SZTUKA MANIPULACJI
Koniunktura dla podstępnych
Manipulacja nie jest potrzebna tam, gdzie panuje harmonia, wzajemne zrozumienie, wzajemna życzliwość, lojalność i zaufanie - pisze Mirosław Karwat. więcej...
Manipulacja nie jest potrzebna tam, gdzie panuje harmonia, wzajemne zrozumienie, wzajemna życzliwość, lojalność i zaufanie – pisze Mirosław Karwat.
MIROSŁAW KARWAT
Manipulacja to oddziaływanie na innych podstępem, tak aby realizowali nasze zamiary, a nie swoje, wbrew własnym intencjom i przewidywaniom, pozostając w błogiej nieświadomości, komu pomagają i służą, a komu szkodzą (sobie nieomal na pewno) lub też świadomie wprawdzie, ale mimo woli i wbrew sobie ulegając naszym podszeptom, intrygom czy bezczelności, która ma wytrącić ich z równowagi i skłonić do głupstwa.
Manipulant nie zawsze steruje innymi z ukrycia lub w przebraniu. Natomiast zawsze oddziałuje na nich poza ich kontrolą lub pod kontrolą formalną jedynie i pozorną.
Kiedy ktoś zachęca nas kijem lub marchewką, to z grubsza wiemy, o co chodzi, czego się od nas wymaga i jaka jest nasza swoboda manewru. Wiemy, co nam wolno, a czego nie wolno, ile nas może kosztować odmowa czy odstępstwo. W manipulacji natomiast sama sytuacja działania, układ sił, rachunek szans, ryzyka i kosztów – wszystko to staje się zagadką. Rywale osiągają swój cel dzięki naszej dezorientacji lub w rezultacie udanej dywersji, kiedy uda im się zakłócić nasze funkcjonowanie, skłócić nas z sojusznikami czy współtowarzyszami.
Kiedy w naszym oddziaływaniu na innych manipulacja jest możliwa i wydaje się, lub jest, potrzebna? Kiedy aż korci, żeby sięgnąć do podstępu i gry pozorów?
Manipulacja nie jest potrzebna tam, gdzie panuje harmonia, wzajemne zrozumienie, wzajemna życzliwość, lojalność i zaufanie. To nie znaczy, żę wtedy panuje sielanka, tj. wyłączność perswazji. Wbrew pozorom, do manipulacji nieraz ucieka się również partner lub opiekun spolegliwy, np. nauczyciel wywołujący prowokacją lub podstępem zainteresowanie uczniów i przezwyciężający jakimś pretekstem ich lenistwo, artysta wytrącający publiczność z uśpienia i zobojętnienia skandalem lub happeningiem, małżonka bodźcująca swego samca znów zmęczonego. Manipulacja staje się „niezbędna” przekształca się w manipulatorski (makiawelistyczny) styl życia i działania tam, gdzie atmosfera jest gęsta, zawiesista – tzn. wtedy, gdy rywalizacji i konfliktom, a więc i zwykłej złośliwości i zawziętości, towarzyszy obłuda, trucizna sączona jest w lukrze.
Podłożem tego jest zwykle tylko ograniczona (ramowa) zbieżność interesów (łączy nas tylko „wspólny dach”), a zwłaszcza zasadnicza rozbieżność lub sprzeczność interesów. Często wynika to z obiektywnych realiów: dwie strony (lub więcej) zgłaszają roszczenia do takich czy innych dóbr, które są lub przynajmniej wydają im się niepodzielne. Co to znaczy „niepodzielne”? To znaczy, że mogą być wykorzystywane albo w całości, albo w ogóle; że mogą przypaść albo mnie – i tylko mnie, albo tobie, i tylko tobie. Jeśli ja to uzyskam, to tym samym ty to stracisz lub tego nie zdobędziesz. Taką relację szans nazywa się dziś grą o sumie zerowej, a nieprzezwyciężalną sprzeczność interesów i dążeń (kto kogo, albo my, albo oni) – antagonizmem.
Jeśli takiej walce o byt towarzyszy darwinistyczne wręcz pojmowanie rozgrywki (już nie kryterium kto kogo wyłączy z gry, ale kto kogo zje), namiętności sięgają zenitu, aż do ideologicznie zracjonalizowanej nienawiści, to wtedy, oczywiście, na manipulacyjne pieszczoty nikt nie już czasu ani ochoty, spór o dobra i racje rozstrzygany jest nagą przemocą, jak to się dzieje w wojnie czy w napadzie zbójeckim. Ale nie zawsze walka o dobra niepodzielne przybiera taki ostateczny charakter. Czasem zadawalamy się pozbawieniem przeciwnika „naszych” dóbr, i to zadawala naszą zachłanność i krwiożerczość, do pełni szczęścia nie jest nam potrzebne pozbawienie go prawa do istnienia. Jednak tak czy inaczej różnica interesów i dążeń postrzegana jest jako coś więcej niż różnica, jako przeciwieństwo, z którym się sami utożsamiamy. Wpływa to na naszą zdolność do współistnienia i gotowości do współdziałania. Potrzeba współżycia, wzajemnego przystosowania i porozumienia zostaje przesłonięta przez potrzebę przechytrzenia rywala i dowiedzenia własnej wyższości.
Możliwy jest również nieantagonistyczny i niebiegunowy układ sprzeczności interesów.
Nie musi być tak, że we wszystkich sytuacjach i sprawach nasze potrzeby i możliwości ich zaspokojenia, nasze roszczenia i poglądy wykluczają się. Będąc rywalami lub nawet przeciwnikami na jednym polu, możemy pozostawać partnerami i sprzymierzeńcami na innym; może nas – współzawodniczących – silnie łączyć jakiś inny wspólny interes lub jakieś dobro nadrzędne (np. wymogi równowagi, racja stanu), wspólnie wyznawane i wzajemnie respektowane zasady (jeśli nie te ideowe, to przynajmniej zgodnie uznane reguły gry). Wtedy rozstrzyganie sporów i wyścig do dóbr deficytowych nie przybiera postaci walki, ale raczej kształt współzawodnictwa. We współzawodnictwie, inaczej niż w walce, warunkiem naszego sukcesu nie jest osłabienie drugiej strony, zaszkodzenie jej (choćby w sposób zgodny z kodeksem rycerskim), lecz jedynie wyprzedzenie jej, ubiegnięcie w staraniach, osiągnięcie własnej korzyści dzięki własnej większej sprawności, a nie większej cudzej szkodzie.
Ładnie, ale dlaczego w takim razie nawet „szlachetne współzawodnictwo” może stać się nieczyste?
Jeśli atmosfera jest wprawdzie dobra, intencje początkowe nie są zatrute jadem oszustwa i perfidii, ale jednocześnie brakuje kontroli społecznej nad kolejnymi rundami rywalizacji dwóch czy kilku stron będących częściami większej całości; jeśli brak mechanizmu harmonizacji interesów ( uzgodnienia, selekcji, ustalania priorytetów i granic nieprzekraczalnych) lub też mechanizm ten szwankuje, stronom nie brak wprawdzie słownictwa dobrej woli, ale brak gotowości do rezygnacji z wygód partykularnych, a sędzia jest nieobecny lub nieprzytomny, to wtedy możemy być pewni, że rozpocznie się licytacja osobliwą pomysłowością.
Mirosław Karwat
autor książki
„Sztuka manipulacji politycznej”
DECYZJE I ETYKA
Onkologia korupcji
Korupcja niszczy tkanki rozwoju społecznego podobnie jak rak toczy tkanki żywego organizmu biologicznego. Ta społeczna patologia jest w rzeczywistości niezmiernie złożonym problemem - pisze prof. Wojciech Gasparski. więcej...