Established 1999

TOWARZYSTWO EGIDA

28 luty 2008

Misja kabaretu

W pewnym sensie, w pewnych czasach, czy w pewnych wątkach kabaret może być działalnością misyjną. Kiedy dla publiczności staje się ważne, że słyszy słowa, których nigdzie indziej nie znajduje, a które współgrają ze społecznym myśleniem, wyobraźnią, marzeniami. To jest bardzo skomplikowane. Są przedstawienia kabaretowe, które są po prostu zabawą, a są takie, z których ludzie wychodzą zapamiętując na całe życie pewne sformułowania, refreny i potem wracają do nich przez wiele lat. Dobry kabaret jest pewną kompozycją artystyczną i ludzie przychodzą, żeby się bawić z artystami, a nie słuchać wykładu politycznego. Gdybyśmy robili kabaret o polityce, to byśmy zwariowali z nudów. Mówimy o społeczeństwie, jego wariactwach, głupocie, manierach, obyczajach – mówi Pan Janek.


Z JANEM PIETRZAKIEM,



twórcą kabaretu „Pod Egidą”,



rozmawia Damian A. Zaczek



Panie Janku, czy w Polsce śmieszniej było za komuny, czy jest dzisiaj?
Pytanie jest spóźnione o 15 lat. Jak w 1989-1990 przewalał się komunizm, to dziennikarze przez dwa lata każdy wywiad zaczynali, tak jak pan dzisiaj. Jest pan z tym pytaniem mocno spóźniony. Powiem więc panu, że śmiesznie jest zawsze i nie zależy to od żadnego ustroju. Śmiech jest psychologiczną potrzebą ludzi, niezbędnym wyposażeniem człowieka funkcjonującym w każdych czasach. Więc pytanie, przepraszam pana, nie jest specjalnie przemądrzałe.



Jakim krajem jest dziś Polska? Śmiesznym, tragicznym, absurdalnym?
Wszystkiego po trochu. Rzeczywistość społeczna 38-milionowego narodu jest bardzo skomplikowana. To jest kłębowisko różnych nastrojów, napięć, oczekiwań, pomieszanych hierarchii, przewalonych różnych wartości. Jednym słowem – wszystko tutaj występuje. Trudno więc w paru słowach, epitetach, określić jakość narodu. Natomiast, z całą pewnością, czasy nie są stabilne, gdyż zmiany ustrojowej nie da się szybko przeprowadzić. Przez ostatnie lata jesteśmy świadkami wielkiej przemiany, głównie sekretarzy komitetów partyjnych w kapitalistów, ale doświadczamy także innych przemian: awansu cywilizacyjnego, europejskich aspiracji. Jest mnóstwo takich wątków, które można rozpatrywać z punktu widzenia jakichś napięć, grozy i dramatów, ale również z humorystycznego punktu widzenia. Te wszystkie procesy, postawy i pomysły, jakie w Polsce występują, są w jakimś stopniu bardzo śmieszne. I zawsze ludzie wrzuceni w sytuacje, w których czują się niepewnie, ludzie na rozdrożu, ludzie wybierający nowe opcje życiowe, czy społeczeństwa tworzące nieznane wcześniej rzeczy, podejmują decyzje nie tylko mądre, sensowne, ale również głupie, idiotyczne i w sumie śmieszne. Tak więc, na brak tematów do kabaretu nie narzekam. Powiedziałbym nawet, że mam ich nadmiar.



Publiczność ma Pan dzisiaj inną?
Publiczność jest taka sama – szuka dowcipu. Ja mam publiczność, która wie, do kogo przychodzi. Moja firma nie jest anonimowa. Przychodzi pewien krąg ludzi, którzy są zainteresowani tym, co ja i moi koledzy, mamy do powiedzenia. Szukają żartu, dowcipu w sytuacjach ponurych, trudnych, takich, w których się zgrzyta zębami patrząc w telewizor, a w kabarecie trzeba to odreagować na wesoło.



Dzisiaj łatwiej o dowcip?
Zawsze jest łatwo. Przynajmniej mnie i moim kolegom, bo jesteśmy do tego przygotowani zawodowo, intelektualnie. A innym wesołkom jest bardzo trudno. I ci, którym trudno jest dowcipkować z bieżącej sytuacji występują w telewizji. My, w kabarecie, mamy pewną łatwość, bo ja i moi koledzy lubimy żartować, a publiczność chce naszych żartów słuchać. Ją interesuje nasz punkt widzenia, nasza przewrotność, nasze zwischenrufy, zabawne kalambury – no po prostu komentowanie życia na wesoło. Jest to pewna umiejętność rzemieślnicza. Do tego, aby być wyrazistym, trzeba mieć postawę i poglądy. Żartować trzeba zgodnie ze swoim sumieniem. Publiczność wyczuwa, czy to co mówią komedianci jest uczciwe, czy jest koniunkturalną błazenadą.



Jakim jesteśmy narodem? Ponurym?
Polacy są bardzo wesołym narodem. Co tydzień widzę ludzi roześmianych, którzy jeszcze w dodatku płacą za bilety po 50 złotych, więc obraziłbym Pana Boga, gdybym powiedział, że są ponurzy. Ponurzy są, proszę pana, w sądzie, w Sejmie, w telewizorach. Tam są ludzie ponurzy pilnujący, żeby żaden żart nie przedostał się przez szczelne sito cenzury, bo żarty są w Polsce cenzurowane bardzo silnie. Żartów boją się media, czyli te instytucje, które tworzą pewną aurę życia publicznego.



Jak to? Żarty są cenzurowane?
Tak. Słyszał pan w telewizji jakiś żart o Kwaśniewskim, Millerze? No nie, nigdy. Nie ma takiej możliwości. A w innych krajach wolnego świata żartuje się z polityków. Robi się film np. o prezydencie Bushu, w którym się go wyszydza. Ten film dostaje nagrodę na wielkim festiwalu. W Polsce jest nie do pomyślenia nie tylko film, ale nawet uczciwy program o jakimś bonzie partyjnym czy państwowym. Cenzura jest silniejsza niż w peerelu. Z drugiej strony, ta ochrona przed żartem bardzo mi pochlebia, bo pokazuje, jaką potęgą jest mój dowcip. Jak się go boją. Ja przez 15 lat wolnej Polski nie mogę powiedzieć żadnego żartu nawet z przeszłości, o komunizmie, o Jaruzelskim, Gierku, Gomułce.



Czy Pan nie przesadza? Z jakiego powodu?
Bo jest cenzura….



Może autocenzura?
Nie auto, ale cenzura. Byli komuniści. Oni rządzą, oni mają media i oni nie życzą sobie, żeby żartować z ich historii, z ich przeszłości. To są wszystko fakty, ja tu niczego nie zmyślam. Jak ma pan inne informacje, to niech pan ze mną polemizuje.



Przecież są media prywatne…
One są prywatne do pewnego stopnia. W sensie poglądów nie są prywatne, mają zależne politycznie rady. Wiadomo, że satyry nie można pokazywać w żadnych mediach, bo właściciele się narażą Czarzastemu, Waniek i ich mocodawcom. W związku z tym nie chcą mieć kłopotów.



Dla zbadania sprawy może powołałby Pan własną komisję śledczą?
Ja sam jestem swoją, jednoosobową komisją. Wiem, co się w Polsce dzieje, żartuję i szydzę z tego. Ale jeśli pan o komisję zahacza, to uważam, że komisja do zbadania spraw w Orlenie jest bardzo potrzebna. Ta komisja jest jedną z najciekawszych instytucji, jakie powstały w ostatnich 15 latach. Komisja docieka prawdy, więc jest bardzo niewygodna i obrzucana obelgami. W tej komisji rzeczywiście są zawzięci ludzie, w poprzedniej zresztą też byli. Okazało się, że te dwie komisje wyciągnęły na światło dzienne paskudne, śmierdzące rzeczy, fatalne obyczaje klasy politycznej, korupcję całych tabunów ludzi. Ta potrzebna działalność czyści atmosferę, zbliża Polskę do standardów cywilizowanego świata. Polityk powinien mieć dwie cechy: uczciwość i kompetencję. Więcej nie potrzeba, żeby rządzić, decydować o życiu milionów ludzi. Trzeba zrobić wszystko, żeby Polską rządzili ludzie uczciwi i kompetentni.



Z którego polityka najchętniej Pan dworuje?
Jest ich mnóstwo – duże spectrum z różnych opcji politycznych. Najchętniej zajmujemy się tymi, którzy są przy władzy, bo ich wpływ na nasz los jest największy. Ostatnio głównymi “obiektami” do obśmiania są prezydent Kwaśniewski, premier Miller, Andrzej Lepper, nieudolni ministrowie, przekręceni prokuratorzy itd. To są ludzie, którzy mają taki zestaw cech komediowych, że trudno ich ominąć. Właśnie pojawiły się takie typy, jak panowie Żagiel i Kuna. Gdy w telewizorze zeznawał Żagiel, było w tym coś bardzo śmiesznego. Również biznesmeni, tacy jak np. Kulczyk, są strasznie śmieszni z tym swoim uwikłaniem w zależności polityczne, układy szpiegowskie, ze swoją pychą i bezczelnością. Dostrzegamy, jak się robi interesy. Ktoś zarzucał Kulczykowi, dlaczego ty się zniżasz do kontaktów z jakimiś szpiegami rosyjskimi. Kulczyk odpowiada: żeby wydoić krowę trzeba się zniżyć.



Prawdę mówiąc, nie słyszałem tej wypowiedzi.
Bo ja to wymyśliłem.



A gdyby Pan był politykiem, nie daj Boże…
Proszę pana, ja raz dałem narodowi szansę. Chciałem być politykiem, ale nikt się na mnie nie poznał, więc wróciłem do kabaretu. Gdybym był politykiem na pewno rządziłbym dobrze, ponieważ jestem człowiekiem nieprzekupnym. Nie ma takich pieniędzy, które by mnie przekupiły w sprawach dotyczących Polski. Mam świadectwo dojrzałości w sprawach patriotycznych od czterdziestu kilku lat. Jestem kompetentny we wszystkich polskich problemach społecznych i gospodarczych. Mam na to dowody w licznych tekstach. Jednak, żeby dostać się do polityki, trzeba było przejść przez barierę mediów, a media mnie zupełnie zflekowały i mnie nie było. Podczas tamtych wyborów prezydenckich robiłem eksperyment: gdybym dostał jakieś 3-4 procent głosów, to założyłbym partię. Chciałem zgromadzić ludzi, którzy myślą podobnie jak ja i chcą działać w polityce. Ponieważ dostałem tylko ponad 1 procent głosów, machnąłem ręką.



Skoro jest Pan tak wszechstronnie merytorycznie przygotowany, to dlaczego nie doradza Pan Kwaśniewskiemu, Belce?
Myślę, że oni nie mają ze mną wspólnego języka. Oni wszyscy się mnie boją. Ja jestem człowiek szyderczy. Satyra u ludzi budzi wielki lęk, omijają mnie szerokim łukiem.



Ale do kabaretu politycy przychodzą?
Nie po to, żeby się radzić, tylko żeby się pośmiać. Nie mieszajmy ról. Ja nie prowadzę agencji dobrych rad. Ja sobie żartuję. Wieczór kabaretowy służy zabawie, dobremu nastrojowi, miłym skojarzeniom. Trzeba to odróżniać. Gdybyśmy robili kabaret tylko o polityce, to byśmy sami zwariowali z nudów. Mówimy o społeczeństwie, o jego wariactwach, głupocie, manierach, obyczajach. Dobry kabaret jest pewną kompozycją artystyczną i ludzie przychodzą, żeby się bawić z artystami, a nie słuchać wykładu politycznego.



Dlaczego nie widać Pana w różnych kabaretowych maratonach?
Mówiłem już, że jestem cenzurowany. Nie jestem zapraszany. Służba bezpieczeństwa i niezdolni koledzy od wielu lat pilnują, żebym się nie pojawiał przed szerszą widownią. Pan nie wie, w jakiej Polsce pan żyje. Są decydenci, którzy decydują, że ja jestem zakazany na wszystkich możliwych festiwalach.



Dlaczego? Jest Pan za stary? Za dobry?
Ja mam poglądy, przekonania, ja jestem dowcipny. Jestem zakazany, bo władze nie chcą słuchać tego, o czym mówię. Władze mają pełno kompleksów, wiele przykrych rzeczy na sumieniu i boją się mnie. Po prostu.



W tej sytuacji udajmy się na emigrację. Czy Polonia wie, co się w Polsce dzieje? Czy reaguje tak samo, jak Polacy nad Wisłą?
Ci, co przychodzą, wiedzą i reagują śmiechem. Przychodzą ludzie, którzy są zainteresowani sprawami polskimi, tęsknią za Polską, pasjonują się, chcą wrócić. Reakcja Polonii jest nawet żywsza niż w Polsce, ponieważ dochodzi tam czynnik nostalgii, potrzeba przypominania sobie jak było, jak żeśmy się bawili, co żeśmy wspólnie przeżyli. Publiczność emigracyjna jest dla mnie bardzo łaskawa.



Czy kabaret to działalność misyjna?
W pewnym sensie, w pewnych czasach, czy w pewnych wątkach może być misyjna. Kiedy dla publiczności staje się ważne, że słyszy słowa, których nigdzie indziej nie znajduje, a które współgrają ze społecznym myśleniem, wyobraźnią, marzeniami. To jest bardzo skomplikowane. Są przedstawienia kabaretowe, które są po prostu zabawą, a są takie, z których ludzie wychodzą zapamiętując na całe życie pewne sformułowania, refreny i potem wracają do nich przez wiele lat. Tak to jest. To jest suma różnych przypadków. To jest żywa materia. Kabaret to jest rozedrgana rtęć, proszę pana, mająca żywy związek z temperaturą otoczenia, z ludzką gorączką Wskazuje chorobę, ale też potrafi leczyć. Nazwijmy to śmiechoterapią.



Dziękuję za rozmowę.


W wydaniu 59, październik-listopad 2004 również

  1. BARIERY EFEKTYWNOŚCI

    Siła inercji
  2. TOWARZYSTWO EGIDA

    Misja kabaretu
  3. WIDZIANE Z SENATU

    Banalizacja zła
  4. DECYZJE I ETYKA

    Efekt świeżości
  5. SZTUKA MANIPULACJI

    Frontem do klienta
  6. FIGURANCTWO

    Symultanicznie protegowany
  7. NA BAŁKANACH

    Zakładnik Kosowa