02/07/2012
Chwilo! Trwaj! - 2.07
Przetoczyła się już nad Polską medialna burza w postaci Euro 2012. Burza, jak burza. Z natury rzeczy każda niesie błysk i grzmot jako wyładowanie atmosferyczne i nie bez przyczyny doszukuję się analogii pomiędzy powyższymi.
Nie byłam, rzecz jasna, przeciwniczką imprezy sportowej na tak wielką skalę, bo poza klęską naszej drużyny przyniosła ona sporo korzyści organizatorom – Polsce i Ukrainie. W końcu mamy kilka nowych dróg, przepiękne nowe stadiony, zarobiła gastronomia, hotelarstwo, transport i sklepy z biało-czerwonymi akcesoriami.
Ten wyjatkowo wyrazisty korowód w barwach narodowych napawał mnie dumą, bo umieliśmy pokazać Polskę jako kraj zorganizowany, tolerancyjny (poza drobnymi ekscesami pijanych nacjonalistów), kraj piękny, gościnny i wcale nie taki odległy mentalnie od innych na naszym kontynencie. Nasz ogólnonarodowy amok piłkarski udzielił się niemal wszystkim: od małych dzieci przybranych w biel i czerwień, przez młodzież w koszulkach z orłem, po starszych i zupełnie wiekowych kibiców.
Europa zobaczyła Polskę w innym, nieznanym dotąd wymiarze, a takową widziałam i ja -otwartą, europejską i wesołą, nawet pomimo smuty po meczu ostatniej szansy naszej reprezentacji.
Narodowy i europejski festiwal sportu udzielił się także sferom rządowym. Jak miło było popatrzeć na telewizyjny pokaz solidarności, na którym zebrany na specjalnym posiedzeniu rząd RP, skandował „Polska! Biało-czerwoni!”. Jak miło. Chciałoby się powiedzieć: Chwilo! Trwaj!
Wszystkie miasta były obwieszone plakatami „Jesteśmy Jedną Drużyną”. W Sejmie panował spokój, ze szklanego ekranu nie sączył się jad. Kaczynski nie opluwał Tuska, a Tusk nie dokopał Kaczyńskiemu. Jak miło było!
Wszyscy rządowi smutni krzykacze – Gowiny, Ziobry i inni – trawili sukces organizacyjny naszego kraju. A naród? Jak naród – bawił się w domach, strefach kibica, na stadionach. „Panem et circenses!” – wznosiło okrzyk rzymskie pospólstwo, domagając się pożywienia i rozrywek. „Igrzysk i chleba!”
Właśnie mieliśmy igrzyska, a o chleb postarajmy się sami, a ONI? Pewnie już wytaczają wojenne ciężkie działa, mocno zakurzone podczas Euro 2012. Kto komu pierwszy przywali? Lada dzień media poinformują nas o tym, bo w Polsce dobre wieści – to złe wieści.
A może dzień rozpoczęcia Euro ogłosić jakimś kolejnym świętem narodowym? Może, Dzień Bez Narzekania? Może Dzień Medytacji? Kochamy przecież takie okazje, przynajmniej jest odświętny SPOKÓJ, nie ma burzy. Chcemy igrzysk! Chcemy igrzysk!
Barbara Gałczyńska
ANGLIK IN POLAND
Lordowski cider - 23.07
Cudzoziemscy producenci alkoholi zachodzą w głowę. Jak to jest, że Polska jabłkami rosnąca nie ma własnego cydru. więcej...