Established 1999

DECYDENT RADZI KUPIĆ

10/04/2013

"Tygodnik Powszechny" nr 17-18

Jerzy Pilch: „Myślę: napisać czy nie napisać testament. Pytasz, czy napisałem? Nie napisałem, bo mam teraz kłopoty z pisaniem. Albo: dać się pochować w Wiśle czy w Warszawie?”

Tygodnik Powszechny”: Zapowiedzi podwójnego wydania nr 17-18/2013


Na tropach fajnej Polski – temat numeru


Reporterzy „Tygodnika” przeprowadzili dziennikarskie śledztwo. Szukali – w miastach, na prowincji, w opowieściach i opiniach ludzi – fajnej Polski.


Łatwo, jak to w śledztwie, nie było. „Niektórych hasło rozdrażniło. Internautę na Facebooku, który napisał, że w obecnej sytuacji pytanie o fajną Polskę jest ››głupie, bezdennie głupie‹‹. Panią z targu w Wieliczce, która słysząc o ››fajnej Polsce‹‹ odpowiedziała na zupełnie inne pytanie (co by zrobiła z Donaldem Tuskiem, gdyby nadarzyła się okazja). Prowadzących knajpę niedaleko Rabki – ci w odpowiedzi na pytanie o fajną Polskę wyrzucili nas z lokalu” – piszą Marcin Żyła i Przemysław Wilczyński w reportażu zamieszczonym na łamach nowego wydania „TP”.


Fajną Polskę Polacy zobaczyli m.in. na rynkach swoich miasteczek, w działaniu społeczników, w widoku z samolotu. Prof. Jerzy Bralczyk, znany językoznawca, zobaczył ją w… celowniku. „To mój ulubiony przypadek – powiedział m.in. „Tygodnikowi”. – Rzecz charakterystyczna dla polszczyzny: możemy powiedzieć: ››siedzę sobie‹‹, ››idę sobie‹‹. To pokazuje, że dana czynność jest skierowana na siebie, nie jest po coś, daje nam to poczucie bardzo sympatycznego wyczerpywania jej w samym działaniu. Jak ja ››chodzę sobie‹‹ to ja po nic nie chodzę. Jak ja ››siedzę sobie‹‹ to ja sobie tylko siedzę. Nawet w bajkach ktoś ››był sobie raz‹‹ – czyli nie był nikomu, tylko sobie (…) Celowniki trochę zdejmują z nas odpowiedzialność. Gdyby nie było celownika, strasznie bym się źle czuł. Byłoby mi przykro”.


W reportażu ponadto o tym, dlaczego według Jana Wróbla fajni Polacy mają niewielkie wgłębienia w czole; jak wygląda Polska z wysokości kilku tysięcy metrów; jak o. Puciłowski, znany dominikanin, tłumaczy tendencję Polaków do narzekania; dlaczego historyk prof. Antoni Dudek uważa, że polska agresja bywa fajna, oraz czy można znaleźć fajną Polskę w polskich gazetach i „polskim” internecie.


Gian Franco Svidercoschi – wpływowi kardynałowie stracą władzę w Watykanie [rozm. Jacek Tacik]


Zdaniem znanego watykanisty reformy Franciszka „sprowadzą na ziemię” rzymską kurię, która za rządów poprzednich papieży stała się niemal niezależnym ośrodkiem władzy. „Bergoglio i Wojtyła są do siebie bardzo podobni. Jan Paweł II podróżował, bo być może nie był w stanie zmienić rzymskiej kurii. Zmienił za to cały katolicki świat. Franciszek dokończy dzieła papieża Polaka” – mówi Svidercoschi. Włoski pisarz i watykanista o polskich korzeniach, podsumowuje pierwszy miesiąc papieża Franciszka, opowiada o „zwieraniu szeregów” w rzymskiej kurii, która boi się nieuchronnych reform – a także o bezkompromisowości papieża, który w ostatni poniedziałek określił mianem „złodziei i zbojów” wszystkich, którzy Kościół traktują jak ścieżkę kariery. Według watykanisty, kuria rzymska rozrosła się do ogromnych rozmiarów i – obok papieża – stała się niemal niezależnym ośrodkiem władzy. „Wygląda to trochę tak, jakby w Watykanie funkcjonowało kilkanaście niezależnych od siebie małych Watykanów. Reformy, które za chwile wdroży papież Franciszek, sprowadzą kurię na ziemię: do jej obowiązków będzie należało administrowanie i dbanie o dobre relacje między Rzymem a parafiami porozrzucanymi po całym świecie. Koniec końców wpływowi kardynałowie stracą władzę w Stolicy Apostolskiej”.Czy Watykan zmieni ubogiego jezuitę z Argentyny w papieża skromnego, lecz pozostającego pod wpływem kardynalskiego lobby? Rozmówca „Tygodnika” w to wątpi i deklaruje, że Franciszek to – wbrew pozorom – człowiek bezkompromisowy.


Nie bój się medytacjipokusa bycia elitą [ks. Jacek Prusak]


Praktykujący medytację chrześcijańską uważają, że to starożytna i „czysta” forma modlitwy. Prowadzi też do odnowienia Kościoła i jest odpowiedzą na głód duchowy współczesnego człowieka. Skąd się zatem bierze nieufność niektórych hierarchów wobec rozrastającego się w Polsce ruchu medytacyjnego? – zastanawia się ks. Jacek Prusak. Rozważa on mocne i słabe strony dynamicznie rozwijającego się w świecie (a także w Polsce) ruchu propagującego tę formę modlitwy: Światowej Wspólnoty Medytacji Chrześcijańskiej. Wspólnocie stawia się trzy zarzuty: zbyt dużej otwartości ekumenicznej, synkretyzmu religijnego i zbytniego liberalizmu jej członków. „Nie są oni synkretyczni w podejściu do innych religii, i nie wyznają zasady, że wszystkie religie są jednym. Są zakorzenieni w swojej tradycji religijnej, nie będąc w niej uwięzieni. Nie tylko często praktykują, i zgłębiają tradycję chrześcijańską, ale dzięki praktyce medytacji chrześcijańskiej stają się bardziej aktywnymi członkami własnych Kościołów”. Dostrzega także niebezpieczeństwo dla Wspólnoty, którym jest pokusa myślenia o sobie jako o duchowej elicie Kościoła.” Tymczasem, jak zauważa ks. Prusak, „czystość tej formy modlitwy mierzy się nie ilością czasu spędzonego w milczeniu, ale czystością serca i ubóstwem ducha”. Problem w tym, że w Polsce „specjalistami” od oceny ruchu mianowały się osoby, które albo nie praktykują medytacji, albo się do niej zniechęciły. „Wśród specjalistów od medytacji grupą szczególnie gorliwą do jej potępiania są egzorcyści, którzy w polskim Kościele zaczynają urastać do rangi ››ekspertów od wszystkiego‹‹”– zauważa autor.


Nadużycia seksualne w Kościele [Konrad Sawicki]


Historia pokrzywdzonego Marcina K. oraz księdza Zbigniewa R., który w grudniu 2012 roku prawomocnym wyrokiem został skazany na dwa lata bezwzględnego pozbawienia wolności za molestowanie seksualne nieletnich, to swoiste memento dla katolików” – pisze Konrad Sawicki. Sąd skazał ks. Zbigniewa R. za czyny pedofilskie popełnione w latach 2000-01 wobec 12-letniego wówczas Marcina K. oraz te z 1999 r. wobec 14-letniego Piotra K. Marcin K. o zdarzeniach z końca 2000 r. dość szybko poinformował szkolną pedagog, panią dyrektor i swoją matkę. Rozmowy te nie przyniosły żadnego skutku, nikt nic z tą smutną wiedzą nie zrobił. Molestowanie trwało więc dalej bez przeszkód – według poszkodowanego w sumie przez pięć miesięcy – pisze Sawicki. „Poszkodowany przytacza relację wikarego, który pracował w jednej parafii z ks. Zbigniewem. W 1999 r. młody ksiądz miał zawiadomić kurię o krzywdzącym dzieci współbracie. Gdy nie spotkało się to z reakcją kościelnych władz, wikary porzucił kapłaństwo. „ Gdyby wtedy ktoś zareagował, ja nie zostałbym wykorzystany” – mówi dziś Marcin K. I właśnie dlatego teraz, po ogłoszeniu prawomocnego wyroku, chce walczyć o odszkodowanie od kurii. Sprawa dotyka trzech kolejnych ordynariuszy: abp. Mariana Gołębiewskiego, kard. Kazimierza Nycza i aktualnego biskupa diecezji, Edwarda Dajczaka. „Zarówno abp Gołębiewski, jak i kard. Nycz wiedzieli o skłonnościach homoseksualnych ks. Zbigniewa R. Natomiast nie dotarły do nich oskarżenia o molestowanie nieletnich. Z drugiej strony wiemy, że kuria była o nich informowana. Czyżby urzędnicy kurii blokowali przepływ informacji do swojego zwierzchnika?” – pyta Sawicki.


Niewidoczni bezdomni– ewangelia w praktyce [Ewa Karabin]


Kiedyś spotykali się na terenie dworca, ale po remoncie przed Euro 2012 zarządcy budynku oznajmili im, że „problem bezdomności został rozwiązany”. Dziś młodzi ze wspólnoty Sant’Egidio częstują bezdomnych kanapkami i gorącą herbatą na tzw. patelni, w najruchliwszym miejscu Warszawy. „Bycie z nimi daje mi radość. Pokazujemy im, że nie są niewidoczni” – mówi jedna z wolontariuszek. Czwartek, godz. 19. W małej salce w podziemiach kościoła Wszystkich Świętych na placu Grzybowskim w Warszawie kręci się kilka osób, ktoś kładzie na stół chleb, ktoś inny ser, wędlinę, masło. Jak co tydzień, zaczyna się właśnie spotkanie wspólnoty Sant’Egidio. Kilkanaście osób przygotowuje posiłki dla bezdomnych – a potem wszyscy wychodzą do miasta, aby je rozdać i przy okazji porozmawiać z tymi, którym w życiu powiodło się znacznie gorzej. Zapakowane kanapki lądują w płóciennych torbach, ktoś zbiera do kapelusza pieniądze, za które zostaną kupione produkty na następne spotkanie. Stopniowo wycisza się gwar rozmów, drugą częścią spotkania jest wspólna modlitwa. A po kolejnej godzinie z kościoła wysypują się objuczone postaci. Przez cały rok, nawet w siarczyste mrozy, bezdomni czekają na nich na chodniku przy ul. Emilii Plater. „Spotkania z bezdomnymi dają tak wiele – zmuszają do zastanowienia się nad sensem tego, co robimy, czym żyjemy. Nasze relacje to coś, czego nie można uchwycić, a co namacalnie tutaj odczuwamy. To mnie tutaj przyciąga, uwodzi i nie pozwala mi odejść” – opowiadają wolontariusze.


Anioły i demony Jerzego Pilcha [rozm. Katarzyna Kubisiowska]


Myślę: napisać czy nie napisać testament. Pytasz, czy napisałem? Nie napisałem, bo mam teraz kłopoty z pisaniem. Albo: dać się pochować w Wiśle czy w Warszawie? W tej drugiej sprawie córka mi pomogła. Powiedziała, że gdyby coś się zdarzyło, to ona chce być pochowana w Wiśle” – tak o swojej rodzinie i swojej chorobie opowiada Jerzy Pilch. Szczerą i poruszającą rozmowę przeprowadziła Katarzyna Kubisiowska: „Nad czym się jeszcze zastanawiasz, myśląc o przyszłości?”. „Zastanawiam się, czy Cracovia wejdzie do ekstraklasy oraz czy uczeni amerykańscy, pracujący obecnie nad pewnym wyciągiem z zielonej herbaty, zdążą doprowadzić badania do końca, czy nie zdążą z powodu zamachów terrorystycznych. Na tym właściwie moje myślenie przyszłościowe się kończy, bo już mało mnie obchodzi, do której obecnie klasy chodzi przyszła kobieta mojego życia”. Autor właśnie opublikowanych „Wielu demonów” odkrywa tajniki powstawania swojej prozy, konstruowania bohaterów i po raz pierwszy tak obszernie opowiada o historii swoich rodziców, ich perypetiach po przeprowadzce z Wisły do Krakowa, czy o swojej córce – młodej poetce, Magdalenie Bielskiej. A przede wszystkim o matce, która „pyta mnie zawsze: »Jak się czujesz?«. Ja jej zawsze odpowiadam, że czuję się świetnie. Ale czasami jestem tak sponiewierany, że czuję się źle i udzielam jej uczciwej odpowiedzi. Na to ona: »No to myśl, że się czujesz dobrze«”.


Wojciech Waglewski – muzyk to wojownik [rozm. Wojciech Bonowicz]


Nie ma nic prostszego niż działać na złych emocjach: spowodować u ludzi załamanych jeszcze większe załamanie, śpiewać o tym, że jest się nieszczęśliwym, że ma się ochotę odebrać sobie życie. To jest najprostsze. Najtrudniejsza rzecz, gdy chodzi o przekaz, to dawać ludziom radość” – przekonuje Wojciech Waglewski. – „Dlatego koncerty kończymy ciepło. Gramy np. »Kobieto, proszę cię« albo »Flotę zjednoczonych sił«, żeby ludziom chciało się potem jeszcze być ze sobą. Chciałbym, żeby wychodząc z naszego koncertu, mężczyźni wzięli swoje kobiety za rękę”. W rozmowie z Wojciechem Bonowiczem, obchodzący właśnie 60. urodziny gitarzysta i wokalista zespołu Voo Voo mówi, że muzyk jest jak wojownik: „Bywa tak, że musi walczyć ze wszystkimi właściwie: z kolegami, z rodziną, z gościem, który zorganizował koncert, ale nie ma ochoty płacić. A przede wszystkim z samym sobą, z własną niemocą, zmęczeniem. Jak jesteśmy w trasie, bywa tak, że w ciągu jednego dnia trzeba przejechać ze Szczyrku do Szczecina i z marszu zagrać koncert. W moim wieku wyjść i dowalić ponad dwugodzinny koncert po ośmiu czy dziesięciu godzinach jazdy to naprawdę jest wyczyn.”. Obok najważniejszych artystycznych wyborów, tematem rozmowy są także zupełnie niespodziewane aspekty kariery Waglewskiego. Na przykład… spektakularne kłopoty z zębami, które prześladowały go pod koniec lat 80. „W końcu znajomy dentysta zaprosił mnie do gabinetu i powiedział, że zrobi z moimi zębami porządek. I rzeczywiście – pierwszego dnia usunął mi pięć zębów, a drugiego sześć. (…) Trzy dni później miałem wystąpić i to był w dodatku pierwszy koncert Voo Voo w Opolu. No więc śpiewam »Styksu wir« i nagle czuję, że w całej gębie mam mokro. Co się okazało? To wszystko było jeszcze świeże i puściło. Miałem gębę pełną krwi”.


Macewy na naszym podwórku [Zuzanna Radzik]


Wystarczy czasem tylko trochę poszukać: place, pergole, chodniki i krawężniki zrobione z żydowskich nagrobków są wokół nas – pisze Zuzanna Radzik. Odnajdywaniu i fotografowaniu tak „spożytkowanych” macew poświęcił kilka lat życia Łukasz Baksik; jego album „Macewy codziennego użytku” opublikowało niedawno Wydawnictwo Czarne. „Te zdjęcia – pisze Radzik – znam od paru lat, właściwie już na pamięć, a jednak nie mogę ich oglądać spokojnie. Co zrobić z wiedzą o tym, że w polskich miastach, miasteczkach i wsiach żydowskimi nagrobkami utwardzano drogi, wykładano schodki, brukowano szkolne podwórka, budowano z nich obory”… Dlaczego rozkradano żydowskie cmentarze? Częsta odpowiedź brzmi, że z biedy. Ale czy pergola w warszawskim parku wymagała rabowania nagrobków z bródnowskiego cmentarza? Inni komentują, że taki jest porządek świata. Rzymianie rabowali zabytki Greków. Ot, recykling kamieni. „Na początku odpowiedź wydawała mi się prosta: że ludzie nie lubili Żydów – mówi sam Baksik. – Teraz po prostu nie wiem (…) nie mam gotowej odpowiedzi”. „Czy książka Baksika potrafi zmusić nas, byśmy poczuli wstyd i ruszyli rozbierać te murki i pergole, wyrywać chodniki i bruk na placach?” – pyta Radzik, puentując swój artykuł: „Dla każdego, kogo obchodzą sprawy polsko-żydowskie, to w każdym razie lektura obowiązkowa. Lektura? Obowiązkowe powinno być najpierw zapatrzenie się w te zdjęcia. Joanna Tokarska-Bakir słusznie zauważa we wstępie, że Baksik nie pyta, co możemy zrobić z macewami, ale – co one robią z nami”.


Kolaże Herty Müller [Grzegorz Jankowicz]


Pisarka, noblistka, urodzona w rumuńskim Banacie Niemka, prześladowana przez reżim Ceaușescu, od wielu lat wykonuje kolaże – łącząc grafikę z wycinanymi z gazet słowami. Instynktownie kojarzymy to z inną noblistką – Wisławą Szymborską, jednak tonacja ich prac jest zasadniczo inna. O ile dla polskiej poetki najważniejszy był żywioł – prowokacyjnej intelektualnie – zabawy, o tyle Müller dzięki nim „nie tylko potrafiła zainscenizować traumę, ale także oderwać od siebie niszczycielskie słowa, zneutralizować językowego wirusa, ustanowić życiodajny dystans między sobą a językiem oprawców. Kolaż nie wiąże się ani z mówieniem, ani z pisaniem, a jednak aktywizuje słowo, które nie budzi już strachu, a ponadto stanowi realną alternatywę dla milczenia”. To cytat z eseju Grzegorza Jankowicza, który analizuje relacje między językiem a milczeniem, nie tylko w kolażach, ale w całej twórczości znakomitej, goszczącej właśnie w Polsce pisarki. Skąd się bierze milczenie? Z chłopskiej tradycji rodziny przyszłej noblistki? Z ciężaru pamięci, wojennej a potem komunistycznej traumy? I jeszcze: czy pisanie albo tworzenie kolaży może być wyjściem poza brzemię bólu i wspomnień? Demony totalitaryzmu egzorcyzmuje się przez dziesiątki lat, dlatego każde – nawet najmniejsze – zwycięstwo jest ważne. „My z Europy Wschodniej – mówi Müller – wciąż mamy coś do nadrobienia. Jest w nas jakaś skaza, która przejawia się na różne sposoby: przez nadmierną gestykulację, zbyt głośne mówienie, niepotrzebną emfazę. Albo przeciwnie: przez brak reakcji, obojętność, milczenie”.


Poezja na tropie Boga [Justyna Bargielska]


Czy jest miejsce na Boga we współczesnym rodzimym pisaniu? Czy literatura w Polsce jest postchrześcijańska? Czy chrześcijaństwo w jakikolwiek sposób obchodzi, inspiruje pisarzy? A może Boga nie ma w literaturze, bo w ogóle go nie ma?” – takie pytania stawia Justyna Bargielska, poetka i prozaiczka, dwukrotna laureatka Nagrody Literackiej Gdynia. W swoim eseju śledzi najnowszą polską poezję, chcąc odczytać zaszyfrowane w niej religijne intuicje, z których bodaj najbardziej charakterystyczną jest obraz Boga współstworzonego przez poetę. A także przez… czytelnika, bowiem dzisiejszy model poezji bardzo często zakłada taki stopień niedookreślenia, który sprawia, iż czytelnik musi własnoręcznie, zgodnie z własną wrażliwością, uzupełniać sensy wiersza. A zatem: „Róbcie z poezją, co chcecie. Nie: korzystajcie z niej, ale wręcz: wykorzystujcie ją. Jesteście jej twórcami co najmniej w tym samym nobilitującym i dającym przeróżne prawa stopniu, co osoby, których nazwiskami podpisane są tomiki. Jeśli chodzi o personalną czytelniczą rozkosz, to dlaczego nie założyć, że wśród czytelników współczesnej polskiej poezji znajdą się i tacy, którzy osobistą przyjemność zaczerpną z odnajdywania w niej Boga?”


Zabójca w „Big Brotherze” – recenzja [Anita Piotrowska]


Matteo Garrone przypomina nam, że w imię pieniędzy, w imię sławy człowiek jest gotów zaryzykować wszystko – również osobistą wolność” – pisze Anita Piotrowska, recenzując „Reality”, nowy film autora „Gomorry”. Włoski reżyser i tym razem zabiera nas do Neapolu, angażuje miejscowych naturszczyków, nie interesuje go już jednak camorra, ale życie zwykłych ludzi w starej części miasta – i ich marzenia, by stać się kimś lepszym za sprawą udziału we włoskiej edycji „Big Brothera”. Niecodziennym aspektem filmu jest jego obsada. Odtwórcą głównej roli jest bowiem Aniello Arena, nie tylko neapolitański naturszczyk z krwi i kości, ale – jakby na przekór swemu imieniu – człowiek z przeszłością bynajmniej nie anielską. Jako płatny zabójca pracujący na zlecenie mafii, od 1991 r. odsiaduje wyrok dożywocia. Zabieg reżyserski jest ciekawy, „pozostaje pytanie, jak w tym wszystkim odnajduje się sam Arena – więzień, który zaocznie stał się gwiazdą festiwalu w Cannes. Jak czuje się człowiek, który na czas zdjęć do filmu został wyjęty z więziennej rzeczywistości i wrzucony w świat ludzi wolnych, do którego najprawdopodobniej nigdy nie powróci?”


Chora na Polskę [Magdalena Tulli]


Godność proszę Państwa, odwrotnie niż próbujemy to zrobić, osiąga się w pojedynkę, nigdy jako ciało zbiorowe. Dopiero suma godności osobistej przyniesie godność zbiorową. Jeśli chodzi o godność zbiorową, jak dotąd żadna droga na skróty się nie sprawdziła.” – pisze Magdalena Tulli. „Szacunek bez żadnych warunków, bez ofiary? Przeciwnie: w szkole, w wojsku i na porodówce uczono nas, jak odmówić szacunku sobie i innym. Uwierzyliśmy, że kto jak kto, ale Polak na szacunek ma zasłużyć oddając życie.”


Ciała Zatrata i zbawienie – menu „Czarodziejskiej góry” [Wojciech Nowicki]


Jedzą bezmyślnie, ilekroć ich wezwie dzwonek. Jak psy dobrze wytresowane nadbiegają i siadają grzecznie, każdy przy swoim stole. Jedzą całymi latami tak obficie, że nawet sekretne właściwości powietrza w Davos nie w pełni tłumacza, jak to możliwe” – pisze Wojciech Nowicki w swoim eseju dotyczącym jedzenia w „Czarodziejskiej górze” Manna. „W całej powieści nie pada ani słowo o smaku, aromacie, przyjemności. Jedzenie jest tu pozbawione swojej istoty. Wiadomo o nim tylko, że jest odpowiednie i dostatecznie bogate, w końcu służy hodowli mięsa, niczemu poza tym”.


Rokita, Miller, Dorn – anatomia polskiej polityki [Paweł Bravo]


Jan Rokita, Leszek Miller, Ludwik Dorn. Trzech znanych polityków, trzy wywiady – ich lektura to atlas anatomiczny polskiej polityki. „Czy warto się przebijać przez te 700 stron z rzadka tylko kontrowanego narcyzmu?” – pyta na początku recenzji wydanych przez „Czerwone i Czarne” książek Paweł Bravo. I dodaje: „Na pewno warto udać się na poszukiwanie kontekstów i nastrojów własnej młodości. I prześledzić na nowo kawał własnego dorosłego życia”. Trzy książki – „Anatomia przypadku”, „Anatomia słabości” i „Anatomia siły” – to zapisy rozmów ze znanymi politykami. Ich autor, Robert Krasowski „próbuje dociekać mechanizmów decyzyjnych, rekonstruować układy sił i horyzonty ideologiczne osób pełniących ważne role w węzłach dziejowych od 1989 po mniej więcej 2007 rok” – pisze dziennikarz. Publicysta zauważa, że tak treść, jak i forma poszczególnych rozmów są odzwierciedleniem nie tylko temperamentu rozmówców, ale też roli, jaką pełnią oni w życiu publicznym AD 2013. Narracja Millera – były premier jako jedyny z trójki jest czynnym politykiem – „jest najmniej kwiecista, ocierająca się nieustannie o slogan, za to najwięcej jest tam mowy o faktach”, zaś Rokita i Dorn „o wiele chętniej wypełniają postawione im zadanie z pogranicza historiografii i publicystyki – między tłumaczeniem swoich działań lub racji a tłumaczeniem się z nich”. Właśnie wywiadom z Dornem i Rokitą dziennikarz poświęca najwięcej miejsca w swojej recenzji – wypowiedzi zmarginalizowanych już polityków prawicy służą mu za punkt wyjścia do refleksji nad bilansem polskich przemian po 1989 roku.


Śmiechu warte – rozmowa z Arturem Andrusem [rozm. Paweł Reszka]


Nie zgadzam się, że Polacy są ponurzy. Gdy jeżdżę z występami, widzę ludzi uśmiechniętych. Czasem podejrzewam, że najbardziej ponury na sali jestem ja. No, chyba że występuję z Poniedzielskim”. Znany dziennikarz, autor tekstów kabaretowych i konferansjer opowiada m.in. o granicach satyry. Na pytanie o znany skecz, którego autorzy (kabaret „Mumio”) kpili z papieża, Andrus odpowiada: „Mnie ten skecz nie rozśmieszył, ale i nie obraził, histerii zaś nie rozumiem. Protestujący protestowali, zainteresowanie wzrosło”. Pytany przez Pawła Reszkę o żarty na temat Ukrainek, mówi: „Mnie to nie bawi, ale boję się wyznaczania granic dopuszczalności (…) Ma być ustawa, w której zostaną wymienione wszystkie zawody, z których nie wolno żartować w durny sposób? Naiwnie wierzę w gust odbiorców”. Dziennikarz „Trójki” opowiada również o tym, jak pracuje się na Myśliwieckiej i co sprawia, że jest to miejsce szczególne. „Wspomniany Wojciech Młynarski wspominał, że też wspomniany Edward Dziewoński mawiał, że jedyna wspólnota, jaka ma sens, to wspólnota poczucia humoru, a jedyne sensowne życie, to życie towarzyskie. ››Trójka‹‹ to połączenie wspólnoty poczucia humoru i wspólnoty towarzyskiej” – mówi Artur Andrus.


Warszawa da się lubić [Beata Chomątowska, Paulina Wilk]


Niedawno były kompleksy, wietnamskie budki, pęd do kariery, przestrzeń nielubiana i niczyja. A jest nowa miłość. Paulina Wilk pisze o tym, dlaczego stolica może się znowu podobać. „Warszawa – zauważa publicystka – raz jeszcze wstaje do życia, obudzona przez młodych”. Wilk cytuje litanię Marii Peszek do miasta-miejsca; piosenkę, która została przez wielu ludzi odebrana jako hymn na cześć Warszawy właśnie („Ze światła poczęte, Moje miasto, Z deszczu wyżęte, Moje miasto…”). „Po 60 latach od zrujnowania, po czasie arbitralnej powojennej odbudowy, Warszawa stała się znów obiektem miłości i czułości. Z miasta transformacyjnej bezduszności i ambicjonalnej gorączki, wielkiej polityki i interesów, na powrót staje się miejscem do życia, przebywania, współistnienia z innymi” – pisze Wilk.


Publicystka kreśli portret miasta, którego historia fascynuje młodych ludzi. Jest również inspiracją dla muzyków, filmowców i pisarzy. „Warszawa – podsumowuje Paulina Wilk – nie jest już adresem, z którego koniecznie chce się wyjechać do Nowego Jorku czy Hongkongu. Świat jest tu, gdzie my”.


O Warszawie pisze też Beata Chomątowska. „Był rok 2005 i nie ma co ukrywać: z perspektywy Krakowa Warszawa przedstawiała się jako miasto, gdzie trafia się wyłącznie po to, by pomnażać pieniądz, gdzie dni upływają między biurowcem szklanych drzwi (…) a blokiem na peryferiach, służącym za noclegownię. Dlatego w piątek z ulgą wsiada się w ostatni pociąg, uwożący masę stęsknionych emigrantów ku wspaniałościom zostawionym na południu. Ale Warszawa nie byłaby Warszawą, gdyby dała się tak potraktować” – pisze publicystka, oprowadzając nas po Warszawie kawiarnianej i knajpianej.


Natalia Partyka – gdańska mistrzyni bez stypendium [Roman Daszczyński]


Szybko wyrosłam z użalania się nad sobą. Naprawdę nie mam na co narzekać – wyznaje Natalia Partyka. Portret znanej tenisistki stołowej, niepełnosprawnej sportsmenki, która walczy z powodzeniem wśród pełnosprawnych, kreśli Roman Daszczyński. W tle opisuje skandal w gdańskim magistracie, gdzie miejscy urzędnicy odrzucili podanie Partyki o stypendium samorządowe. „Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz jest wściekły, gdy tylko pomyśli, jakiego wstydu narobili mu podwładni.” – pisze publicysta. Daszczyński opisuje historię dochodzenia do sportowego szczytu tenisistki, która urodziła się bez części ręki. „Kto wie, może to niepełnosprawność sprawiła, że Natalia wciąż gra i odnosi sukcesy. Nauczyła się być upartą w dążeniu do celu. Jej siostra dała sobie spokój ze sportem, prowadzi normalne życie normalnej dziewczyny. A Natalia – w kieracie, od rana do wieczora (…) Odbijanie celuloidowej piłeczki, tak szybkie, że prawie jej nie widać. Refleks i siła – bez tego nic się nie da zrobić” „Sukcesy mają swoja cenę – czytamy dalej w reportażu. – Nie chodzi tylko o pot i zmęczenie. Masz dopiero 23 lata i widzisz, jak twoi rówieśnicy prowadzą normalne życie, spotykają się, bawią. W imprezowe piątki Natalia jest już całkowicie skupiona na weekendowych meczach” – pisze o numerze 2 polskiego ping ponga kobiet Daszczyński.


USA – zamach w Bostonie [Magdalena Rittenhouse]


Kiedy 19-letni Dżochar Cernajew – jeden z dwóch braci, domniemanych sprawców pierwszego od 11 września 2001 r. zamachu terrorystycznego na terenie Stanów, został zatrzymany, mieszkańcy Bostonu odetchnęli z ulgą. W tej sprawie jest jednak nadal wiele pytań bez odpowiedzi. „: Jakie były motywy zamachowców? Czy działali samotnie, czy też mieli jakieś szersze powiązania? Czy ma jakiekolwiek znaczenie ich czeczeńskie pochodzenie? Albo fakt, że w ubiegłym roku jeden z braci przez kilka miesięcy przebywał w Rosji? Oraz inny fakt: że obaj byli wyznawcami islamu? Na pierwszy rzut oka w wielokulturowym Bostonie mogli wieść życie, o jakim marzą wszyscy emigranci. Cóż więc popchnęło ich do przemocy? Co sprawiło że nigdy do końca nie zaaklimatyzowali się do życia w Ameryce?” – zastanawia się w swoim artykule Magdalena Rittenhouse. Jednak zdaniem rodziców Dżohara i Tamerlana, ich synowie padli ofiarą prowokacji. „Wiedzieli o nim wszystko” – mówiła matka, dodając, że agenci mieli składać częste wizyty w ich domu, a nawet mieli monitorować odwiedzane przez syna strony internetowe. Jej zdaniem jest niemożliwe, aby FBI, którego agenci mieli kontrolować każdy krok syna, nie wiedziało o przygotowywanym zamachu. „Ktoś musiał ich wrobić” – powtarzała. 


 Waszyngton kontra Pekin – bitwa o Azję [Łukasz Pawłowski, Łukasz Sarek]


Nie poprawia się napięta sytuacja na Półwyspie Koreańskim i jak zwracają uwagę Łukasz Pawłowski i Łukasz Sarek, „na takim rozwoju sytuacji nie zależy nikomu: ani Koreańczykom z Południa i wspierającym ich Stanom, ani Chinom – uznawanym za ostatniego sojusznika reżimu Kima. „Jednak ich zdaniem ta wspólnota interesów, nie doprowadzi do poprawy chłodnych od pewnego czasu relacji między Pekinem i Waszyngtonem. „Szanse na to są niewielkie, gdyż rzeczywista rywalizacja między oboma potęgami toczy się nie na północy, ale południu Azji Wschodniej. I nic nie zapowiada, aby w najbliższym czasie różnice interesów udało się pokonać.” – piszą autorzy artykułu. O swoją pozycję w tym regionie od lat twardo walczą Chiny. W tej sytuacji mniejsze państwa regionu zdają sobie doskonale sprawę, że jedyną potęgą, która ma możliwość przeciwstawienia się Chinom są Stany Zjednoczone. „Narastające poczucie zagrożenia ze strony Chin (…) zbiega się z intensyfikacją działań USA w regionie. Amerykanie oferują pomoc dyplomatyczną, militarną i poprawę relacji handlowych”. To eskaluje napięcie i nie wpływa pozytywnie ani na stosunki chińsko-amerykańskie ani stabilność w Azji.


Upadek dworu hiszpańskiego [Patrycja Bukalska]


Kryzys ekonomiczny, który utrzymuje się w Hiszpanii, może spowodować zmiany polityczne, które jeszcze kilka lat temu nie przychodziły nikomu do głowy. Jednym z symptomów jest coraz częstsze kwestionowanie osoby króla Juana Carlosa, lub wręcz całej monarchii. „Jeszcze kilka lat temu nikt nie miał za złe królowi jego luksusów. Teraz, w czasach rekordowego bezrobocia i ludzkich tragedii, to drażni. Z sondażu opublikowanego przez dziennik „El Pais” wynika, że 53 procent Hiszpanów nie jest zadowolonych ze sposobu, w jaki król sprawuje swój urząd” – pisze Patrycja Bukalska. W tym samym sondażu „El Pais”, aż 93 procent ankietowanych deklarowało, że nie jest zadowolonych z polityków, a 91 procent z partii politycznych. Kryzys i skandale na królewskim dworze nie są jednak jedynymi przyczynami rozczarowania monarchią. „Monarchia jest kwestionowana z powodu coraz większych wpływów zwolenników niepodległości w regionach” – zwraca uwagę Preston w swej biografii Juana Carlosa. Rzeczywiście, najsilniejsza krytyka pod adresem króla płynie z Katalonii, która coraz głośniej mówi o oderwaniu się od Madrytu. Stąd też padł pierwszy publiczny apel o abdykację.” Zastąpić króla Juana Carlosa mógłby jego syn, książe Felipe. „Jest bardzo lubiany i – co ważniejsze – nie jest zamieszany w żadne skandale. Popiera go dziś 61 procent Hiszpanów.”


Gdzie biegną granice Wszechświata? [ks. Michał Heller]


Wszechświat ma również granice, które przebiegają przez każdą cząstkę elementarną, przez każde włókno jego historii. I one dotyczą nas bezpośrednio. Przebiegają w nas samych. Każdy człowiek ma swoje granice; ma je także Wszechświat. Nie są to granice niezależne: człowiek jest częścią Wszechświata, jego elementem, i w naturalny sposób granice Wszechświata są granicami człowieka. Ale granice te niespecjalnie nam dolegają. Nasze istnienie jest tak krótkie w porównaniu z istnieniem Wszechświata, że to, iż Wszechświat miał kiedyś początek i kiedyś sięgnie swego kresu, obchodzi nas z czysto intelektualnej ciekawości. Wszechświat ma jednak również granice, które nie rozciągają się gdzieś w odległych eonach czasu i przestrzeni, lecz przebiegają przez każdą cząstkę elementarną, przez każde włókno jego historii. I one dotyczą nas bezpośrednio – pisze w eseju pt. „Granice, które przebiegają wewnątrz” na łamach najnowszego numeru „Tygodnika Powszechnego” ks. Michał Heller, wybitny kosmolog i filozof, laureat Nagrody Templetona przyznawanej za pokonywanie barier między nauką a religią. – Jesteśmy elementem kosmosu. Elementem w sensie greckiej filozofii: pierwiastkiem, żywiołem, podstawowym składnikiem. Kosmos nas zrodził i kosmos nosimy w sobie. Granice kosmosu przebiegają w nas samych.


70 lat temu: Niemiecka gra Katyniem [Bartłomiej Noszczak]


Niemcy próbowali wykorzystać sowiecką zbrodnię w Katyniu dla swych celów. Polski rząd i podziemie musiały podjąć informacyjną kontrakcję, obawiając się, że niemieckie argumenty trafią na podatny grunt i osłabią opór Polaków wobec III Rzeszy. Zbiorowe mogiły polskich oficerów w Katyniu Niemcy wykryli w lutym 1943 r. – po czym przez prawie dwa miesiące przygotowywali operację, do której przywiązywali szczególną wagę i nadzieje. Wreszcie, 11 kwietnia 1943 r., na miejscu w lesie katyńskim zaprezentowali polskiej delegacji (specjalnie przez siebie wyselekcjonowanej) jednoznaczne dowody zbrodni, którą w 1940 r. popełniła NKWD. Tego samego dnia berlińska agencja informacyjna Transocean nadała pierwszy komunikat o odkryciu pod Smoleńskiem grobów, jak twierdzono, 10 tysięcy polskich oficerów. Tak zaczęła się dramatyczna rozgrywka polityczna, której skutki miały zaciążyć na sprawie polskiej wiosną 1943 roku. Główną rolę odegrali w niej z jednej strony Niemcy, a z drugiej polskie społeczeństwo – dla którego wiosną 1943 r. Katyń okazał się wstrząsem – oraz polski rząd i podziemie w okupowanym kraju; kolejne role grali: Stalin i zachodni alianci. Ukrywający się w Warszawie ekonomista Ludwik Landau notował, że niemieckie gazety zapełniały artykuły o Katyniu, akcentujące rzekomą rolę Żydów. „Trudno rzeczywiście wyobrazić sobie większy kontrast między propagandą a rzeczywistością” – tak Landau, świadek zagłady warszawskiego getta – atak na getto Niemcy zaczęli akurat w kilka dni po ujawnieniu Katynia, komentował obłudę prasy „gadzinowej”, która sowieckim okrucieństwom przeciwstawiała „niemiecki humanitaryzm”.


Dodatek „Muzyczny Festiwal w Łańcucie” [red. Dorota Kozińska, Andrzej Franaszek]


17 maja, rozpocznie się 52. Muzyczny Festiwal w Łańcucie. W dodatku specjalnym, przygotowanym po raz pierwszy we współpracy z organizatorami Festiwalu, prezentujemy między innymi:


– obszerny esej Piotra Deptucha o bohaterce opery Verdiego „Traviata” – kobiecie upadłej, zbłąkanej, a może po prostu walczącej o prawo wyboru („Walter Hass stwierdził, że »Traviata« nieodwołalnie obwieściła narodziny la belle époque, dokumentując »radość życia samounicestwiającej się sfery – bachanalia w jadowitych barwach, wspaniały blask żyrandoli i podniecenie szampanem«”);


– sylwetkę duetu fortepianowego sióstr Labeque oraz historię ich owocnego flirtu z popkulturą – pióra Agaty Kwiecińskiej („Ich dokonania są jednym z nielicznych dowodów, że flirt z muzyką rozrywkową nie musi oznaczać rezygnacji z poważnego traktowania tradycji klasycznej, z jakiej się wyrosło”);


– rozważania Doroty Kozińskiej o prawdziwych i rzekomych związkach „Carmina Burana” Orffa z ich średniowiecznym pierwowzorem („Orff dąży do archaizacji brzmienia, wybrane przezeń środki są jednak całkiem ahistoryczne”).


Dodatek „Bezpieczne finanse”, cz. 4 [red. Anna Mackiewicz]


– Polska jest krajem ludzi przedsiębiorczych, chcących pracować (i pracujących) na własną rękę i na własne ryzyko. Tak to przynajmniej wygląda, jeśli się zajrzy do statystyk GUS. 
– Nikt nie lubi podatków. Ale jeśli przestaniemy je płacić, zapanuje chaos. Przestaną działać sądy, policja, zabraknie na emerytury, szkoły, szpitale.
– Podatkowe vademecum: co to są podatki, jakie są i dlaczego takie wysokie?
Na zachętę. Żeby skłonić firmy do działalności badawczo-rozwojowej, w świecie stosuje się często zachęty podatkowe. W Polsce dotąd było z tym źle. Ale ma się to zmienić.


W dodatku:


Bazyl Lipszyc radzi, jak założyć firmę , „oprowadza” po polskim fiskusie i wskazuje, gdzie przedsiębiorcy mogą szukać wsparcia.


Ewa Wesołowska: Przedsiębiorco, kochaj podatki!


Krzysztof Sobczak pisze o zachętach podatkowych dla firm dbających o innowacje oraz o propozycji uproszczeń w kwestiach podatków dla mikrospółek.



W wydaniu nr 137, kwiecień 2013 również

  1. SZKODA ZDROWIA?

    Polacy piją więcej niż Rosjanie - 26.04
  2. WHISKY BIJE REKORDY

    Inwestowanie pod wpływem - 26.04
  3. AZEROWIE VERSUS GAZPROM

    Klucz do bezpieczeństwa energetycznego UE - 22.04
  4. GALERIA SCHODY

    Musisz zobaczyć tę kobietę - 18.04
  5. 10 LAT GOLDEN ROSE W POLSCE

    Markowe kosmetyki za dobrą cenę - 18.04
  6. BLADY BLASK ZŁOTA

    Co naprawdę się stało? - 18.04
  7. 22 LATA GIEŁDY PAPIERÓW WARTOŚCIOWYCH

    Na parkiecie 876 spółek - 16.04
  8. WRÓŻENIE Z ROPY NAFTOWEJ

    Amerykanie wyprzedzą Saudyjczyków - 11.04
  9. EFEKTY USTAWY REFUNDACYJNEJ

    Spadek sprzedaży, marży, redukcje zatrudnienia - 11.04
  10. ŻELAZNA DAMA 1925 - 2013

    "Ważne będą dopiero dni następne..." - 9.04
  11. DECYDENT RADZI KUPIĆ

    "Tygodnik Powszechny" nr 17-18
  12. TRWA HOSSA NA RYNKU SZTUKI

    Spektakularne inwestycje nie u nas - 10.04
  13. THATCHER, KALISZ I INNI

    Drzwi zamknięte, a nawet zatrzaśnięte - 8.04
  14. PROFESOR ZBIGNIEW PEŁCZYŃSKI

    W Oksfordzie i w Warszawie życie z pasją - 9.04
  15. EMERYTURY POD PALMAMI

    Kto, jak i ile wypłaci? - 8.04
  16. I CO TERAZ?

    Przemalować! - 19.04
  17. WYCZULONYM UCHEM

    Lapsusy-psikusy - 4.04
  18. ŚNIADANIE W IMR

    Wiosna z Duchem Bielucha - 3.04
  19. AMERYKAŃSKIE NIERUCHOMOŚCI

    Nowe nadzieje - 3.04
  20. LEKTURY DECYDENTA

    Rushdie recenzuje - 15.04
  21. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Rzymskie pasje Hanny Suchockiej - 22.04
  22. NAZWA POTOCZNA

    Jak chronić sukces marki? - 2.04
  23. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Wtorek, 30.04 – Onanizm
  24. SZTUKA MANIPULACJI

    Wymówki i wybiegi - 3.04
  25. SIŁA POLITYKI

    Jak Macedoński - 30.04
  26. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Niestabilność i niepewność - 21.04