Established 1999

SZTUKA MANIPULACJI

01/08/2013

Żenada wykrętu - 1.08

Chyba wszyscy znają i mają w pamięci bajkę Krasickiego Przyjaciele – o zającu, który w godzinie próby poznał rzeczywistą wartość okazywanej mu sympatii, życzliwości, ba, przyjaźni – pisze prof. Mirosław Karwat.

 


Ten utwór należał – przynajmniej niegdyś; nie wiem, jak jest dziś – do kanonu lektur szkolnych. I nic dziwnego, bo jest znakomitą ilustracją maksymy „prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie”.


Tradycyjnie też bywał w szkole interpretowany jako alegoryczna aluzja do sytuacji Polski w epoce rozbiorów; a niektórym kojarzył się również ze sprawdzianem spolegliwości sojuszników w roku 1939 i potem w 1945. To już wiadomo, ale spójrzmy teraz na tę historyjkę z morałem od innej strony.


Tym razem zwróćmy uwagę na poziom finezji w wykrętach przyjaciół, u których zajączek kolejno szukał pomocy. Jaki to poziom? Poziom żenady.


Historia rozpoczyna się sielankowo:


Zajączek jeden młody


Korzystając ze swobody


Pasł się trawką, ziółkami w polu i ogrodzie,


Z każdym w zgodzie.


A że był bardzo grzeczny, rozkoszny i miły,


Bardzo go inne zwierzęta lubiły.


I on też, używając wszystkiego z weselem,


Wszystkich był przyjacielem.


I potraktował to serio; w tej miłej atmosferze siłą rzeczy poczuł się też bezpieczny. Aż do pierwszego zagrożenia.


Raz gdy wyszedł w świtanie i bujał po łące,


Słyszy przerażające


Głosy trąb, psów szczekania, trzask wielki po lesie.


Stanął… Słucha… Dziwuje się…


A gdy się coraz zbliżał ów hałas, wrzask srogi,


Zając w nogi.


Wspojźrzy się poza siebie: aż tuż psy i strzelce!


Strwożon wielce,


Przecież wypadł na drogę, od psów się oddalił.


Ucieczka nie jest ratunkiem, gdy pościg trwa – z przewagą prześladowców. Od czego jednak są przyjaciele? Trzeba u nich poszukać pomocy.


Spotkał konia, prosi go, iżby się użalił:


Weź mnie na grzbiet i unieś!” Koń na to: „Nie mogę,


Ale od innych pewną będziesz miał załogę.”


Ten rodzaj odmowy nazywany jest spychotechniką, a kiedyś zwano go również odpowiedzią kelnerską (to nie do mnie, do kolegi proszę). Brzmi w miarę godnie w przypadku urzędnika, który może zasłonić się granicami kompetencji lub pracownika obsługi, który ma określony przydział zadań. W ich przypadku skierowanie pod innym adresem nie wymaga recytacji uzasadnienia, bo w domyśle mamy np. brak uprawnień lub niezbędnego wyposażenia. Ale tu chodzi o kumpla, a ten nie zadaje sobie trudu, by choćby się wytłumaczyć; tu w domyśle mamy „mnie to nie dotyczy i nie obchodzi, to twój kłopot”. A mocniejsza wymowa tego „nie mogę” (wbrew temu, że przecież – technicznie rzecz biorąc – może): nie chce mi się.


Jakoż wół się nadarzył. „Ratuj, przyjacielu!”


Wół na to: „Takich jak ja zapewne niewielu


Znajdziesz, ale poczekaj i ukryj się w trawie,


Jałowica mnie czeka, niedługo zabawię.


A tymczasem masz kozła, co ci dopomoże.”


Takich jak ja” – zapewne wół raczy mieć na myśli tych godnych zaufania i niezawodnych. Ale z pośpiechu lewa strona gęby zaprzecza tej prawej. Lewa doradza przeczekanie, z obietnicą powrotu na miejsce akcji ratunkowej (mniejsza o to, że może być za późno i że to śmierdzi tchórzostwem); ale prawa na wszelki wypadek podpowiada kogoś innego. Typowa sytuacja, gdy kręcąc, ale improwizując, zaczynamy się plątać.


Kozieł: „Żal mi cię, niebożę! Ale ci grzbietu nie dam, twardy, nie dogodzi;


Oto wełniasta owca niedaleko chodzi,


Będzie ci miętko siedzieć.”


W podtekście: nikt przede mną nie pomógł, to jakieś cuchnące jajo; albo zwyczajna troska jedynie o własne bezpieczeństwo. Ale nie wypada być tak szczerym; przeto znajduje nader dowcipny powód rejterady: nie będzie ci dość wygodnie. Reakcja podobna jak błaganego o szybkie użyczenie właściciela roweru, który doradza ściganemu, aby poszukał raczej mercedesa – będzie szybciej i wygodniej.


Owca rzecze:


Ja nie przeczę,


Ale choć cię uniosę pomiędzy manowce,


Psy dogonią i zjedzą zająca i owcę;


Udaj się do cielęcia, które się tu pasie.”


Tu z kolei rozbrajająca szczerość: nie poświęcę dla ciebie życia. To bodaj jedyny uczciwy wykręt z całej tej serii wykrętów. I taki, który trudno zakwestionować, bo prawo do własnego przeżycia można przedłożyć nad powinność pomocy prawdopodobnie nieskutecznej i samobójczej. Takie racje rozumieli uciekinierzy z getta czy z transportów w czasach wojny i okupacji, co nie znaczy, że nie liczyli na taką odważną pomoc.


Jak ja ciebie mam wziąć na się,


Kiedy starsi nie wzięli?” — cielę na to rzekło


I uciekło.


To cielę – może jeszcze nienauczone etykiety, może już zdemoralizowane, ale cwane – przybrało, jak widać, jeszcze inną, bo dwoistą i dwuznaczną linię obrony. Nie do końca wiadomo, co chce przez to powiedzieć: Czy (1) „nie będę jedynym frajerem”, czy też (2) „szacunek dla zasady starszeństwa i hierarchii nie pozwala mi wyrywać się przed szereg”. W każdym razie jednak przyszłość należy do istot tak pomysłowych w balansowaniu między prostactwem a finezją dwuznaczności.


Puenta tej opowieści o tym, jak dobrze jest mieć przyjaciół, jest precyzyjna jak bilans księgowego:


Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły,


Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły.


A puenta i morał tego wykładu? Odpowiadają pesymistycznej wersji realizmu: Jeśli inni ludzie nie muszą się liczyć z twoim zdaniem i z twoimi potrzebami, bo sami nie są od ciebie zależni, a bez ciebie mogą się obejść, nie odczują twojej nieobecności ani straty, to możesz być pewien nie ich pomocy (choćby nawet nic ich nie kosztowała i im samym nie przysparzała kłopotu), lecz obojętności i lekceważenia. Tę myśl dedykuję zwłaszcza tym wszystkim naiwnym, którzy w zenicie swojej zawodowej i służbowej kariery czy np. sławy i popularności ze wszystkimi chcą się „służbowo” czy też celebrycko zaprzyjaźnić, a czeka ich zdziwienie własną samotnością i nieważnością, gdy tylko utracą swój status czy wypadną z obiegu. Przeżyją nie tylko rozczarowanie, zawód i cios w poczucie godności. Dobije ich obrzydliwy niesmak. Niesmak z głupiego powodu: jacy leniwi są w wykrętach ludzie, którzy nas nie potrzebują i mają w nosie. Tak leniwi, że nawet nie chce im się wysilić na jakąś nieżenującą wymówkę.


PROF. DR HAB. MIROSŁAW KARWAT


Uniwersytet Warszawski

W wydaniu nr 141, sierpień 2013 również

  1. EKONOMIA NAPIWKÓW

    Warto dawać, ale nie bezkrytycznie - 23.08
  2. GDZIE JEST NAJLEPSZA SŁUŻBA ZDROWIA

    Potencjalnie utracone lata życia - 22.08
  3. OFE na celowniku

    Potęga rebalansowania - 19.08
  4. HISZPANIE MIESZAJĄ W GIBRALTARZE

    Panie premierze Rajoy, nie tędy droga - 14.08
  5. PODRÓŻE SMAKUJĄ

    Błotne kontemplacje - 9.08
  6. GENOTYP PRZEDSIĘBIORCY

    Zdrowy duch w zdrowym ciele - 9.08
  7. NIEUCZCIWA KONKURENCJA

    Ustawianie przetargów - 9.08
  8. HANDEL EMISJAMI DWUTLENKU WĘGLA

    Tanie trucie coraz droższe - 5.08
  9. LEKTURY DECYDENTA

    Oprawcy z sąsiedztwa - 22.08
  10. W IMR ADVERTISING BY PR

    Ogrodowe press-pogawędki - 2.08
  11. PRZYSTANEK PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ

    Wszyscy do pracy na swoim - 2.08
  12. DETROIT JAK HIROSZIMA

    Dlaczego bankructwo? - 2.08
  13. MINISTROWI ROSTOWSKIEMU POD ROZWAGĘ

    Zadłużeniowy szantaż - 2.08
  14. OPŁATY INTERCHANGE

    Negatywny wpływ na polski rynek - 2.08
  15. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Piątek, 30.08 – Pokerowa zagrywka
  16. SZTUKA MANIPULACJI

    Żenada wykrętu - 1.08
  17. SIŁA POLITYKI

    Bić, żeby osłabić - 30.08
  18. I CO TERAZ?

    Człowiek z rakietą - 19.08
  19. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Wirujący seks - 22.08
  20. KRONIKA BYWALCA

    Super wystawa - 12.08
  21. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Nie wszystko jest piarem - 6.08
  22. "TYGODNIK POWSZECHNY"

    Numer 31/2013 r.