Established 1999

ŻĄDZE, SITWY, KOLIGACJE

1 grudzień 2011

Czarny lobbing, czarny PR, czarny humor

Nieuczciwy wpływ biznesu na politykę, układ sitw lub koligacji rodzinnych, zaspokajanie własnych żądz – tak w 2008 roku definiowali lobbing polscy parlamentarzyści. Obserwując dzisiejsze przekazy medialne ostatnie trzy lata można uznać za stracone pod kątem budowania świadomości społecznej prawdziwego znaczenia pojęcia lobbingu. Dziś nadal mamy do czynienia ze stereotypowym myśleniem, oszczędnością poznawczą, a co gorsza kumulacją ignorancji środowiska lobbingowego – pisze Hubert Świtalski.

HUBERT ŚWITALSKI


Lobbing to wywieranie wpływu na proces decyzyjny poprzez komunikowanie informacji, pomysłów i idei. Public Relations zaś jest działaniem mającym na celu kreowanie pozytywnego wizerunku organizacji poprzez kształtowanie przejrzystej komunikacji i utrzymywanie korzystnych relacji z otoczeniem. To jedne z wielu możliwych do przytoczenia określeń i choć oba pojęcia charakteryzuje mnogość ujęć definicyjnych, trudno dostrzec w nich choć ułamek pejoratywnych konotacji, np. z propagandą, dywersją czy dezinformacją. Jednak w obu definicjach widać przeważający aspekt komunikacyjny, a zatem neutralny.  Mimo to w świadomości społecznej Polaków bardzo często mają one wydźwięk negatywny. Public Relations, podobnie jak lobbing pada też ofiarą błędnego definiowania przez osoby publiczne, głównie polityków. PR stał się orężem do walki politycznej, gdzie potoczne i nielogicznie sformułowanie „czarny PR” jest paradoksalnie synonimem propagandy. Co więcej, coraz częściej znaczenie wcześniej nadawane wyłącznie temu sformułowaniu jest już utożsamiane z samym Public Relations. PR przewijający się w debacie publicznej ewoluował i potocznie znaczy tyle co ślepe i przesadne upiększanie własnego wizerunku kosztem konkurencji – co nijak ma się do komunikacji, a tym bardziej dialogu i utrzymywania pozytywnych relacji z otoczeniem.


Ten sam mechanizm dotyka lobbingu, który jest kojarzony z działaniami niezgodnymi z prawem i powiązaniami koteryjnymi. Z czego wynika to błędne pojmowanie? W mojej ocenie w  przypadku lobbingu istnieją dwie główne przyczyny. Po pierwsze, należy zwrócić szczególną uwagę na to, że pojęcie lobbingu de facto wiąże się z ustrojem politycznym, a konkretnie z demokracją parlamentarną. W trakcie transformacji ustrojowej, która na wielu płaszczyznach mimo upływu ponad 20 lat jeszcze się nie dokonała, Polacy zetknęli się z definiowaniem zupełnie różnych zjawisk za pomocą tych samych pojęć. Jeśli zastanowimy się nad tym, co w latach 80-tych czy nawet na początku lat 90-tych nazywano grupą interesu, nacisku czy wywieraniem wpływu na władzę, na pewno nie przychodzi nam na myśl profesjonalna działalność lobbingowa. Tymczasem płynnie zaczęto definiować lobbing za pomocą tych właśnie pojęć. Negatywne odczucia przenoszone są zatem na definiowany termin.


Drugim powodem są zabiegi stosowane przez polityków, a chętnie podchwytywane przez środowisko dziennikarskie. Nazwać kogoś lobbystą, oskarżyć o lobbing, to tak jak przypiąć mu plakietkę z podpisem oszust i łapówkarz. Media masowe traktują taki temat jak świetną aktualność, gorącego newsa, nawet jeśli logika nakazywałaby powstrzymać się od rozpowszechniania takich absurdów, a niekiedy wręcz nonsensów. Niestety lobbing w związku z błędnie formułowanym przekazem przy okazji afer korupcyjnych został umieszczony w jednej grupie z takimi pojęciami jak kumoterstwo czy nepotyzm. Czy jest to skutek pogoni za kontrowersyjnym tematem czy braku podstawowej wiedzy wśród dziennikarzy publikujących taką informację? Zapewne obie odpowiedzi są prawdziwe, pytanie tylko: jak temu zaradzić? Środowisko dziennikarskie powinno zmierzyć się z problemem i piętnować te, krótko mówiąc, błędy w sztuce. Dużo mówi się o tabloidyzacji mediów, a przecież uprawianie dziennikarstwa stawiającego na prostotę stereotypów jest jednym z jej wyróżników.


Czym skutkują tak negatywne opinie o lobbingu? Dopóki lobbysta w świadomości społecznej będzie kojarzony z działalnością przestępczą, albo przynajmniej podejrzaną, lobbing w pełni nie wyjdzie z podziemia. Wiele przedsiębiorstw, organizacji pozarządowych czy grup zawodowych nie zechce jawnie angażować się w wywieranie wpływu na proces decyzyjny z obawy o swoje dobre imię. Niestety w systemie demokratycznym nikły, słaby lobbing to gorsze prawo. Nie mam tu jednak na myśli słabości i braku zauważalności rozumianej jako bezsilność lobbystów, a raczej deficyt pełnego spektrum informacji i przejrzystości stanowienia prawa. Niczym nieuzasadnione decyzje zapadające w zaciszach gabinetów, nawet po licznych konsultacjach z interesariuszami, dają podstawę do podejrzeń o nielegalne działania. Być może podejrzenia nieuzasadnione, lecz brak przejrzystości zawsze daje podstawy do krytyki przeciwnikom danej regulacji. Powodem negatywnego nastawienia decydentów do transparentnego lobbingu niekoniecznie musi być niechęć czy ignorancja. Wiele wskazuje na to, że brak odpowiedniego, własnego zaplecza inteligenckiego i eksperckiego powoduje niemożność oceny danego stanowiska prezentowanego przez lobbystów. Jednak w kontekście finansowania partii politycznych z budżetu państwa, niski poziom kompetencji kadry nie może być uzasadnieniem dla takich obaw. W mojej ocenie potrzebna jest tutaj zmiana systemowa, jednak nie tylko w obrębie legislatywy, ale i samoregulacji partii politycznych. W celu stanowienia lepszego prawa niezbędna jest zmiana świadomości samych polityków. Środki budżetowe powinny być rozsądniej wydatkowane i służyć pozyskiwaniu wiedzy, a nie ekspertów.


Kluczowy staje się też głos samego środowiska lobbystów, a raczej brak tego głosu. Choć co jakiś czas pojawiają się opinie piętnujące nazywanie nielegalnych działań lobbingiem, to są one niewyraźne i ledwo słyszalne. Problem wydaje się błahy, ale może obrazować tendencję rozwoju branży. Profesjonalny lobbing może zmierzać w kierunku normalizacji, zrzeszania i samoregulacji lub też w kierunku wycofania i dezawuowania znaczenia lobbingu dla pełnej demokratyzacji życia publicznego. W sytuacji braku jednego głosu, w tak banalnej choć fundamentalnej kwestii, wydaje się, że środowisko lobbingowe jest jeszcze dalekie od uporządkowania.


Na zakończenie chciałbym zaznaczyć, że określenia lobbingu przytoczone na wstępie są jedynie przykładami negatywnych opinii 12% z przebadanych parlamentarzystów (Parlamentarzyści o lobbingu, Fundacja im. Stefana Batorego, Warszawa 2008). Niemniej w moim odczuciu osobom zasiadającym w parlamencie nie przystoją tak rażące luki kompetencyjne w obszarze stanowienia prawa i sprawowania władzy. Dlatego czuję się zobowiązany do rzucenia cienia na całą polską klasę polityczną w ramach zbiorowej odpowiedzialności za ten stan rzeczy.


Hubert Świtalski

W wydaniu nr 121, grudzień 2011 również

  1. LEKTURY DECYDENTA

    "Polak Londyńczyk"
  2. W IMR ADVERTISING BY PR

    Gotowe na Sylwestra 2
  3. KOMENTARZ KRYTYCZNY

    Podatek od transakcji finansowych
  4. ECHA PRZEMÓWIENIA MINISTRA SIKORSKIEGO

    Czy warto bronić ekonomicznej niezależności?
  5. W CO INWESTOWAĆ?

    Rośnie cena złota
  6. ORGANIZACJE POZARZĄDOWE

    Sposób na promocję
  7. MONIKA ISKANDAR ZAPRASZA

    Tradycyjnie i nowocześnie
  8. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Piątek, 30.12 - Bariery tajności
  9. SZTUKA MANIPULACJI

    Ssawka - perpetuum mobile
  10. DIESEL CZY BENZYNA?

    W przyszłości silnik będzie jeden
  11. SPRAWDZONA MEDYCYNA NATURALNA

    ALPA skuteczna i bezpieczna
  12. SIŁA POLITYKI

    Konfederacja astrologa
  13. POEZJA, SZTUKA, PROZA

    Rok Czesława Miłosza
  14. WYŻSZY WIEK EMERYTALNY

    Czy jest alternatywa?
  15. ŻĄDZE, SITWY, KOLIGACJE

    Czarny lobbing, czarny PR, czarny humor