Deszczowe rozważania
Wakacje. Wokół, niczym głodne tygrysy, czają się na mnie atrakcje. Nowe miejsce, nowe możliwości. Ale ja jestem zmęczony. Chcę odpocząć. Po to tu przyjechałem – pisze Alojzy Topol.
Wakacje. Wokół, niczym głodne tygrysy, czają się na mnie atrakcje. Nowe miejsce, nowe możliwości. Ale ja jestem zmęczony. Chcę odpocząć. Po to tu przyjechałem – pisze Alojzy Topol.
W sukurs przychodzi pogoda. Poranek na letnisku obudził mnie równym bębnieniem deszczu o dach. Wyszedłem na ganek.
Wokół polana, dalej las. Przymglony, rozmyty, tuman jakiś i mgły się po nim snują. Wiadomo – las deszczowy. Jak to nad Bugo-Narwią.
Tygrysy, najwyraźniej nieprzepadające za deszczem, jakoś się w tym tumanie mglistym rozmyły i przestały na mnie ryczeć. Rower i wędki stoją po daszkiem, dobrze im, nie mokną, postoją jeszcze, deszcz dał im wolne od wyzwań.
Mnie również. To już nie jest, niepozbawione wyrzutów sumienia „nie chce mi się”. To jest deszczowe „nie da się”, a to zupełnie inna jakość, inny wymiar „nicnierobienia”.
Uniewinniony przez deszcz piję kawę, ale może być też herbata, co kto lubi. Do tego papieros albo cygaretka, co kto uważa za zdrowsze, ale można też w ogóle nie palić, proszę bardzo, nie upieram się, jestem tolerancyjny.
Człowiek tolerancyjny lepiej wypoczywa, bo mniej rzeczy go irytuje. Mniej go irytuje w sobie samym, mniej go irytuje w innych. Wie, że nie trzeba się spierać, czy pakujemy na letnisko miód spadziowy, czy lipowy. Co kto lubi. Nie wieziemy tego na własnych plecach, zmieści się i taki, i taki, bierzemy oba.
Zaciągam się papierosem lub cygaretką, niechaj pozostanie to nieodkrytym detalem tej opowieści. Sączę kawę na ganku, wsłuchuję się w bębnienie deszczu, w niezwyczajną ciszę lasu gęstniejącą na skraju polany.
Leniwie prowadzę felieton, wiedząc, że Ty Czytelniczko, i Ty, Czytelniku, również potrzebujecie odpoczynku, oddechu, papierosa lub cygaretki. Odpocznijcie zatem, zostawiam Was na tym ganku, a sam na chwilę cofnę się do chatki, bo jednak nie umiem tak po prostu siedzieć i nic nie robić.
Z pewnością mi wybaczycie, bo, po pierwsze, jesteście wszak tolerancyjni dla ludzkich słabości, a po drugie, kiedy tak rozmawiamy, zdążyliście już mnie trochę polubić, prawda? I to mimo tych papierosów lub cygaretki.
Zaraz wrócę z przyborami i dołączę do Was.
Deszczowy poranek na ganku to znakomity moment na wyczyszczenie dubeltówki.
Jak się przejaśni, będzie polowanie na szpaki.
Komuś jeszcze kawki?
ALOJZY TOPOL