Established 1999

SZTUKA MANIPULACJI

7 maj 2010

Korzystnie ustawiony kontrast

Nikt nie zauważyłby moich walorów, albo nie uznałby ich za coś nadzwyczajnego, gdyby nie tło, statyści podkreślający swoją nieokreślonością lub skromnością moją przewagę – pisze Mirosław Karwat.

PROF. DR HAB. MIROSŁAW KARWAT


 Chcesz być zauważony? Chcesz wydać się kimś interesującym i kimś lepszym niż jesteś sam w sobie? Nie przeszkodzi w tym twoja przeciętność, brak nadzwyczajnych walorów, typowość urody, umiejętności, uzdolnień – jeśli wyeksponujesz swoje cechy jako przeciwieństwo tego, co przynajmniej na pierwszy rzut  oka wydaje się blade, bezbarwne lub ułomne.


Kontrast to coś więcej niż korzystne porównanie. Korzystne porównanie wystarczy, by osóbka z dwoma zębami uchodziła za zębatą w porównaniu z bezzębną, by osoba umiarkowanie skrzywiona lub pokręcona wydała się smukła w porównaniu z ewidentnie przygarbioną. Natomiast kontrast oznacza, że ty wydajesz się tym bardziej wyrazisty, im bardziej niewyraźny jest ktoś obok ciebie, tym bardziej wzorcowy, a nawet doskonały (choć w rzeczywistości po prostu poprawny), im bardziej widoczny defekt ma twój kolega, asystent, sąsiad przy stole, podwładny.  


Zasada kontrastowości działa dwustopniowo.


Pierwszym stopniem jest wyeksponowanie swej osoby przez wystąpienie na jakimś tle. A przy tym cała chytrość polega na tym, aby trafnie dobrać sobie to tło, aby uczynić takim tłem kogoś, kto może nawet czuje się dowartościowany albo zaszczycony występowaniem w parze z nami lub noszeniem za nami teczki.


Stopniem drugim kontrastu jest spowodowane tą dwu- lub wieloplanowością ekspozycji pierwsze wrażenie, że to ja mam właśnie to, czego brak mojemu dodatkowi (towarzyszowi przemarszu, asystentowi), albo że u mnie jest w porządku to, co u niego szwankuje, co z kolei w drugim wrażeniu przekłada się na „przebicie”: u mnie to jest już nie tylko w porządku, ale jest wręcz doskonałe. Tym bardziej, że działa tu mechanizm jak w licytacji: jestem o tyle lepszy, o ile więcej dodam do oferty rywala, lecz ponadto jego przelicytowane atuty zaliczane są do moich. Niejako wchłaniam czy też przejmuję – przeciw niemu – to, co było jego walorem. Mam również to, co on ma, a poza tym mam to, czego mu brak.   


Nikt nie zauważyłby moich walorów, albo nie uznałby ich za coś nadzwyczajnego, gdyby nie tło, statyści podkreślający swoją nieokreślonością lub skromnością moją przewagę. Widz, który włączył telewizor już po zapowiedzi, sam mógłby nie domyślić się, że to ja jestem gwiazdorem, ozdobą wieczoru, gdyby nie przydzielony mi chórek i balecik. Nikt nie wiedziałby, jak ważnym jestem dygnitarzem, gdyby nie ta świta – zwłaszcza potulna, usłużna, uważna, czujna i przestraszona trudnym do przewidzenia powodem do niełaski.


Na tym właśnie polega zasada „odpowiedniego tła” i w rezultacie korzystnego kontrastu między obiektem wyeksponowanym a jego otoczeniem, zapleczem lub jakimś towarzyszącym mu dodatkiem.


Zasada ta jest stosowana zarówno we współżyciu ludzkim na co dzień, jak i w celebrze dworskiej w instytucjach administracyjnych, politycznych, ale i w artystycznych.


Siłę działania tej zasady ukazuje nam już spektakl teatralny lub film. Postać ważna dla akcji utworu, wokół której skupiają się inne postaci i istotne wydarzenia, występuje w sposób ciągły i zwykle na pierwszym planie; postaci mniej znaczące pojawiają się i przewijają się epizodycznie i przeważnie na drugim planie albo też jako oprawa dla protagonisty. Nawet kiedy występują na pozycji równorzędnej (np. jako rozmówca, rywal, przeciwnik, partner w negocjacjach), to jednak jako partnerzy chwilowi wymienni – mają taki status jak zawodnicy zaszczyceni grą symultaniczną z jednym-jedynym mistrzem.  


To samo można zauważyć w związkach międzyludzkich na co dzień.  


Jak dobierają się przyjaciółki w szkole? Spójrzmy uważnie na takie „papużki-nierozłączki”. Otóż często taką parę tworzą: szczupła i smukła z grubaską; uznana za ładną, pewna siebie i ciesząca się powodzeniem pięknisia oraz koleżanka (przyjaciółka) będąca jej zaprzeczeniem: nieśmiała, zakompleksiona, okularnica itd. Podobnie bywa wśród chłopców: opóźniony w nauce mięśniak chodzi na dyskoteki z kujonem-chuderlakiem; dryblas obnosi się z kurduplem. 


Wbrew pozorom, mogą to być relacje obustronnie i wzajemnie korzystne, choć przecież asymetryczne, oparte na jednostronnej przewadze. Mięśniak zaprzyjaźniony z kujonem dowartościowuje siebie jako opiekun, ochroniarz, niejako protektor i przewodnik po życiu dla tego nieprzystosowanego do twardych realiów chuderlaka – pożeracza książek; on wprowadza go w życie i dba o to, by całe otoczenie widziało, kto tu dla kogo jest nauczycielem, wychowawcą. A zarazem przez ten związek zyskuje rodzaj alibi: że nie jest taki głupi, skoro przyjaźni się z nim i go potrzebuje ten największy w klasie mądrala. Ze swej strony ten mądrala łudzi się, że to on cywilizuje barbarzyńcę, a podświadomie szuka dopełnienia tego, czego jemu samemu brak. Bo jednak imponuje mu ta siła, pewność siebie, zazdrości golemowi tej łatwości życia. I przy tym – jako potencjalna ofiara zaczepek – czuje się bezpieczniej, jak zając, który ma za sobą niedźwiedzia. „Brzydula” może nawet cierpi podziwiając z zazdrością sukcesy i zawrót głowy od sukcesów u swej koleżanki, ale przy tym szybko się uczy jej repertuaru, czasem zgarnie jakiś odrzut z jej flirtów, a po jakimś czasie  może wyciąć numer i odbić tej „lepszej” adoratora. Ale inicjatorem takich dziwnych przyjaźni zwykle jest strona „silniejsza” pod pewnym względem: osoba bardziej urodziwa (lub tylko uchodząca za taką), sprawniejsza fizycznie, wysportowana, lepiej ubrana, bardziej błyskotliwa i przebojowa czy w jakikolwiek inny sposób mogąca imponować otoczeniu. To ona „zaszczyca” swym wyborem partnera niżej notowanego w socjometrycznych rankingach.


Otóż często jest tak, że te atuty same w sobie wcale nie są takie oczywiste i dostrzegalne; zwracają uwagę otoczenia dopiero na odpowiednim tle. Oczywiście, ważne jest, by ktoś, kto stosuje takie chwyty, pamiętał o odpowiedniej proporcji między obrazem a passe-partout i ramami, tak by oprawa nie przesłoniła zawartości.


Mirosław Karwat

W wydaniu 102, maj 2010 również

  1. SPRZEDAM PILNIE!!!

    Zabytkowy sejf
  2. GRUPA TRAINING&CONSULTING

    Szkolenie rozwojowe
  3. LEWIATAN DEMASKUJE

    Uzdrowiska czy skanseny?
  4. NA ZLECENIE REXONY

    Raport o stanie higieny Polek
  5. IMR ADVERTISING BY PR

    Padma Basic - esencja Tybetu
  6. IMR ADVERTISING BY PR

    Zdrowe stopy poniosą
  7. O LOBBINGU W SEJMIE

    Prawnicy jako rzecznicy interesów
  8. SZTUKA MANIPULACJI

    Korzystnie ustawiony kontrast
  9. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Kompendium wiedzy o lobbingu
  10. KONFERENCJA W BCC

    Meandry polskiego lobbingu