09/06/2009
Krajobraz przed bitwą
Wiatrak przesłuchań, podejrzeń, doniesień, gadatliwości, prezentowania niegodziwości kręcił się w szalonym tempie. W międzyczasie były „niedźwiadki”, siarczyste pocałunki, pierwszy szereg na fetach – pisze Andrzej Will.
Szanowny Panie Redaktorze,
piszę do Pana będąc już jedną nogą na wakacjach. Magiczne słowo. Wymazuje zmęczenie, a jaką daje nadzieje. Na spokój, na błogie leniuchowanie, na słoneczko i brak terminów, spotkań, konferencji i Bóg jeden wie czego jeszcze. Błogostan. Bo praktycznie wszystkie ważne sprawy są za nami. Premier dostał votum, spec komisja obiecała, że protokół przygotuje w wakacje, kongres SLD niespodziewanie zakończy się sukces
em. Praktycznie więc nic nie powinno zakłócać mi tak pięknych widoków. Oczywiście nie powinienem martwić się na zapas. Ale to wewnętrzne napięcie nie daje mi spokoju.
Zacznę od początku. Votum. Kilka miesięcy temu prowadzono misterną kampanię dyskredytującą szefa rządu według reguł “każdy chwyt dozwolony”. “Obiektywne doniesienia” prasowe dokonywały konfabulacji, brzmiały moralnymi tubami i pouczeniami, straszyły konsekwencjami i niewyobrażalnymi stratami. W całym harmidrze prasie wtórowała opozycja i jej
prominentni przedstawiciele. Zacietrzewienie sięgało zenitu. Więcej inwektyw wymyśleć już nie można było.
Następuje głosowanie i opozycja dostaje prztyczka w nos. Cichnie prasowa wrzawa. Doza nienawiści była jednak tak duża, że przesłuchując premiera członek opozycji nie opanował się i atakując wybiegł daleko poza obszar merytorycznej działalności spec komisji. Żenujące przedstawienie. Z jednej strony niesmaczne, z drugiej zaś pobudzające do refleksji. Jeśli bowiem prawdziwe są zapewnienia opozycji, że go
towa jest współuczestniczyć w procesie przygotowania kraju do akcesji, to krok pierwszy jaki zaprezentował czołowy przedstawiciel opozycji jest totalnym zaprzeczeniem tych deklaracji. Współdziałanie dla dobra kraju wymaga przestrzegania elementarnych zasad. W zasadach tych jedna jest naczelna – zasada przyzwoitości. I właśnie ta została złamana. Następne deklaracje, najbardziej nawet fantastycznie brzmiące, będą już tylko pustymi frazesami, czystą retoryką, słownymi pakułami do utykania dziur politycznej bezsilności.
Widzi więc Pan, Panie Redaktorze, że symptomy czegoś nieokreślonego, ale bardzo niebezpiecznego są aż nadto wyczuwalne. I, paradoks, wygrane głosowanie nad votum, miast zmienić optykę postrzegania rządu przez opozycję, stało się przyczyną zaostrzenia antagonizmów. Gdzieś po drodze giną wielkie słowa troski o kraj, o ogólnym dobru, o polskiej racji stanu, o takich i innych zgrabnych zwrotach uniwersalnego znaczenia.
A sprowadzając cały ten wywód na ziemię, to nie można przecież, Panie Redaktorze, być tak trochę dobrym i tak trochę złym. Nie można przecież w czwartek być zajadłym wrogiem, a w piątek wspólnie, ramię przy ramieniu, podejmować znaczące dla przyszłości kraju działania. Powie Pan – polityka, ona rządzi się innymi prawami. W niej normy
, zwyczaje, wartości zwykłych zjadaczy chleba nie obowiązują. Jeżeli tak właśnie jest, to nie wróżę dużej części parlamentarzystów ponownego wyboru. Ale to ich problem. Co prawda nie tak do końca. Jest w tym i nasz udział, bo przecież na końcu tego szeregu jesteśmy my, zwykli obywatele.
Odbiegłem trochę od podstawowej myśli. Będąc przy spec komisji proponuję, Panie Redaktorze, popatrzeć na ten cały bałagan pod kątem “kto z tego całego procesu wyniesie najwięcej korzyści”. O paradoksie! Według mojego “czuja” najwięcej korzyści z tej całej afery wyniesie czołowy przedstawiciel “styropianu”. Walcząc o znaczącą pozycję dominującego na rynku mediów w odpowiednim czasie uruchomił, on lub współpracownicy, zagraniczne naciski. Kiedy naciski nie przyniosły skutku, z
montowana została dziwna w swojej wewnętrznej konstrukcji intryga, w którą wplata się znaczące nazwiska. Nazwiska te są tak znaczące, że nie mogą przejść niezauważone. W zamyśle to one będą motorem napędzającym. I tak się stało.
Wiatrak przesłuchań, podejrzeń, doniesień, gadatliwości, prezentowania niegodziwości kręcił się w szalonym tempie. W międzyczasie były “niedźwiadki”, siarczyste pocałunki, pierwszy szereg na fetach, pozowanie do zdjęć i oczywiście deklaracje. Dużo deklaracji, że “niewyobrażalne”, ż
e “zatrważające”, że “niepojęte”, a drugie dno, takie dno dna aż piszczy z uciechy. Nikt przecież, przy zdrowych zmysłach, nie będzie próbował ograniczać wszechwładzy, wyroczni, moralizatorstwa, etosu i o to przecież cały czas chodziło. Czysta socjotechnika.
Widzi Pan więc, Panie Redaktorze, że wrzesień zapowiada się bardzo ciekawie. Może trochę przesadziłem z tym wrześniem, ale na pewno do końca roku rozegra się mniejsza lub większa bitwa. Podziwiajmy więc czysty, nieskalany, wakacyjny, nasz dobrze znany polski krajobraz. Życząc miłych, spokojnych i broń Boże refleksyjnych wakacji, pozostaję z wyrazami szacunku.
Andrzej Will
NIEUCZESANE REFLEKSJE
Krajobraz przed bitwą
Wiatrak przesłuchań, podejrzeń, doniesień, gadatliwości, prezentowania niegodziwości kręcił się w szalonym tempie. W międzyczasie były „niedźwiadki”, siarczyste pocałunki, pierwszy szereg na fetach - pisze Andrzej Will. więcej...