01/07/2012
Wsystko w koszty ! ! ! - 6.07
Od jakiegoś czasu jest jakoś nijako… Wieje beznadzieją i to z coraz liczniejszych kątów… Słowem – nie jest za ciekawie. Nie jest za ciekawie w światowej gospodarce – pisze Marek J. Zalewski.
Nie jest też za ciekawie w gospodarce jeszcze tak niedawnej „zielonej wyspy”, czyli mojej ukochanej Bolandy! Ministrowie Tuska, a i on sam patrzą coraz bardziej bezradnie w statystyki i coraz mniej rozumieją, o ile w ogóle kiedykolwiek cokolwiek rozumieli z gospodarczej materii…
Nie ma co się oszukiwać! Gospodarka klapnęła i to na dłużej. Teraz jest pole do popisu (proszę nie odnosić tylko tego niewinnego rzeczownika do tego, co Polsce groziło po wyborach 2007 roku) dla rządowej gromady mądrali, ministrów, ich gabinetów politycznych, ich naindyczonych doradców… A także dla niezależnych ekspertów, publicystów, profesorów… Panie i Panowie! Do roboty! Ludzkość czeka na wasze przemyślenia i decyzje!!! Panie premierze, już po EURO! Kopana nie załatwiła sprawy. Nasze kukułcze orły nie wzbiły się, „ponad poziomy nie wyleciały”. I bardzo dobrze! Choć – kompletnie się nie znając na piłce nożnej, której nie cierpię, jak zsiadłego mleka – uległem tym bredniom o „drużynie, którą stać…”, która właściwie nie powinna grać w grupie eliminacyjnej, bo wyjście z niej było przecież formalnością i uwierzyłem, że nawet finał turnieju to dla naszych za mało… No, ale chłopcy nie zawiedli i zabrali dywan, pod który można by było wiele zamieść. Ale nie znaczy to, że miotłę można odstawić! O nie! Trzeba ją chwycić mocniej i wziąć się za odkurzanie gospodarki…
Ponieważ nie bardzo wierzę i liczę na potencjał drzemiący (i to dosłownie) w rejonie Alej Ujazdowskich i Wiejskiej, przedstawiam autorska propozycję „ruszenia z posad bryły” naszej gospodarki… Wygląda na to, że jedyny potencjał, jakim dysponujemy, jesteśmy my sami, obywatele RP. Tylko my możemy dać dodatkowy impuls naszej gospodarce i podlać więdnącą „zieleń” naszej „wyspy”… I to w bardzo prosty sposób!
Należy rozruszać popyt! Jak to zrobić? Bardzo prosto! Uchwalić nową ustawę o podatku dochodowym, a w niej przyznać kategorię KOSZTÓW UZYSKANIA PRZYCHODÓW KAŻDEMU OBYWATELOWI UZYSKUJĄCEMU WYNAGRODZENIE ZA PRACĘ. Niech każdy, kto zarabia ma prawo wszystko, co kupi, odliczyć w całości od kwoty przychodu. Kupi garnki, w koszty. Pójdzie do fryzjera, w koszty. Kupi cebulę i musztardę, w koszty. Pójdzie do kina, czy pojedzie do kuzyna, mieszkającego w Kuzybzdowie, bilety w koszty… Zamówi taksówkę lub hydraulik naprawi mu cieknący kran, rachunki w koszty. Wszystko w koszty!!! Że może nie zapłacić podatku dochodowego? I bardzo dobrze! Ktoś na końcu łańcuszka podatkowego podatek zapłaci. A że nie będzie to Kowalski, czy niżej podpisany? A nic to nie powinno interesować ministra finansów. Dla niego powinno być ważne, czy w kasie ma wystarczającą kwotę na finansowanie działalności państwa, czy nie!
A korzyści? Rozliczne!!! PO PIERWSZE – konsumpcja rusza z kopyta, bo to się obywatelowi OPŁACA. Rusza do sklepu, zamawia fachowca do wbicia gwoździa, idzie do pralni i do krawca, bo mu się to OPŁACA. Ergo – rośnie kwota z tytułu VAT. PO DRUGIE – państwu się to OPŁACA, bo rusza gospodarka. Bo niemal z dnia na dzień ZNIKA SZARA STREFA. Bo Kowalskiemu czy niżej podpisanemu NIE opłaca się ani pracować na czarno, ani kupować cokolwiek pokątnie! Bo obaj z Kowalskim bierzemy rachunki i chowamy do szuflady na wypadek kontroli skarbówki. I to PO TRZECIE – łatwość kontroli. US wie, ile każdy zarobił, bo każdy płacący wynagrodzenie taką informację skarbówce przekazuje. A wtedy deklaracje obywatela i jego rozliczenie, wyrywkowo – jak i dziś – skarbówka sprawdzi z łatwością. PO CZWARTE, a nie ostatnie przecież – z dnia na dzień przybywa podmiotów gospodarczych, a więc rośnie liczba płatników VAT, bo p. Kasia poprasuje koszule panu Kowalskiemu i wystawi mu rachunek, bo p. Kowalski będzie mógł tę kwotę pisać jako koszt uzyskania przychodu. Jest jeszcze i PO PIĄTE i PO SZÓSTE, i PO… Ale nie o to chodzi, aby wszystkie pożytki z tego płynące tu wyliczać. Chodzi o nowy, silny bodziec dla gospodarki.
I CO TERAZ? Wszystko w koszty! Oto moje hasło w walce kryzysem. Że bałamutne? A niby dlaczego? Że nierealne? A, to już inna sprawa. Żeby brać się za reformy, a tych dzisiaj wymaga od rządzących sytuacja, trzeba mieć wizję i odwagę do jej realizacji. Trzeba też woli i rozumu. Nie można snuć się po gabinetach i korytarzach tej czy innej Kancelarii lub Sejmu z wyrazem twarzy, który mówi, że rozum został w zamrażalniku domowej lodówki.
Marek J. Zalewski
ANGLIK IN POLAND
Lordowski cider - 23.07
Cudzoziemscy producenci alkoholi zachodzą w głowę. Jak to jest, że Polska jabłkami rosnąca nie ma własnego cydru. więcej...