Established 1999

DECYDENT SNOBUJĄCY

1 grudzień 2011

Piątek, 30.12 - Bariery tajności

Niezgoda na bylejakość. Obnażanie debilizmów. Tropienie prostactwa. Antidotum na hołotę. Pochwała intelektu. Odświeżanie wartości. Indywidualizm versus pęd owczy. Odwaga snobizmu. O tym tu codziennie czytajcie.

 Komentarze proszę pisać tu:


decydent@decydent.pl


Piątek, 30.12 – Bariery tajności


Przedostatni dzień roku, a więc …żadnych podsumowań tylko problem do zastanowienia. Najpierw napisałem w tytule „granice”, ale doszedłem do wniosku, że „bariery” będą bardziej adekwatne do zagadnienia wolności nauki. Otóż, dwie najważniejsze amerykańskie rządowe instytucje, ds. biobezpieczeństwa i zdrowia narodowego, poprosiły o częściowe utajnienie wyników naukowych badań związanych z wyhodowaniem w laboratorium „jednego z najgroźniejszych mikrobów, jakie znała ludzkość”. W uzasadnieniu napisano: obawa przed bioterroryzmem. I tu powstały podziały na tych, którzy przeciwstawiają się jakiejkolwiek cenzurze badań naukowych i tych, którzy obawiają się wykorzystywania nauki do antyludzkich celów. Każda ze stron ma niezbite argumenty. Dylemat jednak pozostaje nie tylko na rok 2012, ale też na zawsze. Coraz więcej mamy rozterek nazywanych wyborem mniejszego zła.


I tak zadumany DECYDENT SNOBUJĄCY życzy swoim Czytelnikom wszelkiej pomyślności w 2012 roku.


Czwartek, 29.12 – Dziękuję, Bata


Poniższy tekścik dedykuję Mariuszowi Szczygłowi, autorowi książki „Gottland”, w której pisał między innymi o historii Baty.


Dziękuję za buty, które otrzymałem jako prezent podchoinkowy. A było to tak. Na oczach dość licznie zgromadzonych wigilijnych biesiadników otwieram pudełko i wyjmuję modnej urody but przeznaczony do przemierzania górskich szlaków. W środku ma kożuszek, również w cholewce, którą można pięknie wywinąć na zewnątrz. Nie kryjąc zadowolenia wyjmuję drugi i oczom nie wierzę! Jest nie do pary! Kolor ten sam, ale bez kożuszej wkładki i wydłużonej cholewki. Po chwilowej konsternacji wybuchamy śmiechem, a najmniej śmiesznym osoba-Mikołaj, która mnie obdarowała. Tuż po Świętach fundatorka udała się do sklepu Baty w centrum handlowym Wola Park. Niezbyt skonfundowane faktem zamiany sprzedawczynie po wielu zabiegach wymieniły niepasujący but. Dodam, iż w tym czasie reklamacjodawczyni przechadzała się po sklepie spozierając na mnogość produkcji obuwniczej. Gdy wróciła do kasy, zapakowane buty już czekały. Tego samego dnia miało miejsce drugie wręczenie prezentu. Jakież było moje zadowolenie, gdy ujrzałem oba buty z kożuszkiem. W swojej bezdennej głupocie, byłem przecież w domu, zapragnąłem przymierzyć podarek. I cóż się okazało? Oba buty były na lewą nogę! Fatum? Na kolejną wymianę udałem się również ja. Tym razem na miejscu buty przymierzyłem, obejrzałem i – proszę sobie wyobrazić – mam dwa takie same, ale na obie nogi. Było to więc trzecie wręczenie tego samego prezentu. Lubię Czechów za Szwejka, Haska, Hrabala, Miłość blondynki, Budweisera i nie mam żalu. Jednak tę świąteczną przygodę zapamiętam na zawsze. I jeszcze jedno. Gdyby ktoś nie wiedział dlaczego Czesi, to informuję, iż firmę buciarską w 1894 roku w czeskim Zlinie założyła rodzeństwo Batów: Anna, Antoni i Tomasz.


Środa, 28.12 – Western


Zanim włączę telewizor, zawsze sprawdzam w programach dlaczego warto. W drugi dzień Świąt zobaczyłem zapowiedź westernu „Szybcy i martwi”. Widziałem już ten film, ale zapamiętałem go jako dobry, więc pomyślałem, że zerknę jednym okiem raz jeszcze. Gazetowy mini recenzent dał filmowi tylko dwie gwiazdki, co oznacza „można”. Natomiast pięć gwiazdek to „wielkie kino”. Od razu pomyślałem, że facet (a może kobieta?) nie lubi tego gatunku filmowego, gdyż tak nisko wycenia tak „bardzo dobry” (cztery moje gwiazdki) film. Pamiętam westerny z dzieciństwa z nieśmiertelną „Bonanzą” na planie pierwszym. Od tamtego czasu minęła epoka w realizacjach westernowych przygód. Świąteczny film (Gene Hackman, Russell Crowe, Leonardo DiCaprio, Sharon Stone) wyróżniało wszystko: reżyseria, zdjęcia (szczególnie zbliżenia twarzy), muzyka. To był film trzymający w napięciu, pełen brudu, odpychających charakterów, podłości, a także (a jakżeby inaczej) szlachetności. To był western dla pamiętliwych oglądaczy, dzisiaj w wieku 50+. Nowocześnie pokazany par excellence Dziki Zachód. Tak więc, dwie gwiazdki mógł filmowi dać ktoś nie doceniający brutalnej poetyki męskiego kina. Ciekawe, ile gwiazdek dostałyby bardzo dobre spaghetti westerny Sergio Leone, jak choćby „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” z Henrym Fondą, Charlesem Bronsonem, Jasonem Robardsem i Claudią Cardinale? Albo „Za garść dolarów” z Clintem Eastwoodem?


Wtorek, 27.12 – Megalog


W świątecznym czasie myśli się inaczej, powiedziałbym – mądrzej. Fajne słowo lansuje Amital Etzioni – megalog, a jeszcze lepiej z przymiotnikiem – moralny. Nie ma na myśli ani dialogu, ani monologu lecz masową społeczną dyskusję. Za przykład megalogu w Ameryce podaje obywatelskie poruszenie inwazją na Irak czy małżeństwami homoseksualnymi. Można by powiedzieć, iż u nas mamy ustawowy zapis o konsultacjach społecznych inicjowanych przez rząd. Ale nie jest to ogólnospołeczna debata. A jest to wielkie i niezbędne działanie przygotowujące obywateli na zdarzenia nadchodzące. Zresztą, to media powinny inicjować megalogi i połączonymi siłami drukowanymi, mówionymi i sieciowymi edukować obywateli, zachęcać ich do myślenia oraz zapobiegania. A ogrom wyzwań i niepewności w nadchodzącym czasie na pewno zaciekawi i czytelników „Faktu”, i – tym bardziej – wyczytywaczy „Polityki”. Z okazji świąt dowiedzieliśmy się za ile milionów złotych wyrzucamy żywność, której zakupiliśmy za dużo. Taka egoistyczna konsumpcja. A gdybyśmy rozpoczęli megalog na temat obsesji nadmiernych zakupów, nieuzasadnionego posiadania zbędnych przedmiotów? Czyli, jak pomóc ludziom zaakceptować ograniczenie konsumpcji. Ano, skierować ich uwagę na inne tory. I tu mamy kolejny nowy termin – komunitaryzm czyli relacje z innymi ludźmi, rodziną, wolontariat, służbę społeczną etc. Chodzi tu o budowanie relacji wzajemnych, które w dramatycznym tempie zanikają. Cóż dodać? Za kilka dni w postanowieniach noworocznych pomyślmy o megalogu i komunitaryzmie.


Piątek, 23.12 – Biznes życzeniowy


W przedświątecznym czasie otrzymałem mało kartek z życzeniami. Ale te, które przyniósł listonosz, były napisane, lub choćby podpisane, odręcznie. Niektóre, te od firm, miały autorskie wykonanie artystyczne. A z Gdańska nadeszła płyta CD, na której pracownicy śpiewają kolędy. Muszę przyznać, że mają talenty muzyczne i śpiewacze. A można się o nich przekonać, gdyż nagrali aż pięć kolęd. Przyznaję, iż ja sam wysłałem zaledwie kilka kartek i to tylko do rodziny. Konkluzja: z każdym rokiem sztuka pisarska, a co za tym idzie, uczucia w społeczeństwie, oziębiają się. Teoretycznie nie jest tak źle, gdyż mamy internet i telefony. Otóż, nie wiedziałem, że mam tak wielu znajomych, sympatyków i partnerów biznesowych. Moje skrzynki mailowe zalewają życzenia od firm i instytucji, o których kompletnie nie słyszałem. Zastanawiam się więc, jaki jest powód tego docenienia? Doszedłem do wniosku, że tylko jeden: biznes. Życzenia na wyrost mają utkwić w mojej podświadomości, gdybym potrzebował usług owych nieznajomych. To dobry pomysł. Czytam wszystkie życzenia i często zachodzę w głowę, jaki rodzaj przedsiębiorczości reprezentuje życzeniodawca. Często się bowiem zdarza, że kartka przyklejona do maila operuje tylko akronimem firmy lub zaszyfrowanym logiem. A skąd mam wiedzieć, co znaczy skrót ABCDEF, jeśli nie miałem z nim do czynienia? Lubię tylko te piosenki, które już słyszałem (dziękuję za podsunięcie cytatu, inżynierze Mamoń).


DECYDENTA SNOBUJĄCEGO czytają wybrani Wyczytywacze i Wam osobiście (chociaż nie odręcznie) życzę przyjemnych Świąt oraz wszelkiej pomyślności w 2012 roku, który wcale nie musi być lepszy od mijającego – jak przestrzegają badacze.


Czwartek, 22.12 – Szare Święta


Wczoraj przemierzyłem kawałek Polski z Warszawy przez Radom do Mielca. W drodze tam niewiele było widać – duża mgła. Natomiast z powrotem nocna widoczność umożliwiała obserwacje. Co zobaczyłem zza szyby samochodu na trzy dni przed Wigilią? Szarość i ciemność. Dramatycznie mało świetlnych akcentów świątecznych. Posesje domów prywatnych niemal w ogóle nie oświetlone. Jeśli gdzieś w oknie lub na zewnątrz na choinkach lub przyzagrodowych krzewach zobaczyłem kolorowe światełka, to było to widok tak zaskakujący, że zwalniałem. Jakiś taki codzienny smutek na prawie 300 kilometrach. Z mediów słychać, że u nas kryzysu nie ma, ale chyba obywatele ich nie słuchają. Wiedzą i czują inaczej. Zanosi się, że rok 2012 będzie gorszy. I to nie tylko z powodu prognozy Majów, iż czeka nas koniec świata. Czyżby wypatrywany?


Środa, 21.12 – Hiena nie Malina


Koniec roku sprzyja rozliczeniom i wręczeniom. Miesięcznik „Press” przyznał nagrody dziennikarskie, Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich swoje Pulitzery, a „Gazeta Wyborcza” Stołki i Nogi od Stołka. Nie przyznano nagrody Hiena Roku, co nie znaczy, że w 2011 roku nie było w mediach zjawisk negatywnych. Jak wyjaśnia patron nagrody, SDP właśnie, kandydatów było tak wielu, że trudno było wybrać najgorszego. Jako warszawiak (wolę to określenie od warszawianina) zwróciłem uwagę na Nogę od Stołka. Otrzymała ją Ewa Czeszejko-Sochacka, była pełnomocnik urzędu miasta ds. nagrody Europejska Stolica Kultury, którą to konkurencję gród Warsa i Sawy przegrał z kretesem. Jak piszą jurorzy w uzasadnieniu „nogi”, działania pani pełnomocnik raziły niekompetencją i skutecznie skłócały środowisko kultury. A właściwie to miałem na myśli, że jak już kogoś „nagradzamy”, to zawsze musimy przywalić z grubej rury jak nie hieną, to nogą. A weźmy takich Amerykanów. Gdy wyróżniają najgorsze filmy, aktorów, reżyserów (aż w kilkunastu kategoriach), to dają tym nominowanym tytuł Złota Malina. Co kraj, to obyczaj.


Wtorek, 20.12 – Z kim rozmawiać?


Codziennie budzi mnie Program I Polskiego Radia. Zawsze o 7.15 redaktorzy prowadzący przepytują któregoś z polityków. Są to partyjni przedstawiciele wszystkich parlamentarnych opcji, ale zdarzają się też ekonomiści i socjolodzy. Większość wybrańców narodu, a są to zawsze ci z pierwszych rzędów, mówi tak, żeby nic nie powiedzieć, jąkając się przy tym niemiłosiernie. Najczęściej nie mają nic do powiedzenia w zadanym temacie. Tutaj dylemat mają dziennikarze: kogo zapraszać do komentowania bieżących wydarzeń? Ciągle tych samych, sprawdzonych, nie można. Często więc są to łapanki. Weźmy wczoraj. Rafał Grupiński z PO nie powiedział ani jednego rozświetlającego politykę zdania, natomiast yyy, eee, aaa wylewało się z radiowego głośnika strumieniami. Masochizmem było słuchać. Dzisiaj za to przez telefon rozmawiano z Pawłem Kowalem. Europoseł z PJN bez kaleczenia języka wyjaśnił kilka kwestii związanych z parafowaniem przez Ukrainę umowy stowarzyszeniowej z UE. Mało tego, dodał, że jest to sukces rządu Tuska i prezydenta Komorowskiego, a Polska była jedynym krajem, który w kryzysie spowodowanym aresztowaniem Julii Tymoszenko mogła doprowadzić do tego, wcale nie nie oczekiwanego, sukcesu. No tak, ale ile razy można zapraszać Kowala do tego samego programu?


Poniedziałek, 19.12 – Powtórzenia


Pojawienie się filmu „Sami swoi” w telewizji niechybnie zwiastuje zbliżanie się świąt. Dlaczego ludzie chcą oglądać to, co już znają, słuchać tych samych piosenek? Taka „Stawka większa niż życie” uchodzi za serial kultowy. Ta opinia ma uzasadnienie w bardzo dobrym scenariuszu, reżyserii, montażu i znakomitym aktorstwie. Ma częste zbliżenia twarzy, inteligentne, a nawet kurtuazyjne dialogi, jakich dzisiaj nie uświadczymy w serialach, to nieprzemijające atuty tego filmu. Niebagatelną rolę odegrała też elegancja niemieckich mundurów. Mimo, iż akcja umieszczona jest w czasie II wojny, to z serialu bije spokój realizacyjny, ale trzymający w napięciu. Oglądają go również ludzi młodzi, których nie drażni, że Kloss pracował dla sowieckiego wywiadu. Można by zasugerować, iż ponowne śledzenie filmu, który zna się niemal na pamięć, jest stratą czasu. Ale jest to strata, która nie jest stratą. Ciekawe, jak realizacyjnie wyjdzie współczesna stawka z, na szczęście jeszcze żyjącymi, Stanisławem Mikulskim i Emilem Karewiczem.


Piątek, 16.12 – Psia krzywa pościgu


Mieszkańcy Gąsek protestują przeciwko budowie na ich ziemi elektrowni atomowej. I słusznie czynią. Tylko mądrzy ludzie o umysłach potrafiących funkcjonować krytycznie, analitycznie i perspektywicznie odżegnują się od atomu. Ale ich nie słychać. Władzę przejęli szkodnicy energetyczni w rządzie Tuska. Elektrownie atomowe to przeżytek. Nadchodzi era Trzeciej Rewolucji Przemysłowej, a my chcemy tkwić jeszcze w jej drugiej wersji. Zamiast iść z mądrymi do przodu, podążamy psią krzywą pościgu. Innymi słowy – nie skracamy drogi, nie pracujemy twórczo nad nowymi technologiami, tylko posuwamy się z nosem przy ziemi po tropach pozostawionych przez bardziej rozwiniętych, ale 20 i 30 lat temu. Popełniamy te same błędy, co oni. Wystawiamy się na pośmiewisko. Czy Michał Boni, albo ktokolwiek w rządzie Tuska słyszał o nowych technologiach energetycznych już wymyślonych i wprowadzanych w życie? Jeśli nie, to niech jakiś bystrzak szybko się rozejrzy, nawet niezbyt daleko, po Europie. Jeśli takiego w rządzie PO nie ma, to pora umierać.


Czwartek, 15.12 – „Dzienniki kołymskie”


Już kiedyś w tej rubryce wspomniałem, iż nie pozna się Rosji i Rosjan nie czytając „Opowiadań kołymskich” Warłama Szałamowa. Czytam z wolna owe opowiadania. Jestem na stronie 179, przed „Spiskiem prawników”. Przede mną jeszcze 558 stron przedzierania się przez raport o nadludzkiej, niewolniczej pracy w gigantycznych mrozach. A dzisiaj widziałem w księgarni „Dzienniki kołymskie” Jacka Hugo-Badera. Ostrzę sobie na nie intelekt. Przeczytałem kilka reportaży. Świetna literatura obserwacyjna ludzi żyjących na dzisiejszej Kołymie. Z dziennikarskiej odpowiedzialności dodam, iż książkę wydało wydawnictwo Czarne. Za kilka dni pójdę do księgarni Matras, gdzie szybko przeceniają książki aż o 25 procent. Warto więc robić zakupy w tej księgarni. Ta, którą odwiedzam, mieści się w Arkadii.


Środa, 14.12 – Wejdą – nie wejdą?


Jednak wrócę na chwile do stanu wojennego. Tyle o nim w mediach. I jedno jedyne pytanie: czy taki krok był konieczny? Wojskowi przekonują do dzisiaj, że zagrożenie sowieckie było realne. Komentatorzy zachodni już w tamtym czasie odpowiadali, że po doświadczeniu afgańskim Kreml nie odważy się na kolejną agresję. Dzisiaj niektórzy domagają się od strony rosyjskiej zdecydowanej informacji: chcieliście nas zaatakować czy nie? Trochę mnie to pytanie śmieszy. Po pierwsze, nie muszą odpowiadać, po wtóre – może nawet nie mieli tak sprecyzowanego planu. Przecież i tak byli u nas obecni i wojskowo, i politycznie. Są też inne pytania: czy generał mógł próbować dogadać się z „Solidarnością”? Na jakie ustępstwa pozwoliliby mu towarzysze (zd)radzieccy? Fakt pozostaje faktem, że owe dylematy nie zostaną rozstrzygnięte do końca świata i jeszcze co najmniej jeden dzień dłużej.


Wtorek, 13.12 – Ciepło, zimno, śnieg


Trzydzieści lat temu było zimno, leżał brudny śnieg. A myśli mieliśmy mroczne. Szmat trzydziestu lat! Lepiej nic więcej w tak krótkim miejscu nie zapisywać. Ale o klimacie warto. 30 lat w pogodzie to dużo. Pogodynki mówią, że w tegoroczne Boże Narodzenie znowu nie doświadczymy śniegu i będzie w miarę ciepło. Kiedy Polaka obchodzi klimat? Tylko w święta i w wakacje. A tu niepostrzeżenie w Durbanie zakończył się kolejny szczyt klimatyczny. Cisi zabójcy: dwutlenek węgla i efekt cieplarniany. Wypuszczane przez człowieka gazy tworzą w atmosferze zaporę zatrzymującą ciepło unoszące się z Ziemi. Najwięksi winowajcy: Chiny, USA, Indie i UE. Stężenie dwutlenku węgla w powietrzu jest dziś najwyższe od setek lat. W latach 1990-2010 roczna światowa emisja dwutlenku węgla wzrosła o 45 proc. Innymi słowy: co sekunda w powietrze wyfruwa ponad tysiąc ton tego gazu. Co nas czeka? Susze, huragany, ulewy, podnoszenie poziomu mórz, wymieranie gatunków, migracje ludności. A tymczasem dzisiaj w stolicy nowa jakość obchodów rocznicy stanu wojennego pod przewodem Jarosława Kaczyńskiego. Mają szczęście – jest cieplej niż w 1981 roku.


Poniedziałek, 12.12 – Śmierdzące Jadło


Restauracji pod taką egidą nikt nie otworzy. Znacznie lepiej brzmią: Chłopskie Jadło, Polskie Jadło. Obiadując niedawno w Domu Biesiadnym „Baccara” tuż obok sławnego węzła komunikacyjnego donikąd, czyli Konotopy, pomyślałem o takim fatalnie pachnącym i smakującym konkursie. Zajeżdżając do lokalu o wyglądzie ni to karczmy, ni to stodoły nie wiedziałem, czego oczekiwać. Wielokrotnie bywałem w świetnych karczmach w Beskidach i wiem, co się kryje pod ich dachami. Do „Baccary” jednak najbardziej pasuje ów dom biesiadny. Czując się dość nieswojo, nie wiedziałem czego spodziewać się po menu, więc zamówiłem neutralnie: schabowego z kapustą i kopytkami podsmażanymi, jako że ziemniaki o tej porze roku w restauracjach są niejadalne. Ordynując jadło nawet przez sekundę nie pomyślałem, żeby zapytać, jak będzie podane, a właściwie: na czym. I oto pojawia się kelnerka z wysiłkiem taszcząc patelnię z zamówieniem. A więc, pierwsze niemiłe zaskoczenie; drugie – patelnia aluminiowa, trzecie – coś śmierdzi. Kotlet? Kapusta? Kopytka? Tak, śmierdział całokształt. Woń, prawdopodobnie, starego smalcu czy może łoju. Nic nie nadawało się do zjedzenia. Pozwalam sobie przypuszczać, iż gdyby potrawy podawano na talerzach, to zapachy udałoby się nieco, a może całkowicie, zniwelować. Czy którykolwiek z gości myśli w restauracji o zapytaniu na czym będzie jadł? Tu o jeszcze jednej knajpie. W samym centrum Warszawy, przy ulicy Chmielnej, jest „C.K. Oberża”. Tam również podają cesarsko-królewskie jadło na deskach. Na takim drewienku możemy otrzymać albo sery, albo wędliny i mięsa na ciepło lub na zimno. Wyobrażacie sobie Państwo zapach tych desek użytych po tysiąckroć? Wrażenia węchowe długo niezapomniane. Ktoś mi powiedział, że serwowanie potraw na patelni wymyśliła Gessler. Imienia nie pamiętam.


Piątek, 9.12 – Księga Szkodników


Skandaliczny bałagan ekonomiczno-społeczny spowodowany przez ówczesną minister zdrowia Ewę Kopacz powinien znaleźć finał w Obywatelskim Trybunale Stanu. Stan absolutnej nieświadomości, w jakiej znaleźli się lekarze, aptekarze, farmaceuci, a przede wszystkim pacjenci, nie woła o pomstę do nieba, a o prokuratorskie sankcje. Kto zapłaci za straty poniesione przez przedsiębiorców i pacjentów? Ministrowie Arłukowicz, Rostowski czy ich szef Donald Tusk? Polskie prawo stanowione przez absolutnych abnegatów, szkodników społecznych, nie może być respektowane, a więc sankcjonuje bezprawie. Podziwiam dziennikarzy, którzy potrafią powściągnąć język emocji, krytykując debilizmy parlamentarnym stylem wypowiedzi. Przecież tu trzeba strzelać najcięższymi wyzwiskami i wskazywać po nazwisku. Szkoda, że to tylko teoria. Tylko w tym roku do resortu finansów wpłynęło 23.151 wniosków nadesłanych przez podatników i biura rachunkowe z prośbą o interpretację przepisów prawa podatkowego. Co to za prawo, które według swojego widzimisię wykłada byle urzędniczyna w Urzędzie Skarbowym?! Ile urzędów, tyle może być interpretacji! Ustawa o VAT to zbiór 24 poprawek trudnych do wyjaśnienia nawet przez ustawodawcę! Ustawa o podatku dochodowym zmieniła się 60 razy w ostatnich 11 latach. Proponuję utworzyć księgę polskich politycznych szkodników na wzór Who is Who? Albo w Wikipedii ktoś powinien zainicjować taki dział, a o dopisywanie dalszych nazwisk się nie martwię, co najwyżej o pojemność serwerów.


Czwartek, 8.12 – Pani Kochanowska


Ani kryzys euro, ani upadek PiS nie zasługują na taka uwagę, z jaką powinien być przyjęty przez wszystkich Polaków artykuł na 19 stronie (dlaczego nie na pierwszej!!!) wczorajszej Gazety Wyborczej, traktujący o tym, iż jakoby Jan Kochanowski był kobietą. Orzekli tak biegli, nawet współcześni, badając czaszkę poety. Jedna z teorii mówi, że odtworzona komputerowo czaszka ukazała twarz bardzo urodziwej kobiety, pucułowatej, o skośnych oczach i dużym, szerokim nosie. Jest też inna teoria, iż może zbadano czaszkę żony poety – Doroty. Prof. Jan Widacki, który badał sprawę, uważa, że typ czaszki nie determinuje płci. Święta Jadwiga miała czaszkę typowo męską, a Słowacki cały szkielet miał typu kobiecego. Najcięższy argument za kobiecą mentalnością Kochanowskiego znaleziono w „Trenach”. Badaczka Agnieszka Kwiatkowska twierdzi, że ogrom rozpaczy bijący ze strof spisanych po śmierci Orszulki kojarzy się z kobiecym, matczynym przeżywaniem utraty dziecka. Co dodać? Jako puentę przytaczam opinię poety Karola Ketzera, który uważa, że Kochanowski na początku pisał sam, ale później został opętany przez czarownicę, z którą się ożenił. Mało tego, tenże Ketzer dodaje drugą możliwość: Jan był kobietą cierpiącą na hirsutyzm charakteryzujący się występowaniem nadmiernego owłosienia u kobiet.


Środa, 7.12 – Polak i bratanki


Jakoś tak wydaje mi się, że wiedza o historii jest w narodzie dość skromna. I, być może, tak jest. W rozstrzygnięciu tego dylematu pomagają porównania. Ogłoszono właśnie, przeprowadzone po raz pierwszy, wyniki badania wzajemnego postrzegania Polaków, Czechów, Słowaków i Węgrów. Otóż, na przykład, Węgrzy wskazują generała Józefa Bema jako polskiego bohatera, a Polacy uważają, iż był on Węgrem. Obywatele wszystkich państw Grupy Wyszechradzkiej największym szacunkiem darzą bohaterów historycznych, a wstydzą się współczesnych z czasów komunizmu. Ponad 70 proc. Polaków nie jest w stanie wskazać żadnego znanego Czecha, a 90 proc. znanego sobie Węgra. Zresztą z wzajemnością. Natomiast prym wiedziemy w dumie z własnej historii, procentowo: my – 75, Czesi – 58, Węgrzy – 52, Słowacy – 43. Ponad dwie trzecie z nas uważa, że nie mieliśmy w historii antybohaterów. Teraz najciekawsze. Politykiem, za którego najbardziej się wstydzimy jest Jarosław Kaczyński, a za nim: Bolesław Bierut (przypomnę: zrzekł się polskiego obywatelstwa i przyjął sowieckie), Władysław Gomułka i Wojciech Jaruzelski.


Wtorek, 6.12 – Forma i treść


W pięknym wieku 87 lat zmarł Adam Hanuszkiewicz. Pięknym, jeśli dożytym w sprawności fizycznej i intelektualnej. Chociaż ta druga nie jest tak istotna. Domyślam się, iż w tym wieku przebywa się już we własnej imaginacji. I obojętne: mniej lub bardziej fantastycznej. Pamiętam, jak bodaj w 1974 lub rok później zapędzono nas, całą klasę nastoletnich matołków, do Teatru Narodowego na „Balladynę”. Nikt nie zrozumiał nic z przesłania dramatu Słowackiego. Wszyscy byliśmy zachłyśnięci hondami jeżdżącymi po scenie. Jednej dosiadała Bożena Dykiel, która wtedy wydawała mi się całkiem ładna. Tak więc, w naszych umysłach przede wszystkim utkwiła forma przedstawienia, całkowicie zagłuszając treść. Wtedy Hanuszkiewicz był kimś nie z tego, socjalistycznej szarzyzny, świata. Oddaję honor Adamowi Hanuszkiewiczowi, który Wielkim Artystą był.


Poniedziałek, 5.12 – Niedobrze


Cieszą się piłkarze, cieszy się trener Franciszek Smuda. Wylosowaliśmy na Euro 2012 najgorszą, czyli najsłabszą (teoretycznie), grupę. Miernoty cieszą się, że przegramy z Grecją – już na otwarcie mistrzostw – później z Rosją i na ostatek z Czechami. A czy nie honorowiej byłoby zostać pokonanymi przez Hiszpanów, Szwedów czy Anglików? To tyle o sporcie. Teraz o biznesie. Na Stadionie Narodowym może zasiąść 58 tysięcy widzów. Ilu kibiców przyjedzie z Rosji, z Czech, ilu z ogarniętej powszechną biedą Grecji? Mało i będzie to dla Warszawy i Wrocławia marny interes. Tych strat nie odrobimy nawet podczas ćwierćfinału i półfinału B, które będą kopane w stolicy. Pewną pociechą biznesową jest to, że większość drużyn za swoje bazy obrało obiekty w Polsce. Ale największym wyzwaniem będzie utrzymanie wybudowanych stadionów po mistrzostwach.


Piątek, 2.12 – Jak było?


Kara śmierci dla faktycznych czy domniemanych zamachowców w Mińsku. Przy okazji, przypadkowo, konflikt pomiędzy Jarosławem Kaczyńskim a Benedyktem XVI. Pierwszy jest zwolennikiem pozbawiania życia, drugi jego gorącym orędownikiem. Ale nie o tym, a o prawie w państwie reżimowym, jakim jest Białoruś. Czy obaj skazani młodzi Białorusini są rzeczywistymi sprawcami? Najpierw się przyznali, później stwierdzili, że zeznania na nich wymuszono. Obrońcy praw człowieka twierdzą, że obaj stali się kozłami ofiarnymi. Prokuratura Łukaszenki jest przekonana, że zamach w metrze w Mińsku miał prowadzić do destabilizacji sytuacji w kraju i zastraszenia społeczeństwa. Niesamowite: dwóch młodzieńców, za którymi nie stoi żadna siła polityczna, o mały włos obaliłoby Baćkę!Wątpliwości są uprawnione. Jednak z mediów w Polsce trudno jednoznacznie wyczytać, czy złapani i osądzeni są na pewno winni. Kto zna prawdę? Osądzeni? Łukaszenka? Taki to paradoks: nawet, gdyby sąd białoruski się nie mylił, to i tak reżimowi się nie wierzy.


Czwartek, 1.12 – Zdejmowanie klątw


Codziennie otrzymuję informacje z portalu biznes2biznes. Mali, najczęściej jednoosobowi, przedsiębiorcy poszukują niemal wszystkiego – od kapitału po oferty handlowe. Nic nowego, tego typu zapytania znajdują się w wielu miejscach. Aż tu nagle takie ogłoszenie: „Zdejmowanie klątw i uroków z osób, domów, biur, firm, terenów pod zabudowę wraz z oczyszczaniem energetycznym”. No cóż, nie skorzystam, ale sam pomysł na biznes godny rozpowszechnienia, co z przyjemnością czynię. A że jest to oferta idealna dla decydentów niech świadczy ciąg dalszy ogłoszenia „odczyniacza”, które brzmi całkiem sensownie: „Często odczuwamy, że w nas, w naszej rodzinie, w naszym domu, biurze czy firmie coś blokuje dobre samopoczucie, zdrowie, relacje międzyludzkie, harmonijny rozwój i finanse firmy.” I jeszcze jedno – duża wygoda – klątwy można się pozbyć korespondencyjnie, wysyłając zdjęcia. Warto skorzystać, aby nadchodzący czas świąteczny przebiegał w zdrowej i czystej rodzinno-finansowej atmosferze.

W wydaniu nr 121, grudzień 2011 również

  1. LEKTURY DECYDENTA

    "Polak Londyńczyk"
  2. W IMR ADVERTISING BY PR

    Gotowe na Sylwestra 2
  3. KOMENTARZ KRYTYCZNY

    Podatek od transakcji finansowych
  4. ECHA PRZEMÓWIENIA MINISTRA SIKORSKIEGO

    Czy warto bronić ekonomicznej niezależności?
  5. W CO INWESTOWAĆ?

    Rośnie cena złota
  6. ORGANIZACJE POZARZĄDOWE

    Sposób na promocję
  7. MONIKA ISKANDAR ZAPRASZA

    Tradycyjnie i nowocześnie
  8. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Piątek, 30.12 - Bariery tajności
  9. SZTUKA MANIPULACJI

    Ssawka - perpetuum mobile
  10. DIESEL CZY BENZYNA?

    W przyszłości silnik będzie jeden
  11. SPRAWDZONA MEDYCYNA NATURALNA

    ALPA skuteczna i bezpieczna
  12. SIŁA POLITYKI

    Konfederacja astrologa
  13. POEZJA, SZTUKA, PROZA

    Rok Czesława Miłosza
  14. WYŻSZY WIEK EMERYTALNY

    Czy jest alternatywa?
  15. ŻĄDZE, SITWY, KOLIGACJE

    Czarny lobbing, czarny PR, czarny humor