Established 1999

NIEUCZESANE REFLEKSJE

07/09/2009

My w Unii

Nie ma rady, musimy w kąt odstawić fobie, obiegowe opinie o innych
nacjach i zacząć poznawać Europejczyków, a przy okazji samych siebie – pisze Andrzej Will.

 


ANDRZEJ WILL


 


I stało się. Jesteśmy w Unii. Po ciężkich bojach polityków, utarczkach,


przetargach, konferencjach , interpelacjach i temu podobnych widowiskowych


scenach, staliśmy się członkiem unii państw europejskich. Innymi słowy


rzecz całą ujmując, staliśmy się uczestnikiem związku handlu, usług


i wielu innych zależności i współzależności. W tym miejscu rodzi się fundamentalne pytanie czy jesteśmy my, jako państwo, przygotowani do


aktywnego uczestnictwa w Unii? Do aktywnego, ale również kreatywnego?


Czy będziemy jedynie biernym obserwatorem, a więc również płatnikiem


netto – czyli takim, co to płaci i nic z tego nie ma?


    Obok tych pytań rodzą się inne – czy jesteśmy my, jako społeczeństwo,


przygotowani do bycia w Unii? Czy potrafimy znaleźć się w tej różnorodności


języków, kultur, przyzwyczajeń, mentalności, a nierzadko osobliwości?


Jak sobie z tym wszystkim poradzić? Jak poruszać się w tej gęstwinie przepisów, unijnych dyrektyw, nowych praw często w ogóle nieprzystających


do naszych tradycji, przyzwyczajeń i zasad z minionych epok.


     Nie ma rady, musimy w kąt odstawić fobie, obiegowe opinie o innych


nacjach i zacząć poznawać Europejczyków, a przy okazji samych siebie.


A mamy co poznawać. Warstwy tajemnic polskich społeczności są niepoliczalne


nie mówiąc już nic o kompleksach, nienawiściach, negacjach, lekceważeniach  i innych, zbyt wstydliwych, przywarach, aby je wymieniać. Pracę tę, mimo że


jest niezbyt przyjemna, musimy wykonać. Musimy wiedzieć, i to na pewno,


jacy naprawdę jesteśmy. My Polacy. Taki oczyszczający i jednocześnie twórczy rachunek sumienia dokonać winniśmy w rodzinach, społecznościach i wreszcie


sami z sobą. Bez takiego małego katharsis nie sposób będzie określić, na zdrowych podstawach naszych relacji z innymi społecznościami. A zmieni


się przecież prawie wszystko – sposób podejścia do własności, do obywatelskich praw i obowiązków, do egzekwowania prawa, do odpowiedzialności, do roli urzędów i wielu innych obszarów życia publicznego i społecznego. Oczywiście, zmiany te będą zachodzić bardzo powoli i z dużymi oporami, bo przyzwyczajenia, tradycja, historyczne uwarunkowania i inne


tłumaczenia staną na drodze kompatybilności społecznych systemów – polskiego


i państw Unii.


      Tak naprawdę zmienić musimy nasz punkt odniesienia, nasze widzenie


samych siebie zrywając przy okazji z stereotypem, że wchodzimy do Europy.


W Europie byliśmy od zawsze, a teraz mamy szansę, aby nadrobić pięćdziesięcioletnie opóźnienie. Trudne, ale możliwe i to szybciej niż się


niektórym wydaje . Nie jestem bezkrytycznym euroentuzjastą, widzę również


pewne zagrożenia naszego, polskiego rozwoju, ale wszystko, piszę to z pełną


odpowiedzialnością, zależy od nas. Od naszej aktywności, zaradności,


przezorności, a przed wszystkim wiedzy o państwach Unii, o procesach


tam zachodzących, o sposobie życia obywateli i o metodach rozwiązywania


społecznych problemów.


     Czego byśmy nie wymyślali to podstawowymi relacjami są i pozostaną


relacje między ludźmi. Wiem, że takie stwierdzenie brzmi tak jakby nas


nie dotyczyło. A to właśnie  chodzi o nas, o naszą codzienność, powszechność.


O „dzień dobry” na schodach, o „przepraszam” i „proszę” , o uśmiech


bez powodu, o niedopałek w koszu, a nie obok, o ciszę w nocy i o pomoc,


gdy sąsiad jej potrzebuje. Od tego powinniśmy zacząć nasz przyśpieszony


kurs stawania się rzeczywistymi członkami europejskiej społeczności.


Aby stać się Europejczykiem nie trzeba wyjeżdżać do Francji czy Holandii,


trzeba jedynie – i aż – zmienić swój stosunek do siebie, otoczenia, sąsiadów.


Do tego, co moje, a co wspólne. Co ważne i konieczne, a co błahe i bez znaczenia?


    Wiem, że moje pisanie trąci patosem, tanim dydaktyzmem,


ale na  usprawiedliwienie proszę przyjąć informację, że też się boję,


że mam wiele wątpliwości i obaw, że nie wszystko widzę w jasnych


i przejrzystych barwach. I nie na wszystko mam lekarstwo, ale jednego


jestem pewien, że oparcia należy szukać w dobrze pojętej i rozumianej


polskości. Nie będę rozwijał tego pojęcia. Trzeba po prostu sięgnąć pamięcią do


zapomnianych przez wielu wartości, jak duma, honor, uczciwość, godność.


I jeśli do tego dodamy naszą polską gościnność, to


możemy być pewni, że będziemy nieźle przygotowani do uczestnictwa


w Unii i za tym lobbuję.


Andrzej Will


 

W wydaniu 55, maj 2004 również

  1. PUNKTY WIDZENIA

    Różnice oczekiwań
  2. PUNKTY WIDZENIA

    Praca będzie
  3. DECYZJE I ETYKA

    Projekt "Europa"
  4. PARLAMENT EUROPEJSKI

    Prawo i etyka lobbingu
  5. PO PIERWSZE PSYCHOLOGIA

    Dlaczego kura znosi jaja?
  6. PARLAMENT EUROPEJSKI

    Współpraca z grupami nacisku
  7. SZTUKA MANIPULACJI

    Gafy komplemenciarzy
  8. ARCHIWUM KORESPONDENTA

    Lobbing w sprawie Jana Blocha
  9. HENRYK SŁAWIK

    Polski Wallenberg
  10. NIEUCZESANE REFLEKSJE

    My w Unii
  11. RYNEK INFORMATYCZNY

    Przedmiot pożądania