14/08/2009
Grizli i łososie
Lobbysta to człowiek, który poprzez swoje umiejscowienie w systemie legislacyjnym lub decyzyjnym władzy, jest źródłem informacji na temat merytorycznej strony opracowywanego prawa – pisze Wojciech S. Pratkowski.
WOJCIECH S. PRATKOWSKI
PKMC Management Consultants
Ostatni okres z aferą „automatową” w tle, to zmasowany atak polityków na lobbystów, którzy widzą w nich przyczynę wszelkiego zła w polskim systemie legislacyjnym, włączając w to stwarzanie warunków sprzyjających korupcji, erozję niezwykle silnego kręgosłupa moralnego klasy politycznej i permanentne działanie na szkodę państwa i społeczeństwa.
Lobbysta to człowiek, który poprzez swoje umiejscowienie w systemie legislacyjnym lub decyzyjnym władzy, jest w cywilizowanych krajach źródłem informacji na temat merytorycznej strony opracowywanego prawa, a także przekazuje sugestie i propozycje rozwiązań korzystne dla swoich mocodawców, którym są zazwyczaj organizacje społeczne, związki zawodowe, związki pracodawców, wielkie koncerny lub inne wpływowe organizacje.
Polityk, decydent każdego szczebla od radnego do senatora, powinien posiadać wystarczający potencjał intelektualno-moralny, aby przy pomocy instytucjonalnych doradców wyrobić sobie pogląd na temat kształtu stanowionego prawa lub podejmowanej decyzji, które muszą być korzystne i skuteczne dla społeczeństwa, wyborców, strategicznych planów rozwoju Polski i może uwzględniać propozycje mocodawców naszych lobbystów, jeśli nie kolidują one z dwoma powyższymi podstawowymi kryteriami.
Wymieniona wyżej teoria jest tak prosta, że aż niemożliwa do zastosowania przez naszych polityków, wśród których podstawowym kryterium działania jest interes własny lub partyjny oraz indywidualne ambicje polityczne. Dobro społeczne, interes państwa, moralność, patriotyzm itp. odżywają wyłącznie w okresie kampanii wyborczej, a potem wszystko wraca do smutnej normy, czego przykładem była poprzednia kadencja Sejmu oraz pierwsza połowa aktualnej. Szczęśliwie wyborcy, poza ciemniakami określanymi przez polityków jako żelazny elektorat, zorientowali się w sytuacji, na co wskazują sondaże, i co pokaże frekwencja przy następnych wyborach.
Nie jestem zwolennikiem spiskowej teorii dziejów, ale afery z prywatyzacją, zarządzaniem firmami z kapitałem skarbu państwa, ustawy o Narodowym Funduszu Zdrowia, mediach, biopaliwach i automatach „zręcznościowych” sugerują, że część polityków stosuje technologię niedźwiedzia grizli połowu łososi w strumieniach Alaski. Technologia ta, polega na wywalczeniu sobie miejsca w strumieniu, w którym płynie najwięcej łososi, co pozwoli tak się odżywić w krótkim okresie, że starczy sił i energii na parę miesięcy do przodu.
Obdarzeni zmysłem obserwacji i wrażliwi na naturę politycy bardzo starannie wybierają sobie miejsca w procesie legislacyjnym lub administracji, obok których płynie duży strumień budżetowych lub unijnych pieniędzy, i czekają z masochistycznym dreszczem na moment, w którym tzw. „lobbyści”, a właściwie załatwiacze, zaczną swoje obrzydliwe i moralnie jednoznaczne działania, którym nie można się oprzeć. Ta część polityków nie ma dylematu, czy poddać się presji załatwiaczy, ale koncentruje się na takim załatwianiu przepływu „prowizji”, żeby nie dać się złapać. W przypadku ujawnienia przez media wielkości majątku polityka, grubo przekraczającego oficjalne dochody, można uzasadnić to skuteczną grą na ledwie dyszącej giełdzie warszawskiej lub przepisaniem majątku na członków bliższej lub dalszej rodziny.
Czy takie działania mają miejsce, czy też „buble legislacyjne” są wynikiem głupoty i bałaganu? – trudno jednoznacznie powiedzieć. Afera Rywina pokazuje jednak jak funkcjonuje proces legislacyjny i co jest priorytetem dla części naszych wybrańców. Smutne też jest to, że prominentni politycy będący, według mnie, poza wszelkimi podejrzeniami, nie odcinają się jednoznacznie od członków swoich partii zamieszanych w połowy „łososi” stawiając tezę, że do czasu prawomocnego wyroku sądowego nawet polityk jest niewinny, czym pośrednio akceptują działania kolegów.
W świetle ostatnich afer widzę także, dlaczego niezbędne dla rozwoju naszej gospodarki uregulowania prawne rodzą się z takim trudem, a lobbing w sprawie większej troski o nasze wspólne dobro w działaniach polityków, jest rzucaniem grochem o ścianę. Demokracja w obecnym w Polsce wydaniu jest wyłącznie jej fasadą i nie spełnia moich oczekiwań, dlatego moja aktywność wyborcza odrodzi się dopiero, gdy jakaś partia zaproponuje większościową, jednomandatową ordynację wyborczą, bo wyłącznie w takim przypadku w naszych warunkach będę mógł mieć wpływ na to, co w moim imieniu robi wybrana przeze mnie władza. Gdy mój wybraniec okaże się głupkiem lub złodziejem, będę mógł mieć pretensję wyłącznie do siebie.
Aktualna sytuacja nie nastraja optymistycznie, ale żeby żyć i rozwijać się, trzeba patrzeć z nadzieją w przyszłość. Dlatego życzę Państwu wszelkiej pomyślności w 2004 r., a przede wszystkim, aby zaczął się proces zmiany naszych polityków na takich, żeby z czystym sumieniem można było powiedzieć: my, a nie oni.
Wojciech S. Pratkowski
PUNKTY WIDZENIA
Prawo o prawie
Zgłosiłam pomysł, aby uchwalić ustawę o tworzeniu prawa, która ujęłaby w stabilne ramy procedurę tworzenia prawa. Wcześniej takie pomysły były negowane przez różne środowiska - mówi Teresa Liszcz. więcej...