochę pozazawodowego czasu, to co chciałby zobaczyć? Czego się dowiedzieć? Na pewno tylko tego, gdzie jest Muzeum Liczb. I tam by poszedł. Nigdzie indziej. Śmieszą mnie walki miast organizujących Euro Bieżącego Roku o przyjazd jak największej watahy kibiców. Reklamy mają się pojawić nawet w CNN i Eurosporcie. Ale czym taki kibic, poza oglądaniem kopania, może się zainteresować? Wymieńmy: piwem, tudzież innymi alkoholami, przekąszaniem i to jak najtańszym, przekimaniem w stanie upojenia i – ewentualnie – panienkami. Żaden prawdziwy kibic nie interesuje się niczym innym. Żaden nie pójdzie do Panoramy Racławickiej, Muzeum Powstania Warszawskiego czy do Centrum Nauki Kopernik. Natomiast na pewno pójdzie do strefy kibica i rozpełznie się po mieście. Tak będą się zachowywali maniacy zagraniczni. A polscy? To samo plus zaczepki i szukanie okazji do burd i bijatyk. A nasza reprezentacja narodowa i tak przegra już inauguracyjny mecz z Grekami. To będzie nasz europejski wkład w pomoc Grekom w wychodzeniu z kryzysu. Wkład podnoszący morale społeczne.


Czwartek, 12.04 – Orły i gamonie


To będzie najbardziej doniosła rozprawa doktorska czasów naszej nowej demokracji. Otóż, grupie naukowców z Politechniki Lubelskiej udalo się odkryć i opisać zjawisko utraty koncentracji uczniów podczas lekcji w szkole. Mało tego, jak na prawdziwych luminarzy nauki przystało, żmudnym wysiłkiem szkiełka i oka wynaleźli też panaceum. Okazało się, iż głównym powodem umysłowej gnuśności jest wysokie stężenie dwutlenku węgla wydychanego przez uczniów. Z fizyki na poziomie podstawowym wiemy, jak groźny jest to gaz. Może nawet powodować dozgonną senność. Szczególnie trudny czas – zimowy – sprzyjał gazowemu otumanieniu i problemom z koncentracją, a co za tym idzie – z optymalnym wchłanianiem wiedzy. Szerzyła się gamoniowatość. I tu w sukurs nauczycielom i wdzięcznemu społeczeństwu przyszli owi lubelscy naukowcy z genialnym w swej prostocie rozwiązaniem. Nakazali otwierać okna i często wietrzyć pomieszczenia klasowe. Istnieje jednak pewna groźba. Przy otwartych oknach orły mogą wylecieć. A w ławkach pozostaną gamonie.


Środa, 11.04 – Czekanie na wenę


Pisarze (gryzipiórki również), malarze, filmowcy, kompozytorzy i jeszcze kilku innych zawodowców to twórcy. Żyją w nieustającym stresie, którego złowieszcze motto brzmi: wena. Nie ma iskry, nie ma twórcy. Niemoc, wypalenie, bezradność – to też ich prześladowcy. Alkohol, depresja, izolacja – to częsta codzienność. Rezultat: zapaść w niebyt. A przecież wena nie przychodzi na zawołanie. Trzeba na nią pracować i czekać, często dni, tygodnie, miesiące. Dalibóg, pisarz nie wydaje książki co miesiąc, filmowiec nie kończy filmu, a malarz Bitwy pod Grunwaldem. Myślę o tym czytając o planowanym (już od kilku lat) zamachu na przywileje podatkowe, owe słynne 18% od połowy kosztów uzyskiwanych przychodów. Fiskus chce łatać dziurę budżetową przy pomocy luminarzy kultury. DECYDENT zdecydowanie przyłącza się do lobbingu na rzecz utrzymania status quo. Niegospodarny rząd nie może żywić się daniną biednych.


Wtorek, 10.04 – Jajeczne rozdwojenie


Święta zakończę jajecznym dylematem. Oto jajolog prof. Tadeusz Trziszka, od 35 lat badacz jaj na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu, zaleca zajadanie ze smakiem dwóch jajek dziennie. Oto, po drugiej stronie barykady, młody Mikołaj Szulczewski, z fundacji Viva! – Akcja dla Zwierząt (region nieujawniony, więc zapewne zasięg ogólnopolski), broni poczętego życia kur i przekonuje je, aby jaj w ogóle nie znosiły. Ot, rozumiem profesora – maniak nauki, zjadł zęby na jajach i uważa, że są źródłem wszechstronnie bogatego odżywiania człowieka. Do tego stopnia, iż naukowcy na całym świecie pracują nad lekami wyekstrahowanymi z różnych składników jaj. Leczenie żywnością nazywamy nutraceutyką. Ot, nie rozumiem młodego człowieka, któremu ktoś (kto?) zrobił wodę z mózgu. Biedak zaczyna swoje wywody od użalania się nad warunkami mieszkaniowymi polskich kur. Przezornie (aby nie stracić argumentów) nie wspomina o unijnych przepisach od stycznie br. zdecydowanie poprawiających warunki bytowe kur klatkowych. Dalej jest jak u Hitchcocka: męskie kurczaki utylizuje się, a żeńskie sprzedaje. Te drugie trafiają do hodowców, a tylko nieliczne do wolnego biegania po gumnie. Natomiast zagłada młokosów następuje przez zmielenie lub zagazowanie. Ale jest przebłysk rozsądku u młodego kurzego aktywisty. Kończąc, stwierdza, że każdy konsument może podjąć suwerenną decyzję, czy chce jajka i jakiego. Ot, dobrze, że to już poświąteczny dylemat.


Piątek, 6.04 – Głodni historii


Głodowanie przeciw zmianom w nauczaniu historii to jakaś aberracja. Może wynikać z niezrozumiałego wyjaśnienia proponowanych nowości, a więc z niewiedzy. Czego i jak uczyć? To elementarne pytanie w dobie rewolucji telekomunikacyjnej. Rozmawiałem z rozsądną maturzystką z klasy biol-chem, która nie lubi historii, ale uważe, że powinno się jej nauczać. Czego i jak? Tego jeszcze nie wie. Powtarza natomiast gdzieś zasłyszane, że historię w liceach zastąpi nauka o zdrowiu i urodzie. Ot, jakie panuje zamieszanie pojęciowe. Jak się domyślam, w proponowanej reformie chodzi o treści nauczanej historii. Większość dzisiejszych uczniów po ukończeniu szkoły zapomina niemal wszystkiego, czego się nauczyli. Nie znają nie tylko historii, oprócz kilku nazwisk i dat bitewnych, ale nawet tabliczki mnożenia. Mają przecież kalkulatory, Google`a, Wikipedię. Skoro brakuje fachowców, to po co na siłę zmuszać młodzież do zdobywania matury i wyższego wykształcenia? Długie kształcenie powinno być przywilejem zdolnych i zmotywowanych.


Czwartek, 5.04 – Ścigacz


Oderwani od rzeczywistości mędrcy socjologicznym zmąconym okiem i podrapanym szkiełkiem zobaczyli i oznajmili zastrachanemu ludowi, jakie zawody będą miały przyszłość. Nie zacytuję, gdyż w większości są to wydumane bzdury. Jest jednak jeden jedyny zawód, który będzie zawsze potrzebny, a nawet powinien się dramatycznie rozwijać. Tym zajęciem będzie śledczy. Wymyśliłem mu ładniejszy tytuł: ścigacz. Albowiem jak okiem sięgnąć wszelkie dobra intelektualne i materialne są notorycznie fałszowane. Gorzałka, papierosy, dyplomy, legitymacje, prawa jazdy, wędliny, rośliny (……..tu proszę dopisywać do woli). Biedniejący obywatel, niczym Herlak Szolms, wywęsza okazje do tańszych zakupów i w pogoni potrafi się przemieszczać nawet do odległych dzielnic. Ale po taniości nie da się wyprodukować niczego o dobrej jakości. Markowy producent nie zaniży wartości. W tej sytuacji dobroczyńcami biedaków stają się podrabiacze. Z każdym miesiącem pączkują jak rośliny. Ich działalnosć, można powiedzieć – społecznie użyteczna – w świetle prawa jest nielagalna. Tak więc są i będą ścigani. I tu pojawia się ogromne, rosnące zapotrzebowanie na ścigaczy: policjantów, kontrolerów, kanarków, agentów, trójki klasowe, inspekcje robotniczo-chłopskie. Dopóki nie wyszkoli się młodych kadr ścigających należy skorzystać z doświadczenia praktyków z minionego systemu. Wielu emerytów rodzimych jest jeszcze na chodzie, a braki kadrowe doraźnie można uzupełnić towarzyszami ze Stasi, KGB czy Securitate.


Środa, 4.04 – Prawo Polaka


Przecieram oczy, dwukrotnie sprawdzam datę. Dwa dni po prima aprillisie. A więc, to prawda. W Krakowie wprowadzają psychotaksówki. Ma to być sposób na zmieniające się prawo dotyczące przewozu osób. Pomysłowi kierowcy psychoterapeuci będą mogli zostać taksidrajwerami bez konieczności rejestracji taksówki licencyjnej. Będą powozić lokowozami czyli mobilnymi gabinetami psychoterapii holistycznej. Będzie ich 50. Prszeszli oni odpowiednie szkolenie w zakresie aktywnego słuchania, okazywania akceptacji dla klienta i rozpoznawania etycznych zachowań. Ot, Polak potrafi obejść każde prawo. Mam więc poważną propozycję: porzućmy legislację! Zlikwidujmy Sejm i Senat! Niech zapanuje bezprawie. Ulica będzie wymierzać sprawiedliwość. Taki Dziki Zachód w Europie Środkowej. Innymi słowy: cała władza w ręce ludu pracującego miast i wsi. To dopiero będzie szał swobody demokratycznej!


Wtorek, 3.04 – Gazeta tygodniowa


Z coraz większym niepokojem biorę do rąk Gazetę Wyborczą. Już od strony tytułowej atakuje wyłącznie publicystyka. Całkowity zanik informacji niusowych. Okazuje się, iż przeniosły się do Internetu. Michnikowy eksperyment wzbudził powszechne zainteresowanie wśród innych wydawców. Walka informacyjna dawno przeniosła się na portale i do telewizji. Gazeta poranna stała się cuchnąco nieświeża. I co teraz? – że zapożyczę tytuł od red. Zalewskiego. Ano, nie jest dobrze. Czy w Agorze wyobrażacie sobie, że czytelnik codziennika będzie miał czas, aby sześć razy w tygodniu czytać tygodnik? A kto ma na to czas? A kto psychicznie co ranek wytrzyma same analizy, komentarze i reportaże? Nikt. Frustracje będą narastały lawinowo. I w niedługim czasie zamkniecie wydanie papierowe. Tak będzie. Albo pojawi się nowy tygodnik: Gazeta Wyborcza Tygodniowa. Tylko, ile tygodników opinii zmieści się na rynku?


Poniedziałek, 2.04 – WC the best!


Jeśli nie mam innych zajęć, to w niedzielne przedpołudnia wgapiam się z otwartymi ustami w „Boso przez świat”. Ilekroć zdarza mi się ta gratka, tylekroć nie mogę wyjść z podziwu nad pomysłowością i kunsztem Wojciecha Cejrowskiego. Dodam dla jasności, iż mam na myśli wyłącznie jego profesjonalizm dziennikarski, a nie poglądy. Wczoraj Cejrowski założył klapki japonki (ze względu na parzące w stopy podłoże, po którym stapał) i oprowadzał mnie po drewnianym statku pływającym po Amazonce. Niebywała swoboda Cejrowskiego w poruszaniu się po temacie, po pokładzie, wśród pasażerów, spontaniczna wścibskość wzbudza szacunek dla realizacyjnego pomysłu. Świadczy też o dogłębnym przygotowaniu do tematu. Wojciech Cejrowski pokazywał mi kiedyś, jak skrupulatnie i długotrwale przygotowuje się do pracy, którą potem z taką łatwością pokazuje w TV. Tak, jak niegdyś Ryszard Kapuściński potrafił opisać różne zjawiska afrykańskie, amerykańskie czy radzieckie ogarniając ciszę lub uplastyczniając tunele w mroźnym powietrzu syberyjskim, tak samo Cejrowski potrafi przez kilkanaście minut powiedzieć więcej o spotykanych ludziach, niż niejeden mędrzec w opasłym tomie. Tak więc dowiedziałem się, że na drewnianych krypach amazońskich zawsze musi być telewizor, wszak 100 procent tambylców to kibice piłki nożnej. Telewizor odbiera program dzięki antenie satelitarnej umieszczonej na dachu statku. Ale, co podkreśla Cejrowski, statek nieustannie kluczy pomiędzy mieliznami i odnogami Amazonki, więc obraz co chwila musi zanikać, a to jest sytuacja niedopuszczalna. A jak umożliwia się nieprzerwane oglądanie meczu? Antena przymocowana jest na długim drągu, który sięga do pokładu z telewiozorem. Podczas transmisji przy owym grągu zakończonym orczykiem cały czas stoi umyślny i patrząc w ekran odbiornika naskierowuje antenę na dobry obraz. Czyli steruje nią tak, jak steruje się statkiem. Czy ktoś inny, oprócz Cejrowskiego, wpadłby na pomysł pokazania tego fragmenciku życia ludzi z Amazonii? A to tylko jedna z licznych perełek obserwacyjnych z tamtejszej codzienności. Poprzeczki zawieszonej przez WC nikt nawet nie doskoczył, nie mówiąc o przeskoczeniu.

W wydaniu nr 125, kwiecień 2012 również

  1. DZIKIE POGRANICZE

    Mrówki zaatakują na Euro
  2. PIJMY NAJLEPSZE WINA

    Bordeaux podbija świat
  3. SENSACJA XXI WIEKU

    Polska pożycza pieniądze Stanom Zjednoczonym
  4. TRZESZCZY W STREFIE EURO

    Hiszpania znowu w opałach
  5. PARTIE POLITYCZNE NA GARNUSZKU

    Potrzebna reforma, a nie odgrzewane pomysły
  6. BIEDA POSTĘPUJE

    Dynamicznie rośnie liczba dłużników
  7. PORTUGALIA

    Dlaczego i jak powinna zbankrutować?
  8. TRANSPORT PUBLICZNY

    Wszyscy jeżdżą za darmo
  9. FORBES

    Rewolucjonista Bezos
  10. GLĘDZENIE O KONSTYTUCJI RP

    Nowa nie jest potrzebna
  11. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Poniedziałek, 30.04 - Pamięć o pedagogu
  12. SZTUKA MANIPULACJI

    Naciąganie
  13. SIŁA POLITYKI

    Szpetny terroryzm - 30.04
  14. I CO TERAZ?

    J’accuse czyli Oskarżam! - 30.04 odc. 4
  15. NOWOMOWA

    Język gęsi
  16. LOBBING PRZEMYSŁU TYTONIOWEGO

    Obrona prawa do reklamy i sponsoringu
  17. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Świadectwo