LEKTURY DECYDENTA
Oprawcy z sąsiedztwa - 22.08
Tytuł książki nawiązuje do słynnych „Sąsiadów” Jana Tomasza Grossa, a jej treść dotyczy oprawców z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego z czasów stalinowskich. więcej...
Chyba wszyscy znają i mają w pamięci bajkę Krasickiego Przyjaciele – o zającu, który w godzinie próby poznał rzeczywistą wartość okazywanej mu sympatii, życzliwości, ba, przyjaźni – pisze prof. Mirosław Karwat.
Ten utwór należał – przynajmniej niegdyś; nie wiem, jak jest dziś – do kanonu lektur szkolnych. I nic dziwnego, bo jest znakomitą ilustracją maksymy „prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie”.
Tradycyjnie też bywał w szkole interpretowany jako alegoryczna aluzja do sytuacji Polski w epoce rozbiorów; a niektórym kojarzył się również ze sprawdzianem spolegliwości sojuszników w roku 1939 i potem w 1945. To już wiadomo, ale spójrzmy teraz na tę historyjkę z morałem od innej strony.
Tym razem zwróćmy uwagę na poziom finezji w wykrętach przyjaciół, u których zajączek kolejno szukał pomocy. Jaki to poziom? Poziom żenady.
Historia rozpoczyna się sielankowo:
Zajączek jeden młody
Korzystając ze swobody
Pasł się trawką, ziółkami w polu i ogrodzie,
Z każdym w zgodzie.
A że był bardzo grzeczny, rozkoszny i miły,
Bardzo go inne zwierzęta lubiły.
I on też, używając wszystkiego z weselem,
Wszystkich był przyjacielem.
I potraktował to serio; w tej miłej atmosferze siłą rzeczy poczuł się też bezpieczny. Aż do pierwszego zagrożenia.
Raz gdy wyszedł w świtanie i bujał po łące,
Słyszy przerażające
Głosy trąb, psów szczekania, trzask wielki po lesie.
Stanął… Słucha… Dziwuje się…
A gdy się coraz zbliżał ów hałas, wrzask srogi,
Zając w nogi.
Wspojźrzy się poza siebie: aż tuż psy i strzelce!
Strwożon wielce,
Przecież wypadł na drogę, od psów się oddalił.
Ucieczka nie jest ratunkiem, gdy pościg trwa – z przewagą prześladowców. Od czego jednak są przyjaciele? Trzeba u nich poszukać pomocy.
Spotkał konia, prosi go, iżby się użalił:
„Weź mnie na grzbiet i unieś!” Koń na to: „Nie mogę,
Ale od innych pewną będziesz miał załogę.”
Ten rodzaj odmowy nazywany jest spychotechniką, a kiedyś zwano go również odpowiedzią kelnerską (to nie do mnie, do kolegi proszę). Brzmi w miarę godnie w przypadku urzędnika, który może zasłonić się granicami kompetencji lub pracownika obsługi, który ma określony przydział zadań. W ich przypadku skierowanie pod innym adresem nie wymaga recytacji uzasadnienia, bo w domyśle mamy np. brak uprawnień lub niezbędnego wyposażenia. Ale tu chodzi o kumpla, a ten nie zadaje sobie trudu, by choćby się wytłumaczyć; tu w domyśle mamy „mnie to nie dotyczy i nie obchodzi, to twój kłopot”. A mocniejsza wymowa tego „nie mogę” (wbrew temu, że przecież – technicznie rzecz biorąc – może): nie chce mi się.
Jakoż wół się nadarzył. „Ratuj, przyjacielu!”
Wół na to: „Takich jak ja zapewne niewielu
Znajdziesz, ale poczekaj i ukryj się w trawie,
Jałowica mnie czeka, niedługo zabawię.
A tymczasem masz kozła, co ci dopomoże.”
„Takich jak ja” – zapewne wół raczy mieć na myśli tych godnych zaufania i niezawodnych. Ale z pośpiechu lewa strona gęby zaprzecza tej prawej. Lewa doradza przeczekanie, z obietnicą powrotu na miejsce akcji ratunkowej (mniejsza o to, że może być za późno i że to śmierdzi tchórzostwem); ale prawa na wszelki wypadek podpowiada kogoś innego. Typowa sytuacja, gdy kręcąc, ale improwizując, zaczynamy się plątać.
Kozieł: „Żal mi cię, niebożę! Ale ci grzbietu nie dam, twardy, nie dogodzi;
Oto wełniasta owca niedaleko chodzi,
Będzie ci miętko siedzieć.”
W podtekście: nikt przede mną nie pomógł, to jakieś cuchnące jajo; albo zwyczajna troska jedynie o własne bezpieczeństwo. Ale nie wypada być tak szczerym; przeto znajduje nader dowcipny powód rejterady: nie będzie ci dość wygodnie. Reakcja podobna jak błaganego o szybkie użyczenie właściciela roweru, który doradza ściganemu, aby poszukał raczej mercedesa – będzie szybciej i wygodniej.
Owca rzecze:
„Ja nie przeczę,
Ale choć cię uniosę pomiędzy manowce,
Psy dogonią i zjedzą zająca i owcę;
Udaj się do cielęcia, które się tu pasie.”
Tu z kolei rozbrajająca szczerość: nie poświęcę dla ciebie życia. To bodaj jedyny uczciwy wykręt z całej tej serii wykrętów. I taki, który trudno zakwestionować, bo prawo do własnego przeżycia można przedłożyć nad powinność pomocy prawdopodobnie nieskutecznej i samobójczej. Takie racje rozumieli uciekinierzy z getta czy z transportów w czasach wojny i okupacji, co nie znaczy, że nie liczyli na taką odważną pomoc.
„Jak ja ciebie mam wziąć na się,
Kiedy starsi nie wzięli?” — cielę na to rzekło
I uciekło.
To cielę – może jeszcze nienauczone etykiety, może już zdemoralizowane, ale cwane – przybrało, jak widać, jeszcze inną, bo dwoistą i dwuznaczną linię obrony. Nie do końca wiadomo, co chce przez to powiedzieć: Czy (1) „nie będę jedynym frajerem”, czy też (2) „szacunek dla zasady starszeństwa i hierarchii nie pozwala mi wyrywać się przed szereg”. W każdym razie jednak przyszłość należy do istot tak pomysłowych w balansowaniu między prostactwem a finezją dwuznaczności.
Puenta tej opowieści o tym, jak dobrze jest mieć przyjaciół, jest precyzyjna jak bilans księgowego:
Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły,
Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły.
A puenta i morał tego wykładu? Odpowiadają pesymistycznej wersji realizmu: Jeśli inni ludzie nie muszą się liczyć z twoim zdaniem i z twoimi potrzebami, bo sami nie są od ciebie zależni, a bez ciebie mogą się obejść, nie odczują twojej nieobecności ani straty, to możesz być pewien nie ich pomocy (choćby nawet nic ich nie kosztowała i im samym nie przysparzała kłopotu), lecz obojętności i lekceważenia. Tę myśl dedykuję zwłaszcza tym wszystkim naiwnym, którzy w zenicie swojej zawodowej i służbowej kariery czy np. sławy i popularności ze wszystkimi chcą się „służbowo” czy też celebrycko zaprzyjaźnić, a czeka ich zdziwienie własną samotnością i nieważnością, gdy tylko utracą swój status czy wypadną z obiegu. Przeżyją nie tylko rozczarowanie, zawód i cios w poczucie godności. Dobije ich obrzydliwy niesmak. Niesmak z głupiego powodu: jacy leniwi są w wykrętach ludzie, którzy nas nie potrzebują i mają w nosie. Tak leniwi, że nawet nie chce im się wysilić na jakąś nieżenującą wymówkę.
PROF. DR HAB. MIROSŁAW KARWAT
Uniwersytet Warszawski
PODRÓŻE SMAKUJĄ
Błotne kontemplacje - 9.08
Z rozpalonego słońcem wzgórza Dalmatyńskiej Riviery rozpościera się dech zapierający widok na Zatokę Kvarneńską po lewej stronie gigantycznego mostu wiodącego na zieloną wyspę Krk - pisze Barbara Gałczyńska. więcej...