25 GRUDNIA
Nasza tradycja
Jezus Malusieńki, leży wśród stajenki. Płacze z zimna nie dała Mu Matula sukienki… więcej...
Nie chwalę się tym na prawo i lewo, ale mam taką kotlinkę, na odludziu zupełnie położoną, w niej zaprzyjaźnionych od lat gospodarzy i przynależny pokoik na poddaszu, gdzie już wracam trochę jak do siebie – pisze Alojzy Topol.
Oprócz właścicieli i otaczającej ich siedlisko przyrody miejsce to ma jedną, niezwykłą w naszych czasach zaletę: brak zasięgu. Nie działa komórka, Internet ukradli Niemcy, uciekając w 1945 roku. Jako tako odbiera tu radio no i jest TVP1, ale nie ma chętnych do oglądania.
Dla skołatanej miejskiej duszy to raj. Na poddaszu wdycham znajomy zapach boazerii, wyjmuję zestaw przetrwania – dwa kilo książek, czytnik e-booków na wypadek awarii prądu, aparat z zestawem obiektywów, termofor, galaretki w czekoladzie, no i najważniejsze – przepustka do tegoż raju, czyli trzy butelki gruzińskiej czaczy, którą mój gospodarz, chyba z racji niedostępności w lokalnych monopolach, wielce sobie upodobał.
Pojechałem na tydzień. Niebo ołowiane, deszcze niespokojne, spadki ciśnienia jak na stacji orbitalnej Mir – w mieście nie do przeżycia. Tutaj natomiast, w gwarnej kuchni, z futrzastym wyżłem u stóp, wśród ciepłych ludzi i zimnych napoi, podczas długich opowieści i krótkich dni życie płynęło przyjemnie, wartko i bezproblemowo, w żwawym rytmie „cza-cza-cza” zmierzając ku majaczącej hen na horyzoncie wiośnie.
Co się po lesie nie nałaziłem, com się samogonu z panem Lesławem nie napił, półgęsków i podgrzybków nie najadł, to moje. Co się powietrza czystego nie nawdychałem, że aż ból głowy co rano od tego przetlenienia chwytał i do południa trzymał, co się w bani nie napociłem, co płynów potem chwacko nie nauzupełniałem – na oddzielną opowieść by starczyło. A i polowanie się udało: zdjęć zwierzom wszelakim w gęstwie leśnej czającym się narobiłem mnóstwo, bo jakby same mi się w tym roku pod obiektyw pchały, mimo że pogoda pod psem i o światło dobre do strzału niełatwo było.
No i przegapiłem – a pan premier trzy razy w międzyczasie dzwonił i ministra kultury osobiście mojej skromnej osobie proponował, na automatyczną sekretarkę nagrywawszy.
ALOJZY TOPOL
UKRAINA
Polityczne Boże Narodzenie
Już kolejny raz te święta odbywały się w czasie wojny. I kolejny raz były inne niż wszystkie w przeszłości. Towarzyszyła im śmierć bliskich… więcej...