To znaczy: jak to zrobić, aby faktyczna odmowa nie mogła być nazwana odmową i potraktowana jak odmowa – np. próbą ukarania, zrewanżowania się tym samym w innej sprawie i sytuacji lub zerwaniem stosunków?
Zachowaniu, w którym nie wychodzimy naprzeciw – uzasadnionym zresztą – oczekiwaniom partnerów lub wymaganiom zwierzchników, staramy się nadać pozory „spolegliwości” (na mnie możesz liczyć) albo formalnego posłuszeństwa, a nawet pewnego rodzaju staranności i gorliwości. Choć faktyczna intencja takiego zachowania jest dokładnie przeciwna niż ta, którą udajemy, którą mają zasugerować pozory.
Ornamentem dla sabotażu w odpowiedzi na czyjąś próbę wyegzekwowania obowiązków lub zobowiązań, a zarazem skuteczną barierą dla wywieranego nacisku stają się bądź wymówki, bądź wybiegi. To dwa zasadnicze narzędzia wykrętu, dwie skuteczne formy osłony i asekuracji dla postawy opornej, odmownej, nawet wiarołomnej lub buntowniczej.
Wymówka to rytualna, słowna forma kryptoodmowy, stosowana w komunikacji zwrotnej, gdy jesteśmy zmuszeni – czy to etykietą, czy hierarchią służbową, czy też formalnym obowiązkiem pokwitowania – zareagować na skierowany do nas, słownie wyrażony nacisk, abyśmy zrobili to czy tamto.
W odpowiedzi na wyraźnie nam przekazaną prośbę, namowę, wezwanie, zalecenie, polecenie, nakaz, rozkaz, zakaz posługujemy się mniej lub bardziej wiarygodnym komunikatem o treści wielostopniowej, choć przekazanej lapidarnie: (1) przyjąłem do wiadomości, (2) chciałbym, a nawet (3) postaram się, (4) lecz nie jest (nie będzie) to takie proste.
Krótko mówiąc, równocześnie z deklaracją pozytywnego nastawienia (np. życzliwości, przychylności lub uległości, gdy podlegamy czyjejś władzy), co prawda, ujętego raczej w kategoriach hipotetyczno-warunkowych niż w kategoriach bezwarunkowej gotowości, naprędce wyszukujemy (albo wręcz improwizujemy) powody, dla których nasza reakcja może (musi) rozminąć się z przedstawionym nam oczekiwaniem, wymaganiem, nakazem.
Akcentem zwodniczym jest tu wysunięta na plan pierwszy rytualna deklaracja o wymowie budującej. Deklaracja typu: to ci się należy (np. pomoc, zapłata, zwrot długu); w tej sprawie masz słuszność i wszyscy powinni to przyznać (włącznie z tymi, którzy temu zaprzeczają); jestem z Tobą (lojalny, solidarny) lub: jestem Ci posłuszny. Ta rytualna deklaracja służy zachowaniu pozoru (wrażenia, złudzenia) zobowiązującego potraktowania więzi samej w sobie tudzież wywartego nacisku. Natomiast następujący po niej tekst służy czemuś dokładnie przeciwnemu, mianowicie zrelatywizowaniu obowiązku, zobowiązania i własnej gotowości, a w praktyce zawieszeniu, opóźnieniu oczekiwanych (wymaganych) działań lub wręcz zakwestionowaniu obowiązku, zobowiązania, powinności, w każdym razie w danej konkretnej sprawie i sytuacji.
Choć bywa i tak, że już ta pierwsza deklaracja wcale nie jest „nadziejotwórcza”, bo przybiera postać: „tak, ale”; „chciałbym ci wyjść naprzeciw i oczywiście zrobiłbym to, gdyby nie te konkretne przeszkody właśnie w tej chwili”; „kiedy tylko zechcesz – byle nie teraz”; „wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, ale dziś to jest niemożliwe”; „Oczywiście to trzeba zrobić, koniecznie! – ale inaczej, i o tym musimy jeszcze porozmawiać, przy innej okazji”. itp.
Właśnie w tym kontekście używamy wiadomych określeń: użył wymówki, wymówił się brakiem czasu, chorobą, innymi obowiązkami w tym samym czasie, brakiem uprawnień, wątpliwościami proceduralnymi itp.
W odróżnieniu od wymówki wybieg to zachowanie praktyczne, w którym – zamiast zajmować się interpretacją narzucanego nam oczekiwania, wymagania, obowiązku i uzasadnianiem własnej reakcji niezgodnej z oczekiwaniem – sztucznie stwarzamy sytuację utrudniającą lub uniemożliwiającą wyegzekwowanie od nas przedstawionych nam oczekiwań, wymagań, nie pozwalającą nam spełnić obietnicy, dotrzymać słowa, wykonać rozkazu. Zamiast się tłumaczyć (zwłaszcza głupio tłumaczyć, kiedy to widoczne się staje, że kręcimy), zamiast krzyczeć „do ataku!” w chwili podejmowania ucieczki, zamiast słownie oddalać przybliżaną nam niewygodę lub niebezpieczeństwo (co zwykle nieładnie wygląda i brzydko pachnie) – podejmujemy jakiś zręczny manewr taktyczny. Zręczny dlatego, że odwracamy kierunek zakłopotania: o ile w punkcie wyjścia to nam było głupio, to już po chwili głupio jest temu, kto natrętnie nas naciskał.
Oto konkretna ilustracja tego niuansu.
Małżonek w stanie pobudzenia seksualnego dość natarczywie najpierw sugeruje, a potem już nalega na zaspokojenie swej intensywnej potrzeby – gwałtownie odczutej lub od dawna narastającej, wygłodzonej, a wciąż ignorowanej. Małżonka – mniejsza o to, z jakiego powodu – zupełnie nie odwzajemnia jego popędu i opiera się tym przypływom namiętności. W końcu, przypierana do muru (dosłownie lub w przenośni) pacyfikuje męża-natręta prostą wymówką „głowa mnie boli”. Względnie, jeśli nie liczy na postawę dżentelmena, który uszanuje migrenę, wznosi zaporę mocniejszą – przez informację o niefortunnym terminie zalotów, bo to właśnie te dni, jak co miesiąc.
Jeśli jednak napór nie słabnie, zamiast zawodnych kontrargumentów używa praktycznego rozwiązania: właśnie zbliżają się święta, mamusia posiedzi z nami przez tydzień. Ten wybieg jest już przeszkodą skuteczną: przy mamusi nie wypada żony osaczać, obłapiać, molestować, a nadwyżka energii męża zostanie wyładowana w przedświątecznym sprzątaniu.
Na pograniczu między wymówką a wybiegiem stosowane są takie chwyty, jak pozorowanie zakłóceń w komunikacji (trick popularny w filmach o policjantach: nie słyszę rozkazu/zakazu, bo urwało nam łączność; niedosłyszałem; nie zauważyłem), udawanie niezrozumienia lub nieporozumienia; pozornie przypadkowe (a dobrze przemyślane) niedopowiedzenia, nieścisłości w odczytaniu przekazu lub w łańcuchu „podaj dalej”; uchybienia proceduralne w realizacji zadań, zleceń, poleceń, które gwarantują odwleczenie działań, może i powtórzenie od początku, przewlekłość postępowania, a w rezultacie nawet umożliwiają przeterminowanie sprawy. Celują w tym urzędnicy, funkcjonariusze różnych służb, adwokaci i sędziowie. Ale i zwyczajni obywatele dobrze opanowali ten rodzaj wykrętnej taktyki, gdyż chyba każdy choć raz w życiu bawił się w „głuchy telefon”.
PROF. DR HAB. MIROSŁAW KARWAT
Uniwersytet Warszawski
GALERIA SCHODY
Musisz zobaczyć tę kobietę - 18.04
Tytuł tej wystawy jest nieco prowokacyjny, zagadkowy, bo cóż ciekawego musi być w kobiecie, żeby ktoś musiał ją zobaczyć? I w jaki sposób należy ją oglądać? więcej...