1 sierpień 2023
"Szklane domy"
Hongkong – ponad 1110 km2, a we wtorek – 1 sierpnia 2023 roku na tym obszarze żyło ponad 7 492 040 ludzi, to 7135 osób na km2, ale odliczając góry i wyspy nienadające się do zamieszkania, to 20-40 tysięcy ludzi na 1 km2 – pisze Elżbieta Potocka.
Jak taką liczbę ludności zmieścić na powierzchni, której nie da się rozciągnąć? Jak zapewnić wszystkim godziwe warunki życia? Mieszkania? W Hongkongu to bardzo trudne, choć każda władza próbuje ten problem rozwiązać.
Tu od lat buduje się komunalne osiedla mieszkaniowe, czyli czynszówki. Jest ich obecnie 235 i prawie połowa (3,2 mln) mieszkańców obszaru w nich mieszka. Czynsze są znacznie niższe niż w mieszkaniach prywatnych, a wielu mieszkańców dostaje dotacje mieszkaniowe.
Na mieszkanie komunalne w Hongkongu trzeba jednak czekać – średnio 5-6 lat, a lista osób oczekujących od lat nie maleje. Aktualnie liczy prawie 150 tysięcy. Jednak na listę trafić może tylko osoba, która jest stałym mieszkańcem obszaru, czyli mieszka tu ponad 7 lat i ma określone, regularne dochody. Tysiące nigdy się na nią nie dostaną, a spać gdzieś muszą. W zasadzie nie ma ich na ławkach, jak w wielu miastach świata. Władze dbają o to, by bezdomni nie zaburzali obrazu miasta czystego i bogatego.
Mieszkania komunalne. Wiele z nich ma tylko 8,8 m kw. Fot. EP
Pierwsze tanie mieszkania zaczęły budować władze kolonialne w początkach 1954 roku, po pożarze slumsów na Półwyspie Koulun, w okolicach wzgórz Shek Kip Mei. Wegetowali w nich imigranci z Chin kontynentalnych. 24 grudnia 1953 roku wybuchł tam pożar i zostawił bez dachu nad głową 53 tysiące ludzi. Wtedy szybko powstało 29 bloków mieszkalnych.

Każde piętro otaczały korytarze i tam często gotowano posiłki. Czasami w nocy na korytarz wystawiano dodatkowe posłanie do spania; https://www.housingauthority.gov.hk/images/pub/1954.jpg
Były to jednostki mieszkalne, w których na osobę dorosłą miało przypadać 2,2 m² powierzchni, a na dziecko poniżej 12 roku życia – połowa. Miały to być mieszkania przejściowe, ale dla wielu były jedyne. W praktyce – w mieszkaniach, które miały do 28 m² mieszkały dwie lub trzy rodziny, czasem na jednym łóżku spało kilka osób. Domy miały siedem lub osiem pięter, bez windy. Na każdym piętrze znajdowała się jedna wspólna ubikacja, łazienka i kuchnia. W mieszkaniach nie było szyb, a jedynie okiennice. Czynsz za mieszkanie wynosił dwa dolary. Byli mieszkańcy tamtych bloków wspominają:
„Na każdym piętrze była tylko jedna toaleta i jedna kabina prysznicowa. Nie było drzwi ani zasłon, a mężczyźni często podglądali kobiety korzystające z toalety. Toalety były tak brudne, że zamiast tego ludzie załatwiali swoje sprawy pod prysznicami. Nikt nie zadał sobie trudu, żeby to posprzątać”.

North Point Estate – osiedle przypominające „prawdziwy dom”; https://www.housingauthority.gov.hk/images/pub/1957.jpg
Nie wszystkie osiedla były tak złe. W 1957 roku rząd oddał do użytku osiedle North Point Estate. Było to siedem 11-piętrowych bloków, z windą, w których znajdowało się 1956 mieszkań. North Point Estate miało być prawdziwym domem. Każde mieszkanie miało własną łazienkę, kuchnię i balkon.

Inna czynszówka. Jedno okno – jedna rodzina. Fot. EP
Mieszkań komunalnych zawsze było za mało, a mieszkańców Hongkongu ciągle przybywało. Posiadacze (lub użytkownicy) zaczęli dzielić (nielegalnie) powierzchnię mieszkalną na wiele oddzielnych jednostek, w których może mieszkać więcej osób. Takie podzielone mieszkanie wygląda jak wagon kolejowy z przedziałami po obu stronach.
Ta podzielona przestrzeń – dziewięćdziesiąt cm na sto osiemdziesiąt cm, czasami mniej – jest jak trumna, za którą trzeba zapłacić 2400 HKD (310 USD) miesięcznie. Mieszkają tam głównie ludzie starzy, z niewielką lub żadną emeryturą, biedni, którzy zarabiają mniej niż 4000 HKD miesięcznie, narkomani, osoby z chorobami psychicznymi. Czasem też czteroosobowe rodziny, czekające na przydział mieszkania socjalnego. Według oficjalnych danych z 2021 roku tak mieszkało około 215 700 osób, czyli około 3 procent populacji.

http://www.treehugger.com/urban–design/hong–kong–cubicle–public–housing–crisis.html;
Domy z dzieloną przestrzenią. W centrum Hongkongu. Fot. EP
W pejzażu Hongkongu są też klatki do spania. Klatki zaczęły pojawiać się po raz pierwszy w latach 40. i 50. XX wieku, gdy tysiące Chińczyków z kontynentu uciekało przed wojną domową. Miejscowi zobaczyli interes w tworzeniu miejsc do spania dla osób o niskich dochodach. Wstawiali do swoich małych mieszkań żelazne piętrowe konstrukcje, które służyły jako łóżka piętrowe. Grodzili je siatkami, w ten sposób powstawały klatki, jak dla zwierząt.

Mieszkanie dzielone na klatki https://www.scmp.com/news/hong-kong/education-community/article/2022430/theyre-just-us-exhibition-shines-light-hong-kongs
W takiej klatce o rozmiarach 0,90 x 1,80 m mieści się tylko materac do spania i cały dobytek „właściciela”. W takim lokum łazienka jest wspólna i nie ma kuchni. Wszędzie jest brudno. Całość urąga człowiekowi. Takie klatki to dochodowy interes, a do tego legalny. Wystarczy się tylko zarejestrować w odpowiednim urzędzie. Za każdą klatkę trzeba zapłacić od 1000 do 1300 HKD. To często połowa i tak niskich dochodów użytkownika klatki. W takich klatkach mieszka ponad 100 tysięcy robotników. Czasami na dwudziestu metrach kwadratowych „żyje” 21 mężczyzn.
Tragedia tych ludzi polega a tym, że nie mają dokąd uciec.
ELŻBIETA POTOCKA
Więcej: http://zolimacitymag.com/the-vertical-city-part-ii-why-half-of-hong-kong-lives-in-public-housing/

Piękne, bogate, czyste i kolorowe… Fot. EP