04/01/2012
Subsydiowanie inicjatyw polonijnych
Jak słyszę, rozpoczyna się trzecia runda w walce między MSZ a Senatem RP o kontrolę nad rozdzieleniem funduszy dla inicjatyw polonijnych – pisze Wiktor Moszczyński z Londynu.
WIKTOR MOSZCZYŃSKI
pisze z Londynu
Z mojego długoletniego doświadczenia jako działacza polonijnego w Wielkiej Brytanii wynika, że największe doświadczenie na tym polu ma Wspólnota Polska, która – mimo dość biurokratycznych wymogów – sprawuje rozdział funduszy rzetelnie i skutecznie. Najczęściej pieniądze przekazywane są z budżetu Senatu. Ten biurokratyzm i brak elastyczności wynika z rutyny działania samego Senatu RP. Jednym z najtrudniejszych wymagań dla organizacji polonijnych jest konieczność składania podań o fundusze o rok wcześniej, a pieniądze uzyskuje się dopiero w ostatniej możliwej chwili przed upływem deklarowanego terminu ich wydania.
Z moich spostrzeżeń wynika, iż MSZ ma w tym względzie większą elastyczność budżetową i szersze rozeznanie, jakie inicjatywy w trybie pilnym (czyli bez rocznego wyprzedzenia) godne są poparcia. Ma też dobre rozeznanie w poszczególnych państwach poprzez swoje konsulaty.
Jednak, niestety, nie jestem przekonany o słuszności przekazania lwiej części budżetu polonijnego MSZ-owi i to z dwóch powodów.
Po pierwsze, wśród niektórych bliższych sąsiadów Polski pojawia się obawa, słuszna czy nie, że pieniądze te służą działalności propagandowej na rzecz Polski i stwarzają możliwość oskarżenia tych działaczy czy organizacji polonijnych, które przyjmują fundusze od MSZ, że w jakimś stopniu są potencjalnie nielojalni wobec polskich obywateli w krajach zamieszkania. Szczególnie dotyczy to np. Białorusi, gdzie brak uwrażliwienia na ten fakt może pociągnąć za sobą poważne kłopoty dla działaczy polonijnych. Poza tym, istnieją ośrodki, gdzie stosunki między organizacjami polonijnymi i placówkami dyplomatycznymi nie są najlepsze.
W Stanach Zjednoczonych istniał stały antagonizm sięgający wstecz nie tylko do czasów PRL, ale i przedwojennej sanacji. Na szczęście w Wielkiej Brytanii tego rodzaju konflikty nie istnieją. Bardziej politycznie neutralny Senat, a na pewno Wspólnota Polska, pozostają mniej kłopotliwym źródłem dotacji dla tych środowisk.
A po drugie, co tu wiele mówić – MSZ kieruje się polską racją stanu, czyli interesami polskiej realpolitik. Nie zawsze interesy Polski są zgodne z interesami Polonii w poszczególnych krajach. Do jakiego stopnia MSZ będzie chciał inwestować w Wielkiej Brytanii w sprawę, np. repatriacji bezdomnych Polaków, czy interweniować w sprawie polskich więźniów, czy też wykładać pieniądze na organizowanie kółek młodzieżowych, żłobków czy szkół w kraju, gdzie rodzi około 20.000 polskich dzieci rocznie, z których niemal jedna czwarta pochodzi z mieszanych małżeństw?
Uważam, że lepiej będzie zostawić MSZ-owi sprawy promocji samej Polski i pomocy przy nagłych wnioskach, a zostawić lwią część budżetu polonijnego w rękach Senatu.
Jeżeli okaże się to niemożliwe, to mam nadzieję, że Wspólnota Polska dalej może pozostać wnioskodawcą dla inicjatyw polonijnych wobec MSZ.
I jeszcze jedno. Budżet dla Polonii został ograniczony do 75 mln złotych, kiedy najistotniejsze potrzeby wymagają kwoty przynajmniej dwa razy większej.
Z uszanowaniem
Wiktor Moszczyński
były rzecznik Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii
autor blogu www.polaklondynczyk.blogspot.com
LEWIATAN O APTEKARZACH
Nie karzmy pacjentów!
Apteki zrzeszone w Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET nie przyłączają się do protestu polegającego na zamykaniu aptek i tym samym ograniczaniu pacjentom dostępu do leków. więcej...