Established 1999

PUNKTY WIDZENIA

23/09/2009

Sztuczny heros

W ruchu antydopingowym jestem już piętnaście lat, samą komisję zwalczania dopingu prowadzę już ponad 10 lat, w związku z czym, nie może to być coś, co nie jest moim przekonaniem – mówi senator Jerzy Smorawiński.


 


JERZY KAZIMIERZ SMORAWIŃSKI,


senator, bezpartyjny,


przewodniczący


Polskiego Towarzystwa Medycyny Sportowej,


reprezentuje Polskę w Grupie Monitorującej


Konwencję Antydopingową Rady Europy


 


 


Paweł Makowski: Od prawie trzydziestu lat jest pan lekarzem związanym ze sportem. Bliższe jest panu hasło ”sport to zdrowie”, czy raczej „sport potrzebuje lekarza”?


JERZY K. SMORAWIŃSKI: Absolutnie uważam, że sport to zdrowie. Czy raczej – aktywność ruchowa to zdrowie. Natomiast, kiedy mówimy o sporcie wysokokwalifikowanym, to trzeba powiedzieć, że aby sport uprawiać, zdrowie trzeba mieć.


A lekarza sport też potrzebuje, bo wymaga uzdrowienia  i powrotu do czystości. Potrzebuje odrzucenia oszustwa, które wiąże się przede wszystkim z dopingiem.


Pana zaangażowanie w zwalczanie dopingu w sporcie to tylko praca, czy głębokie przekonanie?


W ruchu antydopingowym jestem już piętnaście lat, samą komisję zwalczania dopingu prowadzę już ponad 10 lat, w związku z czym, nie może to być coś, co nie jest moim przekonaniem. Tworzyłem zręby polskiej komisji do zwalczania dopingu, jej struktury, tworzyliśmy wspólnie akty legislacyjne, transmitowaliśmy je z ustawodawstwa europejskiego, głównie w oparciu o konwencję antydopingową Rady Europy. To wszystko wprowadzaliśmy systematycznie w nasze struktury, w nasze życie. Jesteśmy jednym z ogniw systemu światowego. Myślę o Światowej Agencji Antydopngowej, która wiąże swoimi aktami prawnymi cały system zwalczania dopingu na świecie.


Jak Pan przyjął olimpijski skandal z greckim sprinterami Kenterisem i Tanou. Czy to przypadek dwóch narodowych ikon, które nie wytrzymały presji, czy „błąd” w zorganizowanym systemie szprycowania sportowców?


Bardzo trudno jest snuć domniemania, jestem raczej powściągliwy w takich dywagacjach. (rozmowa odbyła się 21.08 – red.). Niemniej trudno się oprzeć pewnych refleksjom, dotyczącym wycofania się z Olimpiady takich wybitnych lekkoatletów greckich. Dotyczy to również wielu sportowców amerykańskich. Wiemy, że część z nich zrezygnowała wcześniej z udziału w Olimpiadzie.


Myślę, że jest to w dużej mierze obawa przed zaostrzonymi przepisami antydopingowymi, przed zwiększoną skutecznością systemu antydopingowego. Wspomniana przez mnie Światowa Agencja Antydopingowa bardzo solidnie przygotowywała się do Olimpiady. Wprowadzono w życie światowy kodeks antydopingowy, dokument, który stworzony został w Kopenhadze w marcu ubiegłego roku. Do początku Olimpiady wszystkie federacje sportowe na świecie były zobowiązane podpisać ten dokument. Dodatkowo podpisało go wiele rządów, a wszystkie są zobowiązane do podpisania i przestrzegania kodeksu do Olimpiady 2006 i najbliższej Olimpiady zimowej w Turynie.


Kodeks niesie duże wymagania w stosunku do sportowców, ale też i narzuca zobowiązania w stosunku do rządów, które podpisawszy dokument, zobowiązują się do stworzenia pewnych struktur, do ich finansowania, do przyjecia wspólnych rozwiązań legislacyjnych. Dąży się, aby te rozwiązania wykroczyły poza ustawodastwo czysto sportowe, dyscyplinarne. W wielu krajch już dokonano tego kroku, choćby we Francij, w krajach skandynawskich, gdzie przewinienia w zakresie stosowania, posiadania środków dopingujących, wchodzą w zakres prawa karnego.


Mamy w tym obszarze pewne zaległości. Szukamy tych rozwiązań, myślimy także o napisaniu ustawy o zwalczaniu dopingu i zawarciu w tej ustawie wszystkiego, co jest niezbędne do walki z tym procederem.


Powiedzmy konkretnie: czy prawodawstwo międzynarodowe zmierza do tego, żeby ścigać organizatorów systemu dopingowania sportowców. Sportowcy nie robią tego na własną rękę…


Na własną rękę robią to sportowcy najniższych poziomów, to partyzantka, oni też najczęściej wpadają. Im bardziej ta piramida zmierza ku górze, doping jest bardziej wyrafinowany, i oczywiście nie ma co ukrywać, pod kontrolą ośrodków medycznych, które są dobrze opłacane.


To ma być ścigane po prostu jak przestępstwo. Już teraz, nawet w naszych przepisach, mamy odpowiedzialność otoczenia – trenerów, lekarzy, masażystów, za doping zawodników. Ale oczywiście tylko wtedy, kiedy można to udowodnić. Najczęściej sportowcy kryją ich, biorą całą winę na siebie. Mamy teraz pierwszy taki wypadek, kiedy stało się inaczej. Dwaj nasi ciężarowcy, przyłapani na dopingu, wyraźnie powiedzieli, że byli kierowani, sterowani. To ewenement w ruchu antydopingowym. Nadal jednak mówimy o karach dyscyplinarnych, sportowych. Zmiany legislacyjne mają do doprowadzić do sankcji karnych, wynikających z kodeksu karnego.


Jednym z największych herosów współczesnego sportu jest amerykański kolarz Lance Armstrong, człowiek, który pokonał raka, a później sześciokrotnie zwyciężył Tour de France. Czy ten fenomen Pana, jako lekarza sportowego, przekonuje?


Czytałem pierwszą książkę Armstronga, w której opisuje walkę z nowotworem. Patrząc na to jako medyk, muszę powiedzieć, że wiele jego odczuć jest absolutnie wiarygodnych, bo widziałem niejedno leczenie środkami chemicznymi i naświetlaniami i przypuszczam, że wykazał ogromny chart ducha i niezparzeczalnie należy mu się pełne uznanie. Uważam, że było to coś ogromnego – jego determinacja w walce o życie.


Zupełnie odrębna jest kwestia środków stosowanych w leczeniu. W książce on jakby mimochodem przyznaje się do erytropoetyny (EPO, popularny środek dopingujący wśród kolarzy – red.), wydaje się, że w pewnym okresie leczenia, kiedy nie miał licencji zawodniczej, były nawet wskazania do tego, a poprzez by EPO odbudowywać system krwiotwórczy. Musimy sobie zdawać sprawę, że szereg substancji stosowanych w dopingu to bardzo cenne leki w przypadkach różnych schorzeń, niezbędne do ratowania zdrowia i życia. Pozostaje pytanie, czy nadal te środki są podawane?


Po powrocie do życia sportowego te leki stają się niedozwolonym wspomaganiem. Oddzieliłbym jego heroiczny okres walki z chorobą, od okresu, być może graniczącego z próbą oszustwa. To jednak powinno podlegać badaniom. EPO jest wykrywalna. Przy takiej podgrzanej atmosferze, Armstrong jest chyba pod ścisłym monitorowaniem i jest tylko kwestią czasu, że jakakolwiek nieuczciwość, jeżeli miała miejsce, wyjdzie na jaw. Te badania są już bardzo dokładne.


Potrzebujemy herosów, ale coraz bardziej boimy się wznosić ich na piedestał, żebyśmy po prostu nie wyszli na głupków…


To racja, szczególnie w odniesieniu do kolarstwa. Pierwszy wypadek śmiertelny po zastosowaniu dopingu nastąpił właśnie na wyścigu kolarskim. Od tego czasu kolarstwo wiedzie prym w stosowaniu dopingu, to niezwykle wytrzymałościowa dyscyplina, od bardzo dawna niosąca nie tylko sławę, ale też wymierne korzyści materialne, więc pokusa jest zwielokrotniona. Od czasów Eddy`ego Merckxa i jego wielkich następców zawsze istnieje podejrzenie, czy nie nastąpiło jakieś oszukaństwo. Zaczynamy z pewnym dystansem patrzyć na tych herosów.


I żeby uniknąć wątpliwości, odzywają się głosy, żeby dopuścić doping. Padają racjonalne argumenty: jeżeli wszyscy będą się dopingować, to będą mieć równe warunki. I tak wygra najlepszy… Jakie jest kryterium określania tego, co jest niedozwolonym dopingiem?


Po pierwsze trzeba by sięgnąć do definicji dopingu, która na przestrzeni 50 lat ulegała ewolucji. Jedna z pierwszych mówiła o przyjmowaniu nadmiernej dozy lekarstwa lub substancji organizmowi zdrowemu niepotrzebnej. Po bardzo uproszczoną z punktu widzenia legislacyjnego definicję, obowiązującej aktualnie, mówiącej, że jest to występek przeciwko etyce i naukom medycznym. Wyraźnie stawia się potem zdanie: Komisja medyczna MKOl. zabrania… Już nie ma dyskusji, czy jest wyszczególniona lista substancji zabronionych.


Poszukuje się przede wszystkim substancji, które wpływają na zwiększone możliwości wysiłkowe, ale w sposób taki, że na przykład pozwalają na reakcje metaboliczne, powodujące głębokie zaburzenia homeostazy. Chodzi tu o to, że następuje hamowanie pewnych reakcji obronnych organizmu. Organizm się broni przed nadmiernym wysiłkiem, szkodliwym dla siebie. Wysyła sygnały alarmujące. Jeśli zaczniemy te sygnały tłumić, to pozwolimy na przekraczanie barier, które stają się zdrowotnie niebezpieczne. Ustala się listę substancji, które w sposób ewidentny pozwalają na zwiększenie możliwości wysiłkowych. Czy poprzez wzmacnianie mięśni, bądź poprzez działanie pobudzające czy przeciwbólowe.


Może i jest w tym trochę racji, że należałoby dopuścić doping. Ale sport uprawiają dzieci i młodzież. Od jakiego momentu mamy pozwolić na korzystanie z dopingu? Od wieku biologicznego czy metrykalnego? Gdzie ma być ta granica, od której już wolno, albo jeszcze nie wolno? Jest wiele dyscyplin, w których do formy dochodzi się przede wszystkim w wieku młodzieżowym, a wtedy stosowanie dopingu jest zdecydowanie bardziej szkodliwe, wywołując całą reakcję łańcuchową.


I pozostaje pytanie, co z tymi, którzy dopingować się nie chcą…Są tacy, którzy chcą uprawiać sport i nie chcą w sposób świadomy sobie szkodzić. Chcą startować w czystych konkurencjach.


         Dziękuję za rozmowę.


 


 

W wydaniu 58, wrzesień 2004 również

  1. DECYZJE I ETYKA

    Lipa kwitnie tylko latem
  2. SZTUKA MANIPULACJI

    Fałsz pochlebstwa
  3. BARIERY EFEKTYWNOŚCI

    Dlaczego nam się nie udaje?
  4. OD REDAKTORA

    Pięć lat
  5. SOCJOLOGIA A POLITYKA

    Czynnik czasu
  6. PUNKTY WIDZENIA

    Demokracja telewizyjna
  7. PUNKTY WIDZENIA

    Sztuczny heros
  8. USŁUGI POCZTOWE

    Sprawdzian na wolnym rynku