Established 1999

LEKTURY DECYDENTA

02/08/2013

Oprawcy z sąsiedztwa - 22.08

Tytuł książki nawiązuje do słynnych „Sąsiadów” Jana Tomasza Grossa, a jej treść dotyczy oprawców z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego z czasów stalinowskich.


Trzeba wiedzieć, że MBP stworzyli ludzie starannie wybrani przez Józefa Stalina, a trzon bezpieki stanowili oddani komuniści, przeszkoleni w szkole NKWD w Kujbyszewie. Byli to głównie przedwojenni komuniści żydowskiego pochodzenia, działacze Kominternu. Obowiązywała zasada: jeden funkcjonariusz MBP na 200 obywateli, a więc resort musiał być liczny. Na jego utrzymanie i rozbudowę przeznaczono ogromne środki finansowe.


Nie ma co ukrywać, funkcjonariusze MBP to byli zbrodniarze. Autorka przytacza słowa rotmistrza Pileckiego na temat metod przesłuchań na Rakowieckiej: „Oświęcim to była igraszka”. Przytacza też relacje Kazimierza Moczarskiego z celi śmierci. Prześladowcy z reguły pozostali do dzisiaj bezkarni; autorka kreśli sylwetki kilku „sąsiadów”. Sporo miejsca poświęciła słynnej Julii Brystygierowej czyli  „Krwawej Lunie”, specjalistce od „rozstrzeliwania polskiego honoru”, a także katowi harcerzy i harcerek, Salomonowi Morelowi, który po ucieczce z Polski przed odpowiedzialnością do Izraela został obywatelem tego państwa i był przez nie chroniony do końca życia.


Większość b. ubeków zmarła, albo są to dzisiaj ludzie stojący nad grobem. Ci oprawcy nie byli jakimiś prymitywami: prawie wszyscy mieli studia wyższe, a niektórzy nawet porobili przed wojną doktoraty na znanych polskich lub zagranicznych uniwersytetach.  Pytani po 1989 r. czy żałują swej działalności w czasach stalinowskich, odpowiadają zwykle krótko: „nie”.


Obok sylwetek oprawców, w książce jest kilka interesujących wątków. Np. wszystko może wskazywać na to, że tzw. pogrom kielecki z 1946 r. został zmontowany przez MBP, a jeden z szefów bezpieki, Antoni Alster, jak twierdzi autorka, był podobno jednym z mocodawców mordu na Bohdanie Piaseckim, synu szefa PAX-u i narodowca, Bolesława Piaseckiego w 1957 r., czyli już po przemianach październikowych w 1956 r.


 Uważa też, że wicedyrektor słynnego X departamentu MBP, ppłk Józef Światło był potężniejszym człowiekiem niż wszyscy jego zwierzchnicy w bezpiece: w Polsce przyjmował polecenia od samego Bolesława Bieruta oraz miał bezpośredni kontakt ze złowieszczym szefem radzieckiej bezpieki, Ławrientijem Berią, którego poza nim nie miał nikt, oprócz Bermana i Radkiewicza. Oprych, w 1953 r., po śmierci Stalina, uciekł do Berlina Zachodniego, gdzie uzyskał azyl u Amerykanów. Im zupełnie nie przeszkadzało, że mają do czynienia z bestią w ludzkiej skórze. Potem, przez długi czas, Światło na falach „Wolnej Europy” ujawniał kulisy działania władz polskich i polskiej bezpieki.


Przy okazji autorka podała takie bombowe rewelacje z życiorysu Światły,  że samorzutnie nasuwa się pytanie: czyim właściwie agentem on był: amerykańskim czy radzieckim? Autorka skłania się ku wersji, że ppłk Józef Światło został na długo przed ucieczką z Polski zwerbowany przez wywiad amerykański, ale uciekł na Zachód dopiero po rozkazie z Moskwy, czyli był on podwójnym agentem. W każdym razie, władze amerykańskie chroniły go przed odpowiedzialnością za zbrodnie przeciwko narodowi polskiemu aż do jego śmierci, która podobno nastąpiła w 1994 r.


Komentuje autorka ten fakt z nieukrywaną goryczą: „…nasi sojusznicy, za których polscy żołnierze przelewają krew z Afganistanie, objęli Światłę programem ochrony świadków”.  Powstaje pytanie, na jakiej podstawie, skoro w USA nie prowadzono żadnego postępowania przeciwko komukolwiek, w sprawie kogo Światło miałby zeznawać. Czyli polityka, Panie dzieju, polityka…


Podobnie, Anglicy nie wydali Polsce Heleny Wolińskiej, żony koryfeusza nauk ekonomicznych, Włodzimierza Brusa, odpowiedzialnej za liczne tzw. mordy sądowe, m.in. na generale Auguście Emilu Fieldorfie, ps.”Nil”.  


To były okropne czasy i jeszcze okropniejsi ludzie. Trzeba o tym pamiętać.


                                                                                              Jacek Potocki


Aldona Zaorska. „Sąsiedzi. Najbardziej okrutni oprawcy polskich patriotów”. Wydawnictwo „Bollinari Publishing House”, Warszawa 2012


************


Język wrogości – 16.08


Jest to bardzo pouczająca publikacja dla ludzi mediów i czynnych polityków. Powstała ona jako efekt badań naukowych, prowadzonych w „Collegium Civitas” w latach 2007-08, dzięki finansowemu wsparciu Fundacji im. Stefana Batorego. Autorzy przeanalizowali  8087 artykułów prasowych i 49 nagrań telewizyjnych programów publicystycznych w okresie 15 września 2006-15 marca 2007 r. Przyczyną  podjęcia takich badań była niezwykle silna brutalizacja języka przekazów publicznych w trakcie i po kampanii wyborczej w 2005 r. , który autorzy uznali za „język wrogości”. Główne cechy tego języka to agresja i brutalność, tworzenie przeciwstawnych kategorii „my” i „oni”, co stanowi niezwykle skuteczne narzędzie budowania antagonizmu. W ramach tego dyskursu na pytanie: „Kto jest wrogiem?” można podać prostą odpowiedź: „Wrogiem jest każdy inny”. Brak jest jednak spójnego obrazu wroga z powodu braku jednolitości ocen.


Z analizy autorów wynika, że „języka wrogości” używali zarówno bracia Kaczyńscy jak i Adam Michnik, a z mediów: zarówno „Gazeta Polska” jak i „Gazeta Wyborcza”. Podstawową metodą, towarzyszącą „językowi wrogości” jest manipulowanie emocjami, które tworzą „syndrom wrogości”. Należą do nich:


1. niechęć-nienawiść


2.lekceważenie-pogarda


3.asercja-złość


4.obrzydzenie-wstręt


Podstawą jest niechęć-nienawiść, jednak jest one dość rzadko wyrażana wprost. Zwykle mamy do czynienia z agresją ukrytą. Wypowiedzi czy publikacje często są związane z przyklejaniem „wrogom” etykiet, które mogą być bardzo skutecznym elementem budowania antagonizmu, gdyż mają one bez wyjątku charakter negatywny. Związane są one z odniesieniami o charakterze religijnym, narodowościowym, historycznym czy towarzyskim.


Punktem wyjścia jest teza, że polityczny oponent („oni”) jest wrogiem, którego trzeba zniszczyć, a wizerunek „onych” w mediach buduje się głównie poprzez dyskredytację, czyli piętnowanie. Najbardziej piętnowaną cechą jest przeszłość, a w Polsce chodzi o działalność przed 1989 r. A jakich środków się używa?


Przede wszystkim „onych” się oczernia: ma ich cechować brak kompetencji, głupota i zadufanie, a często i zaburzenia psychiczne. Po drugie buduje się obraz „onych” jako obraz wroga. A po trzecie, wskazuje się na przepaść, jaka dzieli „onego” czyli wroga od społeczeństwa.


Jakie autorzy wysnuwają wnioski końcowe?


W dyskursie publicznym w Polsce góruje antagonizm w relacji między stronami. Można więc mówić o postępującej brutalizacji języka polskich elit, a dyskurs publiczny traci charakter rzeczowej dyskusji. Z tego powodu debata publiczna w Polsce staje się wrzaskiem, a nieprzygotowani do niej są nie tylko politycy, ale i prowadzący ”dyskusję” dziennikarze. Wszyscy uczestnicy dyskusji stosują „ retoryczny impresjonizm”, który jest swoistą walką polityczną o klienta czyli o wyborcę. W dyskursach strony często posługują się kłamstwem; brak jest merytorycznych argumentów, pojawiają się nieistniejące problemy, a w dyskursie coraz częściej gości język destrukcyjny. Ciekawe, że język ten większość wprawdzie potępia, ale jednocześnie chętnie się nim posługuje na co dzień.


Wrogość okazywana w dyskursie jest zjawiskiem dość tajemniczym i jest związana z określonymi fazami walki politycznej. A jest to walka na wyniszczenie, dbająca nie o meritum, którego nie ma, ale wyłącznie o medialną atrakcyjność i eskalację skandalu.


Wrogość ta przekroczyła w określonym momencie, np. po katastrofie smoleńskiej, punkt krytyczny i powrotu do normalności raczej już nie będzie.  Generalnie, najbardziej zaciekłymi udziałowcami tych brutalnych dyskursów są elity postsolidarnościowe, które oskarżają się wzajemnie o zdradę etosu. Jednakże, opinie publiczną podzieliły nie tylko owe elity, ale i dziennikarze, którzy nie relacjonują, ale też walczą.


Publikacja zmusza do bardzo pesymistycznej refleksji: wszechobecność wrogości czyni, że posługiwanie się innym językiem staje się niemożliwe.


                                                                                              Jacek Potocki


 


„To oni są wszystkiemu winni… Język wrogości w polskim dyskursie publicznym”. Pod. Red. Xymeny Bukowskiej i Barbary Markowskiej. „Wydawnictwo Trio” i „Collegium Civitas”, Warszawa 2013

W wydaniu nr 141, sierpień 2013 również

  1. EKONOMIA NAPIWKÓW

    Warto dawać, ale nie bezkrytycznie - 23.08
  2. GDZIE JEST NAJLEPSZA SŁUŻBA ZDROWIA

    Potencjalnie utracone lata życia - 22.08
  3. OFE na celowniku

    Potęga rebalansowania - 19.08
  4. HISZPANIE MIESZAJĄ W GIBRALTARZE

    Panie premierze Rajoy, nie tędy droga - 14.08
  5. PODRÓŻE SMAKUJĄ

    Błotne kontemplacje - 9.08
  6. GENOTYP PRZEDSIĘBIORCY

    Zdrowy duch w zdrowym ciele - 9.08
  7. NIEUCZCIWA KONKURENCJA

    Ustawianie przetargów - 9.08
  8. HANDEL EMISJAMI DWUTLENKU WĘGLA

    Tanie trucie coraz droższe - 5.08
  9. LEKTURY DECYDENTA

    Oprawcy z sąsiedztwa - 22.08
  10. W IMR ADVERTISING BY PR

    Ogrodowe press-pogawędki - 2.08
  11. PRZYSTANEK PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ

    Wszyscy do pracy na swoim - 2.08
  12. DETROIT JAK HIROSZIMA

    Dlaczego bankructwo? - 2.08
  13. MINISTROWI ROSTOWSKIEMU POD ROZWAGĘ

    Zadłużeniowy szantaż - 2.08
  14. OPŁATY INTERCHANGE

    Negatywny wpływ na polski rynek - 2.08
  15. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Piątek, 30.08 – Pokerowa zagrywka
  16. SZTUKA MANIPULACJI

    Żenada wykrętu - 1.08
  17. SIŁA POLITYKI

    Bić, żeby osłabić - 30.08
  18. I CO TERAZ?

    Człowiek z rakietą - 19.08
  19. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Wirujący seks - 22.08
  20. KRONIKA BYWALCA

    Super wystawa - 12.08
  21. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Nie wszystko jest piarem - 6.08
  22. "TYGODNIK POWSZECHNY"

    Numer 31/2013 r.